Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Moja prywatna moda na sukces...

Go down 
AutorWiadomość
Demi
Wiceprezydent

Demi


Liczba postów : 96
Dołączył : 19/01/2014

Godność : Demetria Madeleine Ferguson.
Wiek : Trzydzieści dwa latka
Zawód : Wiceprezydent
Orientacja : Biseksualna
Partner : Po co jej kolejny fagas?
Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg
Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza.
Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3
Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły.
Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń.
Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Moja prywatna moda na sukces... Empty
PisanieTemat: Moja prywatna moda na sukces...   Moja prywatna moda na sukces... EmptyPon Sty 20, 2014 10:37 am

Mimo iż Demetria urodziła się trzydzieści dwie wiosny temu, początek jej prawdziwej historii zaczyna się zaledwie dwanaście lat temu, tuż przed tym jak skończyła dwadzieścia lat. Dopiero wtedy zaczęła pojmować swoje życie.  I czego tak naprawdę w nim nigdy nie doświadczyła...

   Jednak mimo to zaczniemy od początku. Urocza blondyneczka urodziła się w zamożnej rodzinie. Była pierwszym dzieckiem państwa Ferguson. Dzieciństwo miała szczęśliwe, nigdy niczego jej nie brakowało, była rozpieszczana, a może raczej przekupowana przez rodziców, którzy zwykle nie mieli dla niej czasu, zajęci praca i karierą. Wychowywała ją niania, do której się bardziej przywiązała niż do rodzicieli, ale to chyba normalne, kiedy tacy ludzie zabierają się za tworzenie rodziny. Chociaż przed długie lata uważała, że to całkiem normalne i, że każdy tak ma. Jak się szybko okazało, niebyła to prawda, odkryła to w szkole podstawowej widząc, że rodzice rówieśników poświęcają im znacznie więcej czasu. Z początku miała to za nim, uważała, że tak jest nawet lepiej, przynajmniej żyje lepiej od większości kolegów i koleżanek. Z czasem stało się to bardzo uciążliwe. Więc mała Demi robiła wszystko aby przypodobać się mamie i tacie. Wychodziło to kiepsko... Kiedy dziewczynka miała dziesięć lat na świat przyszła jej siostra i co? Oczywiście matka poświęcała małej kruszynce więcej czasu niż starszej córce, w ciele blondynki gotowała się krew ze wściekłości. Na szczęście ojciec nie odrzucił jej, a może nawet poszedł po rozum do głowy kiedy zauważył, że starsza z córek coraz częściej wypytuje go o pracę z niezwykłą ciekawością i uporem. Zauważył w niej to coś i już wiedział, którą wypchnie na głęboką wodę w świat polityki. Trzeba również wspomnieć o pewnej ważnej osobie z życia małej wredoty.  Alexander Patrick Summstein, kolega z klasy dziewczyny, niby nic wielkiego, zwłaszcza, że byli dziećmi, ale bardzo go zawsze lubiła i zaczepiała, taka była już z niej mała dręczycielka. Chyba i nawet on ją lubił, cholera wie jak to z tymi dziećmi jest, ale bawili się razem, zwierzali na tyle ile mogli i jakoś zawsze pocieszali. Taka przyjaźń ze szkolnej ławki, która trwała jakiś czas...

   Lata mijały powoli, obie panny i Alexander dorastali, każdą zaczęło interesować coś innego. Demertia została przy pasji, którą zaraził ją ojciec. Była przebojowa, pełna energii i zapału. Wiedziała już, że pójdzie w ślady rodziny, że to jest jej powołanie, nawet jeżeli wyglądało to tak, że realizuje oczekiwania ojca to spełniała i swoje marzenia. Była zdeterminowana i żądna takiego właśnie życia, to ją pociągało. Jednak gdyby pewnie wówczas wiedziała pewne rzeczy, o których wie dziś robiłaby co innego. Właśnie taki jest ten kapryśny los. W wieku nastoletnim, tuż przed wyborem uczelni i studiów uświadomiła sobie, że Alexander wcale nie jest dla niej tylko kolegą, był nawet kimś więcej niż przyjacielem. Nigdy się do tego nie przyznała przed nim, ani też na głos przed samą sobą. Bo to nie powinno tak być, ich relacja była dobra na poziomie znajomych, ale nic więcej. Więc przemilczała temat... Pomogła mu jeszcze w jednej ważnej sprawie, wykorzystując wpływy tatusia pomogła mu zmienić tożsamość. Dla takiego polityka była to bułka z masłem. Więc to było nawet bardzo symboliczne rozstanie się, nowa tożsamość Alexandra była nowym początkiem jego życia i znajomości. Ostatnio się widzieli kiedy w kopercie wręczała mu wszelkie dokumenty, których mógłby potrzebować. To było ich pożegnanie. Kiedy ich drogi rozeszły się trochę tego żałowała, urwał się im całkiem kontakt, w końcu oba kierunki na których studiowali były ciężkie. On medycyna i nie ma tu żartów trzeba się poważnie brać za nauką, a ona politologia i stosunki międzynarodowe, troszku siedziała w prawie, choć nie studiowała go. W sumie dodatkowo uczęszczała na każdy możliwy kurs i studium, które mogłoby się jej przydać. Była naprawdę zapracowaną studentką, która uczyła się i szkoliła od rana do nocy, przez pewien czas określana mianem kujonki, ale cóż poradzić, że miała naprawdę wysokie ambicje?  No nic, chyba tylko pozwolić jej na ich realizację z tym jej uporem maniaka. Życie towarzyskie odstawiła na bok, nie miała czasu. Pomogło jej to zapomnieć o pewnych miłostkach z przeszłości. Semestr, za semestrem mijał, sesja za sesją. Choć z każdym kolejnym rokiem było coraz łatwiej, coraz szybciej wchodziło jej to wszystko do głowy ojczulek postarał się aby wcale łatwo jej nie było. Załatwił jej praktyki i miała jeszcze więcej pracy. Doświadczenie zawsze się przyda, posadę przyjęła z radością. I wcale nie było to jakieś nie wiadomo jakie stanowisko. Była praktykantką i przyglądała się całej pracy z boku, biegała kopiować sterty papierów i parzyć kawę. Mimo iż była tylko pomagierem pasowało jej to, mogła się przyglądać z boku jak pracują ludzie do których już niedługo dołączy. Czasem dała jakiś pomysł, podpowiadała jak coś wiedziała. Angażowała się aż za bardzo. W wolnych chwilach, na lunchu, na kawie, przed snem pisała artykuły na temat ludzi z rządu, polityków. Wkręciła się w to na maksa. Wydawało się, że nic jej nie oderwie od tej pasji. Wszyscy się co do tego pomylili.

   Zobaczyła go w kawiarni. Wysoki i przystojny mężczyzna, Demetria nie miała pojęcia, że ktoś będzie wstanie jej jeszcze zawrócić w głowię, nie miała wielu facetów, nie miała na nich czasu i chęci. Jakoś żaden nie odpowiadał jej ani wyglądem, ani charakterem. Może i czasem z jakimś się umówiła, dawała szansę, myśląc, że może ktoś ją zainteresuje.  Jednak do tego pory nie trafił się żaden który poruszyłby ją aż w takim stopniu. Jej rodak był na tyle szarmanckim mężczyzną, że bez większego problemu zdobył ją całą. Acz nie jest to coś czym kobieta powinna się szczycić. Spotykali się ze sobą przez jakiś czas, on zabiegał o jej względy, a ona pozwalała mu na coraz więcej. Wpadła jak śliwa w kompot, to uczucie, które towarzyszyło jej przy spotkaniach z młodym facetem zaczęło wypierać z jej głowy ten najważniejszy cel osiągnięcia czegoś na platformie politycznej. Coraz mniej czasu poświęcała nauce, coraz słabiej wykonywała swoje obowiązki w pracy, nie chciała zawieść ojca, więc wykonywała to minimum które musiała. Jej życie się podłamało mimo iż odkrywała w tej znajomości jakieś pograniczne szczęście. Ich relacja była bardzo namiętna, w łóżku dogadywali się świetnie, erotycznych relacji można było im wręcz zazdrościć. Poznawali się bliżej i wydawało się, że oboje doskonale się dogadują mimo że ich charaktery powinny się raczej gryźć, cóż to napięcie rozładowywali już w sprawdzony sposób jakim był seks. Po czasie stała się jego utrzymanką, wyprowadziła się z domu, aby uniknąć rozczarowanego spojrzenia ojca, wiedziała, że go zawiodła, poddała się i rzuciła te całe nauki polityczne dla jakiegoś faceta. Cóż  zakochała się. Po czasie dowiedziała się, że on nie podziela jej uczuć, ale nie martwiła się tym, czerpała przyjemność z tego, że był przy niej, nie zależnie od tego jakie uczucia w nim wzbudzała. Na swój sposób miała go bo się nią opiekował i zajmował, mieszkała u niego i...  Na dno jednak i tak spadła, choć pozory starała się zachować, mężczyzna wciągnął ją w niebezpieczne interesy, a jej nieodłączną częścią życia stała się biała kreseczka oddzielana pomiętą wizytówką ojca. Uzależniła się. Z zewnątrz była wciąż twardą pewną siebie kobietą, która wiedziała czego chce, w środku jednak była zagubiona i bardzo samotna. Niegdyś uporządkowane idealnie życie przerodziło się w istny chaos, popieprzoną egzystencję na samym dnie. To już niebyła ta sama dziewczyna.

-Twierdzisz, że to przyjemne uczucie? -Lazurowe oczy zamigotały z ciekawości. Bezdźwięcznie mężczyzna potwierdził to kiwając głową, na co kobieta zareagowała z jeszcze większym entuzjazmem. Relaksowała się przy nim i zawierzała w każdej sytuacji. Kiedy rozdzielał biały proszek również wiedziała, że krzywdy przecież nie da jej zrobić. Wciągnęła mocno powietrze zastanawiając się ostatni raz czy tego chce. Tak wiele razy się nad tym zastanawiała, że doszła do wniosku, że tak, że może jej się to spodobać, ale będzie umiała to też kontrolować. Uważnie wysłuchała mężczyzny jak mówił jej w jaki sposób powinna to robić. Posłuchała się go i chwile później odpływała odurzona narkotykiem. Kiedy by się tak nad tym dłużej zastanowić mogłaby dojść do wniosku, że specjalnie ją namówił do tego, aby jeszcze bardziej była zniewolona. Teraz to już miał nad nią pełną kontrolę. Niewinny jednorazowy wybryk przerodził się w coś większego, bardziej niebezpiecznego. Teraz już nie tylko on był jej największym pragnieniem. Głupia zabawa przerodził się w coś silnie uzależniającego. Jej ciało i duch bardzo cierpiał kiedy nie miał dostępu do narkotyku. Jednak umiała się jeszcze kontrolować, choć ten najważniejszy cel w życiu schodził na dalszy plan i znikał gdzieś, za ekstazą, którą czuła. Została wciągnięta w narkotykowy biznes i o dziwo nikt się nie interesował co się dzieje z córką polityka, być może sprawa została nieźle zamaskowana, pewnie powiedział, że wysłał córkę w podróż po świecie, aby uczuła się jak pracują rządy w innych państwach na własnej skórze. Nikt się nie interesował, a że i ona się nie wychylała, nie była znana w przeciwieństwie do wschodzącej gwiazdy jej siostry, wzrok paparazzi skierowany był na Charlotte. Często zastanawiała się co tu robi, dlaczego skończyła tak, a nie inaczej...  Może  wpadła w to wszystko bo gdy mogła szaleć nie robiła tego, poświęciła cały swój czas aby pędzić przed siebie prosto do celu. Zbyt szybko... Teraz miała ten swój okres buntu, dwudziestoparoletnia dziewczyna miała jeszcze nie tak dawno przed sobą świetlną przyszłość, a teraz była na dnie, topiła się w mule. Jakby tego było mało, facet wciągnął ją w inne interesy, przez pewien czas była informatorem, a właściwie przekazywała tylko informacje, które pozyskiwał on. Wtedy jeszcze nie miała pojęcia jakim wielkim wybawieniem będzie ta decyzja. Przez dłuższy czas było spokojnie, można wręcz rzec, że sielsko. W tym małym światku informacji mówili na nią Carla Ferro. Tak były to dane całkiem zmyślone, wyssane z palca przez jej kochanka, szefa i oprawcę.  Załatwił jej nowe dokumenty, jak widać miał swoje wtyki, nawet taki palant i dupek jak on.  Tym sposobem zyskała nowe życie, ale wcale nie takie fajne.

   Do wymiany informacji najlepiej nadawały się zatłoczone miejsca (choć wszystko zależy od informacji i ludzi, którym się je przekazuje, w tym przypadku nie trzeba było się specjalnie kryć) i dobry pretekst aby się spotkać, wszystko było organizowane na ostatnią chwilę, tak aby nikt nie był wstanie ich śledzić i podsłuchać. Demetria wysyłała prostą tekstową wiadomość do zainteresowanego wymianą, najczęściej godzinę przed spotkaniem, gdzie ma się stawić i spokojnie czekać. Tym razem było tak samo, wiadomość została napisana i wysłana, informacje zapamiętane, nie zapisywała tego aby przypadkiem nie dostało się to w niepowołane ręce chyba, że istotne były jakieś rysunki, plany, zdjęcia. Najczęściej jednak wystarczyły słowa. Odpowiednio ucharakteryzowana, tak aby jej nikt nie poznał wybierała się na wskazane przez nią miejsce, zatłoczone centrum handlowe. Zawsze znajdowała sobie dogodne miejsce w obrębie zainteresowanego i nie zwracając się bezpośrednio do niego przekazywała to co miała do powiedzenia. Przeważnie sprawę ułatwiała sobie zakrywając twarz gazetą którą rzekomo czytała, albo przytulając policzek do telefonu komórkowego aby jej paplanie w powietrze nie wzbudzało niepotrzebnego zainteresowania. 
Usiadła na ławce koło mężczyzny, nawet na niego nie spojrzała nie wymieniła uprzejmości. Z torby wyjęła jakąś typowo babską gazetę i zaczęła przerzucać bez zainteresowania strony, czasem na jakiejś zatrzymywała się dłużej, czasem nie. Dopiero gdy obok niej pojawiła się położona przez mężczyznę reklamówka, kobieta przemówiła. 
-Widziano go wczoraj z paroma podejrzanymi gośćmi, faceci wyglądają na jakiś pomniejszy gang, który chciałby funkcjonować jak mafia z prawdziwego zdarzenia, jednak z boku wygląda to jak nieudolna zabawa w gangsterów. -Przerwała swój monolog na chwilę, rozejrzała się uważnie koncentrując wzrok na jakimś modnym butiku, przez chwilę trwała w zamyśleniu po czym kontynuowała.- Są totalnie nieprzygotowani. Co ważniejsze nieświadomi, że są obserwowani. Nie ma powodu do zmartwień, konkurencją nie są żadną choć nie mi to oceniać. Towaru nie mają żadnego tak jak i kontaktów, dzieciarnia, którą bez problemu rozbijesz, ich szef jest bardzo przekupny i pazerny połasiłby się nawet na najgorszą posadę u Ciebie i po problemie. -Zamknęła magazyn pełen modnych porad i schowała go do torby. Chwyciła w dłoń również reklamówkę upychając ją całą do przepastnej torebki.- A Twój syn rozgląda się za możliwością wkupienia się w łaski większej organizacji, planuje również wyjazd. -Po tych słowach wstała i udała się do wypatrzonego wcześniej sklepu, nie oglądała się za siebie, nie przejmowała niczym. Dopiero kiedy znalazła się w butiku stanęła przy wieszaczkach tak aby obserwować to co jej zleceniodawca dalej robi. Najczęściej chwile jeszcze czekali po czym również udawali się w swoją stronę. Tym razem jednak mężczyzna podążył za nią, wszedł do tego sklepu co ona i zatrzymał się przy pierwszych lepszych stojakach z ubraniami tak aby spojrzeć na swoją informatorkę. 
-Zrób coś aby go powstrzymać, nie interesuje mnie co, ma się nie mieszać. -Blondyna zacisnęła dłonie mocniej na wieszaku po czym zaciskając zęby wysyczała wręcz. -To przekracza moje kompetencje, swoją robotę już wykonałam, nie oczekuj więcej. -Sprawę postawiła jasno, jednak uparty mężczyzna nie dawał za wygraną. -Mam coś co może Cię zainteresować. – Nie miała zielonego pojęcia o czym facet gada zwłaszcza, że już niczego więcej od życia nie oczekiwała. Jednak zaciekawiona tym co mężczyzna może jej zaproponować zgodziła się i udała się za nim. Z jednej strony była to zgubna decyzja, z drugiej wybawienie, którego potrzebowała. Kiedy oboje znaleźli się za miejscem spotkania na parkingu, podeszli do eleganckiego samochodu. Oczywiście starszy od niej biznesmen otworzył jej drzwi, a ona się zawahała. W środku siedział jej ojciec, ale nie było już drogi odwrotu, została wepchnięta do środka. Jak widać znajomości pana Fergusona były bardzo szerokie, bez większych problemów do niej dotarł i jeszcze łatwiej ją przechwycił. Nie rozpisując się zbytnio nad tym co się działo dokładnie w aucie, powiem tylko, że tata zabrał ukochaną córkę do domu, a następnie ulokował ją na rok w prywatnym ośrodku, oczywiście pod innym nazwiskiem. Opłacił lekarzy, chciał wszystko zamaskować. I udało mu się, mimo to przeszłości dziewczyny nie da się zmienić, prawda jest ukryta głęboko, akta zamknięty, ludzie opłaceni, ale zawsze istnieje możliwość, że się ktoś do nich dostanie.  Rodzina Ferguson jednak jest na tyle bogata i wpływowa, że za pomocą pliku banknotów może kogoś uciszyć, ale znaleźć sposób na milczenie.

   Życie w ośrodku było ciężkie, jeszcze gorsze niż życie z dilerem, przynajmniej na początku. Wesoło nie było, to nie wakacje, a ciężka praca. Zwalczenie nałogu nie jest łatwe. Uczęszczała na terapie grupowe i indywidualne, na ćwiczenia, uczyła się wytrwałości, siły woli. Długo się męczyła, ale w pewnym momencie to do niej dotarło, nie tędy droga, biała kreska na którą miała ochotę tylko zrujnowała jej życie. Od tej pory, kiedy po wielu sesjach dotarło to do niej, łatwiej było się jej odnaleźć i otworzyć przed terapeutą. Było coraz więcej sukcesów, wracała do dawnej formy. Po roku wyszła z jak to jej rodzinka mawiała sanatorium, wolna od nałogów, długo nad sobą pracowała i dalej musi, ale jest zdeterminowana. Cel jaki sobie kiedyś obrała wrócił. Wszystko powoli odnajdywało swoje miejsce, ona również, ogarnięta wróciła na studia, kursy i na staż, który szybko przerodził się w prawdziwą pracę. Była zakręcona, wiele musiała nadrobić, dużo się zmieniło pod jej nieobecność, ale dała radę. Ciężka praca zawsze popłaca. Zaczynała jak każdy od zwykłych pachołków parzących kawę, od menadżerów, pomocników, członków różnych  partii, przez ministra, senatora... pięła się coraz wyżej i wyżej, czasem miała problem, z którym musiała się szybko uporać, kiedy upadała podnosiła się, ale gdzie w tym wszystkim zajdzie? Czas pokaże. Jej były kochanek jak widać zapomniał o niej. Przynajmniej ona tak myślała, nie wiedziała co się z nim dzieje, ale tyle czasu minęło, że z pewnością znalazł sobie nową naiwną. Tej wersji się trzymała i sama zapomniała, że ktoś takiego obdarzyła jakimś uczuciem. Stała się rozsądniejsza i lepiej dobierała sobie znajomych. I znów czas leciał, mijał przy tych wszystkich obowiązkach. Choć tliło się w niej gdzieś to poczucie, że nie może spokojnie spać i żyć, kiedy taki facet marnuje życie innym. Być może będzie miała kiedyś czas aby go odnaleźć i zrobić z nim porządek. Mieszało się w niej wiele uczuć, ale największym z nich była gorycz.

   Jej kariera polityczna nabierała rozpędu, tak jak siostra odnosiła sukcesy w aktorstwie. Nazwisko Ferguson było już znane z dwóch rzeczy, że są świetnymi politykami i pracownikami rządowymi, oraz aktorami. Lotte młodsza siostra Demetri sprzeciwiła się rodzinnej tradycji i poszła własną ścieżką. Mimo iż była oczkiem w głowie mamy i ona była zła z tego powodu, teraz po latach, kiedy młodsza z rodziny odniosła sukces w jakimś stopniu rodzinka zaakceptowała, że nie kontynuowała tradycji... W życiu pracownicy rządu nastąpił przełomowy czas, rozgarnięta, nieco już bardziej wyluzowana  od czasu do czasu oddawała się przyziemnym rozrywką jakim jest picie (jeszcze) z umiarem i randkowanie, podrywanie facetów. Los chciał, że pewnego wieczoru w modnym pubie wraz ze swoich kieliszkiem Chardonnay wpadła wprost w objęcia ciemnowłosego mężczyzny. Cudem udało się jej go na niego nie wylać, sama nie wiedziała czy żałowałaby pięknej koszuli chłopaka, czy dobrego wina. Raczej ubolewałaby nad stratą trunku, bo do facetów miała specyficzne podejście, ale nie ma się co jej dziwić. Umawiała się z nimi, ale bardziej na swoich warunkach uważając aby nie wpaść znów w bagno. W każdym razie młodzieniec nie miał problemu z plamą po winie, ale z nieco nieznośną Demi. Której zaproponował, że skoro tak na niego leci to może niech się z nim napije. Kobieta miała poczucie humory i dystans do siebie więc ze śmiech na ustach się zgodziła. Usiedli przy pierwszym wolnym stoliku, każde popijało swoje procenty i oddali się luźnej pogawędce, która oczywiście zeszła na politykę, tematy rządów i coś zaświstało w głowie panny Ferguson. Nie to niebyła miłość, to była chęć wykorzystania talentów Reiniera. Skoro musi zbudować sobie grono zaufanych i dobrych pomocników, przedstawicieli różnych stanowisk to niech będą to ludzie ze smykałką do tego. Zaproponowała mu pracę w rządzie. Nie przesadzajmy, nie mogła go na początku wcisnąć na wysokie stanowisko, sama jeszcze niebyła nie wiadomo jak wysoko. Zgodził się. Wymienili się numerami. Kobita pogadała z tatuśkiem, on jej pomógł wkręcić chłopaka. Demi starała się z nim spotykać jak najczęściej, najpierw pod pretekstem pomocy w ogarnięciu obowiązków, później w celu sprawdzenia kompetencji, małych podpowiedzi i rad, mianowania go na coraz wyższe stanowiska, aż pewnego wieczoru wylądowania z nim w łóżku. Okazało się, że niebyła to wcale jednorazowa przygoda, coraz częściej tam trafiali i mimo iż dobrze dogadywali się w codziennych sprawach to w seksie jeszcze lepiej. Taki mieli mały romansik, aż w końcu jako dorośli ludzie postanowili wziąć ślub. Chyba bardziej był to ich kaprys, potrzeba wyjawienia innym związku, niż prawdziwa chęć założenia rodziny.

`Reinier Leuvere (rzeczywiście bardzo elegancko to brzmi) i Demetria Madeleine Ferguson mają zaszczyt zaprosić państwa na swój ślub`  Właśnie tak brzmiała treść zaproszeń dla rodzinki, znajomych, współpracowników. Przez jakiś czas owszem byli całkiem udanym małżeństwem, na jakiś czas nawet Demi zmieniła nazwisko, a plakieta na jej drzwiach głosiła `Gabinet Gubernator Demetrii Leuvere`. Było tak sielsko i różowo jak na tych wspaniałych, ckliwych filmach romantycznych na których rzyga się tęczą. Aczkolwiek wszystko co różowe nie może trwać wiecznie, coraz więcej pracy i ambicja awansu, zbierania partii, prowadzenia kampanii wyborczej dawały Dem w kość. Każdego wieczoru sięgała po wino, czasem wypijała tylko lampkę, czasem całą butelkę, była coraz bardziej rozdrażniona, a cierpiał przez to Reinier. Blondynka nigdy niebyła łagodnym aniołkiem, miała temperament, wyładowywała frustrację na mężu, relacja między nimi była coraz gorsza, jeszcze tylko chyba w łóżku było okej. Aby poczuć, że jest dobrze dość często w nim lądowali, ale chwilę po już znów były kłótnie, on się czepiał, że ona pije, ona się czepiała, że wychodzi, że wszystko jest na jej głowie. Chciała mu założyć smycz i nieźle ją skrócić. Faceci jednak tego nie lubią, zwłaszcza tacy jak Rein. Nie jest to typ pantoflarza, a dominatora. Pewnie dlatego dał się skusić na wdzięki młodszej siostry Demi, Lotte niczego od niego nie wymagała. Małżonka pana Leuvere nigdy nie przywiązywała większej wagi do tego jaka była jej siostra i tu był chyba błąd, może zauważyłaby, że ma chrapkę na jej męża. Może trzeba było trzymać ją bliżej, być prawdziwą siostrą, a takiego świństwa by nie zrobiła. Bo jaka prawdziwie kochająca siostra zrobiłaby coś takiego? Z istną premedytacją. Jakie sztuczki na nim zastosowała? Dem nie miała pojęcia. Dowiedziała się w sumie o tym przypadkiem, gdyby nie to pewnie dalej by się żarła z partnerem, ale pozostałaby w związku małżeńskim. Powoli widziała jaki mają do siebie specyficzny stosunek na spotkaniach rodzinnych, jak patrzą na siebie, jak rozmawiają ze sobą zdała od innych, tak aby nikt ich nie słyszał. Widziała jak ta mała lafirynda zaleca się do niego, a on nie ma nic przeciwko. Postanowiła jednak przez jakiś czas to ignorować, może tylko sobie wkręca, może chodzi o coś innego. Szybko jednak świat blondynki legł w gruzach, o zdradzie i to niejednorazowej dowiedziała się od jego sekretarki, wówczas już piastował wysokie stanowisko, miała własny gabinet i sztab ludzi pod sobą, w tym ciemnowłosą pomocnicę, która bardzo lubiła jego żonkę i była skłonna powiadomić ją o tym co wyprawia Rein.

   Pozew o rozwód leżał szybciej na biurku gubernatora niż Demetria zdążyła spakować walizki. Swojego prawnika poinformowała o rozwodzie jeszcze szybciej niż zdążyła porozmawiać na ten temat z samym zainteresowanym. Była ostra i wiedziała, że drugi raz nie da sobie spieprzyć życia, o na pewno nie! Mina mężczyzny musiała być przednia kiedy otwierał i czytał list z pozwem z kancelarii prawnej. Bardzo możliwe, że tego samego dnia, wieczorem w domu jeszcze rozmawiali na ten temat, ale Dem była nieugięta, kazała mu spieprzać do tej gówniary i koniec tematu. Nie będzie tolerować takich cyrków, jakaś pieprzona moda na sukces pod jej własnym dachem. Żeby nie robić problemów to wyprowadziła się ona, bo jego to by pewnie nawet stado wołów nie dałoby rady wyciągnąć i zmusić do opuszczenia miejsca zamieszkania. Nie chciała oglądać jego gęby więc spakowała walizki, na początek wynajęła mieszkanie, a później zaczęła się rozglądać za czymś na stałe. Wpadła w wir pracy, z siostrą nie miała zamiaru się widzieć, bo najpewniej wydłubałaby jej oczy, rodzinnych spotkań omijała jak ognia, z ojcem spotykała się gdzieś na mieście, albo u siebie w mieszkaniu. Niestety nie mogła wyrzucić byłego męża z pracy więc tolerowała go na tyle ile mogła i starała się za często nie wylewać na niego filiżanki z gorącą kawą w ramach zemsty. I tak była na tyle dobra, że nie podłożyła mu jakiś brudów i nie spiskowała przeciw niemu, ale niech uważa. W każdej chwili przecież można zacząć. Olała go na dłuższy czas znów poświęcając się pracy, miała ambicję na stanowisko wiceprezydenta. Żeby je zdobyć musiała oddać się znów całkiem pracy, przekonać wyborców, trochę użyć znajomości, ale czy się ostatecznie udało? Może...
Na ukojenie nerwów blondyna zaczęła znów pisać anonimowo artykuły o przeróżnej tematyce, nauczyła się wykorzystywać i pozyskiwać ważne informację, a co ważniejsze odzyskała kontakt z przyjacielem z dziecięcych lat. Nie jest już to takie samo jak wówczas, ale nie jest to zła relacje, wręcz przeciwnie... O tym jednak nie tu...
Powrót do góry Go down
 
Moja prywatna moda na sukces...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
na wstęp
 :: Historie postaci
-
Skocz do: