Przeprowadzka. To było to czego nie chciała. Tutaj miała przyjaciół, szkołę i nie chciała tego zostawiać tylko dlatego, że ojciec postanowił zatrudnić się w innym mieście. Oczywiście rodzice nie byli skłonni zapytać się co ona o tym sądzi. Wszystko było już spakowane do kartonów i zapakowane do aut. Wystarczyło tylko to wywiedź do nowego domu.
Siedząc na parapecie, wypatrywała matki, która miała po nią przyjechać. Miała nadzieję, że ten moment nigdy nie nastąpi. Wstała i skierowała się do łazienki. W pół drogi usłyszała klakson znajomego samochodu. Westchnęła zawiedziona tym faktem. Przez moment miała ochotę uciec i poczekać na jakieś zabawienie. Zamiast tego skierowała się do drzwi wyjściowych. Mijając puste ściany poczuła się obco. Wiedziała, że będzie tęsknić za tym miejscem. Wyszła na zewnątrz, gdzie stał czarny samochód. Wsiadła do niego bez słowa. Była zła i nie zamierzała tego ukrywać. Zapięła pasy i wyjęła komórkę. Wysłała wiadomość do przyjaciółki jednak nie dostała odpowiedzi.
- Już jesteśmy! – radośnie wykrzyknęła mama Meli.
Dziewczyna niechętnie wysiadła z pojazdu. Widok wielkiego, białego domu nie poprawił jej humoru. Wręcz odwrotnie. Oparła się o pobliskie drzewo, czekając aż rzeczy z bagażnika zostaną wyjęte. Mimo starań matki nie potrafiła się cieszyć. Po chwili weszła do środka budynku. Od razu znalazła się w wielkim salonie, który był do końca urządzony. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, a dokładniej do swojego pokoju. On jako jedyny był całkowicie wykończony. W końcu rodzice chcieli zadbać o to aby ich córka polubiła nowe miasto. Ich starania były daremne. Położyła się na łóżku i zasnęła.
…Kilka tygodni później…
Otwierając drzwi usłyszała podniesione głosy rodziców. Położyła torbę przy ścianie i przeszła do kuchni. Nie chciała słuchać kolejnej kłótni na temat domysłów ojca tego, że matka go zdradza. Co prawda raz doszło do takiego incydentu. Urodzone dziecko zostawiła w sierocińcu. Meli dziwiła się tacie, że się nie rozwiódł. To była jego jedna z najdziwniejszych decyzji, których ona nie umie zrozumieć. Na jego miejscu już dawno zrobiła by to co trzeba.
- Możecie się uciszyć? Ile można tego słuchać?
- Ostatnio coś nam się nie układa – odpowiedziała mama, wyraźnie chciała załagodzić cała sytuację.
Wzruszyła ramionami i wzięła z szafki dwa batony. Udała się do swojego pokoju. Usiadła na fotelu i sięgnęła po jakąś książkę. Zaczęła ją czytać, ale nie potrafiła się na niej skupić, przez głosy dobiegające z dołu. Odłożyła lekturę. Miała dość tego dnia i wrażeń jak na ten czas. Wisiało nad nią widmo sprawdzianów, projektu szkolnego i sprzeczki rodziców. To ostatnie było zdecydowanie najgorsze z tej listy. Najchętniej nie raz zostawiła by to wszystko i uciekła. Jednak ten pomysł był już wypalony na starcie. Nie znała nikogo, kto by pozwolił jej u siebie zamieszkać, a nawet gdyby to brak pieniędzy stawał jej na drodze.
...
Wracając z parku o zmierzchu czuła na sobie czyś wzrok. Przyśpieszyła nieco. Odwróciła głowę, zobaczyła jakąś postać, która podążała za nią. Pośpiesznie skręciła w pierwszą lepszą uliczkę. Na jej nieszczęście droga okazała się felerna. Na końcu czekał na nią mur. Chcąc zawrócić usłyszała trzask. Oddech momentalnie jej przyśpieszył. Stanęła w miejscu nasłuchując.
- Zgubiła się panienka?
Meli spojrzała na nieznajomego. Był większy od niej i wyglądał na silnego. Odziany był w czarny płaszcz. Czego od niej chciał? Cofnęła się o parę kroków.
- Nie skądże – odpowiedziała.
Próbowała powstrzymać drżenie głosu, ale nie do końca udało jej się nad tym zapanować. Wzięła głęboki oddech wiedząc, że mężczyzna się do niej zbliża. Nie czuła się przy nim bezpiecznie. Wokół niej nie było żadnego przejścia. Jedynie mogła by przeskoczyć ten niewielki mur, ale obcy był na tyle blisko, że w porę by ją złapał.
- Czego chcesz? – zapytała ostro.
Poniekąd stłumiła w sobie część strachu. Czekała na to co się wydarzy. Dyskretnie złapała za jakąś metalową rurkę, która znajdowała się za nią.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że weszłaś na teren gangu. W sumie szkoda by takiej osóbki, a u nas byś się przydała. To jak?
Te słowa nieco ją dziwiły. Mocniej chwyciła za swoją jedyną broń, zastanawiając się nad tym co usłyszała. Po upływie minuty zdecydowała się.
- Idę.