|
| Italia del Gusto | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
The Black Dahlia Zastępca
Liczba postów : 157 Dołączył : 29/08/2013
FUNKCJA : Wysoko kwalifikowany admin-socjopata. Godność : Nicole Davis [zm. Shetani Skoir-Arato]. Wiek : 24 lata Zawód : Właściciel Elysium Comp., zarządza Asylum. Partner : Gettin' married to the devil. Wzrost i waga : 172 cm | 47 kg Znaki szczególne : Wychudzona; elektryzująco jasne błękitne tęczówki; trzy, podłużne blizny pod lewym okiem; mnogość tatuaży [plecy, kark, wierzch dłoni, bok+biodro]; s o c j o p a t k a. Aktualnie srebrzysto-białe włosy. Aktualny ubiór : Puf, cinq!
| Temat: Italia del Gusto Sob Gru 07, 2013 6:31 pm | |
| Niewielka, acz urocza włoska knajpka. Zawsze pełno tu ludzi i nie ma się co dziwić - swoją sławę zdobyli tym, że zawsze wszystko jest tu świeże, a poranna kawa jest o niebo lepsza, niż te wszystkie rozwodnione, kofeinowe podróbki. Ich espresso daje kopa na cały dzień. Jeśli ktoś się spieszy, może zamówić pyszne kanapki, na ciepło i zimno, a jeśli ma się czas - wybór spaghetti, pizz, lasagne, ravioli oraz wielu, wielu innych jest powalający. Nic, tylko siąść i spróbować wszystkiego.
Ostatnio zmieniony przez The Black Dahlia dnia Sob Gru 07, 2013 8:02 pm, w całości zmieniany 3 razy | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Sob Gru 07, 2013 7:55 pm | |
| Włoska knajpka jak zwykle tętniła życiem, niezależnie od pory. Zdobyła swoją renomę dobrym, a stosunkowo tanim żarciem i szybką obsługą, co Jeff uważał za największą jej zaletę. Nie musiał tkwić tu nie-wiadomo-ile, by dostać kanapkę, spaghetti czy ravioli, szczególnie, gdy się spieszył, bo miał złapać jakiegoś skurwiela za rogiem. Nie, żeby jego priorytety były skrzywione, acz lepiej mieć więcej energii, kiedy szykują się problemy. Drogę z promenady przeszedł... przeszli dość szybko, odpychając bezczelnie ludzi ze swej drogi, po czym Ocelot otworzył drzwi, szukając spojrzeniem wolnego stolika. Udało mu się znaleźć niewielkie przy ścianie, gdzie udał się od razu, zrzucając z siebie wilgotną bluzę. Pod nią miał czarną bluzkę z długim rękawem, która dość wyraźnie opinała jego wyrobione ciało. Podwinął rękawy, przerzucając ubranie przez oparcie krzesła, po czym usiadł wygodnie, zerkając na blondyna: - W sumie powinienem się o to zapytać już dawno... - rzucił luźno, spoglądając na kartę, szukając czegoś, na co ma wybitną ochotę. - Jakim sposobem jeszcze nie walnąłeś Nicole, skoro wygląda na to, że Cię irytuje? Jasne było, że Noah nie traktuje innych z jakimś szacunkiem, a co więcej - Jeff miał wrażenie, że pomimo swojego wyglądu tkwi w nim dusza dziecka. Nic nie poradzi na to wrażenie Piotrusia Pana o niewyparzonym pysku, skoro blondyn sam się o to prosi. Już sama insynuacja, że chciałby go poderwać była wystarczająco rozbrajająca. Jego siostra nie była osobą, która akceptowała dziecinne zachowanie, fochy i kręcenie nosem, więc powstawała zagadka, jakim sposobem jeszcze jedno drugiego nie zagryzło. No, cuda się zdarzają, ale czasami trudno w nie uwierzyć. Mężczyzna zatopił się w menu, a nim Natsu zdążył odpowiedzieć, podeszła kelnerka, chcąca zebrać zamówienia. Chcąc dać chłopakowi trochę czasu, Jeff zamówił pierwszy: - Spaghetti z krewetkami, a do tego dwa mini Calzone. I wodę, gazowaną. - rzucił niedbale, przeczesując palcami dłuższe włosy. | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Nie Gru 08, 2013 8:10 am | |
| A może to wcale nie był taki dobry pomysł? Pomijając fakt, że droga do knajpy zdawała się ciągnąć w nieskończoność, to na domiar złego w którymś momencie nawet zaczął czuć się trochę głupio. W dużej mierze była to wina tego, że samo przyjście tutaj odbyło się w milczeniu. Szczerze wątpił w to, by szybko udało im się rozgadać. Sam nie wiedział, o co powinien pytać. Właściwie grunt to to, że w którymś momencie poczuł się zbyt zmęczony, by nadal się irytować. Wyraz jego twarzy na nowo stał się spokojny, nawet nieco znużony. Spojrzenie złotych tęczówek wodziło po mijanym przez nich tłumie, gdy Noah poszukiwał jakiegokolwiek zajęcia, żeby tylko nie myśleć o tym, ile drogi jeszcze im zostało. Gdziekolwiek się wybierali, bo przecież nawet tego nie wiedział! Musiał podążać za agentem, niczym pies za właścicielem – to prawdopodobnie była najmniej przyjemna wizja. No nareszcie, mruknął w myślach, gdy tylko znaleźli się w restauracji. Jaka szkoda, że nie mogli usiąść przy osobnym stole. Starał się jednak już nie okazywać wzburzenia i odwiesiwszy swoją kurtkę na oparciu, zajął miejsce naprzeciwko czarnowłosego. Sam nie wykazywał większego zainteresowania towarzyszem albo po prostu umyślnie chciał uniknąć kontaktu wzrokowego. Od razu zahaczył wzrokiem o kartę dań, jednak okoliczności zmusiły go, by skupił się na rozmówcy. Spojrzał na niego spod niesfornie ułożonej grzywki, którą jednak szybko poprawił palcami. ― Pewnie dlatego, że jej bodyguard mógłby skręcić mi kark. Oczywiście po wcześniejszych bardziej wymyślnych torturach ― odparł, kiwając głową z wyraźnym przekonaniem, jednak w samym jego tonie pobrzmiewała żartobliwa zgryźliwość, uderzająca nawet przy tej dość poważnej minie widniejącej na twarzy jasnowłosego. Zaraz westchnął zrezygnowany. ― Widzisz, w pewnych okolicznościach może chętnie bym to zrobił, ale niezależnie od tego jakim jest się człowiekiem, zawsze ma się jakieś jasno określone zasady. Ludzie mają mnie za dupka. Pewnie. Mogę powiedzieć im wszystko, bywam szczery do bólu, bo nie widzę najmniejszego powodu w ukrywaniu swojego niezadowolenia i wyrzucaniu z siebie tego, co mam do powiedzenia. Niestety z czynami jest odwrotnie, a kobiet zwyczajnie bić nie wypada. Nawet takich, jak twoja siostra ― wyjaśnił, zaś na koniec odchrząknął znacząco. Tak, nie należało wymagać od niego tego, że się nie rozgada. ― Co prawda, gdyby jakaś kobieta chciała mnie zabić, pewnie bym się odwinął. Ale sam rozumiesz, że byłaby to wyższa konieczność ― dodał zaraz i wzruszył barkami. ― Dużo o niej mówisz ― zauważył. Na całe szczęście nie zdążył zakończyć wywodu, bo kelnerka zdążyła znaleźć się obok ich stolika. Cierpliwie poczekał na swoją kolej. Właściwie nie zamierzał bawić się w wymyślne dania. ― Spaghetti Bolognese i cola do picia. | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Pon Gru 09, 2013 11:20 pm | |
| Menu zamknęło się w ciszy, która zapanowała na chwile nad stolikiem mężczyzn. Musiało to dziwnie wygląd, bo zdawali się być odbiciem kontrastowym - blondyn kontra brunet, błękit kontra złoto, potężnie zbudowany agent kontra szczupły młodzieniec. Różnili się naprawdę sporo, a jednak jeszcze żadne nie dało sobie w pysk. Co więcej, rozmowa zaczynała się kleić, chociaż Jeff nie był najlepszym przykładem rozmówcy. Owszem, był bardziej rozgadany niż jego kochana siotra, nadal jednak daleko mu było do plotkarek, które godzinami potrafiły rozpowiadać o stanie pogody lub nowej bluzce sąsiadki z naprzeciw. Jednym, szybkim ruchem palce Ocelota przesunęły kartę pod ścianę, gdzie zatrzymała się gwałtownie. - Jeśli masz na myśli mnie jako jej bodyguard'a to mogę Cię pocieszyć - w życiu się w to nie wpakuję. Potrafi sobie sama radzić, to duża dziewczynka. - I wyjątkowo niebezpieczna. Nie było się co oszukiwać, że gdyby porównywać poziomy agresji, Shetani stanęłaby na piedestale. Może wygląda na kruchą i oziębłą królową, acz tkwiło w niej ziarno czystej nienawiści, starannie pielęgnowane, które kiełkowało w najmniej odpowiednich momentach. Jeff przy niej zdawał się być aniołem... - Czasami kobiety są gorsze od mężczyzn, wierz mi. - Spotkał już diablice, które trudno było utemperować, a za którymi uganiać należało się tylko z nabitym pistoletem, i to najlepiej w towarzystwie czołgu. Niewinne dziewczynki najczęściej były najbardziej niebezpieczne, niejednokrotnie w swej brutalności pobijały mężczyzn. - No ale, to się ceni. Przynajmniej nie jesteś damskim bokserem jak większość społeczeństwa. Zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie zostanę urzędnikiem socjalnym, jak tak dalej pójdzie. Błękitne oczy oderwały się od blondyna, przeczesując restaurację. Ciągle go słuchał, chociaż wydawał się zafrasowany towarzystwem w koło niego. To był odruch, którego już nie potrafił się pozbyć. Wieczna czujność, która budziła go w środku nocy z powodu zwykłego szurnięcia na zewnątrz. Nim zdążył odpowiedzieć, kelnerka przyniosła napoje, rozlewając je do szklanek. Postawiła je przed gośćmi, odchodząc, a mężczyzna zamieszał słomką w lodowatej wodzie mineralnej: - Zazwyczaj nie mam co o niej mówić, bo jej krąg znajomych zamyka się w gepardzicy i pumie. Nie jest to zbyt rozmowne towarzystwo... - parsknął, kręcąc głową. Ona i jej zwierzaki. - Może masz rację, ale trudno mi to ocenić. To moja siostra i koniec końców... Cóż, czuję się za nią odpowiedzialny, nawet, jeśli czasem skończona z niej gnida. Nie zamieniłbym jej na żadną inną. To chyba te skłonności masochistyczne. - dodał ciszej, upijając łyk napoju i odstawiając wreszcie szklankę na blat. Oparł się wygodnie o krzesło, odchylając nieco w tył: - No, ale żeby zmienić temat... Od zawsze mieszkasz w Rathelonie? | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Wto Gru 10, 2013 10:40 am | |
| On sam jakoś nie przywiązywał większej wagi do dzielących ich różnic, chociaż te faktycznie mogły być przeszkodą. W razie kryzysowej sytuacji to właśnie Okamura mógł zostać tym, który zacząłby opowiadać historie z życia wzięte, byleby tylko uniknąć niezręcznej ciszy. To jednak nieprzyjemne, gdy ktoś płaci za ciebie, a ty jeszcze nie masz mu nic do powiedzenia. W gruncie rzeczy nie wiedział, czym interesował się jego towarzysz, jednak wizja zanudzenia go nie była już aż tak przybijająca. Mówi się trudno. W najgorszym wypadku wyszłoby na to, że nie są kompatybilni, a jemu z tego powodu nie byłoby przykro. Podejrzewał, że żadna ze stron nie odczułaby wielkiej straty. Jednak pierwsza próba zakończyła się powodzeniem. O dziwo. Z niejakim ociąganiem zamknął menu i odsunął je na bok, wiodąc za nim wzrokiem. W rzeczywistości skupił się jednak na tym co miał mu do powiedzenia czarnowłosy. Podwinął rękawy bluzy i oparł przedramiona o blat, unosząc na nowo spojrzenie na twarz swojego rozmówcy, który – no proszę! – też potrafił się nieco rozgadać. ― Jednak nie można być wiecznie przesadnie pewnym siebie ― odparł, unosząc brew w znaczącym wyrazie. ― Nie sądzę, by każdy był w stanie poradzić sobie samodzielnie z każdym, także lepiej być przezornym pod niektórymi względami. Twarz i cała reszta jeszcze mi się do czegoś przyda. ― Poza tym nic do siebie nie mam, dodał w myślach, jednak narcystyczne poglądy wolał zachować dla siebie. Pokiwał głową, święcie przekonany o tym fakcie. Raczej „w nagłym przypadku” nie chciałby się przekonać jak to jest oddychać przez złamany nos albo uczyć się jeść zupę bez pomocy rąk, które w tym czasie unieruchamiałby gips. Był człowiekiem, który cenił sobie spokój i życie z dala od wszelkiego niepotrzebnego zamieszania. Zaraz rozłożył bezradnie ręce, jednak szybko ułożył je ponownie na blacie. ― W końcu to już nie te czasy, kiedy bały się mieć własne zdanie. Możemy mieć tylko nadzieję na to, że w końcu nie przejmą kontroli nad światem. ― Zaśmiał się pod nosem, choć samo to brzmiało nieco sucho, jakby nie do końca potrafił odnaleźć się w takiej sytuacji. Zapewne to dziwaczne spięcie miało minąć mu już niebawem, ale teraz było odrobinę niewygodne. ― Kto to ceni, ten ceni. Jeszcze się okaże, że panie tak się zapędzą, że będą chciały być okładane, bo zachce im się równego traktowania. Jeżeli nie dasz im po twarzy, stwierdzą, że nie masz jaj. Normalny człowiek nie ma takich wizji, jednak nikt nie powiedział, że Noah wykazywał się normalnością. Kiwnął głową w podziękowaniu za przyniesiony napój i sięgnął po napełnioną już szklankę. Upiwszy łyk, odstawił naczynie z powrotem na blat z cichym stuknięciem. ― Ale to chyba nic złego? ― Zmarszczył delikatnie nos. Musiało to dziwnie wyglądać, ponieważ trzymanie się jedynie ze zwierzętami z pewnością nie świadczyło o całkowitej poczytalności. ― To znaczy, przyznam, że sam wolę czasem porozmawiać z własnym kotem, choć na ogół tylko udaje, że mnie słucha ― mruknął, a w jego głosie rozbrzmiała nuta rozbawienia. Zaraz skinął głową, przyjmując do siebie kolejne słowa, choć jego obeznanie w tych sprawach było znikome. Przecież nawet nie miał własnego rodzeństwa, ani też osoby, za którą chętnie by się wstawił. ― Pewnie coś w tym jest ― skwitował krótko. ― I tak. Właściwie mieszkam tutaj od zawsze. Rodzina mojego ojca przeprowadziła się do Ameryki już wcześniej, a moja matka pochodzi właśnie stąd. I oto jestem. ― Brakowało już tylko ostentacyjnego rozłożenia rąk i pomachania dłońmi. Niemniej jednak jego ton brzmiał mało entuzjastycznie. ― A ty? | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Wto Gru 10, 2013 11:10 pm | |
| To Jeff prędzej odstraszyłby potencjalnego rozmówcę swoją markotnością i siłą spokoju. Koniec końców nie uchodził za dusze towarzystwa, a sam nie uważał się za jakąś gwiazdkę, na której należało skupiać swoją uwagę. Akurat to, że Natsu siedział naprzeciw niego było wynikiem zwykłego przypadku, a czarnowłosy nie narzekał, bo mógł oderwać się chwilowo od papierów walających się po jego apartamencie. Nie mógł też siedzieć Nicole na ogonie i sprawdzać jej, co w danej chwili robi. Od dawna nie była już dzieckiem, poza tym znał jej metody wywiadowcze. Zaskoczenie jej czymś było świętem lasu. Co za kobieta... Błękitne spojrzenie utkwione było w oczach blondyna, jak gdyby przewiercano go na wylot. Po chwili mężczyzna westchnął, pocierając skroń. Zmęczenie zaczynało go dobijać. - Zazwyczaj Ci, co radzą sobie zawsze mają od tego swoje pieski... - mruknął cicho, z wyraźnym niezadowoleniem. Przez pionki każda sprawa zdawała się ciągnąć niemiłosiernie, ale czego nie robi się dla dobra niektórych? Szczególnie, kiedy gra warta była czyjegoś życia. To nagroda aż nadto. Komentarz a propos twarzy zignorował rozbawionym prychnięciem, unosząc nieco wyżej brew. - Kobieta dyktatorem? W trakcie okresu cały świat miałby przejebane. - Ach, ten szowinistyczny żart. Już słyszał w tle te złośliwe syknięcia niektórych kobiet, które mogły to słyszeć. Prawa w oczy kole. - Nie strasz mnie. Wystarczy mi bab, które próbują mnie ugryźć, bo ręce i nogi mają zakute ze względu na ich agresję i niepoczytalność. Jeszcze jak ma ładne zęby to ujdzie, ale jak trafi się jakiś krzywy potwór o oddechu kanalizacji to jest już gorzej. Nie wspominając o tych barwnych epitetach... Kobiety mają niesamowitą wyobraźnię. - stwierdził spokojnie, opierając łokieć o blat i bawiąc się sznurkiem od bluzy. Odkąd pracował w szeregach FBI napotkał już takie ewenementy, aż dziw. Był mianowany gnomem, ścierwojadem, gównojadem, chujem bez chuja i ciulem-z-jajecznicą-w-gaciach. Zmarszczył lekko nos na wspomnienie tego ostatniego, po czym westchnął, odrzucając tą scenę z głowy. - Raczej nie, przynajmniej nie obrabiają jej tyłka za plecami, mimo to czasem miło usłyszeć odpowiedź, która nie zawiera w sobie mruknięcia, parsknięcia i syknięcia. Poza tym, jak zaczynam mówić do któregoś z jej kotów, Nicole sama prycha jak dzika kocica. Ja nie wiem, co ona ma w genach, ale chyba jakoś je przetransportowała na swojego geparda. - Miła odmiana była taka, że wreszcie ktoś nie reagował zdziwieniem na wiadomość, że siostra Ocelota miała dzikie koty w domu. I to nie ryśki albo serwale, a geparda i pumę. Brzmiało jak bajka, ale działo się naprawdę. W tym momencie kelnerka przyniosła zamówione dania, życząc gościom smacznego. Jeff chwycił calzone, odgryzając kęs z satysfakcją. Nie jadł nic od rana i naprawdę zgłodniał. - Mieszkam tu od urodzenia. Rodzice pochodzili z wiosek nieopodal Rathelonu, przeprowadzili się chyba po zaręczynach, nie wnikałem. - Przerwa na kęs - Ogólnie niby jesteśmy miastowi, ale na szczęście ojciec kupił domek w okolicach Whitestone i kiedy mam dość już tej kurewskiej metropolii to się ulatniam stąd w oka mgnieniu. - Od razu widać było, że Jeff nie przepadał za wielkomiejskim stylem, a tłum go irytował, acz póki nie skończy tego, co zaczął - nie było mowy, by wyniósł się z Rathelonu na stałe. | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Sob Gru 14, 2013 6:43 pm | |
| Rzadko trafiał na rozmówców, którzy bez najmniejszego problemu potrafili prowadzić konwersacje, patrząc drugiej osobie prosto w oczy. Być może z tego względu z początku miał nieco mieszane uczucia co do takiego stanu rzeczy, ale niepewność minęła zaskakująco szybko. Zresztą, Natsume należał do tych lepszych rozmówców – przynajmniej takim się postrzegał. Ludzie zazwyczaj potrafili stale odpowiadać sobie półsłówkami, jakby zbyt wiele wypowiedzianych słów miało uszkodzić im gardła. Oczywiście, mogło tak być, ale nie oznaczało to, że musieli być przesadnie ostrożni. ― Niby tak. Jednak z drugiej strony jakoś też musieli sobie je załatwić, choć takie interesy przeważnie kręcą się dookoła pieniędzy. Ale nikt nie zabronił stosować takich chwytów. ― Wzruszył barkami. Poniekąd też tego nie popierał, ale wiedział, że istnieli ludzie, którzy radzili sobie bez pomocy i najpewniej to miało ułatwić im przetrwanie, gdyby przyszło co do czego. Poza tym nie musieli obawiać się, że ich „piesek” wpakuje im kulkę w łeb, gdy zabraknie funduszy na opłacanie usług. „W trakcie okresu cały świat miałby przejebane.” Parsknął, ale prędko stłumił śmiech, obrzucając ukradkowym spojrzeniem niezadowolone panie w tle. Na całe szczęście te prędko wróciły do swoich poprzednich zajęć. ― Żeby tylko w trakcie okresu ― naprostował odrobinę konspiracyjnym tonem. Prawda była taka, że nie należało wkurwiać kobiet przed, po i w trakcie okresu, bo przeważnie i tak wychodziło na jedno. ― Jedyny plus jest taki, że żadna niepoczytalna kobieta nie dostałaby się na wysoki stołek. Chociaż mogłaby zbzikować w trakcie swojej kadencji, gdyby nie wszystko szło po jej myśli. Oczywiście nie to, żebym był szowinistą. Koniec końców zawsze znajdzie się jakaś, której w głowie nie tylko drogie buty i ubrania. Jednak hormony często biorą w górę, a później obrywamy. ― Pokręcił głową z dezaprobatą i na moment wlepił zamyślone spojrzenie w szklankę z napojem, na której przez cały czas zaciskał palce. ― Nigdy nie zapomnę tego, gdy oberwałem szpilkami, gdy moja była zarzuciła mi, że jestem kaleką w kwestii związków. ― Skrzywił się odruchowo, ale pomimo tego w jego złotych tęczówkach zajaśniało rozbawienie. Może nie było się czym chwalić, ale z biegiem czasu tamta scena nabrała komediowych barw. ― A słowo daję, niczego jej nie zrobiłem! Skąd mógł wiedzieć, że przez cały ten czas oczekiwała aż pochwali jej sukienkę i niewątpliwy urok? Był tylko facetem, a ona wiedziała na co się pisała. W każdym razie cieszył się, że zyskał sobie wolność, a wraz z nią brak konieczności wyrzucania z siebie wymuszonych komplementów. ― W końcu jaki pan, taki kram. Mimo wszystko utrzymanie tych bydlaków pewnie nie jest proste. ― Oparł policzek na dłoni, a gdy kelnerka przyszła z ich zamówieniami, przesunął lekko łokieć, by zrobić miejsce na talerz. W odruchu bezwarunkowym odetchnął głębiej, sycąc się zapachem świeżo przyrządzonego spaghetti. Zanim sięgnął po widelec i przy okazji także łyżkę, upił jeszcze niewielki łyk coli. Jeff dostał teraz więcej czasu na wygadanie się, toteż jasnowłosy mógł pozwolić sobie na skosztowanie przyniesionego dania. Nawinął makaron na widelec, pomagając sobie przy tym łyżką, po czym wsunął do ust sumiennie nawinięte spaghetti. Prezentowało się całkiem nieźle (nie oznaczało to, iż uznał, że szef kuchni przyrządził tę potrawę lepiej niż on potrafił!). ― Rozumiem. Nigdy nie byłem w Whitestone, a ty wyglądasz na takiego, który chyba często ma dość przeludnionego miasta. Co prawda, trochę nie pokrywa się to z zapraszaniem zupełnie przypadkowych osób na kolację, ale jednak. ― Obrzucił go znaczącym spojrzeniem. Najwyraźniej już nieco uspokoił w sobie wszelkie przypuszczenia o niecnych zamiarach czarnowłosego, dzięki czemu na razie byli w stanie się dogadać. Na razie. ― A skąd pomysł, żeby pracować w policji? | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Pon Gru 23, 2013 11:36 am | |
| Problemów z mówieniem to czarnowłosy na pewno nie miał. Potrafił zagadać niejednego, doprowadzając do szału rozmówcę, który nie mógł się wypowiedzieć i siedział z otwartymi ustami z wyrazem wkurwa na twarzy. O to przecież chodziło; to była jedna z tych metod, która wykańczała podczas przesłuchań lub wyciągania informacji, wprowadzając mętlik i koniec końców, Jeff dostawał co chciał. Zwykle zachowywał się względnie normalnie, o ile nie liczyć jego szóstego zmysłu, który często pakował go w kłopoty. Tak jak dzisiaj w kawiarni, gdzie stłukł dwójkę agresorów. Miał po prostu szczęście, że nic poważnego się nie stało i zaś nie wraca do domu z obitą wargą lub stłuczonym barkiem. Niesforność to cecha, którą Ocelot tępił i nie zamierzał tolerować. - Nikt nie jest idealny. - burknął, przełykając ostatni kęs calzone, po czym wzruszył ramionami - Cholera ich tam wie. W dzisiejszych czasach połowa osobistości ma załatwiane fałszywe, żółte papiery, by w ostateczności zasłonić się niepoczytalnością. - Jeff zmarszczył nos, widocznie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Wiedział aż za dobrze, jak wygląda prawdziwy świr i w jakich warunkach żyje. Nie tyle, co go to przerażało, co raczej wprawiało w depresyjny humor. Nicole miała pod opieką Asylum, składała miesięczne dotacje na ośrodek i leczenie, a jednak i to nie wystarczało. - Problem w tym, że te sławne, bogate i mądre mają w głowie tylko dobre marki. I nie mówię tu tylko u ubraniach. Nie żeby było mu smutno z tego powodu, ale dość miał potem papierkowej roboty, kiedy jakaś śliska sprawa wypływała na wierzch, a zlecenia leciały do specjalnego działu 'ochrony rządu'. Co za kretynizm. Na szczęście, zawsze potrafił wyślizgnąć się z tej niewdzięcznej roboty i zająć się czymś poważniejszym. Drgnął, słysząc tekst o jego byłej i o tym, jak go potraktowała. Parsknął prosto w talerz, zasłaniając usta zaciśniętą w pięść dłonią, po czym uniósł rozbawione spojrzenie na blondyna przed sobą. - No to powiem Ci, że ognisty temperament miała. Latynoska? - uniósł brew w pytającym geście, gdy jego ton stał się nieco uszczypliwy. Mimo wszystko, w pełni zrozumiał paradoks tej sytuacji. Kobiety były czasami niemożliwe. - Chociaż szczerze to wolałbym dostać butem w ryj niż tekstem, że mnie zostawia, bo boi się moje siostry, która miała lat trzynaście. Ja nie wiem, czego się bała. Że rzuci w nią kredkami? - No dobra, może Shetani nie była wymarzoną rodziną, ale nigdy nie groziła żadnej z jego byłych. Po prostu je obserwowała, ale wszelkie komentarze zostawiała dla siebie i niego. Czasem coś rzuciła w eter, ale było to raczej nieszkodliwe. Nabił na widelec kilka tagliatelle, jakoś nie przejmując się etykietą, po czym wpakował je do ust z lubością. - Mówisz o kotach? To dziwne, ale słuchają się jej jak tresowane. Wiadomo, że Carlos czasami jest niesforny, ale to dziecko jeszcze. To jest - Carlos to puma. Silvia to gepardzica i z tego, co wiem to Nicole szuka teraz samca dla niej. - Wzruszył ramionami, jak gdyby nie mając sił tego komentować. - Nie byłeś w Whitestone? - szczere zdziwienie zagościło w głosie Jeff'a. Wydawało mu się to niemożliwe, by ktoś nigdy nie był w tym ślicznym miejscu, niemalże odludnym. - Musisz się kiedyś wybrać, poważnie mówię. Może to dziwne, bo nie ma tam takich udogodnień jak tu, ale mimo wszystko, jak się tam wjeżdża to od razu lepiej człowiekowi. Nie ma samochodów, nie ma tłumów, nie ma wiecznego hałasu. Po prostu cisza. A i miejscowi mili. Pójdziesz po bułki, a wrócisz nawalony, bo postawią Ci kilka setek domowej wiśniówki czy co tam mają. - Czarnowłosy znów wpakował sobie porcję jedzenia do ust. Tak to właśnie wygląda, jak cały dzień siedzi się na głodnego. Co do Whitestone - naprawdę kochał tą miejscowość i okolice. Razem z Nicole zrobili ojcu niespodziankę i wyremontowali stary domek, który miał tam od wielu lat. Teraz tylko dzielili się terminami, które i kiedy tam jeździ, a bardzo często wybierali się w dwójkę, odrywając się od Rathelon'a, którego nienawidzili w pewnym sensie. - Hej, zaproszenie na kolację równie dobrze mogło być rzucone w Whitestone albo na w Paryżu, bez różnicy. Głodny byłem. - burknął, mrużąc 'groźnie' oczy. - W rządzie bym nie usiedział, piekarz to nie moja działka, lekarz odpadł, bo bym prędzej ludzi pozabijał... A na poważnie - drażni mnie nietykalność niektórych skurwieli, więc staram się ich znaleźć i należy podziękować. Chyba robię to dla jakiejś satysfakcji. - Ocelot przerwał na moment, po czym westchnął - Żeby nie było, mandatów nie wystawiam. Nie mam do tego uprawnień, bo nie należę do normalnej policji. - Dodał, nabijając na widelec krewetkę. | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Czw Gru 26, 2013 4:03 pm | |
| Nie wyglądał na zdziwionego tym, że sytuacja wyżej postawionych osób prezentowała się w nieciekawy sposób. Właściwie nie raz i nie dwa zdarzyło się, że sprawy przybierały nieciekawy obrót i wymagały posuwania się do ostateczności. Może nie mówiło się o tym głośno, jednak każdy przeciek mógł doprowadzić do prędkiego rozszerzenia się szkodliwej informacji. Trudno było o prywatność, a prawda prędzej czy później wychodziła na jaw – zwłaszcza ta najgorsza. Gdyby dotyczyła czegoś o mniejszej wadze lub po prostu niegroźnego, zapewne nie wzbudziłaby żadnego zainteresowania. Dla mediów czy szarych informatorów liczyło się jedynie to, co w jakiś sposób mogło splamić reputację bogaczy. To, co nie czyniło szkody było nieciekawe i bezużyteczne, bo nie kosztowało. Wypuścił powietrze ustami z cichym świstem, wyrażając tym jedynie swoje zrezygnowanie i niechęć wobec takich przekrętów. Jasnowłosy może na to nie wyglądał, ale wbrew pozorom był uczciwą osobą, która nie splamiłaby swojego honoru oszustwami czy złodziejstwem. Ktoś tak leniwy lubił chodzić na łatwiznę, ale pomimo tego, że te uproszczone środki mogły oszczędzić mu zmęczenia, to jednak wolał nie ściągnąć na siebie więcej kłopotów w przyszłości. ― Niestety teraz za duże sumy można kupić wszystko. Szkoda tylko, że w niewielu sytuacjach można przyłapać fałszerzy na gorącym uczynku, a gdyby postarać się o takie możliwości zaczęliby zasłaniać się prywatnością w swojej pracy ― odparł tonem, w którym pobrzmiewała nuta niechęci. Póki co wiele takich spraw go nie dotyczyło i żaden z wyżej postawionych nie wyrządził mu większej szkody, więc trudno było mu całkowicie utożsamić się z poszkodowanymi, którzy najpewniej poderżnęliby gardła tym, którym udało się uniknąć odpowiedzialności za ich szkody, ponieważ posiadali wykupiony świstek. Zaraz pokiwał głową na kolejne słowa czarnowłosego. Doskonale wiedział, co miał na myśli, przez co delikatny uśmiech znów zawitał na jego ustach, zdradzając rozbawienie powierzchownością dam. ― No masz, a już liczyłem na to, że będę miał szanse! Przynajmniej raz to kobieta zarabiałaby na mnie, chociaż sam nie wypłaciłbym się na prezenty świąteczne i urodzinowe. Pewnie nie uznają zasady, że liczy się gest, jeżeli cena tego gestu nie miała za sobą kilku zer na końcu. Pokręcił głową i zatopił widelec w górze makaronu, na moment odkładając łyżkę na bok. Sięgnął po szklankę z colą, by ponownie zwilżyć gardło, które zostało podrażnione bąbelkami. Szkło stuknęło cicho o blat, gdy odstawił naczynie z powrotem. Ponownie zacisnął palce na wcześniej odstawionym sztućcu i uniósł brew, gdy mężczyzna opowiedział o swojej nieciekawej przeszłości z byłą. Tamta to dopiero była pomysłowa. ― A skąd. Jej ojciec był Anglikiem, a matka pochodziła ze Stanów. Widocznie naoglądała się za dużo seriali. Zakładam, że narodowość nie ma większego znaczenia, bo do odstawiania dram zawsze są pierwsze. ― Parsknął, nie przejmując się towarzystwem kobiet dookoła. Ich kraj był względnie wolny, więc miał prawo do mówienia tego, co myślał. To wychodziło mu najlepiej. ― Faktycznie, to gorzej zostawiać z powodu tego, że nie do końca odpowiadała jej twoja rodzina. Chyba, że przy okazji też nie byłeś zbyt romantyczny, zapomniałeś o rocznicy i wybrałeś zabranie Nicole do Disneylandu, zamiast pójść z nią do kina ― w tym momencie na jego twarz wstąpiła imitacja podejrzliwej i jednocześnie zdradzającej wyrzut miny, którą kiedyś zaprezentowała mu jego była ukochana. W tym samym czasie uniósł też widelec, na którym zostało trochę sosu i udał, że celuje nim w niego, mrużąc przy tym jedno ze złotych oczu. Zaraz jednak jego wyraz twarzy ponownie złagodniał i stał się spokojny. Widelec uderzył lekko o talerz, gdy ząbki ponownie zanurzyły się w makaronie, który swoją drogą zaraz nawinął na sztuciec, by także wziąć się na konsumpcję kolejnego kęsa. Pokiwał głową, przyjmując do siebie informację o kotach. Niejednokrotnie słyszał o fanatykach dzikich zwierząt, którzy koniecznie musieli sprawić sobie takie zwierzątka w domu. Trudno było powiedzieć czy to popierał, bo był niemalże pewien, że te lepiej czuły się na wolności, aczkolwiek wszelkie komentarze postanowił zachować dla siebie. Przecież nawet nigdy nie był w domu czarnowłosej. ― Nie byłem. Wiesz, nie każdy może sobie pozwolić na wyjazdy. Nawet w te najbliższe okolice. A to nie ma czasu, a to pieniędzy ― rzucił z dziwną lekkością, jakby nie było to dla niego nic krępującego. Taka tam bardziej szara rzeczywistość. ― I nie wiem czy byłbym w stanie znieść ten nadmiar uprzejmości. Poza tym staram się nie pić i chyba jestem za leniwy na ciągłe spacerki, a jestem pewien, że musiałbym wybrać się tam sam. Pewnie, chciałbym odwiedzić kilka miejsc, ale chyba przywykłem do tego, że to nastąpi dopiero w odległej przyszłości. ― Wzruszył barkami i nie wyglądał przy tym na kogoś, komu było przykro z tego powodu. Na niektóre rzeczy po prostu trzeba było poczekać, a on był póki co kelnerem, który starał się uzbierać sobie na czynsz i jedzenie. ― Byłeś. To jednak nadal nie wyjaśnia tego, co twój głód miał wspólnego z zaciąganiem mnie do restauracji. Poza tym nie zgodziłbym się na wleczenie mnie gdzieś dalej, choćby miało być to jakieś nowe doświadczenie. W końcu się nie znamy ― mruknął. Z tego względu też nie wiedział, dlaczego w ogóle tu siedział, ale jedzenie było niczego sobie, mógł w miarę szybko wrócić do domu i na razie nie miał większego powodu do narzekania. „(...) nie należę do normalnej policji.” Mniej więcej w tym samym czasie przełykał kolejną porcję makaronu, która prawie stanęła mu w gardle. Przytknął wierzch ręki do ust i odkaszlnął cicho, na szczęście unikając zadławienia. Przełknął ślinę, wykrzywiając kąciki ust w niezadowoleniu z tego, że zareagował w podobny sposób, aczkolwiek szybko odzyskał rezon. ― Znaczy... rozumiem, że FBI? ― rzucił nieco ciszej. Czym sobie zawiniłem na kolację z agentem? | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Wto Sty 07, 2014 2:01 pm | |
| Chyba każdy, kto miał odrobinę oleju w głowie zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądało życie wyższych sfer w mieście, biorąc pod uwagę ciągłe kontrole, przejazdy czarnych limuzyn do szpitali i w drugą stronę, a wszelkie niedyspozycje zazwyczaj ukrywały głębszą aferę, która nie mogła wyciec na zewnątrz. Na szczęście dla Jeff'a, on nie musiał się tym zajmować, a wręcz przeciwnie, był od tego, żeby wyłapywać tego typu sprawy oraz je nagłaśniać. Agenci mieli ciężkie życie, bo inwigilacja była nawet w biurach, a chociaż mieli jeden cel - często go zmieniano, byleby uchronić tyłki co niektórych polityków. Dlatego teraz skupiali się na ogromnych, prywatnych koncernach z których łatwiej było wybrnąć niż z ogromnym przekrętów narkotykowych. Czasami jurysdykcja nie chciała działać we własnym państwie. Gazety i media tak naprawdę odwracały uwagę od spraw ważnych - zamiast zbrukać ministra, pokazywali matkę, która zabiła swoją córkę i to była ważna wiadomość. Potem jej historia ciągnęła się dalej, a pranie brudnych pieniędzy zostało wyciszone i nikt nie pamiętał, że jakiś tam Onion Sam zarobił gruby hajs oszukując społeczeństwo. Tak działał świat... - Tu nie chodzi, że trudno ich złapać. Zakucie go w kajdanki to jedno, problem pojawia się przy postawieniu zarzutów. On wszystkiego odmawia, przychodzi adwokat, sprawy się komplikują, a z tego całego gówna dają mu karę pieniężną, zawiasy i wychodzi na wolność, pokazują policji środkowy palec. - Czarnowłosy westchnął, wzruszając ramionami, po czym skupił się znów na jedzeniu. Był przyzwyczajony, że tak to działało i ten system już nie godził go tak strasznie w męską dumę. Nauczył się być cierpliwym i dopadać swoje ofiary nawet po długich latach oczekiwań. Miał pewność, że trafią za kratki, a satysfakcja była tym większa, im bardziej narobił im koło dupska. Nic dziwnego, że wisiała nad nim groźba kulki w tył głowy nawet, gdy był w łazience. Zamrugał, słysząc tekst o podarunkach, po czym pokręcił głową rozbawiony. Może on sam dostawał prezenty z gestu, ale ich cena często go powalała. Nicole miała gest i szczerze mówiąc, Jeff spodziewał się dostać na następne urodziny cały budynek apartamentowca, byleby był bezpieczny. A zamiast kartki - ekipę specjalną ochrony rządu. - Wiesz co... Znam takie, dla których sama pamięć i dobra kolacja jest wyjątkowym prezentem. Niekoniecznie musi to być homar z Francji, krewetki z Włoch lub sushi prosto z Japonii. Zależy, jaka się trafi. - Zabrzmiał trochę jak jakiś specjalista, ale tyle kobiet przeleciało przez jego życie, że mógł pisać książki. Poradnik 'Jak przetrwać tsunami PMSów i nie zwariować'. - No tak, ale jaka narodowość taka drama. Dobrze, że nie miała granatu pod... co? - Widelec zatrzymał się w drodze do ust, gdy Natsu wycelował w niego sztućcem. Brew zawędrowała w górę, a Ocelot dopiero po kilku sekundach parsknął śmiechem, opuszczając głowę, a ciemne kosmyki przesłoniły jasne oczy. - Och, jasne. Nicole w Disneylandzie. Na pewno. Ty to widzisz? Wydłubałaby mi oczy, gdybym jej coś takiego zaproponował. - westchnął, nadal rozbawiony. - Wiesz co... Potem się nawet cieszyłem, że odchodziły, bo jakoś nie wyobrażam sobie być z kim i tworzyć rodzinę, skoro nie akceptuje mojej siostry. Młodszej. To już jest parodia. Akurat koty Nicole miały się lepiej niż w miejscach, w których je znaleziono. Cargos został znaleziony na czarnym rynku, Silvia miała być pupilem gwiazdora, który zamęczał ją jako kocie. Oboje nie nadawali się do życia na wolności, a białowłosa miała słabość do kocich łap i wąsów. Z tego, co agent się orientował, szykowała się na przyjęcie trzeciego drapieżnika. Och, matko... - Wiem coś na temat braku czasu... - Dzisiaj miał pierwszy, wolny dzień od tygodni. Miła odmiana. - Wyszedłem już z założenia, że nie ma co czekać. Potem jest tylko gorzej. - Nie miał czasu nawet podjechać do rodziców, a co dopiero wyjechać na wieś. Po prawdzie chciał wziąć urlop, ale... Nie miał kiedy! Parodia. - Przez ostatnie tygodnie widywałem albo gburów z roboty albo papiery. Wierz mi, że czasem trzeba otworzyć gębę do kogoś innego. Jakiegoś innego gbura... - rzucił zaczepnie czarnowłosy. - Przecież mówiłem, że to blisko. Kolejna osoba reagowała w podobny sposób. Ocelot westchnął ciężko, patrząc spokojnie na blondyna, a gdy pytanie zawisło w powietrzu, przytaknął niezauważalnie: - Spokojnie, nie ma Cię nawet w systemie. Po prostu wolę uprzedzić, by potem nie było ale nic nie mówiłeś!. Już się tego nasłuchałem. Aktualnie nie jestem na służbie. - Pytanie tylko, czy to dobrze czy źle... | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Sro Sty 08, 2014 1:24 pm | |
| Przez moment wyglądał, jakby odpłynął myślami gdzieś daleko. Ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w talerz wypełniony gorącym spaghetti, nad którym jeszcze unosiła się ledwo widoczna para. Nawet nie zorientował się, że obracał w palcach widelec, jakby ten ruch miał jakoś zredukować napięcie. W rzeczywistości nie wyglądał na zakłopotanego, raczej trochę poddenerwowanego faktami, które podarował mu Jeff. No tak – mógł się spodziewać, że właśnie tak było. Zmarszczył brwi, krzywiąc usta w niezadowoleniu. Prawdę mówiąc, wyglądał teraz znacznie bystrzej, niż można było stwierdzić przy pierwszym wrażeniu, które mógł odnieść czarnowłosy. W końcu jeszcze niedawno Natsume zachowywał się, jak rozkapryszony dzieciak, który pomimo wyraźnej niechęci i tak postanowił wpakować się w centrum potencjalnego zagrożenia, żeby udowodnić wszystkim kolegom, że jest dzielny i nieustraszony, chociaż rodzice dosadnie zabraniali mu zadawania się ze złymi panami. Z tym, że agent nie był zły, a Noah nie był już dzieckiem, chociaż to poniekąd i tak mogłoby postawić go w nieciekawej sytuacji. Nie da się ukryć, że nie miałby wiele szans z błękitnookim. Widelec ponownie zanurzył się w nitkach makaronu z sosem, zaś złote tęczówki zahaczywszy spojrzeniem najpierw o dłonie mężczyzny, jeszcze raz podarowały swoją uwagę jego twarzy. Wszelka niepewność zdążyła go już opuścić i był bliski przyznania, że ten wieczór nie był najgorszy, pomimo zgoła drażliwych tematów, które poruszali. Oczywiście nie ośmieliłby się przyznać tego na głos. Jeszcze Davis mógłby się rozbestwić. ― To skomplikowane ― wymruczał marudnym tonem. Bynajmniej nie chodziło o to, że nie rozumiał tych wszystkich procesów. ― Chodzi mi o to, że – oczywiście – rozumiem, że pieniądz rządzi światem i kupisz za niego nawet własne alibi. Rola adwokata wydaje się być zabawna, skoro musi bronić swojego zleceniodawcy poznawszy nawet jego ciemną stronę. Dziwi mnie, że w ogóle zgadzają się na takie opcje względem przestępców, poza tym... ― zamilkł na chwilę, by skonsumować kolejną porcję spaghetti nawiniętego na widelec. Przełknąwszy kęs, kontynuował: ― Nie uważasz, że to ironia losu? ― Znów ucichł, dając sobie chwilę na zastanowienie. Czasem też warto było zbudować napięcie w prowadzonej rozmowie. ― Ktoś, kto jest w stanie posunąć się do przestępstwa musi być odważny albo po prostu zbyt pewny siebie, bo sądzi, że gruby portfel zagwarantuje mu wszystko. Może pod tym kątem nie mija się z prawdą, bo sam przyznałeś, że są pewne luki, z których bez przeszkód można skorzystać. Rzecz w tym, że ten cały badass nagle stwierdza, że nie będzie rozmawiał z policją i żąda adwokata, bo sam nie potrafi się wytłumaczyć i ktoś musi potrzymać go za rączkę, przekazując za niego to, co sam mógłby powiedzieć. Ale przecież bardziej wiarygodnie będzie brzmiało to z ust kogoś, kto dostał w łapę i działa „w służbie sprawiedliwości”. ― Odruchowo wyrzucił jedną rękę w górę, wyrażając tym swoje częściowe oburzenie. Szybko jednak odzyskał rezon i oparł przedramię o blat stołu. ― Oczywiście nie mogę przyznać, że sam nie srałbym po gaciach, gdyby mnie złapano, jednak z obecnej perspektywy to głupota. No i właściwie nie mamy pod tym kątem za wiele do powiedzenia, bo to prawo mimo wszystko działa na korzyść wyższych. ― Wypuścił powietrze ustami z cichym świstem. Mało kto potrafił wyrzucić z siebie aż tyle słów i jeszcze wyglądać na całkowicie pochłoniętego swoim monologiem. Czasem jednak dobrze było trochę pomilczeć, jednak jasnowłosy nigdy nie twierdził, że będąc wygadanym można przypadkiem powiedzieć o kilka słów za wiele. „Wiesz co... Znam takie, dla których sama pamięć i dobra kolacja jest wyjątkowym prezentem.” Młodzieniec pokiwał głową z wyraźnym zrozumieniem. Przecież nie powiedział, że wszystkie kobiety są pazerne. Także miał do czynienia z tymi skromniejszymi, bo i w skromnym środowisku się obracał. Czasem cieszył się, że był odcięty od tych wszystkich nadętych bogaczy, którzy mogli szastać pieniędzmi na prawo i lewo, nie martwiąc się o to, że któregoś dnia ich zabraknie. ― Pewnie. Mówiłem głównie o paniach ze świata przepychu. Tak czy inaczej w końcu znajdzie się jakiś powód, żeby wreszcie się rozstać. No, ale czasem to obojgu wychodzi na zdrowie. ― Obrócił w ręku szklankę i zaraz zaśmiał się krótko i nieco ochryple na wspomnienie o granacie. ― Taa, mimo wszystko wolę nie przypominać puzzli, które później twoi koledzy z pracy musieliby zeskrobywać ze ścian. „Połącz szczątki i zobacz co wyjdzie” – zabawa dla pasjonatów zwłok. ― Pokręcił głową. ― Hm... Racja. Nie pasowałaby do tej wesołej scenerii. W każdym razie naprawdę nie znalazła się jeszcze żadna, która w choć niewielkim stopniu by ją akceptowała? Poza tym nie jesteście już dziećmi, nie sądzę, by twoja siostra umyślnie działała odstraszająco na każdą partię, którą sobie przywleczesz do domu. Chyba, że czuje się odpowiedzialna za to, żebyś przypadkiem nie skończył z kimś, z kim związek będziesz żałował.Poza tym nie wydaje mi się, by druga połówka to właśnie ją powinna zadowalać. No i nie wygląda na kogoś, kto przejmowałby się złym zdaniem na swój temat. ― Wzruszył barkami, na moment odbiegając wzrokiem gdzieś w bok. Tak na wszelki wypadek, gdyby w całej tej wypowiedzi zawarł coś, co mogłoby nie spodobać się brunetowi. Tylko nie po twarzy. „Wyszedłem już z założenia, że nie ma co czekać.” ― Już mówiłem, że nie każdy może założyć to samo. ― Skubnął widelcem danie. ― I wcale nie jestem gburem! ― Nadął policzki, choć już po chwili wyraz jego twarzy złagodniał. Ale w gruncie rzeczy pod wieloma względami Okamura nie był aż taki zły jak niektórzy, nie? ― Blisko czy nie, pewnie prędko się tam nie wybiorę. I oczywiście, że nie ma mnie w spisie, ale równie dobrze moglibyście wmówić mi cokolwiek. Wiesz jak jest... | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Sob Sty 11, 2014 12:55 am | |
| Obserwował w spokoju jego twarz, która zmieniała się z każdą sekundą. Co takiego było dziwnego w tych stwierdzeniach? Czarnowłosemu wydawało się to zupełnie normalne; prawda godziła w oczy, niemalże je wydłubując. Tak działały podwaliny tego miasta, jak i całego świata. Wszystko miało swój początek, zostało wydane pozwolenie na takie traktowanie tych 'lepszych' i oto rezultat. Nie było takie środka owadobójczego, który wyplewiłby ta plagę insektów, zatruwających życie spokojnych ludzi, którzy chcieli mieć tylko na chleb, rachunki i godne warunki dla siebie i dzieci. Złotem oblewali każdego w krawacie, nadętego i pysznego, istniejącego na trybunie. Ten obraz nie był prawdziwy. Ta iluzja trwała, póki ktoś się nie zbuntował i rzucił kamieniem. Zdarzało sie to rzadko... Bo takiego delikwenta szybko się pozbywano. Jeff powoli kończył swoją porcję, wyłapując ostatnie wstążki makaronu. Widelec cicho stukał o naczynie, a że knajpka pustoszała, dźwięk roznosił się dość mocno. - Hm? - wymruczał, przełykając kęs i nieco marszcząc brwi - Nie powiedziałbym, że to zabawne. W sensie... Jak widzi się to od drugiej strony to krew zalewa, widząc, jak trzeba bronić taką szumowinę. Zależnie od mecenasa - czasami starają się działać na niekorzyść, ale w większości przypadków nie mają wyjścia. Stawka często toczy się o coś więcej niż grubą forsę na koncie. - Ile to razy trzeba było chronić tyłek adwokata, bo przegrał, a któryś z bossów groził mu kulką w łeb? Jemu i jego rodzinie? Co sprytniejsi uciekali lub się ukrywali przez pewien czas, aż zagrożenie minęło, inni opłacali ochronę, trzeci... cóż, jak mieli pecha to potem przyjeżdżał wydział śledczy i zbierał go w całość, by stwierdzić, że to i tak nic nie da. Pieprzone życie na krawędzi. Czasami nie ma wyjścia. Przydzielają z urzędu. W innych wypadkach przestępcy sami się zgłaszają, a odmowa często wiąże się z niekorzystnymi skutkami. W różnych formach. - Ironia? - Jeff zmrużył nieco błękitne oczy, zastanawiając się nad samą definicją tego słowa i tego, czego miała dotyczyć w tym wypadku. - Czasami tak. Tylko widzisz, haczyk z adwokatem jest taki, że mają zapewnione milczenie do pewnego momentu, a przez ten krótki okres czasu mogą pozałatwiać wiele spraw: tabu, przelanie pieniędzy, wywóz rodziny, sprzętu, a nawet własna ucieczkę z pudła. Adwokat wraz z nim wymyśla bajeczkę i sprawa się toczy tygodniami. Niby nie może się kontaktować, niby siedzi w areszcie, a w podziemiach interes się rozwija. Taki jest zawód mecenasów - prawo działa czasami jak samobójczy strzał w głowę. Jak raz wdepną, już nie wyjdą. Zresztą... tak samo jest z nami. - mówiąc to, wzruszył ramionami, po czym zabrał się za dokończenie swojej kolacji. Nie ma to jak przejęcie sie faktem, że może stracić życie w każdej sekundzie, kiedy chodzi po ulicy, kąpie się lub je posiłek w knajpie. Przyzwyczaił sie do tego. Miał pełną świadomość, że dożycie emerytury to marzenie w niektórych przypadkach. Cieszył się jednak z tego, co miał, bo niczego mu nie brakowało. - Prawo to skomplikowana sprawa i sam go czasem nie rozumiem. Dlatego nie mógłbym być mecenasem. No, ale nie mówmy o tym teraz. Mam wolne i szczerze chcę odetchnąć trochę od papierowej roboty. - mówiąc to, odłożył widelec na pusty talerz i odsunął go nieco w bok, zabierając się za dopicie wody mineralnej, która prawdopodobnie się juz odgazowała cała. - Ha, powodów może być mnóstwo. Począwszy od tego, o którym Ci wspomniałem, a kończąc na tym, że nosisz skarpetki nie do pary. - Takie przypadki też były i czarnowłosy nasłuchał się już opowieści od kumpli z biura. Historie były nie raz barwne oraz zupełnie nielogiczne, ale kobiecego umysłu nikt chyba jeszcze nie zrozumiał. Pewnie one same go czasami nie łapią. Ocelot wcale by się nie zdziwił. - Hej, patolog miałby świetną zabawę. Oni uwielbiają grzebać. - prychnął czarnowłosy, opierając się wygodnie o krzesło i rozglądając po sali. Naprawdę byli ostatni. - Możesz mi wierzyć lub nie ale żadna, która zaakceptowałaby ją w stu procentach. Zawsze było jakieś 'ale'. Mógłbym na to przymknąć oko, acz... to było męczące. Każda randka, każda kolacja, wyjście na spacer, cokolwiek, zawsze musiała być wplątana w rozmowę Nicole. Zawsze. Matko... - Potarł oczy, jak gdyby samo wspomnienie o tym go męczyło - Albo słyszałem, że jej się boją, albo, że jest dziwna i nie rozumieją. Jedna zrobiła mi nawet awanturę, że zamiast po nią, wyjechałem po Nicole pod szkołę, bo uciekł jej autobus i deszcz padał, przez co moja dziewczyna musiała poczekać na mnie dziesięć minut dłużej w ciepłym domu pod kocem. I to było już przestępstwo, bo mieliśmy wyjechać o piątej, nie kilka minut po. - Błękitne oczy wyrażały mnie więcej: Kobiety, ja pierdole... - Moja siostra przejmować...? Prędzej piekło zamarznie, a anioły spadną z hukiem. Odsunął szklankę obok talerza, a kelnerka szybko zjawiła się, zabierając brudne naczynia. Sam Jeff westchnął głęboko, nieco odchylając głowę: - Nie, wcale. - Zbył temat lekceważącym tonem - Spokojnie, póki nikomu nie grozisz bronią to nie mam prawa Cię nawet tknąć palcem. Zresztą... Nawet by mnie nie wezwali do tego. - Czarnowłosy mężczyzna wyciągnął telefon z kieszeni spodni, spoglądając na godzinę oraz odczytując wiadomość, którą dostał, tym samym dając blondynowi czas na dokończenie posiłku. Koniec końców, należało się powoli zebrać do domu, bo noc czekać nie będzie. - W ogóle jak Ty to robisz, że tyle zaczynam ględzić? Jesteś jakimś psychoanalitykiem czy co? - spytał Jeff, unosząc brew i uśmiechając się kącikiem ust. No tak, w końcu normalnie mówił niewiele i składnie, by zaoszczędzić czasu. A teraz? Paplał jak baba na plotach przy kawce i ciastku. Natsu miał dar.[/color] | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Sob Sty 11, 2014 1:26 pm | |
| Przekręty, jeszcze więcej przekrętów. Właściwie nie sądził, że powinien o tym słuchać, jednak zawsze przypuszczał, że strach przed kimś także odgrywał dużą rolę przy funkcjonowaniu miasta. To on był gwarancją respektu, dlatego teraz Rząd mógł robić wszystko to, co mu się żywnie podobało. Natsume nie chciał się w to mieszać, jednak czasem liczył na to, że któremuś z nich wreszcie podwinie się noga i wszystko runie, a na tej ruinie powstanie nowy i lepszy system. Może to czcze nadzieje, bo po tylu latach coraz bardziej wątpliwym było, że do czegoś takiego dojdzie. W dodatku wszystko to, o czym mówił czarnowłosy przechylało szalę zwycięstwa na tę złą stronę. A im nie pozostawało już nic innego jak tylko siedzieć cicho, żeby przypadkiem nie pójść na odstrzał. Chore. ― Hm... No tak. Żeby dopiąć swego najlepiej najpierw mu zaszkodzić. Tak czy inaczej samo podjęcie się groźby powinno skutkować tym, że traci się możliwość uzyskania pomocy, choć z drugiej strony skazany wciąż ma multum kontaktów, rodzinę, która zrobi wszystko, byleby tylko wyciągnąć go z bagna. Wygląda na to, że czasami warto ulokować się na jakimś odludziu i być panem własnego życia, nie przejmując się tym krwawym wyścigiem szczurów ― wymruczał pod nosem nieco zniechęcony i sięgnął po kolejny kęs spaghetti. Przez cały czas marszczył śmiesznie nos, aczkolwiek zaraz po tym rysy jego twarzy nieco złagodniały, choć w złotych tęczówkach wciąż widniało poirytowanie. Za dużo spraw. Czasami faktycznie cieszył się, że te problemy nie dotykały go osobiście, ale biorąc pod uwagę to, że wszystkie szumowiny chodziły po mieście, nie wiadomo co mogło mu się przytrafić. ― Pewnie w ciągu kilku następnych lat zmaleje ilość chętnych na te posady, chociaż pewnie wszyscy są świadomi tego, co może się stać, ale kasa to wciąż wystarczająca zachęta. Pewnie myślą, że trzymając się reguł nic im się nie stanie, ale przecież nie można przez cały czas żyć na czyjejś krótkiej smyczy. ― Westchnął, dziubiąc widelcem w talerzu. ― I jasne. Koniec tematu. Wcale nie przyszło mu tak trudno oderwać się od tego. Chyba nie chciał usłyszeć więcej, skoro wśród tego mogła znaleźć się informacja o tym, że sam też w każdej chwili mógł stać się zagrożony. Od tego tylko niewielki krok do paranoi, przez którą nieumyślnie mógł wplątać się w jakieś bagno. Możliwe też, że i tu ktoś podsłuchał ich rozmowy i znalazł się na celowniku. Ale – heeej! – każdy miał prawo do wolności słowa. Przynajmniej tak mówią. A to, co mówią nie musi być prawdą, Natsu. ― Nadal utrzymuję, że wolę, by nikt przy mnie nie grzebał. Chyba w takim wypadku nie musieliby długo rozwodzić się nad tym, co było przyczyną mojego zgonu, ale to bez wątpienia świry ― parsknął. ― I widzę, że to rozmawianie o niej ci się udzieliło. ― Rząd równych zębów wychynął spomiędzy warg w zaczepnym uśmiechu, jednak mimo wszystko młodzieniec pokiwał głową w absolutnym zrozumieniu. ― Wygląda jednak na to, że trzeba już znosić niektóre humory pań. Poza tym może trafi się jakiś okaz najprawdziwszej tolerancji. Zresztą pewnie i tak mieszkacie osobno, więc nie sądzę, by twoja siostra stanowiła jakiś problem. Nie będziesz musiał odbierać jej ze szkoły, nie spóźnisz się z jej powodu na randkę. Same plusy. ― Rozłożył ręce. ― Nie grożę? Planowałem zadźgać cię widelcem, gdybyś zrobił coś nie tak. ― Och, tak. Przyznawaj się do tego na głos. Niemniej jednak w jego głosie pobrzmiewało rozbawienie. Nie to, żeby ta groźba była już nieaktualna. ― Psychoanalitykiem? ― Uniósł brwi nieco zdziwiony, aczkolwiek szybko pokręcił głową w zaprzeczeniu. Prawdę mówiąc, nie uważał, by miał jakiś wpływ na to, że Jeff zaczął dużo mówić. Poza tym nie znał go zbyt dobrze. Właściwie wcale go nie znał, jeśli już czepiać się szczegółów. Dla niego wszystko to było po prostu naturalne. ― Hipnotyzuję spojrzeniem i wymuszam na innych wyrzucanie z siebie więcej zdań niż przewidują statystyki. Nie spodziewałeś się, co? ― Kąciki jego ust wygięły się w złośliwym uśmiechu, jakby rzeczywiście był kimś, kto przechytrzył czarnowłosego, bo ten złapał się na magiczną sztuczkę. ― A tak będąc całkowicie szczerym, jestem po prostu leniwym, ale wyszczekanym dupkiem. Możesz wierzyć lub nie, ale to, że dużo mówię nie działa na każdego, chociaż ma jakiś wkład w to, że innym wreszcie otwierają się gęby. Nie zawsze po to, by powiedzieć coś miłego, ale wiadomo jak to jest. No i usta nie są tylko po to, by zapychać je jedzeniem, ale niektórzy często o tym zapominają. To nudne. ― Wzruszył barkami. Na pewno czułby się nieswojo, gdyby przyszło mu teraz siedzieć w absolutnym milczeniu przy brunecie. Już wolał gadać od rzeczy, choćby to miało sprawić, że błękitnooki wyrobiłby sobie o nim złe zdanie. Akurat było mu wszystko jedno, czy uzna go za debila czy za kogoś, kto powinien stracić język, by wreszcie nauczyć się doceniać ciszę. Nie to, żeby w ogóle nie potrafił się zamknąć lub chociaż raz wziąć jakąś sprawę na poważnie. Istniały sytuacje, w których nie potrafił się odnaleźć, ale było ich niewiele. A teraz sam się uciszył, jednak tylko po to, by skupić się na reszcie jedzenia na talerzu. W końcu nie chciał kazać na siebie długo czekać, a Davis równie dobrze mógł go tutaj zostawić. Prawdopodobnie tak byłoby lepiej, gdyż Noah przewidywał, że zaraz po wyjściu z knajpy i tak uda się do swojego domu. Z każdym kolejnym kęsem czuł się coraz bardziej pełny, a szanse na to, że będzie w stanie skończyć całą porcję malały. Niemniej jednak postanowił pochłonąć całe danie, biorąc pod uwagę, że nie on tutaj płacił, ale wciąż pamiętał, że przyjdzie mu zwrócić koszty kolacji. Sztućce stuknęły o talerz, a blondyn sięgnął po szklankę i dopił napój odkładając naczynie o stół. Przyległ plecami do oparcia krzesła, powstrzymując się od wyciągnięcia nóg przed siebie, choć nie było wątpliwości co do tego, że najchętniej rozwaliłby się teraz na łóżku albo na jakiejś kanapie, jak każdy normalny człowiek z pełnym brzuchem. | |
| | | Jeff Agent FBI
Liczba postów : 16 Dołączył : 25/09/2013
Godność : Jeff Rodriquez 'Ocelot' Davis Wiek : 31 Zawód : Agent FBI Wzrost i waga : 190 cm | 80 kg Aktualny ubiór : Festyn [bez plecaka]
| Temat: Re: Italia del Gusto Sro Sty 15, 2014 2:46 pm | |
| Pracując jako agent federalny, Jeff był po prostu zmęczony rozmowami o polityce. Wystarczyło, że gdy tylko spotykał się z rodzicami, ojciec musiał zaczepiać go o tematy, na których temat nie chciał i nie powinien się wypowiadać. Całe to gadanie o tym, kto co zrobił, ile obietnic sknocił,a ile wykonał, że powinno się ich zamknąć za ogłupianie społeczeństwa... On to wszystko wiedział, ale nie mógł mówić tego głośno, jeśli chciał zapewnić swojej rodzinie dobry byt. I tak mieli ogromne szczęście - mieli gdzie mieszkać, mama nie musiała pracować, ojciec dorabiał sobie spokojnie na prywatnych wizytach, Nicole zarabiała astronomiczne sumy, a on sam nie miał na co narzekać. Dostał apartament po białowłosej, miał za co go opłacać, mógł poświęcać się swojemu hobby. Wszystko niemalże w idealnej bajce. Kto w tych czasach mógł sobie na to pozwolić? Niewielu. Większość dzieciaków mieszkała w slumsach albo niewielkich kawalerkach lub akademikach, jedząc byle co, zarabiając byle co i próbując wybić się w brutalnym świecie. Jedynie polityce zawsze mieli zapewnione dobra, ułatwiające im życie. Sam Natsu nie był pewnie przedstawicielem ociekającym pieniędzmi oraz mieszkającym w willi z basenem. Jeff nie oceniał jednak nikogo, sam widział dość w swoim życiu - od kartonowych domów po ogromne domy zasmrodzone szczynami ćpunów, jakimi byli właściciele. Wszystkiego się można spodziewać. Ocelot uniósł brew, słysząc tekst o rozmowie na temat jego siostry. Wreszcie mógł z kimś porozmawiać o niej, kto ją znał jako tako. Nic dziwnego, że Jeff miał dobry humor. Przynajmniej nie była to kolejna kobieta, która kręciła nosem na wszystko, co mówiło się o innych paniach: - Świrów Ci dostatek w tym mieście, to akurat zupełnie normalne. - rzucił mężczyzna, machając ręką, by zbyć ten temat. Ani to odkrywcze ani ciekawe. Naoglądał się prawdziwych wariatów w Asylum. - Hej, przynajmniej jest o czym dyskutować. - dodał rozbawiony, zakładając ręce na piersi - Okaz tolerancji? Zadzwoń, jak znajdziesz. Ja nie mam chyba szczęścia po prostu... Już jakiś czas temu zrezygnowałem z szukania sobie dziewczyny. Chyba nie mam cierpliwości do nich. Mam wrażenie, że okres im się wydłuża do 3 tygodni... - Pokręcił głową, kątem oka rejestrując, że kelnerka podchodzi zabrać talerze. Gestem poprosił o rachunek, zerkając przy okazji na zegarek. No tak, zasiedzieli się trochę... - Mieszkamy osobno, nawet ja bym nie wytrzymał z nią 24 godzin na dobę. - parsknął, poprawiając się i wyciągając portfel z kieszeni spodni. - Na szczęście ma prawo jazdy, własne samochody, szofera i dzikie koty, które ją obronią. Albo ona je. Nie wiem, co gorsze. - dodał zadziornie, odbierając świstek papieru od dziewczyny, która bardzo szybko przyniosła paragon za posiłek. Zabrała szklanki ze stołu, dając im jeszcze trochę czas, by spokojnie mogli zapłacić za kolację. - Niestety, już zabrali Ci broń rażenia. Szukaj jakiegoś wazonu czy krzesła. - wymruczał zaczepnie, uśmiechając się kącikiem ust, celowo drażniąc się z blondynem. Szybko jednak uspokoił się, wyciągając z portfela kilka świstków, rzucając je na stół. Trudno nie zauważyć, jak niedbale traktował banknoty i jaki napiwek zostawił kelnerce. Miał gest, cholera jedna. - Ukryty talent po prostu. Idź z tym do jakiegoś programu rozrywkowego, zarobisz miliony. - prychnął, wstając i chowając portfel, po czym ściągnął bluzę z oparcia krzesła, naciągając ją na siebie. - Nie zauważyłem. - rzucił a propos dupka, po czym znów wygiął usta w nikłym uśmiechu - Takie czasy. Ludzie nie mają czasu rozmawiać. Zawsze się spieszą, zawsze sa spóźnieni, a dyskusja jest tylko stratą kilku cennych minut. Może brakuje takich dupków jak Ty, hm? Przynajmniej ludzie mieliby co ze sobą zrobić, zamiast ganiać za kolejną zwierzyną. Poczekał, aż Natsu się zbierze, po czym pierwszy ruszył do wyjścia, kiwając głową do kelnerki z niemym 'do zobaczenia'. Otworzył drzwi, wychodząc na ciemną ulicę. Chłód aż przenikał do kości - czuć było, że zbliża się zima. Gdy blondyn pojawił się za Ocelotem, agent chciał się pożegnać, ale coś przykuło jego uwagę. Czwórka facetów, prawdopodobnie w wieku Noah'a pojawiła się zza rogu. Naciągnięte kaptury na twarz, dłonie pochowane w kieszeniach oraz to urocze i ciepłe powitanie: - Stój skurwysynu. - Och kurwa... - warknął pod nosem agent, automatycznie zakrywając blondyna swoim ciałem. Nie chodziło tu o traktowanie Natsu jak dziewczynki. Po prostu Jeff miał już wpojone chronienie prawie każdego człowieka, który był bezbronny. Zacisnął dłonie w pięści, mierząc spojrzeniem napastników. - Czego szukacie? - Pewnego glinę, który dwa dni temu wpuścił naszego kumpla do paki. - wywarczał jeden, wyciagając dłonie z otchłani bluzy i pocierając je o siebie. - Rozumiem, że tak tęsknicie, że chcecie iść z nim? - rzucił ozięble czarnowłosy, unosząc brew. - To Ty pójdziesz. Do grobu! - niemalże wrzasnął obcy mu dresiarz, po czym skoczył na Jeff'a, a za nim trójka. Agent pociągnął blondyna za sobą, uchylając się przed pięścią, po czym zaparł się i sprzedał cios z bara obcemu, który cofnął się kilka kroków. - Wracajcie do domu, a może będziecie mieli to szczęście, że tylko wasz kumpel będzie za kratami. - rzucił ostrzegawczo czarnowłosy, ale wywołał tym jedynie oschłe parsknięcia. Zawsze, kurwa, to samo... Nim jednak zdążyłby odpowiedzieć, ponownie rzucili się na nich, a tym razem Jeff mógł zarejestrować, że nie tylko on jest celem. Natsu został zaatakowany również przez dwójkę obcych mu zupełnie sukinsynów, przez co w czarnowłosym aż zawrzało. Głuche uderzenie mogło oznaczać, że blondyn oberwał. Zablokował cios najbliższego z dresiarzy, próbując odepchnąć ich na tyle, by oderwać tamtych od niewinnego Noah'a. Co za świat... | |
| | | Natsume Obywatel
Liczba postów : 33 Dołączył : 05/10/2013
Godność : Natsume „Noah” Okamura. Wiek : Dwadzieścia trzy lata. Zawód : Robi za kelnera. Orientacja : Biseksualizm. Partner : Hold my hands above my head and push my face into the bed. 'Cause I'm a screamer baby, make me a mute. Wzrost i waga : 178 cm | 64 kilogramy. Aktualny ubiór : Z Jeffem i z Mio, bo w sumie nie chce mi się szukać innego obrazka, ani opisywać. Ekwipunek : Komórka, portfel (dużo to tam nie ma), klucze do domu, paczka wiśniowych papierosów, zapalniczka benzynowa. Multikonta : Take.
| Temat: Re: Italia del Gusto Wto Sty 21, 2014 4:23 pm | |
| „Idź z tym do jakiegoś programu rozrywkowego, zarobisz miliony.” Jasnowłosy uniósł brwi, nie do końca dowierzając w to, że czarnowłosy w tej kwestii mógł wypowiadać się na poważnie. Natsume nie uważał, by jego nieustanna gadanina była czymś wyjątkowym. A może? Nie każdy miał talent do szybkiego reagowania podczas rozmów i zmuszania się do w miarę wyczerpującym wypowiedzi, którymi on wręcz sypał z rękawa, nie przejmując się tym, że przypadkiem może nabawić się zapalenia strun głosowych. Tak czy inaczej nie widział siebie jako sławy telewizyjnej. Pomimo tego, że mogłoby się wydawać, iż mógłby godzinami rozwodzić się dosłownie nad każdą kwestią – a w tym i nad swoim niezbyt pasjonującym życiorysem – cenił sobie prywatność, którą w takim przypadku próbowaliby zedrzeć z niego do cna. Wolał sobie nie wyobrażać jaki styrany wracałby do domu po długotrwałych bataliach z dziennikarzami, bo przyprawiało go to o ciarki na plecach i sama myśl przyprawiała go o ból głowy. ― To nie dla mnie. Wolę uniknąć tych wszystkich medialnych sępów i wytykania mnie palcami na ulicach. Niektórzy po prostu lepiej czują się na uboczu. ― Zmierzwił palcami grzywkę i sięgnął za siebie, by zdjąć swoją kurtę z oparcia. Cóż, wyglądało na to, że jeszcze niecała minuta i przyjdzie im się ze sobą rozstać. Mówili, że pożegnania to ciężka sprawa, jednak blondyn nieszczególnie ubolewał nad wizją powrotu do domu, choć na zewnątrz bez wątpienia było zimno i nie była to idealna pogodna na przespacerowanie się przez kilka dzielnic. ― Postaram się jak najszybciej oddać ― rzucił jeszcze a propos pieniędzy, które od momentu zapłaty za posiłek był mu dłużny. Wreszcie podniósł się z miejsca, narzucając na siebie kurtkę, którą zapiął pod samą szyję, spodziewając się najgorszego po wyjściu z ciepłej restauracji – tego, że mimowolnie zacznie trząść się z zimna. Wetknął ręce w kieszenie, zaciskając palce w pięść i ruszył za Jeff'em. Gdy znaleźli się na zewnątrz, odruchowo przygarbił się, czując jak mięśnie na plecach mimowolnie ściągnęły się na wskutek tej nagłej zmiany temperatury. Zaraz jednak zebrał się w sobie i wyprostował, przemykając spojrzeniem po wciąż zatłoczonej ulicy. No słowo dawał, ludzie nie mieli co robić o tak późnej porze. ― No to trzym-- „Stój skurwysynu.” Mimowolnie zmarszczył nos, gdy przed oczami ujrzał plecy agenta. W pierwszej chwili pomyślał, że ten już zamierzał się zmyć, jednak szybko dotarło do niego, że mieli towarzystwo. To jest – Davis miał. Okamura wolał nie mieszać się w konflikt, z którym nie miał nic wspólnego, dlatego zamilkł i ukradkiem wychylił się zza mężczyzny, by zerknąć na nachalnych osiłków, po czym odbiegł spojrzeniem gdzieś w bok, rozważając ewentualną drogę ucieczki. Nie było najmniejszych szans na to, by w razie wypadku mógł się z nimi zmierzyć. W kwestii bezpośrednich starć nie miał raczej bardziej rozbudowanej wiedzy od bezmyślnego wymachiwania pięściami. Ponadto jego ciosy bez wątpienia byłby bezużyteczne wobec kolesi którzy pewnie na co dzień hobbystycznie napieprzali się po mordach i pakowali po stówę na klatę. Na pewno byli agresywni, ale Noah miał szczerą nadzieję, że nie rozpoczną walki, choćby dlatego, że zdawali sobie sprawę z tego, iż brunet był przedstawicielem władz, przez co „dołączenie do kolegi” mogło być nieuniknione. Szkoda, że ta nadzieja była złudna. Szczerze mówiąc, mógł rzucić się do biegu i zwiać w jakąś uliczkę. Zmęczyłby się dość szybko, jednak zawsze istniała szansa, że nie będą nim zainteresowani. Wtedy jednak poczuł dość dobite szarpnięcie, któremu i tak nie dałby rady się sprzeciwić. Mimowolnie jęknął, zdając sobie sprawę, że właśnie wdepnął w bagno, chociaż wcale tego nie planował. Był niewinny, do cholery. Dlaczego miał obrywać przez ledwo znanego mu faceta? ― Puszczaj! Nie chcę mieć z tym nic wspólnego ― prychnął i odruchowo szarpnął się. Jednak na nic zdało mu się to, gdy czwórka bandziorów rzuciła się na nich, a on mimowolnie znalazł się w centrum tego felernego wydarzenia. Chwilę później wrzask rozdarł mu gardło, gdy pięść jednego z nich wyszła na bliskie spojrzenie z jego twarzą. Chwilę później zgiął się w pół z obiema rękami przyciśniętymi do policzków, nosa i ust. Dość szybko było dane mu poczuć nieprzyjemne ciepło pod palcami. Krwawił. Bez wątpienia. Ostrożnie przesunął palcami po obolałym miejscu, co tylko wzmogło jego cierpienie. ― Ja pierdolę! ― warknął, co stłumione zostało przez dłonie, które zasłaniały jego wargi. ― Jesteście, kurwa, pojebani. Oby wsadzili was do jebanego pierdla, w którym koledzy z celi będą was rżnąć aż do momentu, w którym nie będziecie mogli usiedzieć na swoich jebanych dupskach ― mamrotał, możliwe, że całkowicie bez celu. W takich chwilach człowiek powinien być wystraszony, jednakże złotooki miał mieszane uczucia, w których górowała głównie wściekłość. I to nie tylko na nich, ale też na czarnowłosego, który nie wspomniał, że zadawanie się z nim mogło skończyć się... tak. ― Chcę do domu. ― W tym momencie odsunął ręce od twarzy, która nie prezentowała się za ciekawie. Uszkodzony nos i dolna warga, sprawiły, że czerwień nieprzyjemnie odznaczała się na jasnej cerze chłopaka. Zaszklone oczy bynajmniej nie zwiastowały tego, że miał ochotę płakać jak małe dziecko, choć tak mogło się wydawać. Wiedziony gniewem zamachnął się zaciśniętą w pięść ręką, która... nie zdołała dosięgnąć żadnego z nich, gdyż niespodziewanie znów został potraktowany przez Jeff'a nie lepiej od szmacianej lalki, którą można było złapać za rączkę i wymachiwać nią we wszystkie strony. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Italia del Gusto | |
| |
| | | | Italia del Gusto | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |