|
| Port | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Port Nie Sty 05, 2014 10:52 am | |
| Wszędobylski smród kwitnącej wody, zgniłych ryb oraz bliżej nie określonego kwaśnego zapachu to wizytówka tego miejsca. Port, gdzie statki wpływają i odpływają, ciągle coś się dzieje... i przez krzyki ludzi przedzierają się krzyki mew. To odrażające miejsce jest niesamowite pod względem fauny i flory. Zawsze w południe, gdy dostawy się wymieniają a robotnicy wynoszą skrzynie z rybami okazuje się z port to metropolia zwierząt. Zewsząd nadchodzą psy i koty, ptaki z centrum miasta nawet zwierzęta morskie jak delfiny czy foki wychylają pyszczki z zielonkawej wody. | |
| | | Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 11:02 am | |
| W jednej ręce miała torbę z produktami na obiad. Oczywiście nic wymyślnego, chleb tostowy i żółty ser, herbata i tyle. Nie mogła sobie pozwalać na większe zakupy, bo nie miała na to pieniędzy, skręciła w prawo i miast kierować się do domu skierowała się do portu. Zbliżało się południe, a to był ciekawy czas w porcie. A Sonia lubiła patrzeć na te wszystkie zwierzęta które walczyły o resztki z dostaw. Czasem była jak te zwierzęta, czekała pod statkami czekając na jakiś odpadek. Okruszek... Przerzuty ryb były zawsze o tej samej godzinie, jedne statki wpływały inne wypływały. Te bardziej kolorowe były oczywiście statki łowiące dla bogatych, te szare dziurawe i śmierdzące dla nich. Dziś nie chciała żebrać, dziś po prostu starała desperacyjnie coś zrobić, cokolwiek by dzień nie przypominał poprzedniego. Stary bossman dosłownie jakby wyrwany z jakiegoś filmu o morskich wilkach wykrzykiwał co rusz jakieś mało znaczące słowa – wydawało się , że tylko po to by pozdzierać gardło. Bo i tak każdy pracował według swojego temat. Usiadła na barierce przyglądając się dwóm burym kotom. | |
| | | Bastian Diler
Liczba postów : 7 Dołączył : 02/01/2014
Godność : Bastian Middlestone. Wiek : 22 lata. Zawód : Diler. Orientacja : Biesksualny. Wzrost i waga : 184 cm/ 73 kg Znaki szczególne : Tatuaże - na karku [kod kreskowy] i za uchem [pistolet]. Aktualny ubiór : Biały podkoszulek, a na to zarzucona odrobinkę zbyt luźna, bordowa, rozpinana bluza z kapturem. Wąskie, przetarte w kilku miejscach spodnie, niedbale zasznurowane glany. Na rękach parę ciemnych rzemyczków. Szaro-czarny, podniszczony plecak. Ekwipunek : Klucze, telefon z słuchawkami, portfel, nóż sprężynowy, zapalniczka... Multikonta : Matthew
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 4:43 pm | |
| Poprawił plecak, niedbale zarzucony przez ramię. Niby w tym momencie był już pusty, ale szkoda byłoby go zgubić, skoro to jedna z tych rzeczy, w stosunku do której Bastian bywał naprawdę sentymentalny, prawda? A tak szczerze mówiąc, chodziło tylko o to, że gdyby przypadkiem dostał informacje o czymkolwiek, trzeba byłoby leźć po niego do domu, to zaś przyprawiało tylko dodatkowej fatygi... i przy okazji wnerwiało. Poza tym, cholera wie, kiedy dorwie się do nowej dostawy prochów, od jednego z zaopatrzeniowców! I raczej wolałby, żeby nie zrobił tego nikt przed nim. Stąd też jasny powód, dla którego włóczył się po porcie bez większego celu. Niby niezbyt przyjemne miejsce do spędzania wolnego czasu, ale odłóżmy to na bok. Niech już będzie, praca w końcu nie wybiera. Zresztą, przynajmniej się rozejrzy i posłucha, co też istotnego mają do powiedzenia rybacy i ci, którym nagle zachciało się popływać na statku, żeby zobaczyć z bliska, jak wygląda robota poławiaczy ryb. Jego samego nigdy to nie interesowało. Tylko dla własnej rozrywki wybrał sobie jedną z bardziej skomplikowanych dróg portowych... bo przecież nie mógł jak normalny człowiek przejść w pobliże statków po chodniku, nie! On musiał pokombinować tak, żeby przy okazji minąć ogrodzenie, oddzielające magazyny, później parę skrzyń, a na końcu stanąć sobie na barierce, jak gdyby nigdy nic... W końcu co go obchodziło, że jeśli postawi jeden fałszywy krok, wpadnie do wody? No dobra... może troszeczkę. Właśnie dlatego tuż po tym, jak ogarnął okolicę wzrokiem, zeskoczył na ten nieszczęsny chodnik, wsadzając ręce do kieszeni spodni. Uniósł sceptycznie brew, oglądając dziewczynę, która widziała coś istotnego w walce dwóch kotów, bijących się o skrawek jedzenia. To w ogóle było dla kogoś ciekawe? Pomimo podobnego podejścia, sam przykucnął na ziemi, eksperymentalnie wyciągając do jednego z mruczków - tego przegranego, skoro drugi zawinął ze sobą żarcie i gdzieś zniknął - rękę. Chociaż znając swoje szczęście to trafił na takiego, przez którego skończy z podrapaną dłonią... | |
| | | Gabrijel Lekarz wojskowy
Liczba postów : 11 Dołączył : 31/12/2013
Godność : Gabrijel Volkov Wiek : 32 lata Zawód : Oficjalnie - lekarz wojskowy Orientacja : No cóż... homo Wzrost i waga : 175cm/66kg Znaki szczególne : Wieczny uśmiech na twarzy, wyprostowana sylwetka, piercing (język i... rozbierz to zobaczysz), tatuaż na prawej łopatce, karku oraz lewej kostce. Aktualny ubiór : Wojskowe spodnie (moro), trapery (czarne), podkoszulek (czarny), a'la wojskowa kurtka (moro) podwinięta do łokci, 5-rzędowa pieszczocha z kolcami typu spike na prawej ręce, dwa nieśmiertelniki (srebrne) zawieszone na szyi. Na jednym wybite imię, a na drugim nazwisko. Ekwipunek : Komórka, paczka papierosów, kluczyki do samochodu, kluczyki do domu. Multikonta : ~~~~~~
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 5:23 pm | |
| Nieśpieszny, wręcz nieco leniwy krok. Wyprostowana sylwetka. Czający się w kącikach warg kpiący uśmieszek. Łobuzerski błysk w oku. Piercing. Taki właśnie obraz przedstawiał Gabrijel Volkov, lekarz wojskowy o randze kapitana. Pomyślałby kto, że według typowego wzorca powinien chodzić sztywno jakby kij połknął, cały czas w mundurze i z poważną miną. Tyaa... a świnie zaczną latać. Ten mężczyzna nigdy nie wpisywał się w pewne normy. Po prostu był sobą. Zawsze i wszędzie, nawet jeśli miałby cały czas za to obrywać. Może i niektórym nie pasował jego dość specyficzny charakter, ale dopóki najbliżsi znajomi nie narzekali za bardzo, prócz drobnych pomruków pod nosem, warkotliwych komentarzy to nie zamierzał nic w sobie zmieniać. Był jaki był. Może dlatego jak tylko błysnął mu kawałek czarnej sierści przed oczami od razu ruszył za nim biegiem drąc się na całe gardło "Caryca! Dwójko, ty cholero jedna, noga. Do nogi... Caryca!". Jednak najwyraźniej jego najwierniejsza od jakiś sześciu lat towarzyszka nie miała zamiaru się zatrzymywać. Doberman, będący wyuczony wielu komend i będący idealnym przykładem psa obronnego w tym momencie wyglądał jak siedem nieszczęść. Sklejona, mokra sierść oblepiona błotem. Ohydny zapach. Ale mimo to mężczyzna centralnie przed jakiś chłopakiem porwał ją na ręce i okręcił się wokół własnej osi, lądując przy barierce, gdzie siedziała Sonia. Dyszał ciężko, jakby przebiegł maraton, a nie krótki odcinek drogi portowej. - Nie wierć się tak. Cuchniesz jak... ach, bez komentarza. Nigdy więcej nie pozwolę ciebie komukolwiek wyprowadzać. Pół miasta pogoni za tobą. Masz szczęście, że policja tego nie zobaczyła, bo mandatów za brak kagańca, smyczy i obroży dostałbym cholernie dużo - mamrotał, mimo wszystko tarmosząc niesforną sukę za uszami. Postawił ją na ziemi, nie przejmując się tym, że sam teraz wyglądał jak po kąpieli błotnej. Zaraz po tym rozejrzał się po okolicy, zatrzymując wzrok na nieznanej sobie dziewczynie, a zaraz potem chłopaku. Cóż, najwyżej wzięli go na osobę chorą psychicznie, co tak generalnie nie byłoby niczym nowym. - Przepraszam za zamieszanie, skarby, ale są pewny priorytety, a złapanie psa do nich należy. Gabrijel Volkov, lekarz wojskowy do usług - wpierw skłonił się lekko w pas przed Sonią, a następnie skinął głową w kierunku Bastiana. | |
| | | Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 6:59 pm | |
| Dziewczyna zwróciła uwagę na chłopaka dopiero gdy ten zainteresował się kotem. Bez emocji przyglądała się jak ten wyciąga dłoń do kocura. Ona również była pewna, że buntowniczy kotek rzuci się na dłoń biednego chłopaka. Spojrzała na przycupniętą sylwetkę, po czym znów na kota... który ku zdziwieniu czarnulki zaczął się przymilać do nieznajomego. Ciche uczucie zazdrości po kuło jej serce. Zawsze tak było, od dzieciństwa... Gdy ona trzymała się od zwierząt z daleka, bo z zasady się ich bała a one otwarcie witały rówieśników z grupy. Tą dziwną sytuacje przerwał pies który wparował tuż przy nich płosząc przy tym kocura jak i samą Sonie. Kot to jedno, wielki pies to drugie... jednak nie okazała strachu przed suką. Tak, dziś działo się coś więcej niż krzyki za ściany u sąsiadów... Nawet przez chwile poczuła się jakby była z kimś złączona.... chociażby przez szok, który zapewne nawiedził i chłopaka który chciał głaskać kota. Zielono oka spoglądała na lekarza wojskowe z rosnącym rozbawieniem. -Nic się nie stało. Zeszła z barierki i wyciągnęła przed siebie dłoń. Gdzieś z tyłu głowy włączył się jej alarm „ Rząd! Uciekaj z takimi to się nie zadajemy” - Sonia, nazwisko chyba nie będzie panu potrzebne. Jak się nazywa brudna psina? - kiwnęła głowa na dobermana, po czym przeniosła spojrzenie na chłopaka. - Nic Ci nie jest? | |
| | | Bastian Diler
Liczba postów : 7 Dołączył : 02/01/2014
Godność : Bastian Middlestone. Wiek : 22 lata. Zawód : Diler. Orientacja : Biesksualny. Wzrost i waga : 184 cm/ 73 kg Znaki szczególne : Tatuaże - na karku [kod kreskowy] i za uchem [pistolet]. Aktualny ubiór : Biały podkoszulek, a na to zarzucona odrobinkę zbyt luźna, bordowa, rozpinana bluza z kapturem. Wąskie, przetarte w kilku miejscach spodnie, niedbale zasznurowane glany. Na rękach parę ciemnych rzemyczków. Szaro-czarny, podniszczony plecak. Ekwipunek : Klucze, telefon z słuchawkami, portfel, nóż sprężynowy, zapalniczka... Multikonta : Matthew
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 8:05 pm | |
| Po dzikim kocie Bastian nie spodziewał się nic innego... ale widać zwierzak nie był takim znowu idiotą, skoro podszedł do ręki, która ewentualnie mogła go nakarmić. Jeśli rzecz jasna młodszemu z Middlestone'ów się za chce, a jak wiemy podobne kaprysy zdarzały się dość rzadko. Chociaż ten konkretny pseudo-drapieżnik, bo serio, jak na kogoś, kto żyje na własną rękę, to miał naprawdę przyjazną osobowość... w porównaniu do takiego bruneta rzecz jasna. Pomijając już fakt, że on to akurat zawsze miał coś nie tak z podejściem do innych... Nawet rozważyłby zafundowanie kotu czegoś porządnego, a dziewczynę ewentualnie zachęciłby do pogłaskania go - w końcu widział, jak na nich spoglądała - w przypływie chwili dobroci, gdyby nie fakt, że maluch zwiał tak szybko, jak na horyzoncie pojawiło się sporej wielkości psisko. Nie ma co, ciekawy zbieg okoliczności. Problem w tym, że zwierze zatrzymało się z pyskiem tuż przed twarzą Ghosta i naprawdę mało brakowało, żeby nie zrobił suce krzywdy. Sam zresztą odruchowo odskoczył do tyłu, na tyle na ile pozwalała mu dotychczasowa pozycja [i żeby nie wyjść na idiotę chyba również, ale to pojęcie względne]. Może i Caryca nie wyglądała na policyjnego kundla, zaś on sam na ten moment był "czysty", ale z takimi to nigdy nie wiadomo, kiedy coś wywęszą. Bo przecież nie mógł wiedzieć, że to taki normalny, domowy zwierzak! Oczywiście gdy tylko na "scenę" wkroczył właściciel w momencie się opamiętał. Szkoda by było, prawda? Szybko doprowadził się do porządku i wstał. Przecież nie było sensu kucać jak ten osioł, kiedy jego dotychczasowy pupil zmył się, wraz z pojawieniem dobermana. - Bastian Middlestone - przedstawił się niemalże natychmiast, wyciągając w stronę mężczyzny rękę, żeby znowu nie było, że brat pani gubernator jest jakiś dziwny i nieufny wobec ludzi. - Nie, wszystko w porządku. - Uśmiechnął się lekko do Soni. Swoją drogą, ciekawe, jak dziewczyna - nienawidząca rządu przecież - zareaguje na wieść, z kim ma do czynienia. | |
| | | Gabrijel Lekarz wojskowy
Liczba postów : 11 Dołączył : 31/12/2013
Godność : Gabrijel Volkov Wiek : 32 lata Zawód : Oficjalnie - lekarz wojskowy Orientacja : No cóż... homo Wzrost i waga : 175cm/66kg Znaki szczególne : Wieczny uśmiech na twarzy, wyprostowana sylwetka, piercing (język i... rozbierz to zobaczysz), tatuaż na prawej łopatce, karku oraz lewej kostce. Aktualny ubiór : Wojskowe spodnie (moro), trapery (czarne), podkoszulek (czarny), a'la wojskowa kurtka (moro) podwinięta do łokci, 5-rzędowa pieszczocha z kolcami typu spike na prawej ręce, dwa nieśmiertelniki (srebrne) zawieszone na szyi. Na jednym wybite imię, a na drugim nazwisko. Ekwipunek : Komórka, paczka papierosów, kluczyki do samochodu, kluczyki do domu. Multikonta : ~~~~~~
| Temat: Re: Port Nie Sty 05, 2014 8:32 pm | |
| Uroczy zbieg okoliczności, bo wszelcy stojący wyżej rangą od Gabrysia wojskowi wyznawali jedną zasadę. Trzymać go z daleka od kogokolwiek z Rządu. Od policji najlepiej też, bo w końcu szkoda byłoby stracić dobrego lekarza, bo nie potrafił w odpowiednim momencie ugryźć się w język. Zdecydowanie Volkov nie nadawał się do polityki. Nie kręcił nic, nie robił aluzji, rzucał wszystko prosto z mostu, bo koniec końców, według niego właśnie tak było najlepiej. To, że kogoś przy tym mógłby urazić… dobra krytyka nie jest zła, ot co. Ogółem rzecz ujmując nie wiedział, czemu zawsze wszyscy czujnie się na niego patrzą w momencie, gdy normalnie rozmawia z jakimś rządowcem lub policjantem. Przecież jest grzeczny. Tylko troszkę bezpośredni. Ale przecież nie jest durny i niczego nie mówi bez powodu, prawda? No powiedzmy, że prawda. Tak czy owak nie bawił się już w pocałunek w rączkę, kultura kulturą, ale przecież nie można z tym przesadzać, czyż nie? No w każdym bądź razie uścisnął dłoń Sonii mocno, aczkolwiek z pewnego rodzaju wyczuciem, co nie oznacza, że bojaźliwie. Zaraz po tym obrócił się pełnym gracji ruchem w stronę Bastiana, by jemu również uścisnąć dłoń pewnym chwytem. Przekrzywił przy tym głowę, wpatrując się w niego spojrzeniem bystrych, niebieskich ślepi. Przez chwilę bez pardonu taksował go wzrokiem, po czym najwyraźniej dochodząc do jakiegoś własnego wniosku cofnął się krok do tyłu, by mieć i dziewczynę i chłopaka na oku. Głupio było się tak w kółko obracać. - To coś, za czym się naganiałem nazywa się Caryca Katarzyna Druga, pisane przez dwójkę rzymską. Większość osób nazywa ją cholerą, diabłem wcielonym, Carycą, Kaśką albo Dwójką – rzucił – imię wzięło się pewnie z tego, że sama caryca Katarzyna II miała paskudny nawyk obcinania swoim kochankom przyrodzeń, jeśli jej nie zadowolili. A że ta na początku nie bardzo przepadała za innymi mężczyznami… Ach, ta bezpośredniość Gabrijela, zero rumieńców, co najwyżej puszczenie oczka w kierunku Sonii. Zaraz po tym ponownie skierował swoje spojrzenie na Bastiana, przekrzywiając przy tym w dość zabawny sposób głowę. - Middelstone, Middelstone, Middelstone… zgaduję, że skądś powinienem ciebie kojarzyć, prawda? – hmmh, nie żeby miał sklerozę, ale po prostu niektóre fakty uciekały mu z pamięci. No a w tym samym momencie Caryca uznała, że dosyć tego siedzenia w bezruchu i wpierw otarła się brudnym pyskiem o spodnie właściciela, by potem pełnym godności krokiem ruszyć w stronę Sonii. Oczywiście nie obyło się bez otrzepania z wody i błoto, a zaraz po tym zaczęło się łaszenie. Na ten widok Volkov prychnął coś krótko na temat domowych pieszczochów. - Rozpieścili mi Ciebie – mruknął w kierunku psa.
| |
| | | Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Re: Port Pon Sty 06, 2014 12:18 pm | |
| Aż drgnęła na samo nazwisko chłopaka, tym razem oczy zwęziły się a sama cofnęła się lekko o krok nie mając zamiaru witać się z braciszkiem gubernator. A tfu... niech zginie w męczarniach. Skrzywiła się wyraźnie, miała już dość dzisiejszego dnia... i jednak hałasowanie sąsiadów byłoby jednak przyjemniejsze niż dzisiejsze nowo poznane osoby. Nienawidziła rządu... i tego miasta. - To jakaś kpina. Teraz zaczęła żałować, że brudny mies Lekarza wojskowego nie jest chorym na wściekliznę kundlem. Cofnęła się znów o krok, zaciskając dłoń mocniej na torbie z jej przyszłym mało pożywnym obiadem. Wolna dłonią założyła kaptur dając tym samym znak, że nie bardzo interesuje ja dzisiejsze zbiorowisko, jednak nie odwróciła się jeszcze na pięcie. - Co tak wysoko ustawione głowy sprowadza do obleśnego portu? Lekarz wojskowy, czy twoje miejsce nie jest gdzieś na koszarach ? A ty? Middlestone, nie obawiasz się napadu paparazzi. Siostrzyczka raczej nie ucieszy się, że jej brat plywa w portowym gównie...- zmrużyła oczy i nawet zachowanie radosnej Kaśki jej nie rozluźniło. Gdy pies ruszył w jej stronę syknęła gniewnie. | |
| | | Bastian Diler
Liczba postów : 7 Dołączył : 02/01/2014
Godność : Bastian Middlestone. Wiek : 22 lata. Zawód : Diler. Orientacja : Biesksualny. Wzrost i waga : 184 cm/ 73 kg Znaki szczególne : Tatuaże - na karku [kod kreskowy] i za uchem [pistolet]. Aktualny ubiór : Biały podkoszulek, a na to zarzucona odrobinkę zbyt luźna, bordowa, rozpinana bluza z kapturem. Wąskie, przetarte w kilku miejscach spodnie, niedbale zasznurowane glany. Na rękach parę ciemnych rzemyczków. Szaro-czarny, podniszczony plecak. Ekwipunek : Klucze, telefon z słuchawkami, portfel, nóż sprężynowy, zapalniczka... Multikonta : Matthew
| Temat: Re: Port Pon Sty 06, 2014 3:17 pm | |
| - Siostrzyczkę prędzej - przyznał, może i nawet rozbawiony. Kogo jak kogo, ją to znał chyba każdy. Kochającą Gubernator. Tyle dobrze, że on sam na dłuższą metę pasował do rządu jak pięść do nosa... Angie nie była lepsza. Oczywiście ta prawdziwa Angie, którą nie sposób zobaczyć w telewizji, ale skoro chciała to robić i nawet jej wychodziło - proszę bardzo, droga wolna. On się wpierdzielał nie będzie, chociaż siedzenie na tyłku wydawało mu się zbyt upierdliwym zajęciem, zwłaszcza dla kogoś, kto równe dużo pasji poświęcał na wyścigi samochodowe jeszcze dziewięć lat temu... Poza tym, to nie tak, że Bastian był częścią tej całej rządowej maszyny. W końcu sam siedział pomiędzy jedną, a drugą stroną, gdzieś tam po środku, jak na Ghosta przystało. Tylko czasem coś tam starszej podpowiedział, ale na tym by się skończyło bezpośrednie ingerowanie w sprawy tych na górze. On zdecydowanie wolał bawić się w przestępczym półświatku. Tu było o niebo ciekawiej! Właśnie dlatego on nie miał zupełnie żadnych problemów z brakiem szacunku i tak dalej... o ile bezpośrednio nie wyzywało się jego siostry, bo wtedy nie zawsze bywał miły. Jeśli w ogóle. No i o ile nie miał do czynienia z nieznającą kodeksu karnego policją, która czasami troszeczkę przesadzała - jak na jego oko. Dlatego Gabrijel nie bardzo miał się czymś przejmować. A niech jest szczery! Brunet przecież też gadał wszystko bez większych ogródek, jeśli sytuacja była sprzyjająca. - Uroczy zwierzak... - rzucił pod nosem, rzucając spojrzenie z ukosa na Carycę. Co ciekawe, było w tym tyle samo sarkazmu, co jakieś tam zaskakującej szczerości. Ale to kwestia tego, że on zawsze miał na wszystko skrajnie inne spojrzenie niż ludzie dookoła. Myślmy pozytywnie, w końcu! Oczywiście reakcja dziewczyny nie mogła ujść niezauważona, dlatego spojrzał w jej kierunku, unosząc brew w geście zdziwienia. No przepraszam bardzo, czy on kiedykolwiek coś złego jej zrobił? Przynajmniej nic z tego nie pamiętał. - Nie, niespecjalnie... Angie w końcu ma swoje życie, ja swoje. To znowu nie tak, że jacyś pseudo-dziennikarze siedzą na mnie dwadzieścia cztery na siedem jak na niej. Ja kariery w polityce robić nie zamierzam - co zresztą już nie raz zaznaczał, kiedy o to pytano. Nic wielkiego. | |
| | | Gabrijel Lekarz wojskowy
Liczba postów : 11 Dołączył : 31/12/2013
Godność : Gabrijel Volkov Wiek : 32 lata Zawód : Oficjalnie - lekarz wojskowy Orientacja : No cóż... homo Wzrost i waga : 175cm/66kg Znaki szczególne : Wieczny uśmiech na twarzy, wyprostowana sylwetka, piercing (język i... rozbierz to zobaczysz), tatuaż na prawej łopatce, karku oraz lewej kostce. Aktualny ubiór : Wojskowe spodnie (moro), trapery (czarne), podkoszulek (czarny), a'la wojskowa kurtka (moro) podwinięta do łokci, 5-rzędowa pieszczocha z kolcami typu spike na prawej ręce, dwa nieśmiertelniki (srebrne) zawieszone na szyi. Na jednym wybite imię, a na drugim nazwisko. Ekwipunek : Komórka, paczka papierosów, kluczyki do samochodu, kluczyki do domu. Multikonta : ~~~~~~
| Temat: Re: Port Pon Sty 06, 2014 7:01 pm | |
| Zadziwiające, jak szybko potrafią zmieniać się ludzkie nastroje za pomocą jednego słowa. Zerknął kątem oka na swoją podopieczną, której również wystarczył ułamek sekundy na całkowitą zmianę swojego zachowania. Słysząc syknięcie, wyszczerzyła w groźnym grymasie nieco pożółkłe kły, jeżąc jak na zawołanie sierść. Dużo osób postrzegało Carycę jako zwykłego, domowego pupila. Problem w tym, że ten pupil był tresowany na bezwzględną machinę do zabijania, dopóki nie wtrącił się Gabryś. Co prawda, nie wykorzenił z suki wszystkiego, ale zmienił ją w idealnego psa obronnego, posłusznego określonym komendom. Na co dzień Kaśka naprawdę była łasa na pieszczochy, zabawna i zupełnie niegroźna. Ale pewnych rzeczy po prostu nie można było robić. Zabawa w ganianie przez pół miasta się skończyła... ale na razie lekarz nie zamierzał reagować. Dopóki Sonia nie popisze się głupotą i nie powie w stronę Carycy "buda", tupnie na nią nogą albo coś w tym stylu (włączamy w to też próbę zaatakowania nieszczęsnego Dżibrila) to suka nic prócz straszenia nie będzie robić. Z resztą już po chwili tego popisowego ataku gniewu ruszyła w stronę Bastiana, teraz od niego domagając się pieszczot. Jednak mimo wszystko od czasu do czasu łypała nieprzychylnym spojrzeniem na dziewczynę. - Przeuroczy, prawda? Bywa nieco niesforna, ale to i tak dobry pies. Ty na nią sykniesz, ona na ciebie syknie, ty na nią tupniesz, ona też tupnie... na swój sposób. Powiedzmy, że żyje według zasady jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Jest mądrzejsza, niż się wydaje - rzucił z lekkim uśmiechem, najwyraźniej dumny ze swojej podopiecznej – ach, brat pani gubernator. Cóż, Gabrijel nie był z całą pewnością największym fanem rządu, zdawał sobie sprawę z tego, że ci powoli zaczynają przesadzać ze swoimi pragnieniami. Ale czy nie zawsze tak było? Historia była, jest i będzie toczącym się, błędnym kołem. Jakby przewertować całą historię ludzkości, wszystko idzie według pewnego schematu. Wszystko prędzej czy później się wali, tylko po to, by potem znów się odrodzić, niczym jakiś feniks z popiołu. Rathelon upadnie. Może nie teraz, a za sto, dwieście, tysiąc lat. A potem odrodzi się. Pod inną nazwą. Z innymi ludźmi. Bo w końcu nic nie trwa wiecznie. Każda rzecz się kruszy, upada. Czasem trwa to miliony lat, a nawet więcej. Jednak koniec następuje tak czy owak. Nie ważne, jak bardzo byśmy chcieli, by było inaczej. Ale to chyba nie czas na takie rozważania. Gabrijel, jak już setki razy, zamierzał zachować swoje przemyślenia dla siebie. Zawsze można mieć jakąś nadzieję, że tym razem fortuna ułoży się inaczej, że działania „Wilczków” przyniosą jakiś pozytywny skutek. Że nieco zmniejszy się skorumpowanie polityków, policji, osób, które zajmują gdzieś wyższe stanowiska. No ale wiara w to, to jak wiara w szansę na to, że skończy się ludzki idiotyzm i głupota. Nie można jednak zaprzeczyć, że bez przestępców nie byłoby policji. Bez ludzki chorych nie byłoby lekarzy. Bez ludzi z problemami nie byłoby psychiatrów. Coś za coś. - Skleroza nie boli – mruknął kpiąco, zerkając rozbawionym wzrokiem na Sonię – ślepota też nie, bycie głuchym też nie. Darłem się przez paręnaście metrów za psem, którego goniłem. Chyba dość oczywistym jest, co tutaj robię, czyż nie? Poza tym, Sonio, wojsko jest specyficzną instytucją. Mówił do niej z pewnego rodzaju politowaniem, jak do małej dziewczynki, która niewiele wie o tym, co ją otacza. Świat miał to do siebie, że rządził się pewnymi zasadami. Czasem trzeba było kłamać, by ratować swój tyłek z opresji, albo by osiągnąć pewien cel… cóż, Gabrijel tego nie robił, ale z drugiej strony, nie posiadał również czegoś takiego jak instynkt samozachowawczy. Może dlatego udało mu się dogadać z Carycą na samym początku. Dobry typ na samobójcę, chociaż wbrew wszystkiemu bardzo mocno trzymał się życia. I starał się jak najdłużej utrzymać przy życiu innych. Nawet jeśli był to wróg, czy nieprzyjaciel, mężczyzna i tak jeśli mógł, pomagał. Nikt nigdy nie mówił, że Dżibril jest normalny. Był inny. Specyficzny. Nietypowy. Dziwny. Nienormalny. Jednak mu to odpowiadało. - Nerwy na wodzy, panienko – dodał, jakby specjalnie tylko po to, by ją bardziej zirytować. Prowokował. Rzucał nieme wyzwanie. A jednocześnie tym samym nakazywał spokój. - Siostrzyczka w polityce, a brat…? – spytał się Bastiana, samemu najwyraźniej pozostając w świetnym humorze.
| |
| | | Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Re: Port Pon Sty 06, 2014 8:38 pm | |
| Łypała na nich gniewnym spojrzenie, to egoistyczne jednak dla niej dzielnica portowa tak jak slumsy należały do pokroju ludzi podobnych Sonii. Nikt tu nie lubił tych wyżej postawionych fagasów i każdy był wrogiem i obcym. Ona sama też, nie raz wracała poobijana do domu czy wpadała biegiem do klatki. Na psa spojrzała jako ostatniego. Bo Kaska, była ostatnia w hierarchii... Tylko głupie zwierze które pięknie zostało wytresowane przez swojego pana... Na własny kaprys – jednak szanowała zwierzaka, bo w przeciwieństwie do ludzi ona musiała się dostosować. Miała to w genach i nic tego nie zmieni. Nieco wyraz twarzy dziewczyny zelżał na słowa Bastiana, ale nadal wolała trzymać się najdalej... a że jednak miała trochę kultury w sobie to tez nie odwróciła się na pięcie bez słowa. -Lepiej dla Ciebie. Suchy ton głosu nie tylko dla Dilera mógłby być kolejnym ostrzeżeniem, że nie bardzo podoba jej się towarzystwo. Następnie przeniosła wzrok na lekarza który jawnie ją wyzywał do potyczki słownej. Staruch był rządny atrakcji. - Może ciebie dotyka skleroza, bynajmniej nie mnie. - spojrzała na psa – A jeśli twój świetnie ułożony pies Ci ucieka to chyba masz problem jeszcze z tresurą zwierząt. Parsknęła na „lekarza. - Nerwy? Będą na wodzy pod warunkiem, że zapniesz swego wspaniałego psa na smyczy. Nie tylko twój pies lubi sobie biegać. - westchnęła i rozejrzała się dookoła nieco niepewna. - Nie tylko ja nie lubię nowych. /wybaczcie ze taki chaotyczny ale strasznie łeb mnie boli. | |
| | | Bastian Diler
Liczba postów : 7 Dołączył : 02/01/2014
Godność : Bastian Middlestone. Wiek : 22 lata. Zawód : Diler. Orientacja : Biesksualny. Wzrost i waga : 184 cm/ 73 kg Znaki szczególne : Tatuaże - na karku [kod kreskowy] i za uchem [pistolet]. Aktualny ubiór : Biały podkoszulek, a na to zarzucona odrobinkę zbyt luźna, bordowa, rozpinana bluza z kapturem. Wąskie, przetarte w kilku miejscach spodnie, niedbale zasznurowane glany. Na rękach parę ciemnych rzemyczków. Szaro-czarny, podniszczony plecak. Ekwipunek : Klucze, telefon z słuchawkami, portfel, nóż sprężynowy, zapalniczka... Multikonta : Matthew
| Temat: Re: Port Wto Sty 07, 2014 4:51 pm | |
| Dokładnie! Czasami można doznać niezłego szoku, ale z drugiej strony, ta natychmiastowa zmiana podejścia w stosunku do Bastiana to już lekka przesada. To, że jego siostra była gubernatorem nie ulegało najmniejszej wątpliwości, ale zaraz podejrzewać jego o konszachty w Rządem? No błagam! On trzymał tak samo z nimi, jak i z Wilkami, i z przeciętnym obywatelem Rathelonu. Neutralność to dobra cecha. Może i niekoniecznie zapewnia bezpieczeństwo i święty spokój, ale jest względnie lepsza, niż obieranie konkretnej strony, bo zanim się obejrzysz, masz więcej wrogów niż czegoś innego... Swoją drogą, akurat jego siostra wcale takim beznadziejnym politykiem nie była! Znając życie to w ogóle skończyłaby na torze wyścigowym, gdyby nie śmierć ojca i chęć pomszczenia go, przez stłamszenie tych, którzy mu zagrażali. No, może ta jej pogoń za władzą na pochwałę nie zasługiwała, ale z drugiej strony, gdybyśmy mówili tylko o własnym dobytku to rodzeństwo Middlestone nie musiało robić zupełnie nic, żeby go utrzymać. Nie, żeby brunet przesadzał, czy coś. Jak zostało wspomniane, on był, jest i będzie postronnym obserwatorem, przynajmniej tak długo, jak sprawy nie wymkną się spod kontroli. A zanim - i o ile - to nastąpi, minie jeszcze sporo czasu, więc nie ma się czym martwić. Z pewnego rodzaju rozbawieniem, kątem oka obserwował zachowanie suki, która natychmiast odpowiedziała na domniemaną prowokację ze strony Soni. Szczerze? Jak dla chłopaka - jeśli mieć zwierzaka, to tylko takiego, a nie jakiegoś płochliwego pokurcza jak - dajmy na to - jego sąsiadka mieszkająca parę pięter niżej. Serio. To coś nawet nie powinno uchodzić za psa, bo w porównaniu do stojącej tu Carycy przypominało marną podróbkę. Może dlatego nie zastanawiał się ani chwili, pomimo, że Kaśka do najczystszych w tym momencie nie zależała, od razu zabierając się za głaskanie jej. Skoro postanowiła "przerzucić się" na niego, proszę bardzo. I tak zwykł utrzymywać, że z takimi o niebo prościej dogadać się, niż z ludźmi. - Widać widziałeś, czego ją wyuczyć... - Wzruszył lekko ramionami, a później po prostu przytaknął, chociaż to, że Angie to jego siostra raczej było już dla wszystkich jasne. Kwestia przyzwyczajenia i odruch, czy coś w ten deseń. - Brat... powiedzmy, że woli się w jej sprawy nie mieszać, a konkretnego zawodu nie posiada - no, przynajmniej legalnego, bo przecież na rozprowadzaniu i narkotyków, i informacji zarabiał naprawdę sporo! Plus, prawem też się interesował. Inna historia, że ludzi z opałów wyciągać nie zamierzał. Tych obcych, to znaczy. - Nowych? - zapytał, słysząc ostatnie stwierdzenie dziewczyny. No przepraszam bardzo! On w porcie, slumsach i właściwie we wszystkich innych częściach miasta przesiadywał bardzo często! A że nie zawsze go widziano - co tylko naturalne - to inna historia. | |
| | | Gabrijel Lekarz wojskowy
Liczba postów : 11 Dołączył : 31/12/2013
Godność : Gabrijel Volkov Wiek : 32 lata Zawód : Oficjalnie - lekarz wojskowy Orientacja : No cóż... homo Wzrost i waga : 175cm/66kg Znaki szczególne : Wieczny uśmiech na twarzy, wyprostowana sylwetka, piercing (język i... rozbierz to zobaczysz), tatuaż na prawej łopatce, karku oraz lewej kostce. Aktualny ubiór : Wojskowe spodnie (moro), trapery (czarne), podkoszulek (czarny), a'la wojskowa kurtka (moro) podwinięta do łokci, 5-rzędowa pieszczocha z kolcami typu spike na prawej ręce, dwa nieśmiertelniki (srebrne) zawieszone na szyi. Na jednym wybite imię, a na drugim nazwisko. Ekwipunek : Komórka, paczka papierosów, kluczyki do samochodu, kluczyki do domu. Multikonta : ~~~~~~
| Temat: Re: Port Sro Sty 08, 2014 3:40 pm | |
| A wbrew wszystkiemu suka głupia nie była, a przynajmniej nie według Gabrijela, który jasno twierdził, że te diabelskie nasienie, ukochana podopieczna jest dwa razy bardziej inteligentna od jego samego. Był cholernie przywiązany do tego psa, chociaż nie zawsze było to widać. Z resztą miał za co, ale to już inna historia i zupełnie inna bajka. - Ten pies ma wiele zalet, mało wad. Wie, kiedy może się pobawić, kiedy może sobie pozwolić na całkowite zignorowanie moich poleceń. Caryca ma „to coś”. Tą iskrę niezależności, która sprawia, że jest o wiele cenniejsza od zwykłego, wytresowanego psa. Poza tym nie uciekła mi, a znajomemu, co również można było wyczytać z moich wypowiedzi – rzucił luźnym tonem, z kącikiem warg wygiętych w lekkim uśmiechu. Nie bronił się, nie tłumaczył, a mówił o wszystkim otwarcie. Ot tak po prostu. Dla Gabrijela bezpośrednie odpowiedzi nie były niczym dziwnym. Nie widział większego sensu w kręceniu, zawijaniu wszystkich słów, warczenia, prychania, czy też obrażania się… przemilczenie też nie było w jego stylu. Za to sama Caryca całkowicie straciła zainteresowanie Sonią, siadając koło Bastiana i z wyrazem zadowolenia na pysku dając się głaskać. - Jak nikt nic jej nie zrobi, to sama zaczepki szukać nie będzie. Nie wziąłem smyczy, kiedy poszedłem jej szukać – wzruszył ramionami. Przeciągnął się i zakołysał na piętach, zaraz to zerkając na dziewczynę i prychając cicho śmiechem. - Nowych? – powiedział praktycznie na równi z Bastianem. No ej, marynarka wojenna i port jakoś łączyć się musi, nieprawdaż? A że Dżibril zszywał każdego kto się napatoczy, to cóż… co prawda rzadko pojawiał się na statkach, z reguły mieli tam własną pomoc, a jemu nieco daleko z koszar było, jednak bywały też tak zwane sytuacje kryzysowe. A nieco mniej legalnej stronie jego zawodu już nie wspominajmy. Od policji i rządu pewnie by mu się oberwało za niepoinformowanie ich o tym, że zna tożsamość co niektórych Wilczków czy Duszków, że czasem ich zszywa, więc za to, że od razu nie wzywa psów w to miejsce też. Co prawda ni cholery nie wiedział gdzie mają siedzibę, gdzie ich spotkań, prawdziwych imion i nazwisk też zbyt wiele nie znał, z resztą sam o nie nie prosił. Z banalnego powodu. Bo wtedy zawsze mógł, w razie czego powiedzieć, nie znam osoby o takim imieniu i takim nazwisku. A pseudonimy mogą się powtarzać, prawda? No tak czy owak Dżibril potrafił nieźle kombinować. - Ma któreś z Was zapalniczkę? – spytał się nagle – paczkę papierosów zawsze się nosi, ale zapałek i zapalniczek oczywiście nie. Skrzywił się teatralnie, jakby kpiąc z własnej (tym razem przyznanej) sklerozy.
// Wybaczcie, że dopiero dzisiaj i tak nieco dennie, a’la nie Gabryśkowato, ale coś ostatnio nie mogę się skoncentrować | |
| | | Sonia Obywatel
Liczba postów : 21 Dołączył : 03/01/2014
Godność : Sonia Amelia Rufle Wiek : 19 Zawód : Uzzennica Orientacja : Hetero Wzrost i waga : 164/55 Znaki szczególne : Czarne włosy i zielone oczy. Tyle. Aktualny ubiór : Wąskie rurki, luźna biała bluzka w czarne paski. Na grzbiecie czarna bluza z kapturem. Bodki za kostkę, szara saszetka na biodrach. Ekwipunek : klucze/telefon/fajki/somethingelse
| Temat: Re: Port Sro Sty 08, 2014 5:05 pm | |
| -A może nie? - otarła usta jakby była na nich brudna, jednak nie miało nic to wspólnego z ich rozmowa. Ot tak taki tik. Zerkała co chwile to na jednego to na drugiego, az w końcu puściła i nerwy odeszły gdzieś daleko. Co nie zmienia faktu, że nie jest do nich pogodnie nastawiona. Dziewczę, z przyzwyczajenia nastawia się negatywnie na każdego to nie jest brudny śmierdzi i ma trochę kultury. Takich tu naprawdę nie wiele, a jak już to zwykle trzymających się w gangach... Czy innych zbiorowiskach do których jako dziewczyna nie bardzo miała dostęp. Spójrzcie na nią, biedne wkurzone dziewczę. Jeden ruch albo doktorek by ją skutecznie zniewolił, ewentualnie Basian mógł przytulic do gleby. -Zresztą nie ważne. Miłego dnia...- rzuciła i odwróciła się na piecie. // matura to bzdura do niedzieli kuję.
Z/t | |
| | | Bastian Diler
Liczba postów : 7 Dołączył : 02/01/2014
Godność : Bastian Middlestone. Wiek : 22 lata. Zawód : Diler. Orientacja : Biesksualny. Wzrost i waga : 184 cm/ 73 kg Znaki szczególne : Tatuaże - na karku [kod kreskowy] i za uchem [pistolet]. Aktualny ubiór : Biały podkoszulek, a na to zarzucona odrobinkę zbyt luźna, bordowa, rozpinana bluza z kapturem. Wąskie, przetarte w kilku miejscach spodnie, niedbale zasznurowane glany. Na rękach parę ciemnych rzemyczków. Szaro-czarny, podniszczony plecak. Ekwipunek : Klucze, telefon z słuchawkami, portfel, nóż sprężynowy, zapalniczka... Multikonta : Matthew
| Temat: Re: Port Sob Sty 11, 2014 10:09 pm | |
| Taki pies, zwłaszcza puszczony wolno i nie nauczony polegać na opiekunie na każdym kroku, spokojnie przeżyje w dziczy... a osoba zań odpowiedzialna? Jeśli przystosowałaby się bez większych problemów, Middlestone musiałby przyznać, że od początku miała coś nie tak z głową. Ogólnie, po tym, jak w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wszystko ruszyło do przodu, nie jeden nie mógł obyć się bez takiego telefonu... Chociaż w sumie, pod tym względem to brunet też był bez niego, jak bez jednej ręki. Szczególnie w jego pracy. Tyle tylko, że mógł się pochwalić genialnym wręcz instynktem ucieczki, kiedy przychodziło co do czego. - Gdyby nie myślała za siebie, to właściwie nie tyle nazwałbym ją psem, co jakąś podrzędną podróbą... - mruknął cicho, uśmiechając się lekko w stronę psa. No co? Póki go nie dziabnie nie będzie większych problemów... W końcu zwierzęta lubił. O ile nie kończył przez nie na pogotowiu, bo krew nie zamierzała przestać płynąć jak u normalnego człowieka. Cóż, chociaż to już była wina jego organizmu, nie nieszczęsnego stworzenia, które postanowiło dać mu nauczkę za wpierdzielanie się w nieswoje sprawy, czego jednak zbyt często nie robił. Póki zaś Caryca nie widziała w jego osobie problemu - co pewnie natychmiast zrobiłyby policyjne kundle, te to w końcu wyczają zapach narkotyków, nawet jeśli towaru już dawno pod ręką nie ma - to dlaczego miałby traktować ją jakoś negatywnie? Szczerze mówiąc, Bastian zawsze uważał, że takie zwierzęta to bywają inteligentniejsze i bardziej szczwane od ludzi. Znaczy, niby muszą się dostosować i być posłuszne, mają małe szanse zwycięstwa z człowiekiem - no chyba, że ten nie ma przy sobie żadnych zdobyczy technologicznych - a na zbyt wiele rzeczy reagują instynktownie, ale to właśnie ten instynkt jest ich mocną stroną. Przynajmniej zawsze wiedziały, co robić, żeby przetrwać. Nie to, co homo sapiens, którzy pchają się w różne dziwne sytuacje, nie bacząc na swoje bezpieczeństwo. Nie wszyscy, racja, ale spora część. - Łap - rzucił w stronę Gabrjiela zapalniczką, mając nadzieję, że złapanie jej lecącej w miarę prostej linii i bez żadnych przeszkód nie przyniesie mu większych problemów. Bez przesady. Znowu nie stali od siebie aż tak daleko... Swoją drogą, ciekawe, że jeszcze nigdy lekarz nie natknął się na bruneta, bo przecież ten bywał tutaj nader często. // Naaah, przepraszam, że tyle zeszło Q^Q Końcówka tygodnia mnie z reguły zabija, a teraz końcówka semestru, więc postanowili nas zmaltretować. // | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Port Sro Lut 05, 2014 4:59 pm | |
| Dzień minął mu całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że był to jego pierwszy w tym nieznanym mieście. Nie było idealnie, ale nie można mieć wszystkiego, z resztą miał zostać tu na dłuższy czas tak więc wszystko da się nadrobić. Będąc umówiony na kolację zadbał o to by na odpowiednią godzinę dostarczono do jego domu jakiś wykwintny posiłek dla dwojga osób. Ze znalezieniem restauracji nie miał problemu, było ich całkiem sporo, jak w każdym większym skupisku ludzi. Nim jednak będzie mógł spocząć i nieco się rozerwać należy odrobinę popracować. Dlatego właśnie znalazł się tutaj. O tej porze dnia, w porcie działo się niewiele. Ładunki rozładowywane są zazwyczaj w godzinach południowych a w tej chwili słońce już majaczyło niewyraźnie na zachodzie, tonąc w ciemnym morzu. Skontaktował się nieco wcześniej z jedyną, póki co, osobą z Fatum, która znajdowała się w pobliżu. Nie wiedział jakie zadanie mu wyznaczono. Z pewnością jednak nie godziło w to co zlecono Vincentowi. Byłoby to głupie gdyby zarząd wysyłał ludzi do wykluczających się misji. Jego znajomy musiał więc mieć podobne cele, lub takie, które nie miały zupełnie nic wspólnego z problemami tutejszej wiceprezydent. Mieli spotkać się w porcie, o zachodzie słońca. Wyznaczone miejsce było łatwe do znalezienia, jednak nieuczęszczane. Nie będzie problemu by porozmawiać tak by nikt postronny tego nie usłyszał. Wejście do opuszczonego magazynu, tuż przy betonowym brzegu ograniczonym barierką. Venom opierał się plecami o chłodny metal ogranicznika bezpieczeństwa i spokojnie palił papierosa. Czekał. | |
| | | Bone 03
Liczba postów : 6 Dołączył : 26/01/2014
Godność : Mark Collins Wiek : 34 wiosny Zawód : Zawodowy żołnierz: pułkownik. Orientacja : Rzecz jasna, heteroseksualista z niego. Partner : Maria (Sig Sauer SSG 3000 zmodyfikowany) Wzrost i waga : 193 centymetry | 87 kilogramów. Znaki szczególne : Chłop wielki jak dąb, ubrany wojskowo z wiecznie zawieszonym czymś na plecach. Czyż to nie wygląda wystarczająco dziwnie, aby zwrócić na niego uwagę? Aktualny ubiór : Moro bojówki, desanty, szara koszulka na ramiączkach idealnie dopasowana do ciała, moro kurtka z kapturem obszytym beżowym futerkiem, sięga do ud. Zielona opaska na czole idealnie przytrzymująca włosy. Na lewym serdecznym palcu srebrny pierścień wyglądający jakby orzeł oplatał palec. Srebrny zegarek na lewej ręce, na szyi wisi nieśmiertelnik. Skórzany pasek z przypiętymi doń dwoma rewolwerami. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, portfel, dokumenty, taktyczny nóż składany, dwa rewolwery Smith&Wesson kal. 38, na plecach zawieszony czarny futerał przypominający torbę na kij baseball'owy, faktycznie mieści się tam zmodyfikowana wersja karabinu snajperskiego Sig Sauer SSG 3000. Po jednym dodatkowym magazynku do każdej z broni.
| Temat: Re: Port Sro Lut 05, 2014 7:12 pm | |
| Lot jakimś podrzędnym samolotem nie należał do najprzyjemniejszych, a z powodu jego misji nie mógł sobie pozwolić na pierwszą klasę. Zatem było niesamowicie niewygodnie, do dupy krzesła, poniszczone... Obsługa tak fatalna i irytująca, że najchętniej wysadziłby ten środek transportu wraz z wszystkimi ludźmi, którzy swoim zachowaniem powodowali ból głowy. Straszne, uwierzcie. Trwał on dość długo, bo skąd? Z Finlandii blondyn musiał się tłuc! Tam miał ostatnią misję, ale okej. Więc jak się można spodziewać, unoszenie się w powietrzu było dość długie. Dlatego też wyjście na świeże powietrze już w Rathelon'ie spowodowało szeroki wyszczerz na mordzie błękitnookiego. Miał sobie na kartce adres hotelu, który został dla niego wynajęty. Jak można się spodziewać... Nie będzie to wielki apartament, ugh... Przeklęty zarząd. Ciągnął walizkę na kółkach po ziemi, na ramieniu jak zwykle zawieszona Maria i tak dotarł sobie przed budynek, zagwizdał na palcach, pomachał i w ten sposób zawołał do siebie taksówkarza. Poprosił o przewiezienie siebie do centrum, a walizkę niech podrzuci do hotelu, sam potem je odbierze... Coś łatwowierny ten Kamil, ale okej. Wysiadł sobie pod jakimś wielkim wieżowcem, rzucił z portfela wyciągnięte pieniądze, nieco pogniecione. I co? I polazł sobie. Na początek zachciało mu się zwiedzić miasto. Pochodzić, poznać niektóre miejsca, na pewno to się przyda. W głębokim letargu spacerował chodnikiem dopóki to nie ocknął go standardowy dzwonek telefonu połączony z wibracją. SMS! - Znowu ktoś? Zapytał sam siebie, rękę wsadził do kieszonki, a tam co? Wiadomość od znajomego po fachu, Vincent'a. Faktycznie! W końcu trzynastka również pojawił się w tym mieście! Odczytał więc szybko gdzie mają się spotkać, wsadził fajkę w gębę odpalając od razu i skierował się tam. Oczywistym faktem jest to, że Mark nie ma zielonego pojęcia gdzie jest port, dlatego też dopytywał się przechodniów. W porównaniu do wielu facetów, nie czuł jakiejś hańby podczas pytania o drogę. Jak ubrany? Standardowo dla niego, moro, moro i jeszcze raz moro. Do tego desanty... Ah te zamiłowanie do wojska! Na ramieniu futerał będący niemalże już jak jego ciało. No i ruszył, jakoś tam się doczłapał szukając tego hangaru. Niby łatwo, niby nie... Będąc pierwszy raz w jakimś miejscu, a dorzucając do tego roztargnienie trójki to dość wiadome, że będzie miał problemy. Na horyzoncie tam już widział zieloną czuprynę. Może i gad widział jego, kto wie... Przecież nie wiadomo czy trzynastka ma wzrok tak idealny jak Bone. Dobra, szkoda czasu. Rzucił się na niego, po prostu bez słowa rzucił jak gdyby nigdy nic. Nie, czekajcie. Nie bez słowa, bo z wielkim uśmiechem na mordzie ukazującym białe zębiska zaczął drzeć ryja. - VEEENOOOM! I jebut! Ciekawe co zrobi wyżej wymieniony Venom. Tak, posłużył się jego pseudonimem, nie imieniem. Po co mają być tacy formalni... O wiele luźniej brzmi korzystanie z ksywek nadanych w Fatum, każda coś niosła za sobą niczym smród ciągnący się za grubym Amerykaninem. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Port Czw Lut 06, 2014 11:07 am | |
| Loty samolotami niskiej klasy nigdy nie są przyjemne. Z resztą, Vincent przyleciał tutaj wczoraj, najwyższą klasą jednak i tak z pokładu zszedł zeźlony i cholernie niezadowolony. Może po prostu miał zły dzień? Albo podróż była za długa. Bo ile można wysiedzieć na dupie, nawet w najbardziej ekskluzywnym miejscu i najlepszą obsługą? Szczególnie, że od zawsze należał raczej do tych ruchliwych osób, mających stałą potrzebę poruszania się. Na szczęście miał to już za sobą a w mieście zostanie na dość długo tak więc nie czeka go za szybko, kolejny nużący lot. Całe szczęście. Stał jak gdyby nigdy nic, palił papierosa, wypuszczając co chwilę chmurę szarego dymu z nosa. Słońca nie było już widać, utonęło całkowicie za horyzontem choć na pofałdowanej powierzchni morza odbijały się jeszcze ogniste refleksy. Bone jak zwykle się spóźniał, ale Trzynastka zrzucił wszystko na karb tego iż blondyn nie zna miasta. On sam go nie znał a to miejsce znalazł całkiem przypadkiem. Zrobiło się cholernie ciemno tak więc najpierw go usłyszał, dopiero później dostrzegł. Rzucił niedopałek na beton i zagasił go, rozcierając butem po szorstkiej, mokrej powierzchni. Mógłby, tak jak większość, wrzucić go do wody, tylko po co? Ludzka głupota nie zna granic. Wrzucają do morza co się da a później denerwują się, że woda cuchnie, jest brudna i pełna śmieci. Nie był jakimś ekologiem czy członkiem Greenpeace ale zaśmiecanie środowiska uważał za objaw kretynizmu i ograniczenia umysłowego. Polak rzucił się na niego nim zdążył powiedzieć cokolwiek. Odczekał cierpliwie aż ten skończy go ściskać po czym poprawił kapelusz skrzywiony nieco przez wylewnego kumpla i posłał mu uśmiech, choć mógł go nie dostrzec w tych ciemnościach. Miejsce to nie było w ogóle oświetlone. - Bone... Wyobraź sobie, że nie po to wybrałem tak dyskretne miejsce byś swoimi krzykami od razu zdradził naszą pozycję... Westchnął z lekkim wyrzutem choć nie był zły. Znali się nie od dziś i blondas powinien być w pełni świadom tego jak wygląda Vincent kiedy jest autentycznie wkurwiony. Choć zdarza się to niezmiernie rzadko to jednak jest to rzecz, którą warto zapamiętać na zawsze. Co do miejsca to nie spodziewał się, że ktoś może ich szpiegować, oprócz Fatum nikt nie był świadom ich obecności w Rathelonie, ale jak mówią przezorny zawsze ubezpieczony. W ich fachu bycie ostrożnym to jak żyć albo nie żyć. - Mam do ciebie interes. Wiem, że się cieszysz. Zaśmiał się po swojemu i zwinnie jak kot wdrapał się na barierkę oddzielającą brzeg od morskiej toni. Kucnął sobie na niej jakby wcale nie dzieliły go centymetry od upadku w dół. - Skoro cię tu przysłano to znaczy, że mamy podobne interesy do załatwienia, tak? Oczywiście, że tak - humor mu jak widać dopisywał, stale się szczerzył i mówił całkiem swobodnie. Wyprostował się i... począł przechadzać się w tą i na zad po metalowym ograniczniku asekurując się rękoma wyciągniętymi na boki. | |
| | | Bone 03
Liczba postów : 6 Dołączył : 26/01/2014
Godność : Mark Collins Wiek : 34 wiosny Zawód : Zawodowy żołnierz: pułkownik. Orientacja : Rzecz jasna, heteroseksualista z niego. Partner : Maria (Sig Sauer SSG 3000 zmodyfikowany) Wzrost i waga : 193 centymetry | 87 kilogramów. Znaki szczególne : Chłop wielki jak dąb, ubrany wojskowo z wiecznie zawieszonym czymś na plecach. Czyż to nie wygląda wystarczająco dziwnie, aby zwrócić na niego uwagę? Aktualny ubiór : Moro bojówki, desanty, szara koszulka na ramiączkach idealnie dopasowana do ciała, moro kurtka z kapturem obszytym beżowym futerkiem, sięga do ud. Zielona opaska na czole idealnie przytrzymująca włosy. Na lewym serdecznym palcu srebrny pierścień wyglądający jakby orzeł oplatał palec. Srebrny zegarek na lewej ręce, na szyi wisi nieśmiertelnik. Skórzany pasek z przypiętymi doń dwoma rewolwerami. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, portfel, dokumenty, taktyczny nóż składany, dwa rewolwery Smith&Wesson kal. 38, na plecach zawieszony czarny futerał przypominający torbę na kij baseball'owy, faktycznie mieści się tam zmodyfikowana wersja karabinu snajperskiego Sig Sauer SSG 3000. Po jednym dodatkowym magazynku do każdej z broni.
| Temat: Re: Port Czw Lut 06, 2014 8:02 pm | |
| Wyściskał zielonowłosego przyjaciela, kumpla czy jak go tam można w sumie sklasyfikować. Ot zwykły taki typowy misiak przyjacielski. Przycisnął go mocno do siebie z wielgachnym wyszczerzem na mordce. Po chwili jednak go puścił, zrobił kilka kroków w tył i zaczął deptać robiąc kółka, i machając łbem na różne strony świata. Co chwila przyglądając się jakimś rzeczom, które ledwo widoczne malowały się na horyzoncie. Kątem oka oczywiście co jakiś czas spoglądał na partnera, w końcu... Zabrał głos, wypadałoby jako tako mieć kontakt choć odrobinę wzrokowy. Pokiwał głową na znak, że w miarę zrozumiał ten delikatny opieprz, a raczej zwrócenie uwagi. Westchnął głęboko... Tak się ucieszył na widok mordy tego gada, a ten co? Po prostu skwitował blondyna za jego zachowanie. Gdy tak sobie dreptał to wyciągnął w międzyczasie fajeczkę, odpalił i schował do kieszonki ponownie zapalniczkę. Czekał na kolejne słowa. Każdy głupi mógł się domyślić, że Vincent chce o czymś pogadać. W innym przypadku nie ciągnąłby Polaka na drugi koniec miasta... Interes? Oo! Teraz to banan na twarzy żołnierza był tak ogromny jak małego czarnucha widzącego hamburgera! - Uhuh! Kogo sprzątnąć? Proste i krótkie pytanie co do tego "interesu". Wszak... Blondynowi przyszło tylko to na myśl, do byle głupot Vincent nie prosiłby go o wsparcie, jeśli tak to można ująć. Najprawdopodobniej chodziło po prostu o zdolności snajperskie trójki, a może potrzebuje drobnego boom? Okaże się. Zatrzymał się twarzą w kierunku trzynastki. Niczym na baczność, wyprostowany, jedynie ręka co jakiś czas podchodziła do góry, żeby zaciągnąć się szarym dymem z papieroska. W ten sposób przyglądał się temu co wyprawia ten gówniarz. Nudzi mu się, że chodzi po barierce? - Nie mam pojęcia co Tobie kazali zrobić, ale raczej powinniśmy jakoś się dograć jak za dawnych czasów. W pewnym sensie zaproponował coś na wzór współpracy. Już nieraz byli swoimi partnerami w misjach, więc zgranie było na dość wysokim poziomie. Na pewno dadzą radę, niezależnie jaki mają cel. W końcu... Nie takie rzeczy już wykonywali, nie? | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Port Sob Lut 08, 2014 4:08 pm | |
| Swoją drogą ciekawe jak długo się nie widzieli? Były momenty gdzie zmuszeni byli do spędzania ze sobą niemal każdej chwili, czasem takie, że nie mieli kontaktu całymi miesiącami. Taki zawód, nie powinno się przywiązywać do ludzi, z którymi wykonuje się zlecenia. Mimo wszystko jednak to wcale nie jest proste. Co widać w ich przypadku. Z pozoru dwa zupełnie różne charaktery, ale wspólne narażanie życia i podejmowanie się niebezpiecznych misji zbliżyło ich do siebie na tyle, że można nazwać to przyjaźnią. Nieco dziwną i momentami bardzo trudną jednak mimo wszystko zawsze to przyjaźń. Został wyściskany przez Polaka, choć nigdy nie mógł przywyknąć do tak wylewnego zachowania swojego kumpla. Za każdym razem wprawiało go to w zdziwienie i lekkie zażenowanie. Mimo to jednak, tolerował to uważając to za jakąś środkowoeuropejską tradycję lub coś w tym guście. Owszem miał do niego interes jednak jeszcze nie chodziło mu o pomoc w sprzątnięcie kogoś z dużej odległości. Jeszcze nie. - Skoro jesteśmy w tym mieście tylko we dwóch powinniśmy współpracować. I właśnie to ci proponuję, Bone. Odpowiedział na jego słowa, po czym zeskoczył z barierki i zwinnie wylądował tuż przed nim wystawiając ku niemu dłoń w geście zawarcia układu. Nie musiał chyba dużo wyjaśniać, prawda? Trójka doskonale zdawał sobie sprawę w co wmieszany może być Venom i czego może, mniej więcej, od niego oczekiwać - Jest w tym mieście pewna grupa. Wolves. Bardzo mnie interesuje. Mrugnął porozumiewawczo do blondasa. Znali się tyle lat, że powinien łapać w lot. Chodziło mu oczywiście o to by trochę powęszył, a jeśli coś wywęszy dał mu znać. Wszak we dwójkę prędzej natkną się na jakiś trop, prawda? | |
| | | Bone 03
Liczba postów : 6 Dołączył : 26/01/2014
Godność : Mark Collins Wiek : 34 wiosny Zawód : Zawodowy żołnierz: pułkownik. Orientacja : Rzecz jasna, heteroseksualista z niego. Partner : Maria (Sig Sauer SSG 3000 zmodyfikowany) Wzrost i waga : 193 centymetry | 87 kilogramów. Znaki szczególne : Chłop wielki jak dąb, ubrany wojskowo z wiecznie zawieszonym czymś na plecach. Czyż to nie wygląda wystarczająco dziwnie, aby zwrócić na niego uwagę? Aktualny ubiór : Moro bojówki, desanty, szara koszulka na ramiączkach idealnie dopasowana do ciała, moro kurtka z kapturem obszytym beżowym futerkiem, sięga do ud. Zielona opaska na czole idealnie przytrzymująca włosy. Na lewym serdecznym palcu srebrny pierścień wyglądający jakby orzeł oplatał palec. Srebrny zegarek na lewej ręce, na szyi wisi nieśmiertelnik. Skórzany pasek z przypiętymi doń dwoma rewolwerami. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, portfel, dokumenty, taktyczny nóż składany, dwa rewolwery Smith&Wesson kal. 38, na plecach zawieszony czarny futerał przypominający torbę na kij baseball'owy, faktycznie mieści się tam zmodyfikowana wersja karabinu snajperskiego Sig Sauer SSG 3000. Po jednym dodatkowym magazynku do każdej z broni.
| Temat: Re: Port Sob Lut 08, 2014 11:13 pm | |
| Faktycznie, ich znajomość była różna. Na pozór osoby zupełnie odmienne, ba! Ich narodowości również patrząc na historię nie pałały do siebie wielką sympatią, a jednak ta dwójka jakoś się dogadała. Choć trzeba przyznać, że nie tylko charaktery i pochodzenie ich dzieliło. Trzeba pamiętać o ich specjalnościach, które na swój dziwaczny sposób świetnie się uzupełniały. Widać po Vincencie, że jest osobą zwinną, szybką i chętną do walki w zwarciu, tak też było. W końcu on się w tym specjalizował, krótki dystans, walka wręcz. Pomimo, że Kamil jest komandosem, zna doskonale krav magę to i tak zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby miał się bić z zielonowłosym na poważnie to szala przechyliła by się bardziej ku trzynastce. Za to właśnie Bone jest osobą, która uwielbia wielkie dystanse. Jest snajperem, nie ma co się dziwić. Pobił przecież rekord jeśli chodzi o celny strzał z dystansu. Więc w sumie... Na dobrą sprawę te dwa psychole się jakoś tam uzupełniają. Interesująca parka z nich, a zarazem niesamowicie śmiercionośna. Na pierwsze słowa wieloletniego partnera, blondyn po prostu pokiwał głową, że zrozumiał i się zgadza. Wiadomo, mógłby się sprzeciwiać, że woli grać w tę grę całkowicie sam, ale po co? O wiele ciekawiej będzie działać razem, więcej zniszczeń można narobić w tym mieście. Niech zapamiętają sobie na wsze czasy potęgę Cieni. Potem ten zeskoczył i stanął tuż naprzeciw błękitnookiego. Nawet wyciągnął ku niemu rękę! No to co miała trójka zrobić? Pstryknął gdzieś na bok ledwo żarzącym się filtrem, gdzieś tam w jakąś małą kałużę, żeby się przygasił. I złapał rękę zielonka ściskając mocno, przy okazji posyłając mu zadziorny uśmiech. Ot zwykły gest rywalizacyjny, bo w końcu jakoś musieli sobie ubarwiać życie kiedy nudno było, co? Oczywiście Chojnacki zrozumiał gest, że na razie ma być wywiadowcą. Tępą istotą to nie jest, co to, to nie. - Czyli nudna fucha po raz kolejny... Jak coś będzie nie po mojej myśli to mogę strzelać? To było wiadome, że padnie takowe pytanie. W końcu nie przyjechał tu na urlop, warto trochę postrzelać do ruchomych celów, bo inaczej zeświruje jeszcze... Taki odruch typowy dla żołnierza, wojsko ciągnie się za takimi ludźmi do samego grobu. Wszystkie odruchy, dosłownie wszystko. Nieraz już się zdarzało, że chłop wracający z Afganistanu został przebudzony przez żonę i odruchowo łapał za szyję podduszając. To naturalne, ślady w psychice pozostają na wieczność, a biorąc pod uwagę doświadczenie Kamila, fakt jego bycia jednym z najlepszych komandosów mówił tylko jedno. Świr jakich mało. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Port Sro Lut 12, 2014 1:40 pm | |
| Należałoby wspomnieć, że nie od początku dogadywali się ze sobą tak jak w tej chwili. Ich pierwsza wspólna misja przesiąknięta była po wskroś uszczypliwościami, złośliwymi komentarzami i rywalizacją, która nieomal odbiła się na powodzeniu zadania. Jak więc doszło do tego, że zostali przyjaciółmi pomimo tak wielkiej różnicy charakterów? Może najzwyczajniej w świecie do siebie przywykli. Trójka lubił mówić, że zadziałał syndrom frontowy czyli faceci, którzy w normalnych okolicznościach by się nie znosili, w chwili zagrożenia, kiedy muszą oddać swe życie w ręce towarzysza połączeni zostają jakąś niewidzialną więzią. Dla Venoma było to wytłumaczenie tak samo dobre jak każde inne. Nie wdawał się w szczegóły, bo i po co? Najważniejsze, że teraz byli duetem nie do zdarcia i jeżeli było jakieś cholernie niebezpieczne zlecenie posyłano tą dwójkę jako niezawodnych skubańców. Teraz jednak mieli działać solo, co nie oznaczało, że zabroniono im się wspierać w działaniach. Dlatego Trzynastka postanowił skorzystać z obecności kumpla. Dwie pary oczu łatwiej rozeznają się w sytuacji w mieście i wypatrzą grupę, którą musiał zlokalizować. - Owszem, nudna. Ale innej nie mam. Potrzebuję pomocy w drobnym rekonesansie. Muszę dowiedzieć się o tej grupie jak najwięcej. Zielony wzruszył lekko ramionami demonstrując swą bezradność w tej kwestii. Jeżeli miał podjąć jakieś konkretne działania musiał wiedzieć więcej o tych wilczkach zagrażających osobie, którą miał za zadanie chronić. Musieli być całkiem groźni, tak na marginesie. Jeśli by nie byli pani wiceprezydent nie zatrudniała by ludzi takich jak członkowie Fatum. - Jeżeli coś będzie szło nie po Twojej myśli, strzelaj. To oczywiste. Nie jestem tak okrutny by odebrać Ci prawo do zabijania - zaśmiał się szczerze i poklepał blondyna po przyjacielsku po ramieniu. Tak, mówienie o zabijaniu jako formie rozrywki to jedna z rzeczy do jakich należało się przyzwyczaić spędzając nieco więcej czasu z Trzynastką - Niedługo mam umówione spotkanie z pewną uroczą damą, tak więc nie mam wiele czasu na rozmowę. Niestety. Jeżeli wywęszysz cokolwiek daj mi znać, masz mój numer. Pogadali? Pogadali? Przekazał wytyczne, przekazał. Tak? Tak. A więc czas na niego. Miał jeszcze sporo roboty. Pożegnał się zatem z kumplem i udał w swoją stronę.
[z/t] | |
| | | Bone 03
Liczba postów : 6 Dołączył : 26/01/2014
Godność : Mark Collins Wiek : 34 wiosny Zawód : Zawodowy żołnierz: pułkownik. Orientacja : Rzecz jasna, heteroseksualista z niego. Partner : Maria (Sig Sauer SSG 3000 zmodyfikowany) Wzrost i waga : 193 centymetry | 87 kilogramów. Znaki szczególne : Chłop wielki jak dąb, ubrany wojskowo z wiecznie zawieszonym czymś na plecach. Czyż to nie wygląda wystarczająco dziwnie, aby zwrócić na niego uwagę? Aktualny ubiór : Moro bojówki, desanty, szara koszulka na ramiączkach idealnie dopasowana do ciała, moro kurtka z kapturem obszytym beżowym futerkiem, sięga do ud. Zielona opaska na czole idealnie przytrzymująca włosy. Na lewym serdecznym palcu srebrny pierścień wyglądający jakby orzeł oplatał palec. Srebrny zegarek na lewej ręce, na szyi wisi nieśmiertelnik. Skórzany pasek z przypiętymi doń dwoma rewolwerami. Ekwipunek : Paczka papierosów, zapalniczka, portfel, dokumenty, taktyczny nóż składany, dwa rewolwery Smith&Wesson kal. 38, na plecach zawieszony czarny futerał przypominający torbę na kij baseball'owy, faktycznie mieści się tam zmodyfikowana wersja karabinu snajperskiego Sig Sauer SSG 3000. Po jednym dodatkowym magazynku do każdej z broni.
| Temat: Re: Port Pon Mar 03, 2014 7:52 pm | |
| Należy przyznać trzynastce rację, kiedy musisz powierzyć swe życie komuś innemu to jakiekolwiek zaufanie musi powstać między partnerami, a to prowadzi już do przyjaźni. Po części ich znajomość została wymuszona, gdyby nie pracowali dla Fatum to najprawdopodobniej nigdy by ze sobą nie zamienili zdania. Obaj są nieco porąbani, szkoda czasu dla takich osób. Są inni charakterowo, tak łatwo nie przystosowaliby się do siebie jak podczas misji. Blondyn tyle czasu spędził z zielonowłosym, że najprościej w świecie przywykł do jego zachowań, humoru i bezpośredniości, którą tak się wyróżniał wśród tłumu. Nie jest tak okrutny? Bardzo miło mi z tego powodu. Choć pewnie nawet i bez tego "zezwolenia" z jego strony to prędzej czy później chwyciłby za karabin i odstrzelił któremuś z nich łeb, albo przynajmniej nieco utrudnił późniejsze życie, przestrzeliwując na przykład kolanko. Wiadomo, trzeba pomęczyć trochę ich. Uhuhu! Wilczki, no właśnie. Nazwa tej grupy, czy organizacji właśnie skojarzyła mu się ze słowami "żyli prawem wilczym", ale spokojnie. Tutejsze, rathelońskie gówniarze nie mają nic wspólnego z Żołnierzami Wyklętymi którzy właśnie nosili taką chwałę. - Mam nadzieję, że to jakaś urocza blondyneczka, bo też bym sobie chętnie pobzykał. Wyszczerzył śnieżnobiałe zębiska, puścił mu oczko i się po prostu zaśmiał głośno. Ot dziwak z niego, też miał specyficzne poczucie humoru. Poklepany po ramieniu również wykonał ten sam gest. Jednakże wkładając w to nieco więcej siły, jak już tam kiedyś wspomniałem... Rywalizacja z jego strony, a co! Kiedy wszystkie formalności z sobą skończyli to odpalił fajka, dmuchnął mu dymem w twarz i również poszedł. Rzecz jasna, w zupełnie innym kierunku niż Venom, gdzieś tam się poszwędać jeszcze zechciał i poszukać już jakichś wstępnych informacji. Nie będzie czekał za długo przecież.
zt | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Port | |
| |
| | | | Port | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |