Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Epicentrum wredności

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Demi
Wiceprezydent

Demi


Liczba postów : 96
Dołączył : 19/01/2014

Godność : Demetria Madeleine Ferguson.
Wiek : Trzydzieści dwa latka
Zawód : Wiceprezydent
Orientacja : Biseksualna
Partner : Po co jej kolejny fagas?
Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg
Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza.
Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3
Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły.
Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń.
Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 EmptyCzw Sty 30, 2014 2:44 pm

Pewnie, na cudzych lepiej, ale nie zawsze się tak da. Nieraz naprawdę trzeba samemu taki błąd popełnić aby wiedzieć jak porażka mocno daje po dupie. Wiadomo jak się da lepiej unikać jak ognia, a z innych się pośmiać. Maddie może nie cieszyła się z krzywdy każdego człowieka, ale z pewnością wiele radości sprawia jej patrzenie jak Rein się potyka o każdą kłodę, którą mu była żona podrzuci. Ach napawa się jego niepowodzeniami w pracy ponadto lubi wylewać na niego gorącą kawę. Tyle radości! To już stało się takim hobby. Więc może i w tej dziedzinie życia znaleźli by wraz z Vincentem wspólny język. Lecz co prawda, to prawda w obecnej chwili lepiej się nie wychylać z takim zamiłowaniem. Przełknęła, a nawet i podzieliła pasję budowy statków z ludzkich szczątków i jak na pierwsze spotkanie chyba starczy. Do tego zawsze lepiej mieć jakiegoś asa w rękawie i móc czymś nowym zabłysnąć na następnym spotkaniu.
- Cóż, nie będę udawać, że się wstydzę, zasłaniać skoro i tak widziałeś moje ciało.
No nie będzie się kryć, byłoby to głupie i niepotrzebne. Po nocy spędzonej z nim nie ma co udawać, że jest taką cnotką niewydymką i skrywać każdy kawałek swojego ciała. Głupota. W każdym razie nie miała powodu do złego przyjęcia takich uroczych gestów mężczyzny. Może i miała minę nietęgą, ale to z powodu kaca, a nie niechęci do towarzysza. Może właśnie brakowała takiego śmielszego zachowania, które już napędzi cała machinę. I właśnie na to wyszło, od razu tak weselej i atmosfera lżejsza się zrobiła.
- Jak mnie będziesz na nie częściej zapraszać, to czemu nie.
Zaśmiała się wesoło w odpowiedni, śmiała się jeszcze kiedy tak tanecznym krokiem, kilkoma piruetami zabrała ją do kuchni.
- Człowiek, który nie ma ochoty na nic konkretnego... I skąd ja mam wiedzieć co lubisz?
Obejrzała się na niego, myśląc co tu można by przyrządzić na śniadanie. Coś lekkiego, bo ich żołądki to raczej dość delikatne są po melanżu. Więc wymyśliła sobie naleśniki, ale najpierw troszku się z nim znów pobawi. Uwięziła go między swoimi nóżkami, co mu najwyraźniej się bardzo spodobało. Do tego uraczyła go delikatnym muśnięciem, ale nie dał za wygraną. Chwycił ją za kart, właśnie w ten sposób przy którym najbardziej ulegała i oddała mu swoje usta. Jakby miała czekać na ruch faceta to najpewniej szybciej dobiła by do setki niż przeżyła jakiś pikantny romansik. Więc robiła pierwszy krok, zresztą żyją w takich czasach, że naprawdę mało który facet jest jak Vincent i też sobie weźmie sam. Większość się boi kobiet wszelkiej maści.
- To znaczy, że trzeba koniecznie się umówić.
Figlarny uśmiech wpełzł na jej twarzyczkę, znów się nachyliła i skubnęła jego usta.
Niech się interesuje, nie będzie jej przeszkadzać, a wręcz przeciwnie, jak już wcześniej zostało wspomniane, mogłaby się przyzwyczaić do częstego towarzystwa zielonowłosego.
- I nad tym pomyślimy. Zwłaszcza, że moje cztery kąty już zwiedziłeś.
Uwolniła go spomiędzy swoich nóżek i wciąż trzymana przez niego za tyłek zsunęła się z blatu na podłogę, z jednej strony miała kuchenny mebelek, a z drugiej przyciskającego się mężczyznę. Panienka sięgała mu do połowy klaty, no może ciut wyżej. Przemknęła obok niego, bioderkiem się ocierając to tu, to tam i zabrała się za robienie śniadanka. Mieli sporo czasu, znaczy ona miała. I tak opuściła już kilka godzinek z pracy, ale od czasu do czasu to nawet ona zasługuje na wolny dzień. Krzątała się po kuchni przygotowując ciasto na naleśniki. Co jakiś czas okręciła się wokół własnej osi aby znaleźć się bliżej kochanka i uraczyć go jakimś słodkim buziakiem.
Powrót do góry Go down
Venom
13

Venom


Liczba postów : 52
Dołączył : 20/01/2014

Godność : Vincent Schrödinger
Wiek : 32
Zawód : Cień
Orientacja : Hetero
Partner : Brak
Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi
Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły.
Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość.
Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy.
Obrażenia : Nope
Multikonta : Nope

Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 EmptyCzw Sty 30, 2014 6:39 pm

No tak, kiedy już nadepnie się na minę nie ma odwrotu. Musi wybuchnąć żeby człowiek był w stanie wyciągnąć jakieś wnioski. O ile oczywiście przetrwa eksplozję. Bo jak wiadomo, ludzie to takie istoty, które często pakują się w bardzo ciężkie tarapaty przez swoją głupotę. W tym przypadku na szczęście skończyło się na kacu. To nie takie złe, jeśli spojrzeć z szerszej perspektywy.
O, urocza Maddie miała jakąś osobę, którą uwielbiała dręczyć? Kto by się spodziewał? Zazwyczaj dochodził do wniosku, że tylko jemu sprawia przyjemność robienie komuś krzywdy, w ten czy inny sposób. Skoro tak, to może kiedyś pobawią się wspólnie w rzucanie komuś kłód pod nogi. Miał jednak wrażenie, że blondi robi to nieco subtelniej niż on miał to w zwyczaju. Ale nie ma co wybiegać za daleko w przyszłość, liczy się tu i teraz. Wspólny poranek, wygłupy Vincenta rozweselające panią wiceprezydent i obietnica posiłku po namiętnej nocy. Widząc jej roześmianą buźkę sam czuł się weselej, to dużo lepsze niż grymas cierpienia spowodowanego efektami ubocznymi alkoholu. Bardzo dobrze, że działał na nią w taki a nie inny sposób.
Fakt, zasłanianie się jak cnotka po wspólnie spędzonej nocy, nie miało zbyt wiele sensu. Wszak i tak zdążył już ją sobie pooglądać i gdzieniegdzie posmakować. Może i nie była wczoraj zupełnie naga, ale tego świadoma przecież nie było. Mniejsza, wychodziła z dobrego założenia a i gad był z tego powodu jak najbardziej zadowolony. Kto by nie był, mogąc bezkarnie wlepiać oczy w jej kształty?
- Zapraszał? Moja droga! Ty nie potrzebujesz zaproszenia by posadzić tyłeczek na mych kolanach.
Zaśmiał się w odpowiedzi mówiąc całkiem szczerze. Mogła zasiadać na nim kiedy chciała. Z resztą, przecież przed chwilą widziała jak wyglądają zaproszenia w jego wykonaniu. Łapie, przyciąga i po prostu sadza na kolanach. Ot, taki typ faceta.
Co lubi? Wiele rzeczy, ale z kapciem w żołądku niewiele byłby w stanie przełknąć. Zdał się więc na nią, chociaż w tej kwestii. Z resztą nie miał przecież zielonego pojęcia co może mu przygotować. Nie wiedział co potrafi przyrządzić, a z kobietami w dzisiejszych czasach różnie bywa. Do tego przecież nie zaglądał do lodówki, prawda? Musiała mu więc wybaczyć, ewentualnie bardziej wprowadzić w tajniki swej kuchni. Podjęła jednak decyzję sama oszczędzając mu tym samym konieczności podejmowania decyzji. Czasami można pozwolić sobie na bycie kierowanym przez innych. Przynajmniej w takich drobnostkach, które nie miały większego znaczenia. Nie musiał przecież na każdym kroku udowadniać jaki z niego samiec alfa etc.
A i owszem, bardzo spodobało mu się bycie "więzionym" w taki sposób. Szczególnie, że mógł w bardzo łatwy sposób położyć łapska na uroczym zadku oraz wziąć to na co miał ochotę. Za każdym razem kiedy to robił uśmiechał się kącikami ust nieco jakby czytał jej w myślach i wiedział, że kobiecie podoba się ten gest lekkiej dominacji. Fakt, faktem, że ostatnimi czasy wszystko wywróciło się do góry nogami. Kobiety musiały przejmować inicjatywę gdyż z facetów zrobiły się laczki. Ale kiedy spotkają się osóbki takie jak oni? Zdecydowane, wiedzące czego chcą i nie wahające się po to sięgnąć? Zaczyna się robić bardzo ciekawie.
- Koniecznie.
Wymruczał rozkosznie, uśmiechając się w trakcie kolejnego, czułego pocałunku jakim ją obdarował. A może ona jego? Ciężko się połapać, tak do siebie lgnęli.
Nie zatrzymywał jej długo kiedy zsunęła się z blatu, ot pomiętosił tylko przez chwilę jej pośladki. Ale nie długo! Obrócił się przodem w jej stronę i oparł łokciem o mebel, przyglądając się jak blondynka przygotowuje ciasto na naleśniki. Może i nie potrafił gotować ale domyślał się co też może upichcić pani domu. Ile miała czasu? Najwyraźniej się nie spieszyła. Jemu było to bardzo na rękę, bo ciężko będzie rozstać się z tak uroczą istotką, która w dodatku chce uraczyć go jedzeniem. Przez żołądek do serca? Może, Vincent to straszny żarłok jest.
Buziak za buziakiem a on sobie dotknął, macnął to tu to tam i oboje byli zadowoleni.
- Może Ci pomóc, Maddie? - nadal zwracał się do niej zdrobnieniem, które bardzo mu się spodobało. A, że nie zwracała mu na to uwagi, pewnie będzie używał go dalej. Pasowało do niej. Mówiąc te słowa zaszedł ją od tyłu i objął w pasie, zajrzał przez ramię. Nie wiedział tylko za bardzo w czym miałby jej pomóc, skoro jeśli chodzi o pracę w kuchni był totalną dupą wołową. Potrafił co najwyżej zrobić jajecznicę i zagotować wodę. Chyba tyle... Odgarnął nieco jej włosy i złożył na jej szyjce pocałunek, jeden, drugi, trzeci...
Powrót do góry Go down
Demi
Wiceprezydent

Demi


Liczba postów : 96
Dołączył : 19/01/2014

Godność : Demetria Madeleine Ferguson.
Wiek : Trzydzieści dwa latka
Zawód : Wiceprezydent
Orientacja : Biseksualna
Partner : Po co jej kolejny fagas?
Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg
Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza.
Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3
Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły.
Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń.
Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 EmptyPią Sty 31, 2014 10:28 am

Coś w tym jest, jednak ludzie takiego pokroju jak Demetria czy też Vincent mieli zaplecze środków aby bez większego szwanku z tarapatów wyjść. Oboje wydawali się być rozgarnięci i zawsze mieli jakiegoś asa w rękawie. Mimo błędów, które zdarza się im popełniać i przeskakiwania tych kłód, które czasem znalazły się pod ich nogami, dawali radę i szli do przodu.
Oczywiście, była to jej słabość, lubiła się wyżywać na ex-mężu i sprawiać, że jego życie z nią czy bez niej zawsze będzie piekłem. Ona już o to odpowiednio zadba, że takie zabawy na boku z Lotką pójdą mu w pięty. I jak powiedźmy, że na siostrę niebyła zła, wybaczyła jej, może nawet podciągnęła to pod litość, że biedna sama nie umie znaleźć fajnego faceta i musi się kręcić wokół tych, którzy są przy Maddie. Fagasowi natomiast, no sorry, ale nie może wybaczyć i nie dziwota, poleciał na młodsze cycki, kiedy samej pani wiceprezydent nic nie brakuje.
Czy jej metody były subtelne? Och nie jej to oceniać, ale miło się dosypuje do kawy byłego szczyptę trujących ziółek, aby cierpiał i opadał z sił. Była okropną kobietą, mściwą i z pewnością takie metody mogłaby zastosować na każdym byłym facecie. Problem w tym, że wielu takich z którymi była, czy których kochała to nie było.
Teraz jednak mogła spokojnie sobie odpuścić rozmyślania o Reinie i skupić się na miłym poranku z Vincentem. Zdecydowanie coś takiego było jej potrzebne.
- W takim razie możesz być pewny, że będę korzystać przy każdej możliwej okazji.
Skoro nie miał nic przeciwko, ona tym bardziej i ma zamiar to wykorzystywać jak się tylko da. Nie często trafia się taki facet, który umie ją zainteresować, rozśmieszyć i jeszcze wzbudzić w niej aż takie pożądanie.
Jeżeli chodzi o gotowanie, to lepiej trafić nie mógł, kobieta uwielbiała pichcić, rozluźniało ją to. Do tego poznawanie nowych smaków było jej pasją. W sumie jakby niebyła politykiem, to miałaby własną knajpkę... i pewnie byłaby znacznie szczęśliwsza niż teraz. Wybrała jednak ciężką ścieżkę osoby, piastującej wysokie stanowisko z duża odpowiedzialnością, ale i praktycznie nieograniczoną władzą. A tu nagle pojawia się mężczyzna, który umie ją zdominować i pokazać kto tu jest samcem alfa. Nie zamierzała ukrywać swojego zadowolenia, które wyraźnie malowało się na jej twarzy. Skubali się oboje, jak tylko mogli, aby być bliżej siebie. Dla Mad było to dość ciekawe i niezbyt często spotykane zjawisko. Aż się jej śmiać chciało, że to właśnie ona znalazła się w takiej sytuacji. Powstrzymała się jednak pichcąc naleśniki, w końcu to ważne zadanie czyż nie? Ciasto musi być dobrze zrobione w przeciwnym razie wyjdzie usmażony kapeć, a tego żadne z nich by nie chciało. Góra naleśników na talerzu rosła z chwili na chwilę. Aż w końcu zostało jej dosłownie kilka do zrobienia. I wtem poczuła jak mężczyzna obejmuje ją. Tak sielsko i uroczo, oww... I jak najbardziej pasowało jej, że mówi do niej tak zdrobniale. Zamruczała pod nosem uśmiechając się wesoło.
- Jak mnie będziesz tak rozpraszać to nic nie będzie z tego śniadanka.
Uciekła mu szyjką od tych co prawda przyjemnych pocałunków, ale musiała się skupić na skończeniu jedzonka, później mogła oddawać się przyjemności.
Ostatni naleśnik wylądował na talerzu. Maddie, wyłączyła palnik i odstawiła patelnie na bok. Śniadanko było prawie gotowe, jeszcze tylko dodatki w postaci słodkich dżemów, syropów i kremów czekoladowych i gotowe. Ciągnąc go uczepionego jej bioderek postawiła wszystko na blacie.
- Możesz mi pomóc w jedzeniu ich.
Wyswobodziła się z jego uścisku i zasiadła na wysokim barowym krześle. Poczekała na mężczyznę i zabrała się za jedzenie, nie szalała, ale coś skubnąć wypadało.
- Masz jakieś plany na dziś?
Ona teoretycznie zrobiła sobie wolne, ale choć na chwilę pojawić się w urzędzie musiała, zwłaszcza teraz kiedy prezydent najwyraźniej zrobił sobie dłuższe wolne. No i warto było zacząć jakąś rozmowę, bo samo gapienie się na siebie, no cóż było dość niezręczne.
Powrót do góry Go down
Venom
13

Venom


Liczba postów : 52
Dołączył : 20/01/2014

Godność : Vincent Schrödinger
Wiek : 32
Zawód : Cień
Orientacja : Hetero
Partner : Brak
Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi
Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły.
Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość.
Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy.
Obrażenia : Nope
Multikonta : Nope

Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 EmptyPią Sty 31, 2014 1:53 pm

Przeskakiwanie kłody rzucanej nam przez kogoś pod nogi to też całkiem niezła zabawa. W końcu taki ktoś będzie bardzo zły i sfrustrowany, że wszelkie jego knowania palą na panewce. Niestety mało kto zadziera w tej kwestii z Vincentem. Po pierwsze przebywał niemal wyłącznie w towarzystwie osób, o których wiedział niemal wszystko. Ciężko podejmować walkę z kimś takim, prawda? Skoro facet wie co jesz, pijesz, kiedy chodzisz spać, kim są twoi rodzice, gdzie mieszkają i tak dalej... Nie wiadomo w jakim celu może takowej wiedzy użyć. Wiedza to potężna broń, szczególnie jeśli wie się, jak z niej skorzystać. A on? To podstępny gad mający wiele twarzy, nieprzewidywalny. Nikt jeszcze konkretnie mu nie zaszkodził. Ze strachu, ale możliwe też, że przez fakt iż rzadko kiedy ujawnia o sobie jakiekolwiek ważne informacje, z których potencjalny wróg mógłby skorzystać. Zupełnie bezinteresowne zatruwanie komuś życia to jednak jego specjalność. Taka forma rozrywki. Zazwyczaj jednak ograniczał się do irytowania swoją osobą. To w większości przypadków wystarczało. Irytująco irytujący, jak o nim mawiają. Najważniejsze to chyba jednak być sobą, prawda?
O, czego to się dowiaduje! Były mąż Maddie, zabawiał się z jej młodszą siostrą? Całkiem interesujące. Takie rzeczy się zdarzają choć z pewnością nie należały do przyjemnych. Jemu nigdy się nie przydarzyło coś podobnego. Z resztą, niewiele miał tak naprawdę życia prywatnego. Noc w barze i apartamencie to pierwszy przypadek kiedy postanowił zrobić sobie wolne i odetchnąć od roku. Ostatnim razem nie zajmował się knuciem czegoś paskudnego bo był u weterynarza z Letho. Pochorował się biedaczek... Faktycznie będzie musiał zbierać sporo danych na temat blondynki i jej otoczenia. Ciekawość i skrzywienie zawodowe w jednym. Lubił zaskakiwać, nie tylko zachowaniem ale również wiedzą, której mieć nie powinien. Pani wiceprezydent z pewnością została jego nowym obiektem zainteresowania. Swoją drogą... Poleciał na młodsze cycki? Przecież była jeszcze młodą kobietą. Nie widział co prawda nago jej siostry ale... Blondynka wyglądała powalająco. Cóż, nie jego problem. W takie rzeczy lepiej się nie mieszać bo nigdy dobrze się na nich nie wychodzi. Nie znał tego faceta, najprawdopodobniej nigdy nie pozna, ale mógł być mu wdzięczny. Za to, że dzięki jemu wybrykowi mógł się bawić z jego byłą. Bo była wszak inteligentna i seksowna. Do tego interesująca, zadziorna i z charakterem. Rawrrr! Nic tylko pogryźć!
O! I w dodatku potrafiła i lubiła gotować! Takie kobiety jeszcze istnieją? Myślał, że to gatunek, który wyginął. Teraz laseczki potrafią tylko ładnie wyglądać i siedzieć na Facebooku wrzucając obrazki z kotami lub ckliwymi cytatami. Taki okaz! Na wszystkie serowe, wiedeńskie kiełbaski! Prawdziwy cud natury! A kto ją powstrzymuje? Miała jakieś oszczędności, mogła kupić lokal i otworzyć knajpkę z jedzeniem. Vincent z pewnością chętnie wpadałby na śniadanie czy obiad bo hotelowego żarcia miał już szczerze mówiąc dosyć. Ile można? Drogie jak cholera i takie... sztuczne, bez wyrazu. Może właśnie dlatego, ślinka zaczynała mu lecieć kiedy czuł w powietrzu apetyczny zapach Madd... naleśników! Ano skubali się, dotykali... szukali stale kontaktu, choćby krótkiego. Wręcz się do siebie kleili. Jak dwa magnesy o przeciwnych biegunach, które położy się zbyt blisko. Kiedy tylko w głowie gada pojawiło się sformułowanie "zwierzęcy magnetyzm" musiał powstrzymać się by nie wybuchnąć śmiechem. No tak, gadzi facet przyciąga samiczkę. Dla niego również było to nowe doświadczenie. Jego kontakty z płcią piękną ograniczały się do pracy a tam romansować nie wolno. Z resztą w przypadku zawodu wykonywanego przez niego to też niebezpieczne. Na studiach jak to na studiach. Wiele dziewczyn, liczne przygody i używanie życia. Nigdy jednak nie zaprzątał sobie głowy na tyle by odciągnęło go to od knucia kolejnego numeru. A później? Sporadyczny seks z jakąś uroczą damą. Bez zobowiązań i przywiązywania się. Tym razem było zgoła inaczej. Chociaż nikt niczego nie deklarował bo byłoby to cholernie głupie to i tak ich do siebie ciągnęło. Romansik się szykuje? Któż to wie? Sami chyba do końca nie wiedzą. Lubią swoje towarzystwo, prócz tego wzbudzają w sobie pożądanie. Może wykluje się coś zabawnego i interesującego. A może nie i to tylko jakieś zauroczenie, fascynacja? Pożyjemy, zobaczymy. Mieli czas, ona tu mieszkała na stałe, on miał kilka zadań do wykonania a to nigdy nie trwa krótko. Może zostanie tu nawet na kilka lat.
- Pani wybaczy ale nie mogłem się powstrzymać.
Zaśmiał się, dając jej już spokój z pocałunkami. Mimo to nadal obejmował kochankę i zaglądał jej przez ramię. Zaiste, sielski i uroczy widok. Ale kogo to obchodzi? Miał ochotę i to zrobił, jak zwykle. Jej również to nie przeszkadzało więc nie było problemu. Byli sami, z wyjątkiem kotów, które najwyraźniej nadal smacznie spały. Choć może zerwą się i przypałętają się do kuchni czując zapach jedzenia i stukot talerzy.
- W jedzeniu jestem mistrzem.
Puścił do niej oko, szczerząc się jak zwykle i biorąc pierwszego naleśnika na swój talerz. Mógłby uraczyć ją opowieściami o kilku zakładach dotyczących ilości spożytego jedzenia jakie wygrał, ale czy chciałaby o tym słuchać? Swoją drogą, wszyscy zastanawiali się gdzie on to wszystko mieści? Bo wielkiego brzucha to on nie miał. Był wręcz szczupły jak na swój wzrost. Przemiana materii moi drodzy! Klucz do jego sukcesów na polu obżarstwa! I był z tego cholernie zadowolony gdyż kochał jeść niemal jak nic innego. Taki z niego żarłoczny gad.
- Nie szczególnie. Wrócę do hotelu by zabrać swoje rzeczy, wezmę kąpiel, przebiorę się i ruszam by zadomowić się w swoim nowym gniazdku. Chyba wszystko.
Wzruszył lekko ramionami polewając naleśnika czekoladą. Co prawda miał jeszcze jedno służbowe spotkanie ale równie dobrze mógł nieco je przesunąć w czasie. Wszystko zależy od tego jak długo zajmie mu rozpakowanie się i inne tego typu bzdety - [color=#66cc66[Ty z pewnością masz pracę na głowie.[/color]
Dość zabawna sytuacja biorąc pod uwagę, że to właśnie z nią miał się spotkać służbowo a nie miał o tym zielonego pojęcia. Ot, tym razem nie otrzymał zbyt wielu informacji od zarządu. Jedynie adres na jaki ma się stawić, pakiet dokumentów oraz lakoniczne wyjaśnienia, że jest to ważny polityk, wiceprezydent. Wszystkiego miał dowiedzieć się później. Mówi się trudno. Aktualnie nie spieszyło mu się do pracy. Miło spędzał czas w towarzystwie uroczej damy. W dodatku go nakarmiła!
- Numery telefonu? Adresy? Przydatna rzecz jeśli chce się kogoś znaleźć. Nie chciałbym wyjść na narzucającego się tak więc, nie podam Ci dokładnej daty. Po prostu wpadnij do mnie kiedy będziesz miała ochotę, z pewnością będę rad z wizyty.
Uśmiechnął się i jakby znikąd wyczarował karteczkę z adresem swego nowego mieszkanka. Dostał ją od logistyka Fatum by wiedział gdzie go zameldowano, jednak zdążył zapamiętać nazwę ulicy i numer domu - Nie gotuję tak dobrze jak Ty ale zawsze mógłbym zamówić coś dobrego. - zaiste, proponował kolejne spotkanie u siebie. Randka? Zwykła wizyta? Powtórka tego co wydarzyło się tej nocy? Niech sama zdecyduje.
Powrót do góry Go down
Demi
Wiceprezydent

Demi


Liczba postów : 96
Dołączył : 19/01/2014

Godność : Demetria Madeleine Ferguson.
Wiek : Trzydzieści dwa latka
Zawód : Wiceprezydent
Orientacja : Biseksualna
Partner : Po co jej kolejny fagas?
Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg
Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza.
Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3
Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły.
Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń.
Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 EmptyPią Sty 31, 2014 3:51 pm

Miejmy więc nadzieję, ze Mad nie wpadnie coś głupiego do głowy i nie zacznie się nad nim pastwić, a i lepiej żeby on jej jakiegoś numeru nie wywinął. Choć zapowiada się, że ich znajomość będzie całkiem przyjemna. Jej póki co nie irytował, przyjmowała jego charakter i sposób bycia, ten który jej pokazywał bez najmniejszego `ale`. Nie wiedziała w jego zachowaniu problemu, może dlatego, bo i wielu na nią narzekało.
Jeżeli Vincent chce się dowiedzieć wiele o pani wiceprezydent niech pogrzebie w jej przeszłości, jest ciekawa, a i wiele kobieta ma do ukrycia. Takie smaczki z przeszłości, które teraz z pewnością zaszkodziłyby jej w pracy. Na szczęście mało kto interesował się przeszłością kobiety, co było dziwne. Jednak jej bardzo na rękę... A rozpad małżeństwa przed młodsza siostrę było zaledwie wierzchołkiem góry lodowej.
No właśnie dla wielu była ideałem, a jaka jest prawa? Niestety ma więcej wad niż zależ, a dobre jedzenie i seks nie zastąpi wszystkiego. Wiecznie zapracowana, tylko praca jej w głowie, a jak ma zły dzień to rzuca talerzami, do tego funduje sobie każdego dnia kieliszek wina, no czasem siedem. Poddenerwowana prawie zawsze, bez wolnej godzinki nawet w niedzielę. No, ale mniejsza, Vincent musi się sam przekonać o możliwościach kobiety, choć nie wiadomo czy ich relacja pójdzie aż tak daleko, może skończy się na przelotnym romansie i czasem na jakimś wypadanie na kolację. Choć to wcale nie byłoby takie złe, oboje by się rozluźnili i odstresowali.
Teoretycznie mogła założyć swój lokal, ale nie miałaby na niego czasu, nie zrezygnuje ze swojego stanowiska, już jej było wygodnie na tym stołku. Może kiedyś...
Teraz podawała śniadanie najlepiej jak na kacu umiała, zasiedli do niego oboje wiąż przyciągając się do siebie. I zaczęli małą poranną ucztę i pogawędkę.
Pokiwała w odpowiedni głową, gdyż w tym czasie wypchała sobie do ust naleśnika, którego wcale nie tak łatwo było skonsumować. Dopiero po chwili była zdolna aby cośkolwiek powiedzieć.
- To i tak nieźle. Zawsze lepiej na swoim niż w hotelu.
Powiedziała co myślała i zastanowiła się przez chwilę. Rzeczywiście, miała później spotkanie i to wcale nie byle jakie. Organizacji z którą miała współpracować płaciła naprawdę okrągłe sumki.
- Mam, nie mogę tak wszystkiego się z kalendarza pozbyć.
Oj tak, ona też nie wiedziała nic o osobie, którą miała poznać i dogadać szczegóły. Wiedziała jedynie, że o wyznaczonej godzinie pojawi się u niej w gabinecie, ale będzie miała minę.
- Wyjdzie, że to ja się narzucam wpadając tak kiedy tylko mam ochotę.
Posłała mu delikatny uśmiech.
- Jednak zgoda, skorzystam z tego.
Wzięła od niego wyczarowaną karteczkę i przeczytała dokładnie adres, trzeba koniecznie zapamiętać. I chyba się mu odwdzięczyć, chociaż numerem telefonu. Wstała z krzesła i wygrzebała z kuchennej szuflady kartkę i długopis, zapisała na niej swój numer i podała go zielonowłosemu. Nie będzie mu majtać wizytówką, to takie krępujące, umawiasz się z fajną laską, a ona ci nagle wyskakuje, że rządzi tym miastem. Dobra mniejsza z tym, z chęcią do niego wpadnie.
- Zawsze ja mogę coś ugotować.
Odparła z zadowoleniem, nie wiedziała jak traktować kolejne ich spotkanie, okaże się jak już do niego dojdzie, czy to tylko zwykła wizyta czy już coś więcej i ma to traktować jak randkę. Wszystko przed nimi. Nie przedłużając bo czeka ich jeszcze tyle ciekawych rzeczy...
Zjedli dość późne śniadanie, jeszcze chwile się poprzytulali, powygłupiali, pogadali i wszystko co tam jeszcze chcieli, aż w końcu zdecydowali, że jak na pierwsze spotkanie to już starczy. Stwierdzili, że spotkają się niedługo, jak tylko Vin zadomowi się w nowym gniazdku Maddie wpadnie do niego na małą, prywatną parapetówkę, w końcu trzeba będzie jakieś meble ochrzcić.
Więc pożegnali się ładnie i każde z nich poszło w swoją stronę, bo i kobitka musiała pobiec do pracy.

[z/t Dżejmi i Ven]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Epicentrum wredności  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Epicentrum wredności    Epicentrum wredności  - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Epicentrum wredności
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
centrum miasta
 :: Apartamentowce
-
Skocz do: