|
| Epicentrum wredności | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Epicentrum wredności Pon Sty 20, 2014 12:06 pm | |
| Tu właśnie większość wolnego czasu spędza wredota. Rzadko kiedy zaprasza tu kogo, no ale dobra są wyjątki, ale też bez przesady. Tu chce wypocząć, zregenerować siły, pomyśleć w spokoju. To jej sanktuarium. A że nie chce mi się na chwilę obcą opisywać, idę na łatwiznę. Ten nowoczesny apartament to małe arcydzieło. Połączone w nim stylowe drewniane elementy i szklane oraz metalowe dekoracje sprawiają, że jest nowoczesnym, ale klasycznym wnętrzem. Uwagę przyciągają przede wszystkim liczne obrazy oraz niesamowite oświetlenie.
Ostatnio zmieniony przez Demi dnia Wto Sty 28, 2014 11:01 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sob Sty 25, 2014 6:45 pm | |
| Mógł na nią przez chwile popatrzeć aż tak z bliska. No ładnie się zakręciła spadając wprost w jego ramiona. To był dla niej znak, że za dużo tego dobrego jak na jeden wieczór. Więc musiała porzucić część towarzystwa i wykorzystać wiernego towarzysza do odstawienia jej do domu. Ubrali się w swoje płaszcze i co tam mieli, Maddie wzięła swoja torebkę i ujęła ramię Vincenta, co by się nie przewrócić. Pożegnali się zresztą i poszli w swoją stronę. Jaka to była ulga wyjść z tego głośnego klubu, do tego chłodne powietrze, a Dżemowi zakręciło się w głowie jeszcze bardziej. Zachwiała się na obcasach i oparła ramieniem o zielonowłosego. Zatrzymała się na chwile, aby odetchnąć nieco. Zmierzyła przystojniaczka wzrokiem, szczerząc się przy tym wprost do niego. I oczywiście czapkę mu zabrała, musiała przy tym stanąć na palcach, była w końcu niziutka, a też chciała się znaleźć twarzyczką bardziej na jego poziomie. No prawie się jej to udało. Kiedy znalazła się w posiadaniu nakrycia głowy cisnęła je na swój blond łepek. Nie pytała o pozwolenie, brała co chciała i już. Ruszyli więc dalej w drogę do apartamentowca, szli piechotą, było blisko, zresztą taki spacer dobrze jej zrobi. Po drodze możliwe, że rozmawiali o nietypowym hobby mężczyzny, albo droczyli się ze sobą i w kółko zabierali czapkę. Może rozmawiali o innych pierdołach, znów prowadząc grę słowna i dwuznaczne propozycję. Kto ich tam wie. W każdym razie dotarli do budynku w którym mieszkała, weszli do środka. Portier już chciał lecieć i podać wiceprezydent teczkę z dokumentami z rządu, ale kobieta uniosła delikatnie dłoń aby go powstrzymać i pokręciła głową. Nie tym razem, dziś sobie już z pewnością odpuści siedzenie nad papierami. Nie ma mowy, plany ma inne. I niby tu mogły by się ich drogi rozejść, ale Madd stwierdziła, że może nie trafić kluczem do zamka i lepiej będzie jeżeli i w tym jej Vincent pomoże. Nie puszczając jego ramienia podążyła w stronę windy. Prawda była taka, że poczuła się znacznie lepiej, a taki chłodny spacer sprawił, że zaczęła lepiej kontaktować. Drzwi windy szybko się za nimi zasunęły wiążąc ich w bardzo małym pomieszczeniu. Dem odsunęła się od niego na chwilę, aby swobodnie spojrzeć w złote tęczówki. - Dziękuję, nie wiem czy sama bym tu slalomem doszła. W lekkim zakłopotaniu poprawiła czapkę na swojej głowie. I odwróciła wzrok, o i nawet lepiej właśnie dotarli na jej piętro. Powoli wyszli z windy i skierowali się do drzwi nieopodal. Wygrzebała z torebki klucze i zaczęła majstrować przy zamku, aż w końcu podała klucze jemu. - Mógłbyś? Słodziutki uśmiech posłała w jego stronę. Taka nieporadna kobitka, potrzebująca pomocy prawdziwego mężczyzny. Jeżeli jej pomógł, a mniemam, że właśnie tak było, nacisnęła klamkę i otworzyła wrota do swojego skromnego apartamentu. Oparła się o framugę i chwilę się nad czymś zastanawiała. - Miałbyś może ochotę na... herbatę? O to teraz palnęła nieźle. Środek nocy, a ta mu proponuje takie rzeczy, może niech jeszcze ciasteczka do tego dorzuci. No nic, stało się, cofnąć słów nie mogła, czekała na jego ewentualną dość rozbawioną reakcję. Kiedy on się zastanawiał nad odpowiedzią, czy też sensem jej słów ona zdejmowała z siebie płaszcz, bardzo powoli, zrobiła nawet krok w tył, aby zrobić mu przejście. Cała ona miała nadzieję, że jednak się skusi na herbatę. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sob Sty 25, 2014 10:11 pm | |
| Nie ważne z jakiej odległości na nią patrzył, z bliska czy z daleka, nadal wyglądała tak samo świetnie. Trzymając ją w ramionach w tak pewnym uścisku wyszczerzył się w charakterystyczny dla siebie sposób gdyż przez głowę przeszła mu niezmierna ochota by ugryźć jej wargę. Nie mocno, tylko skubnąć. Na samą myśl aż zaśmiał się pod nosem. Pani Ferguson szybko doszła do siebie i już za chwilę stała o własnych siłach. Może to i lepiej bo cholera wie co mogłoby się wydarzyć gdyby, tak jak miał w zwyczaju, bez namysłu po prostu zrobił to na co miał ochotę. Wyprowadzenie jej z klubu wcale nie było łatwym zadaniem. I nie chodziło o fakt, że była dość mocno ścięta przez alkohol ale to, że o tej porze było tu cholernie tłoczno i nie dość, że niemal co sekundę ktoś na nich wpadał to jeszcze momentami musieli się wręcz przepychać. Na szczęście miała przy sobie rosłego chłopa, który skutecznie torował im przejście do wyjścia. Po pożegnaniu się z resztą towarzystwa opuścili duszne i głośne wnętrze. Vincent odetchnął głęboko świeżym powietrzem czując niemal fizyczną ulgę z faktu opuszczenia tego miejsca. Cóż, nie miał zielonego pojęcia gdzie jego podopieczna mieszka tak więc musiał zdać się na jej wskazówki. Bez większych problemów udało im się dotrzeć chociaż mieli różne ciekawe przygody po drodze. Na przykład wymienne zabieranie sobie jego czapki, ciągłe przekomarzanie się inne tego typu atrakcje dzięki, którym nie nudzili się w swoim towarzystwie. Już w recepcji starszy facet chciał wręczyć blondynce jakąś teczkę lecz ta odmówiła. Jak gdyby sam fakt, że mieszkała w apartamentowcu nie był wystarczającą wskazówką z kim może mieć do czynienia to to utwierdziło go w przekonaniach. Robiła w polityce, ewentualnie jednej z wielkich korporacji. A to znaczyło, że jest jeszcze bardziej interesująca niż dotychczas. Tym razem jeszcze z punktu widzenia tego czym gad się zajmuje a nie tylko pobudek czysto towarzyskich. W tej chwili jednak nie miał czasu na bliższe zbadanie sprawy, zobowiązał się wszak dostarczyć ją bezpiecznie do domu. Tak więc znaleźli się w końcu w windzie. Jechali krótką chwilę w ciasnym pomieszczeniu i niemal nic nie przerwało panującej tu ciszy aż w końcu ona otwarła usteczka. - Och, cała przyjemność po mojej stronie. Jakże mógłbym spojrzeć rano w lustro gdybym zostawił na pastwę losu damę w potrzebie? - uniósł kąciki ust się po swojemu i z błyskiem w gadzich ślepiach ukłonił się jej szarmancko. Zajebiście dziwny z niego osobnik... I ot, odprowadził ją pod same drzwi i kiedy już przybrał miły uśmiech i miał zamiar się pożegnać poprosiła go o pomoc w otwarciu zamka w drzwiach. Pokiwał tylko głową i wykonał za nią tą czynność. Chwilę później w jego kierunku posłane zostało bardzo ale to bardzo dwuznaczne pytanie i aż musiał się powstrzymać by nie palnąć czegoś wyjątkowo głupiego. Powstrzymać? Właściwie dlaczego? Przecież nigdy nie miał w zwyczaju się wstrzymywać. Co ta wódka i piękne kobiety robią z facetem... - Herbata? Oczywiście, każda pora jest dobra na ten szlachetny napój... - z rozbawieniem zerknął na swój zegarek - Sądząc po godzinie to może i załapię się na śniadanie - i najwyraźniej tyle było z gryzienia się w język. Skoro ona mogła rzucać tak dwuznaczne propozycje to dlaczego on nie mógł pociągnąć tego nieco dalej? Bo wiadomo jak to jest z zapraszaniem na herbatę i zostawianiem do śniadania, prawda?
| |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 12:01 am | |
| O proszę i pan portier wyjawił prawie, że tajemnice blondyneczki. Taa mieszkanie w apartamencie i tak już sporo mówi, wiedziała, że lepszy będzie dom na przedmieściach. Tak czy siak, ona mu sama nie powie czym się zajmuje, nie na pierwszej randce, spotkaniu. Musi mieć jakieś tajemnice. Zielonowłosy i tak już wiedział, że gąska ma fajny tyłek i szybko się upija. Starczy tego dobrego. Cała akcja przebiegła już dość szybko i znaleźli się pod drzwiami. Mężczyzna otworzył drzwi i już chciał uciekać. O nie mój drogi, nigdzie tak szybko nie pójdziesz. Maddie jeszcze z Tobą nie skończyła. - Więc zapraszam. Posłała miły uśmiech w jego kierunku. Właściwie, skoro facet się nie musi powstrzymywać to i kobieta. Jest równouprawnienie, kobitki mogą robić to co mężczyźni, a że blondi miała ochotę zaprosić nieznajomego do siebie to już jej sprawa, o. Cofnęła się jeszcze, szerzej otworzyła przy tym drzwi i zaprosiła go do środka. - Może, to zależy czy zasłużysz. Jak nie to wylecisz wcześniej. O proszę, nie będzie owijać w bawełnę. I sama również zerknęła na zegarek, o rzeczywiście godzinna bliższa śniadaniu i kawie niż kolacji, a przed nią jutro taki ciężki dzień. No nic, jednak zarwana noc to jeszcze nic strasznego. Będzie na części spotkań troszkę martwa, ale to przecież nic. Zamknęła za nim drzwi, zsunęła z ramion płaszcz i powiesiła go na wieszaczku. Spojrzała na towarzysza. - Rozgość się, możesz się nawet poczuć jak u siebie. Wyskoczyć z munduru, a przynajmniej z jego części. Czy ona właśnie zaproponowała by się rozebrał? Tak, dokładnie i to nawet bardziej niż z tylko z płaszcza i marynarki. Sama zrzuciła marynareczkę bo ile można chodzić w takim stroju, cały dzień to już przesada, a teraz jeszcze pół nocy. Czapę jednak zostawiła sobie na główce, coś jej chyba za bardzo przypadła do gustu. Zaprowadziła mężczyznę do salonu ciągnąc go za rękę, czy nie pozwalała sobie na zbyt dużo? Po wylądowaniu na jego kolanach, a następnie w jego ramionach to było niczym. Tuż przy kanapie znów się zachwiała i musiała się o niego wesprzeć. Za często leci w jego kierunku. Musi się kobieta szybko opanować, ale z drugiej strony było jej tak miło i przyjemnie. Więc chwilę dłonią opierała się o jego tors i przechylała się coraz bardziej w jego stronę. Zerknęła na niego. - Więc... herbata? Czy masz ochotę na coś innego? Na co? Cholera ją wie, na cokolwiek. Nie sprecyzowała, czy to ma być coś do picia, jedzenia czy gryzienia. No nic, chyba trzeba w końcu dać nieco mężczyźnie odetchnąć, powolutku, bardzo powolutku odsuwała się od niego, z delikatnym, nieco prowokującym uśmieszkiem na ustach. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 11:08 am | |
| Nikt na szczęście nie wymagał od niej tego by wyśpiewała o sobie wszystko jak na spowiedzi. To nawet lepiej, że niewiele o sobie wiedzą, dzięki temu cała atmosfera była bardziej tajemnicza. Co to za zabawa kiedy już na pierwszym spotkaniu wie się o rozmówcy wszystko? Szczególnie kiedy to spotkanie towarzyskie. Cała rozrywka polega na poznawaniu tej drugiej osoby. Stopniowo, powolutku, odkrywając to co na początku było niewiadome, rozbudzamy w sobie apetyt by dowiadywać się coraz więcej i więcej. Umiejętne odkrywanie kart również było ważną umiejętnością. Nie musiała tak więc zdradzać mu kim jest, było to nawet niewskazane. Jeżeli nie dojdą do etapu odkrywania przed sobą aż takich tajemnic to on prędzej czy później samodzielnie się tego dowie. Ot, taki z niego podstępny gad, że wiedział kogo spytać i w jaką strunę uderzyć. - A więc trzeba mieć specjalne zasługi dla pani domu by załapać się na jedzenie? Cóż, zobaczymy czy mi się uda - gdyby pewność siebie była lżejsza od powietrze to Vincent w tej chwili właśnie leciał by hen wysoko, pod obłoki. Zaiste potrafił być cholernie irytujący, niemal niezależnie od okoliczności. Choć czy była to pewność siebie mogąca być poparta czynami, musiałaby się przekonać sama. Korzystając z zaproszenia laseczki, wszedł do apartamentu. Miał się czuć jak u siebie? No, no chyba jednak by tego nie chciała. Każdy zna chyba powiedzenie wolność Tomku w swoim domku. Mniejsza. Zdjął skórzane rękawiczki, które ładnie złożył i wsunął do kieszeni marynarki, którą po chwili z siebie zsunął i powiesił obok jej płaszcza. Tak było lepiej. Chciała go rozebrać? Tak szybko? No kto by pomyślał? Ale gad z minął bez wyrazu rozpiął zwyczajnie kilka guzików swojej koszuli i poluzował krawat tak, że zwisał niemal swobodnie. Czując się oswobodzony od krępującego go cały dzień munduru ruszył za nią, a właściwie został pociągnięty, do salonu. - Ładne wnętrze, sama urządziłaś? - rzucił kompletnie szczerze, bo faktycznie wystrój apartamentu był bardzo gustowny. Odpowiedzi jednak się nie doczekał, a przynajmniej nie od razu, gdyż kobietą znów zachwiało. Leciała na niego, raz za razem. Jakkolwiek to brzmi. Nie mógł wszak powiedzieć, że było to nieprzyjemne. Chciał pomóc jej nieco odzyskać równowagę i stanąć pewniej na nogach lecz blondyneczka miała inne plany. Zapewne bardzo niecne, plany... Przechylała się w jego kierunku bardzo powoli z jakimś dziwnym błyskiem w oczach. Nie wiedział co dokładnie zamierza jego urocza podopieczna ale postanowił nie pozostawać biernym i rozpocząć własną grę. Jak gdyby nigdy nic położył swe łapska na jej biodrach i począł się nachylać zbliżając ich twarze coraz bardziej i bardziej. Kiedy były już tak blisko, że ich usta niemal się dotknęły rozwarł swe szczęki obnażając pokaźne, bieluśkie uzębienie a następnie powoli zamknął z delikatnym szczęknięciem. Trochę jakby miał zamiar użreć ją w usteczka ale zabrakło mu dosłownie kilku milimetrów. - Chętnie bym coś przegryzł... - kiedy zaczęła się odsuwać, nie zatrzymywał ją i równie leniwie zaczął się prostować oraz zabierać łapy z jej ciałka. Co by przegryzł? A kto go tam wie co mu chodzi po głowie? | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 3:18 pm | |
| I bardzo dobrze, bo dostałby jedynie pstryczka w nosi i na tym by się skończyło. Niech się sam pofatyguje po informację jeżeli takowe są mu potrzebne. Wielkiego wpływu na to mieć nie będzie, czy dorwie jakiegoś informatora, który mu wszystko wyśpiewa czy też nie. Prościej i pewnie byłoby jakby sama mu powiedziała. Przynajmniej miałaby pod kontrolą to co o niej facet wie. W chwili obecnej to odstawia na bok. Zostanie przez jakiś czas tajemniczą Maddie, bo i pewnie kiedyś odkryje, że urocza blondi powszechnie jest znana jako Demetria. - Oczywiście, a czego się spodziewałeś, że śniadanie dostaniesz od tak? Nie ma tak dobrze. Niech się Vin o to niemartwi, Dem też swoje potrafi i z pewnością umiała by sprowadzić go na ziemię. Tylko pytanie, czy tego chce pani wiceprezydent. Póki co dobrze się bawiła i nie przeszkadzało jej ani trochę zachowanie mężczyzny, a śmiało mogę rzec, że wręcz przeciwnie. Dawno nie miała tak interesującego towarzystwa. Nie mogła więc go zbyt szybko wypuścić z rączek. Tak, chciała aby czuł się jak u siebie, chciała i lubiła ryzykować, a w tym przypadku to już się bardzo nakręciła. No dobra powiedźmy, że choć trochę się wydostał z tego munduru, ale nie na tyle na ile by sobie tego kobieta życzyła. Przemilczała jednak temat widząc, że podjął choć jakieś kroki w tym kierunku. - Dziękuję i tak, sama. nie czułabym się dobrze jakby ktoś decydował za mnie. Rzuciła odwracając się w jego stronę, z lekkim kąśliwym uśmiechem. - Ale chyba nie będziemy rozmawiać o wyglądanie mojego mieszkanka. To ostatni temat na jaki chciała prowadzić konwersację z zielonowłosym. Chociaż dobry temat do herbaty i ciasteczek. Może jednak innym razem opowie co ją natchnęło do urządzenia apartamentu tak, a nie inaczej. Trzeci już raz leciała w jego ramiona, całkiem sporo jak na jeden wieczór, może nawet troszkę zbyt nachalnie. Aczkolwiek Mad była raczej przekonana, że nie będzie wpadać w przyszłości na tego człowieka. Więc korzystała z jego obecności jak tylko chciała. I tak, prowadziła swoją małą grę, ale wiedziała, że on nie pozostanie jej dłużny i zacznie swoje własne reguły wprowadzać do ich małych podchodów. I zaczął się do niej przybliżać, nie odsuwała się, dzielnie czekała na jakiś jego ruch. Była ciekawa co też on planuje. I kłapnął zębiskami tuż przed jej usteczkami. Na co odpowiedziała figlarnym uśmiechem i lekkim śmiechem. - Właśnie widzę, że masz ochotę gryźć. Odsunęła się od niego, ale nieznacznie, stała już o własnych siłach, ale wciąż bardzo blisko niego, jasne oczy wpatrywała się w jego złote. - Wolisz coś konkretnego, czy może... Chwilowa pauza na danie wyobraźni chwili do popisu. Zgrabnymi paluszkami ujęła jego krawat i delikatnie pociągnęła go w swoją stronę. - …na deser? Nie czekała na odpowiedź, puściła go już całkiem i oparła się tyłeczkiem o oparcie kanapy. Nie spuszczała jednak z niego spojrzenia. Obserwowała jego każdy ruch, choć nie robiła tego w sposób zbyt nachalny i natarczywy. Błądziła leniwie po jego twarzy, wychwytując jak unosi kąciki ust. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 4:25 pm | |
| Dawanie mu pstryczków w nos groziło bardzo szybkim ugryzieniem w palucha tak więc mogłoby to wyglądać zabawnie. Trzeba przyznać, że miał gad refleks jeśli chodzi o gryzienie i z całą premedytacją umiejętność tę wykorzystywał. Może Maddie zdąży się o tym przekonać zanim, tak jak obojgu się wydaje, znikną bez śladu ze swojego życia. Ale życie lubi płatać figle, oj lubi... - W takim razie moja w tym głowa żebym śniadanie otrzymał. Ale ostrzegam, bywam strasznie wygłodniały. To już było strasznie niecodzienne, że nie przeszkadzało jej zachowanie Vincenta. A raczej jego sposób bycia. Dla samego faktu mógłby z nią pobyć nieco dłużej bo to naprawdę interesujące zjawisko. Ale prócz tej zagadkowej tolerancji a nawet zainteresowania jego nieskromną osobą, sama w sobie była bardzo ciekawym obiektem obserwacji. Również posiadała ciekawy charakterek a po za tym cholernie przyjemnie się na nią patrzyło. - Rozczarowana? - zapytał unosząc jeden kącik ust nieco do góry. O ile dobrze myślał, nie do końca zrobił to na co miała ochotę. No cóż, grając w takie gry należy się czasem liczyć, że przez niedopowiedzenia i nie mówienie w prost może dojść do małych nieporozumień. Wydostał się z munduru na tyle by było mu wygodniej i mógł nieco odetchnąć. Spodziewała się, że zrzuci cały i zostanie w bokserkach? Och, z wielką chęcią poparadowałby półnago o ile wcześniej sprecyzowałaby bardziej. Kiedy rozpiął koszulę i poluźnił krawat, ona była już od pasa w górę niemal naga. Został tylko biustonosz zakrywający te dwie kuszące piłeczki. Oczywiście nie mógłby się nazwać prawdziwym mężczyzną gdyby choć na chwilę nie zawiesił na nich wzroku. Mogła potraktować to jako jego chamstwo, czy cokolwiek, lub komplement. Jej wola. Co racja to racja, o wnętrzu mieszkania nie było sensu w tej chwili rozmawiać ale wypadało je chociaż skomentować skoro znalazł się tu pierwszy raz. Po za tym miało to też inny cel, mianowicie sprawdzenie koncentracji uroczej blondynki na ich gierkach. Jak się przekonał bardzo dobrze wiedziała czego chce i nie dała się łatwo wytrącić z tematu dwuznacznej wymiany zdań. Stał teraz tuż przed nią, wlepiając w nią te gadzie ślepia. Co chwilę błądził spojrzeniem po jej ciele z błyskiem w oku jakby wypatrując czegoś konkretnego. Na przykład miejsca doskonałego do ukąszenia. Sięgnął po pukiel jej włosów, którym niewinnie zaczął się bawić po czym po raz kolejny nachylił się w jej stronę. Tym razem ich twarze się minęły a jego usta znalazły się tuż przy jej uszku. - A, które z tych dań to Ty, Maddie? - wyszeptał nieco sycząco, bardzo cicho i tajemniczo jakby słowa przeznaczone były jedynie dla niej. Bo w istocie tak było, choć poza tą dwójką w apartamencie znajdowało się tylko powietrze. No chyba, że blondi posiada jakieś zwierzaki. Ale przecież najdzikszego zwierzaka to miała teraz przed sobą, prawda? Powoli zmniejszał dystans jednak zatrzymał się w odległości niewielkiej od jej twarzy. Dziesięć, może piętnaście centymetrów. Idealna by szeroko się wyszczerzyć wyczekując odpowiedzi i... ewentualnie dostać w twarz.
| |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 8:57 pm | |
| Może się przekona, może nie. Któż to może wiedzieć, póki co prowadzą gierki, a za godzinę no wszystko może się zdarzyć. Więc nie będę wybiegać w przód bo to jest bezcelowe. - Jak zasłużysz to dostaniesz na śniadanko co tylko dusza zapragnie. Więc już dobra motywacja była, teraz tylko ciekawe jak bardzo mu na tym zależy. Zdarzają się osoby, którym to nie przeszkadza. Pewnie dość rzadko, ale jednak. Trzeba to docenić i wykorzystać w pełni, a że również go zainteresowała to już w ogóle. I odsłoniła nieco wdzięków przed nim. - Niby czym? Zmierzyła go spojrzeniem i wzruszyła ramionami. Była rozczarowana, ale mu nie powie żeby wyskakiwał z ubrać... choć nie chwila. Mogłaby, ale nie miała na to jeszcze ochoty, chciała się pobawić w grę małych niedomówień i zobaczyć jak daleko w tym zabrną. Cóż ciekawego było w tak bezpośrednich w zwrotach? Dla niej nic. I może cóż była bardziej naga niż ubrana, ale zamierzała się po prostu szybko przebrać, a że swego ciałka się nie wstydziła to jakoś tak pozwoliła mu popatrzeć na co nieco. Jego spojrzenie... hm, wiedziała, że tak zareaguje, każdy facet tak reagował na kobiety w stanikach. Była to rzecz bardzo naturalna, bardziej przyjmowała to jako komplement. W końcu nie na każdej gąsce pewnie wzrok by zawiesił. Zdała więc egzamin, wiedziała czego chce, nie zmyli jej gadką o ładnym wnętrzu. Dlatego skomentowała to krótko i wróciła do nakręcania mężczyzny o ile można tak to nazwać. Atmosfera między nimi wrzała, robiło się naprawdę gorąco. I co więcej byli jeszcze bliżej siebie. Raz ona do niego podchodziła, a następnie on do niej. Nie mogli z jakiegoś powodu była daleko od siebie. Och ten magnetyzm. Teraz on był przy niej i nachylał się niebezpiecznie. Jednak minął jej usta i dobrał się do ucha. Wyszeptał do niego kilka słówek na co się kobieta cicho roześmiała. Poczekała aż się od niej nieco odsunie od uszka i spojrzała mu w oczy. Sięgnęła do tych kilku rozpiętych guzików od koszuli, pokręciła przecząco głową. - Nie ma mnie w karcie dań. Nie strzeliła mu w twarz, bo przecież nie miała powodu. I byłoby to głupie, tak tu lata sobie pół naga, prowokuje, a później daje po mordce, bo co? Bo maa taki kaprys, albo `widzi mi się`? Sama zaczęła gierki, ale jej odpowiedź niebyła też końcem całej zabawy. - Mnie się od tak nie zamawia. Oczka mieniły się jej delikatnie. Sama Maddie zaś zmniejszyła jeszcze bardziej dystans między nimi. Jej miękkie usta wręcz znajdywały się na jego wargach. - Nie podaję się na tacy... byłoby to zbyt nudne. Szepnęła sunąć usteczkami delikatnie po jego skórze tuż przy kąciku ust. Trwało to jednak naprawdę krótko, bowiem szybko chciała uciec odchylając się do tyłu. A czy się jej to udało? | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Nie Sty 26, 2014 9:45 pm | |
| Zaiste lepiej skupić się na tym co aktualnie się dzieje gdyż są to równie interesujące rzeczy. Wszak nie co dzień ma się okazję do takich zabaw i gierek, prawda? Cóż, przynajmniej on nie miał. Miał przeczucie, że ta blondyneczka również nie należy do kobiet, które bawią się tak z każdym lepszym napotkanym facetem, który wydał się interesujący. Miał się czuć wyróżniony? Wyjątkowy? Czuł się, pomimo tego, że wcale nie wiedział gdzie zabawa z Maddie go zaprowadzi. Dlatego skrzętnie dany mu czas wykorzystywał. Może nie najlepiej jak potrafił ale po cóż pędzić galopem? Nie lepiej delektować się chwilą? Jeżeli węża będzie drażniło się zbyt długo w końcu ugryzie, tak więc, co da się zauważyć, dość szybko podłapał jej grę. Wszedł do niej jednak nie jako ofiara lecz równorzędny zawodnik. Jakakolwiek nie byłaby nagroda. Ale chyba to właśnie było w tym takie ekscytujące. - W takim razie podejmuję wyzwanie. No tak, grunt to dobra motywacja. Jeżeli zawodnika zmotywuje się odpowiednio dobrze przed walką, będzie dawał z siebie sto dwadzieścia procent i jak widać właścicielka apartamentu zdawała sobie sprawę. Chciała by się starał? Bardzo dobrze. Tak będzie. Szybko przebrać? Cóż, zielonowłosy mógł tylko być wdzięczny, że jednak do tego nie doszło. Choćby dlatego, że miał okazję podziwiać ją w samym staniku. A przecież było na co popatrzeć o czym świadczyć mogło jego pierwsze spojrzenie. Bardzo dobrze, że się nie wstydziła mu pokazać bo nie miała czego. Zbudowana była cudownie, tak jak kobieta być powinna. I przede wszystkim zero sztuczności. Tajemnicze przyciąganie stawało się coraz silniejsze i za każdym razem kiedy choć odrobinkę odsuwali się od siebie czuł niemal fizyczny dyskomfort, dlatego w końcu i on zaczął zbliżać się kiedy miał taką ochotę. A im dłużej przebywali w mieszkanku i kontynuowali tą grę, stawał się bardziej wygłodniały. Od ich słów i dwuznaczności jaką ze sobą niosły powietrze robiło się cieplejsze, jeszcze trochę i naprawdę zrobi się cholernie gorąco. Gdy skończył szeptać jej nieprzyzwoite rzeczy do uszka wpatrzył się w te niebieskie ślepka lśniące od tajemniczego blasku i chęci zabawy, czekając na odpowiedź. Zbyt proste byłoby gdyby najzwyczajniej w świecie poszło gładko. Z takimi jak ona nigdy nie idzie łatwo i to było całkiem zabawne. Och nie było jej na karcie dań? Jaka szkoda, a taką miał ochotę ją schrupać. No nic, będzie musiał obejść się smakiem... A takiego wała! Ten gad tak łatwo nie rezygnuje! W dodatku zdawał sobie sprawę, że to wcale nie koniec bo Maddie jeszcze nie skończyła go kusić i prowokować. - Masz rację... - potwierdził spokojnym tonem, choć przymknął nieco gadzie ślepia czując te mięciutkie usteczka tuż tuż bok swoich. Ten dotyk i ciepły oddech. Ah, sam miód - Ale... Mruknął zaczynając się powoli, bardzo leniwie szczerzyć. Wyczuł moment kiedy próbowała odsunąć się od niego i ujął jej karczek, pewnie przyciągając ponownie, niemal w to samo miejsce. Niemal, gdyż zmniejszył dystans dzielący ich usta do zera. Pocałował ją krótko lecz tak wymownie, że tylko głupiec nie domyśliłby się, że udało jej się go doprowadzić do cholernego pożądania. Jakby tego było mało ujął ją w pasie i niczym laleczkę podniósł nad ziemię. - Nie potrzebuję tacy. Mogę jeść Cię prosto ze stołu - tymi słowy posadził jej zgrabny tyłek na blacie stołu. Oparł się o niego jedną ręką, drugą kładąc na jej policzku, wsuwając nieco palce w blond włosy. Skubnął zaczepnie zębami jej wargę i zaśmiał się pod nosem robiąc to raz, za razem jakby kosztując. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Pon Sty 27, 2014 11:23 am | |
| Ta blondi to już w ogóle nie miała czasu na takie zabawy. Miała za dużo spraw na głowie i pracy, całe dnie i noce potrafiła spędzić nad ważnymi ustawami, oświadczeniami i przeglądać ustawy, które gubernatorzy, senatorzy i ministrowe tak bardzo chcą wcielić w życie. Była pracoholiczką, więc cud, że się wyluzowała, dała zaciągnąć na drinka, a później sama zaciągnęła faceta do mieszkania. Zamiast oddawać się pracy, oddawała się Vincentowi. Była to całkiem przyjemna odmiana. Proszę bardzo, może być dla niej równorzędnym zawodnikiem, nie ma nic przeciwko, górowania nad innym czasem ma już dość. Aż kąciki ust blondynki uniosły się słysząc te słowa. Podjął się wyzwania, a ponoć mężczyźni boją się silnych i władczych kobiet. A tu niespodzianka, ktoś postanowił ujarzmić gąskę. Motywacja musi być, bez niej to niestety, ale nic się nie da wskórać. Bo po co się starać jak nie ma o co. Tak się panience nieco w głowie zawróciło, że zapomniała całkiem o swoich grzecznych planach, przebrania się i wstawienia herbatki. Więc kusiła go swoją odsłoniętą skórą na ramionach, dekolcie i brzuchu. W głowie miała teraz tylko jego. Jej się już gorąco zrobiło, zwłaszcza kiedy był tak blisko niej. Przez małe sprośności szeptane jej do ucha, przeszył ją dreszcz, przyjemne mrowienie przeszło przez całe jej ciało i skumulowało się w podbrzuszu wywołując pożądanie. Jej gierki i żarty zmieniły się w prawdziwe i mocne pragnienie. Ciekawa była jego reakcji na to, że jej niestety zamówić nie może. Nie wszystko jest tak łatwo dostępne, chociaż już była na tyle nakręcona, że zjedzenie jej nie było wcale takie trudne jak się wcześniej wydawało. Maddie miała swoje sposoby i plany kuszenia. Chociażby właśnie to, że odrobinę dawała zasmakować i uciekała, a apetyt mężczyzny rósł z każdą chwilą. Tym razem nie zdołała uciec, chwycił ją za kark i mocno przytrzymał przy sobie. Aż zakręciło się jej w głowie, lubiła tak zdecydowanych mężczyzn, którzy potrafią sobie wziąć jak mają ochotę. Krótki, ale zdecydowany pocałunek potwierdził przypuszczenia kobiety. Nakręciła tego faceta niemal do granic. Nie wyrywała się, a nawet dodać mogę, że skubnęła jego usta z wzajemnością i jedną ręką objęła go wokół karku kiedy od tak podniósł ją sobie nad ziemię i przeniósł na szklany stół. Znalazła się w pułapce, nie miała jak wyswobodzić się z jego objęcia. Jedną dłonią oparła się o blat i powolutku odchyliła do tyłu. Droczyła się z nim, czasem dała mu skubnąć swoje usta, a czasem nie, uciekała na boki i do tyłu, a zdarzyło się nawet, że sama zanurzyła ząbki w jego wardze, delikatnie bo delikatnie, ale jednak. Naprawdę blondi dobrze się tak bawiła, ale czy cierpliwość Vincenta nie została nadszarpnięta? W końcu już postanowił się porządnie za nią zabrać a ona dalej kontynuowała swoje gierki i zabawy. W pewnej chwili oddaliła się swoimi usteczkami od niego na tyle daleko, że nagimi plecami dotknęła zimnego szkła. Jej klatka piersiowa uniosła się wysoko i zafalowała pod wpływem głębokiego westchnięcia. Powolutku stopniowo znów opadła, kiedy jej skóra przyzwyczaiła się do chłodu. Jak dobrze, poczuła chwilową ulgę, nie można zapomnieć o tym, że alkohol wciąż krążył po ciele gąski, a wypiła całkiem sporo, więc pewnie jeszcze czasu nieco minie nim tak całkiem uwolni się od jego skutków. Przymknęła oczy o tak na chwilę, a smukłymi paluszkami szukała dłoni zielonowłosego, na której się opierał o blat. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Pon Sty 27, 2014 12:43 pm | |
| Ou, pracoholiczka? No to nieźle się dobrali, nie ma co. Vincent nie posiadał życia prywatnego. Wszystkie jego znajomości, przyjaźnie i wrogości pochodzą właśnie z pracy. Tym się zajmował i nie miał czasu na nic innego. Z resztą wydawało się, że wcale nie chciał mieć czasu na cokolwiek nie związanego z karierą. O ile faktycznie można tak nazwać jego źródło dochodu. Pochłonęło go całkowicie i czuł się z tym dobrze. Jak zatem trafił do klubu? Część większego planu. Chociaż nieco od niego odbiegł. Nie było przewidziane, że odprowadzi jakąś gąskę do domu a później zacznie się z nią bawić w ten czy inny sposób. Cóż można rzec? Każdy ma jakieś chwile słabości, prawda? A ciężko odmówić takiej uroczej blondyneczce lubiącej modele statków z ludzkich palców. Z resztą od czasu do czasu przydaje się mała odmiana w życiu, trochę rozrywki i przyjemności. Dlatego w żadnym razie nie będzie narzekał. Po za tym jak zauważyła, podjął się próby ujarzmienia silnej i władczej kobiety, to zawsze jest emocjonujące. Chociaż nie wszystkie lubią kiedy podejmuje się takie wyzwanie. Tak przywykły do rządzenia wszystkimi i byciu zawsze na górze, że nie wyobrażają sobie by ktokolwiek mógł je, nawet w najmniejszym stopniu, zdominować. Jaka była Maddie? Wyglądała na zadowoloną z faktu trafienia na pewnego siebie faceta, który się nie patyczkuje tylko sięga po to na co ma ochotę. I bardzo dobrze. Przekonała się o tym kiedy zatrzymał ją przy próbie ucieczki i przyciągnął ponownie do siebie aby choć trochę skosztować jej ust. Nie będzie potulnie i grzecznie czekał aż pani da mu nieco więcej niż kuszące obietnice i niby przypadkowe muśnięcie ustami, tu czy tam. Jak widać odniosło to efekt, gdyż nie wzbraniała się szczególnie mocno kiedy ją całował i unosił nad ziemię. Wręcz przeciwnie, zdawało się, że była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Proszę bardzo, on się dopiero rozkręcał. Podczas kolejnej zabawy, kiedy to skubał jej usta zębami uciekała nieco, choć było to bardzo prowokujące gdyż nie raz sama odpowiadała mu tym samym. Powoli przechylał się w jej kierunku jednak ostatecznie pozwolił na to by położyła się całkiem na szklanym blacie. Z tej perspektywy wyglądała rozkosznie co wpłynęło na konieczność skomentowania. - Wyglądasz zabójczo. Mógłby ją oglądać w taki sposób codziennie, od rana do wieczora ale teraz nie było czasu na podziwianie pięknych piersi, falujących lekko przy oddychaniu. Jego dłoni nie musiała długo szukać gdyż znajdowała się tuż przy jej pupie, opierała się o stół tworząc oparcie dla nachylonego ciała. Nie wiedział jak wytrzymały jest ten mebel, a przecież nie chciał by blondi gruchnęła na podłogę z rozbitym blatem pod sobą. Mogłoby to być bardzo bolesne. Drugą dłonią błądził po nagiej, delikatnej skórze sunąc palcami po jej brzuszku, z pewnością wywołując przyjemne mrowienie. Dotykał też jej boczku i jechał nieco wyżej, cały czas jednak skupiając się na tym miejscu. Pierwszy pocałunek jak złożył dotknął jej szyi, drugi znalazł się nieco poniżej. Następnie skupił się na obsypywaniu pieszczotami jej dekoltu. Zaraz, zaraz, a gdzież jego koszula? Pozbył się jej i krawatu, chwilę wcześniej tak więc nie była już osamotniona w swojej półnagości. Mogła zatem obejrzeć jego górną połowę, mięśnie i blizny. Według niego nie było to nic niezwykłego, ale wiadomo, kobieta zupełnie inaczej spogląda na męskie ciało. Bez względu na to czy to rozumiał czy nie, ujął jedną z jej łapek i skierował na swój tors, ot tak niecierpliwie, a może nieco zachęcając jej do wspólnej zabawy. Wszak mogła badać i kosztować jego ciała podobnie jak on czynił to z jej kształtami. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Pon Sty 27, 2014 2:17 pm | |
| No więc jak widać czasu na romanse nie miała, w sumie na wszelkie związki również. Z nią niestety nie dało się żyć pod jednym dachem. Byli śmiałkowie co próbowali, ale przykro mi bardzo nikt nie wytrzymał, a może to ona miała z tym jakiś problem? W każdym razie było jej dobrze tak jak jest, a jak od czasu do czasu trafi na taki romansik jak teraz to już w ogóle żyć nie umierać. Z pewnością jej zainteresowanie statkami z ludzi przeważyło na jego decyzji. W końcu nie codziennie trafia się na osobę, tak bardzo tym zainteresowaną, że chciałaby mieć własny model na nocnej szafce. Przeważnie kobity, które piastują szefowskie stanowisko, żądzą się też w życiu prywatnym i chcą władać nad facetami. W jej przypadku było inaczej, chyba w tej sferze życia miała dość dominacji. I wolała być nieco bardziej uległa i poddana woli partnera, chociaż sprzeciwiać się umiała jakby coś się jej nie spodobało. Wszak pazurki ma ostre i lepiej uważać. Lubiła kusić i prowokować, coś obiecywać, ale niekoniecznie zbyt szybko to spełniać. Uwielbiała leniwe zabawy na które tak bardzo nie miała czasu. Jednak towarzysz zabaw chciał już dostać konkretnie swoja przekąskę, którą już sobie rozłożył na stole. Skubał i podziwiał. - Dopiero się przekonasz jak bardzo jestem zabójcza. Zdawała sobie sprawę z tego, że to jedynie początek i że potrafi się znacznie lepiej prezentować. Tylko to kręcenie w głowie musi jej przejść, był to z lekka dyskomfort. Była nieco zagubiona, a lubiła wiedzieć co się dzieje. Odpoczywała więc chwilę leżąc tak na przyjemnie zimnym szkle i zbierała swoje myśli do ładu. Jednak pocałunku, którymi znów zaczął ja obdarowywać skutecznie to uniemożliwiły, jak jeszcze dodać do tego jego palce na kruchym ciałku Maddie, a kobieta się już całkiem zatracała w tych przyjemnościach. Udało się kobietce odnaleźć jego dłoń, i wbić pazurki w jej wierzch. Drugą rękę poddała mu i wedle jego życzenia dotknęła opuszkami skóry na jego torsie. Otworzyła przy tym oczy i spojrzała tak dla pewności na niego. Umknął jej moment w którym Vincent zrzucił z siebie koszulę. Oby zbyt wiele chwil jej gdzieś się nie zagubiło. Muskała go czule, czasem drapała i wbijała mocno paznokcie, wszystko to było zależne od jego pieszczot. Kiedy były intensywne i jej reakcja stawała się znacznie mocniejsza. Lecz nie tylko jej dłonie wyrażały jak jej miło i przyjemnie. Usteczka nieco rozchylone wzdychały, a piersi ponownie zaczęły falować pod wpływem nieco mocniejszego już oddechu. Wyglądało to jakby chciały uwolnić się z więżącego je materiału bielizny. Cofnęła swoje palce z jego dłoni i podpierając się na łokciu uniosła nieco, aby mieć znacznie lepszy dostęp do jego ciała. Nie znosiła leżeć jak kłoda i być bierna, więc z miłą chęcią badała odkryty fragment ciała i zarys mięśni. Do tego paluszki okazały się być jeszcze bardziej niecierpliwe niż na początku się wydawało. Kiedy tylko Mad znalazła się bliżej niego i jej dłoń odszukała dla siebie dogodne miejsce, na pasku jego spodni. Łatwo się można się domyślić, że nawet chwilka nie minęła, a już była w trakcie rozpinania niepotrzebnej części garderoby. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Pon Sty 27, 2014 6:23 pm | |
| Jeśli chodzi o życie pod jednym dachem to Vincent nie miał zbyt wiele doświadczenia. Odkąd wyprowadził się od rodziców mieszkał sam. Kilka przeprowadzek miał za sobą ale nigdy jakoś nie dzielił kątów z innym człowiekiem. Miał za to zwierzaki, które dotrzymywały mu towarzystwa. Swoją drogą z wielką chęcią zapoznał by ją z tymi jegomościami, miał wrażenie, że Maddie lubi gady. Zwłaszcza, że tak długo przebywa w jego towarzystwie. A no właśnie, zupełnie zapomnieli już o ich wcześniejszej rozmowie o statkach! A skoro już tu był to mógłby jej wiele o tym opowiedzieć! No i zerknąć na jej szafeczkę nocną by wiedzieć jaki rozmiarowo powinien być model wykonany dla niej. Ale nic to, może innym razem. Statki odpłynęły w siną dal a ta dwójka zajęła się dużo przyjemniejszymi kwestiami. A w kwestii dominacji to bywa różnie. Są faktycznie, takie zatwardziałe "szefowe", które dominować chcą także w domu i w łóżku. Bywają też takie, które wręcz przeciwnie, po dyrygowaniu wszystkimi w okół w pracy, miały ochotę na odmianę w sferach prywatnych. Ta blondi miała ostre pazurki i ciekawy charakterek, kusiła i prowokowała, ale czy miała ochotę go zdominować? Nie wyglądała na chętną. Miał wręcz wrażenie, że cała ta zabawa i gra z jej strony polegała na tym by doprowadzić faceta do wrzenia właśnie po to by ją poskromił. Jeśli tak, to nie mogła trafić na lepszego partnera do zabaw. - A więc mi pokaż, Maddie. Och, on również zdawał sobie sprawę, że to dopiero początek i wbrew pozorom wiele przed nim jeszcze nie odkryła. Ale mimo to i tak prezentowała się już pięknie i kusząco, aż strach pomyśleć jaki efekt wywarłaby na nim będąc zupełnie nagą. Z pewnością gada się wtedy nie pozbędzie zbyt szybko nawet gdyby chciała. Jednak oboje mieli raczej ochotę na to samo, prawda? Oho, zapomniał, że ktoś trochę za dużo wypił i może kręcić mu się w głowie. No nic, o upadek na ziemię nie musiała się martwić, wszak jego silne ręce z pewnością przytrzymają jej ciałko przed walnięciem o podłogę. Dobrze jednak by było gdyby wiedziała co się w okół dzieje, co to za przyjemność zabawiania się z totalnie pijaną i nieobecną laseczką? Żadna. Widać jednak było, że jest z nią coraz lepiej tak więc nie ma potrzeby przejmowania się na zapas. Odpowiedzią na wbicie pazurków w wierzch dłoni było syknięcie i nieco mocniejsze ugryzienie jej piersi, tuż nad krańcem materiału biustonosza. Ot, co! Lubiła zabawy w drapanie? On również, i to nawet bardzo. Pogryźć, podrapać te kuszące kształty, skosztować wszędzie gdzie tylko się da... Takimi też właśnie drobnymi pieszczotami obdarowywali się dłuższy czas, bez wytchnienia, choć nieco leniwie, nie spiesząc się nigdzie. Pozwolił jej podnieść się nieco na tyłku przy czym dłonią, którą wcześniej pieścił jej brzuszek sięgnął do zapięcia stanika. - To Ci nie będzie potrzebne... - wyszczerzył się w uśmiechu, rozpinając go i w efekcie pozbywając się tej części jej garderoby całkowicie. Uwolnione piersi Maddie, były dla niego niczym magnez, dlatego też kiedy tylko jej zgrabne paluszki rozpięły mu pasek i z pewnością dobrały się także do spodni, zrzucił je z siebie i samymi ruchami nóg, pozbył się całkowicie. Łącznie z galowymi butami, trzeba dodać. Strasznie głupio wyglądałby w samych bokserkach i butach nieprawdaż? - Chodź do mnie - warknął nieco niecierpliwie, podnosząc ją po raz kolejny, tym razem, przytrzymując ją w powietrzu za tyłek i zatykając jej usta swoimi gdyż nie chciał nawet słyszeć sprzeciwu. Bum! Znaleźli się na kanapie, położył ja na plecach, samemu wisząc nieco wyżej, podpierając się na łokciach, pocałunku w żadnym razie nie przerwał. Wsunął gadzi język między jej słodkie usteczka zapraszając ją do wspólnych "zapasów" językami. I widzi teraz do czego go doprowadziła! Zupełnie oszalał na jej punkcie i nie myślał teraz o niczym innym jak tylko o schrupaniu jej. Kiedy pocałunek został przerwany powisiał tak jeszcze chwilę wychwytując spojrzenie jej jasnych oczek i mrugnął do niej zagadkowo. Uniósł się w końcu, przyklękając nieco między jej nogami i spojrzał na kieckę, która nadal pozostawała na swym miejscu. - Kiecka też Ci chyba nie potrzebna, co? - zaśmiał się lekko, już zastanawiając się czy zostaną na kanapie w salonie i będą kontynuować zabawę czy może Maddie wyprowadzi ich stąd w jeszcze inne miejsce. Jeżeli chodzi o niego to lubił nieco "wędrować" kiedy tylko było to możliwe ale nie miał też nic przeciwko siedzeniu na tyłku w jednym pomieszczeniu. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 11:10 am | |
| Zwierzaki to dobrzy towarzysze. Demetria sama posiadała dwa koty, które się gdzieś tu plątały, albo gdzieś zwinięte w dwie kulki spały w najlepsze. Gady? No pewnie, zresztą jak widać, Vincenta bardzo polubiła, choć znali się tak krótko. Może będą mieli jeszcze okazję porozmawiać o modelach i wymiarach jej szafki nocnej, albo i nie. W każdym razie ona nie planowała w tej chwili, że będzie to jakaś dłuższa znajomość, co będzie później to się zobaczy. Zawsze można zmienić zdanie. Nie wiedziała jak się na to zapatruje mężczyzna, może wolał, aby została to taka przygodna na jedną noc. Ludzie po kapce alkoholu robią jedno, a jak wytrzeźwieją, to no cóż... różnie to bywa. Ona potrzebowała odskoczni, zwłaszcza w łóżku, nie chciała rządzić. Prowokowała aby ktoś jej te pazurki stępił, lubiła czuć, że jest nieco zależna od partnera. Bo ile można tak górować nad innymi? - Sam sobie zobacz. Niech ją dla siebie rozbierze, skoro tak bardzo ma ochotę podziwiać jej wdzięki. Ona sprawy nie ma zamiaru ułatwiać, taka była, mała wredna i w tej chwili jeszcze nieco pijana. Kontaktowała i wiedziała co się dookoła dzieje, choć czy ustałaby prosto na ziemi, wątpliwa sprawa. +18 Nie da się ukryć, że poczuła dość mocno jego zęby na swojej piersi, skwitowała to jednak jedynie mocniejszym westchnięciem. Lubiła mocne doznania, podobało się jej wszystko co było wyraziste i intensywne. Po prostu chciała to dobrze czuć, dawało jej to poczucie, że żyje, że jeszcze nie zmieniła się w osobę, którą interesuje tylko praca, jak jakiegoś robota. Drapali się, gryźli i muskali ustami, aż kobieta postanowiła nieco się podnieść i dobrać również do niego. Wtem mężczyzna skorzystał z okazji i całkiem sprawnie rozpiął jej stanik. I to w tym czasie kiedy ona zdążyła rozpiąć mu spodnie. Zabrała od niego na chwile łapki by zrzucić z siebie niepotrzebną część bielizny. W efekcie czego stanik wylądował gdzieś za kanapą. Pociągnięta w jego stronę wylądowała w jego ramionach kolejny już raz, a kiedy usłyszała jego warknięcie już cisnęły się jej na usta słowa odmowy. A tak żeby się z nim podroczyć, leczy gdy tylko rozchyliła usta, on się w nie wpił. Nie mając innego wyjścia, przyłączyła się do pocałunku, ach i jej języczek również nie próżnował. Oddawała mu to co od niego dostawała, leżąc tym razem na kanapie. Sama zaczęła się zastanawiać ile mebli jeszcze mogą zaliczyć. Doskonale widzi, o to jej w końcu chodziło, aby wręcz zwariował i nie mógł się jej oprzeć, aby jej pożądał i całkiem się w tym zatracił. Udało się. Jasne oczęta wpatrywały się w jego twarz wyczekując czegoś, lecz tylko ona wiedziała czego. Zielonowłosy, zaczął gadkę na temat jej pozostałej części garderoby. Więc nie pozostało jej nic innego jak wyswobodzić się z jego objęcia i stanąć o własnych siłach. Całkiem szybko złapała równowagę i pierwsze co to zrzuciła buty na obcasie. Może i seksowny gadżet, ale na stópkach pijanej kobitki dość niebezpieczny. Wyminęła Vincenta, kanapę i co tam jeszcze po drodze musiała i powolutku rozpinając zameczek kiecki szła w głąb apartamentu, kręcąc przy tym seksownie tyłeczkiem. Jeżeli mężczyzna poderwał się z miejsca i poszedł za nią, tuż a zakrętem w holu zrzuciła niepotrzebny materiał z bioder i została w samych majteczkach i pończoszkach. Odwróciła się na chwilę w jego stronę uśmiechając się kusząco. I przyspieszyła nieco kroku, czyżby mu uciekała? A całkiem możliwe, taki mały bonus do ich całej zabawy. Zwłaszcza, że skręciła gdzieś do jadalni, później powędrowała przez kuchnie. W tym apartamencie można się ładnie zgubić. Sama nie wiedziała, gdzie teraz go zaprowadzić, ale ostatecznie zdecydowała się na sypialnie. Zawsze można jeszcze troszkę po mieszkaniu pobiegać. Weszła do pomieszczenia w którym zapalone były lampki przy łóżku, dając miły, intymny klimat. Usadowiła swój kształtny tyłeczek na miękkim materacu, a chwile później i runęła plecami na przyjemną pościel. Zamknęła oczy czekając na kochanka, który miał za zadanie ją znaleźć.. W tej krótkiej chwili dla siebie rozkoszowała się miłymi doznaniami, leżąc tak było jej tak wygodnie, że już nie mogła otworzyć oczu i ups... chyba sobie nieco przysnęła. Choć wcześniej starała się przybrać jakąś seksowną pozę, aby wyglądać apetycznie. Najwyraźniej alkohol jej nie służył przy takich okazjach. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 1:07 pm | |
| Kotów póki co żadnych nie zauważył, ale wiadomo jak to z tymi stworzeniami. Potrafią większość czasu przesypiać albo chadzają własnymi ścieżkami. Pokazują się tylko wtedy kiedy mają na to ochotę. Gdyby sytuacja była nieco odwrotna i byliby w jego domostwie mogłaby być pewna, że jeden z jego gadów niemal natychmiast wskoczyłby jej na kolana. Dziwna była to jaszczurka. To czy kiedykolwiek się o tym przekona w dużej mierze zależy właśnie jak oboje podejdą do sprawy i tego się dzieje. Nie oszukujmy się, byli pijani, gierki w dwuznaczności doprowadziły ich do pożądania a nazajutrz wszystko może wyglądać zupełnie inaczej. Z resztą kto myślałby w takiej chwili o tym czy ich relacja będzie na dłuższą metę czy też nie? Póki co pochłonięci byli chwilą i nie zwracali sobie tym głowy. Przynajmniej on. Cieszył się chwilą a wszelkie rozmyślania zostawił na później. Chyba każdy szukał w łóżku małej, rozkosznej odskoczni, która pozwoli mu choć na chwilę zapomnieć o pracy, problemach i szarości codziennego dnia. On także, miał czasami dość, choć jego życie było o wiele ściślej związane z pracą. Nie mógł ot tak zrezygnować i znaleźć sobie inną. Nie pozwolono by mu tak łatwo odejść. Wątpliwości to normalna sprawa, jednak za każdym razem gdy się pojawiają uświadamia sobie, że mimo wszystko kocha to co robi i nie wyobraża sobie innego życia. Dlatego właśnie by nie popaść w obłęd potrzeba od czasu do czasu rozerwać się w ten czy inny sposób.
+18
Zaiste ich zabawa ociekała wręcz wyrazistością i mocą doznań. Burza zębów i pazurów, dla smaczku obsypana na wierzchu szczyptą delikatnych pocałunków tu i tam. Czyż to nie była smaczna potrawa? Szczególnie, że oboje z partnerów lubowało się w takich a nie innych, pikantnych smakach. Jeśli już coś robić to z dużą ilością gorących przypraw. Obdarowywał ją zatem co chwilę nieco bardziej intensywnym odczuciem, używając do tego swych zębisk, wszak sama się o to prosiła kiedy jej pazurki poszły w ruch i pierwszy raz wbiły się w jego dłoń. No i sobie zobaczył. Wykorzystał okazję kiedy się podniosła i już uwolnił wzywające go kształtne piersi. Miał ochotę dobrać się nich już teraz i poświęcić całą swą uwagę jednak nie mogą ciągle przebywać w tym samym miejscu. Po pierwsze, tutaj nie pozbędzie się kiecki z jej tyłka. A to bardzo istotne wbrew pozorom. Stąd też wylądowali na kanapie, chwilę ją rozpieszczał aż puścił wolno. Przynajmniej do czasu aż pozbędzie się tego zbędnego materiału opinającego jej biodra. I nagle niespodzianka, bo blondyneczka zaczęła uciekać. Dość powoli, jednakże nim gad zorientował się o co chodzi ta była już niemal w innym pomieszczeniu. No pięknie, w ganianego zachciało jej się bawić? Dobrze przynajmniej, że zdjęła buty na obcasie bo mogłaby się ta zabawa bardzo szybko i boleśnie skończyć. Szpileczki owszem, uroczy gadżet ale pod warunkiem, że kobieta, która ma je na nogach jest trzeźwa. W innym wypadku może być groźnie. Znęciła go tym kręceniem tyłeczkiem. Vincent, wstał z kanapy i począł za nią podążać. Oczywiście nie zbyt szybko, spodziewając się, że zabawa ma jakiś cel w postaci zaprowadzenia go w jakieś szczególne miejsce. Na chwilę zniknęła mu z oczu tak więc nieco sfrustrowany zajrzał do dwóch pomieszczeń jednak w żadnym jej nie było. Stanął w końcu w drzwiach sypialni i dopiero tam ją zobaczył. Uroczo wyciągniętą na pościeli, z przymkniętymi oczami. Nie musiała przybierać jakiejś szczególnie seksownej pozy, była wystarczająco pociągająca sama w sobie. - Tu jesteś... Zmrużył nieco oczy zbliżając się i z gadzią zwinnością wsuwając się na łóżko tuż obok niej. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to fakt, że... najprawdopodobniej spała. Zasnęła bidulka przez alkohol i zmęczenie. No nie... no po prostu kurwa no nie! Boże czy Ty to widzisz?! Druga opcja, że prowadzi jakąś gierkę żeby go zeźlić i udaje. Postanowił przekonać się o tym w dość łatwy i przyjemny sposób. Leżąc bokiem, tuż przy jej pachnącym ciele, miał ułatwiony dostęp do pieszczenia jej wszędzie gdzie tylko najdzie go ochota. Nie czekał długo tylko zaczął ten wygodny fakt wykorzystywać. Złożył kilka pocałunków na jej szyjce, odgarniając z niej wcześniej złociste włosy. W czasie gdy zajął się jej różowiutkimi sutkami jego dłoń sunęła rozkosznie po seksownych pończoszkach, głaszcząc kobietę po wewnętrznej stronie uda. Językiem zataczał kółka, całował lub też chwytał je rozkosznie w zęby. Jeżeli sen pijacki faktycznie ją zmorzył to jedyne co będzie mógł zrobić to klnąc na czym świat, ubrać się i wrócić do siebie. To byłoby jedno z najbardziej rozczarowujących zakończeń jakie można by sobie wyobrazić. A jakiż wtedy koleś musiałby być wściekły? Makabra...
| |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 2:55 pm | |
| W sumie racja, co będzie to będzie. Zobaczą na trzeźwo jak to tam z nimi jest i co myślą o tej sytuacji. Która z początku zapowiadała się dość niewinnie. Jakiś tam flircik przy kieliszku. No, ale Demi szła w tę grę coraz bardziej i bardziej. Coraz odważniej sobie poczynała, śmielsze gesty, słowa i propozycję. I stało się, zaproszenie na herbatkę zostało przyjęte, ale gdzieś się ciasteczka zapodziały więc Vincent zmuszony był przegryźć nieco Maddie. Wydawał się być jednak bardzo zadowolony z tego powodu, podobnie jak ona zresztą. I wszystko było cudownie póki oddawali się jedzeniu na stole, czy też przez krótką chwilę na kanapie. Zabawa w chowanego też z początku wydawała się idealnym pomysłem. W trakcie tej zabawy, kobitka zrzuciła jeszcze nieco swojego ubrana, które było w tym przypadku naprawdę zbędne no i buty, niebezpieczna broń. I tak o to jej ciuszki zostały rozrzucone po całym apartamencie. Kurczę sypialnia była jednak złym pomysłem. Jakby wskoczyła na stół w jadalni, albo bar, albo jeszcze lepiej blat w kuchni na pewno nie zmorzyłby ją sen. Niestety, miękka pościel robiła swoje i na dokładkę ta chwila wytchnienia od drapieżnych pieszczot i kobieta odpłynęła, a tak bardzo chciała się doczekać, aż ją zielonowłosy znajdzie. Pijacki sen był na tyle mocny, że nie dotarły do niej jego słowa, nawet nie mruknęła niczego pod nosem. To był cios, ale tak to jest jak chce się bzyknąć nieźle napitą gąskę. W każdej chwili taka może sobie nagle zasnąć, a alkohol nieźle lula. Do tego zmęczenie, cały dzień w pracy, a później niezapowiedziane picie, a jutro przecież też jest dzień i trzeba się zebrać, ogarnąć i udawać, że wszystko jest, super, a kac morderca wcale nie dobija się z przerażającą siłą. Tak czy siak nie poczuła jak mężczyzna kładzie się obok niej, nie zwróciła nawet uwagi na jego pocałunki, spała w najlepsze. Kiedy zajął się jej piersiami, coś już jakby bardziej kontaktowała, ale nie było to przebudzenie. Mruknęła coś pod nosem o jakimś projekcie ustawy i tyle by z tego było. Tych delikatnych pieszczot na udzie to już w ogóle nie czuła. Przewróciła się za to na bok i objęła ciało mężczyzny ręką, ach nóżkę też oparła o jego biodro tulając się do niego w najlepsze. I był to głęboki pijacki sen. Jakby tego było mało do pokoju wparowały dwa kociaki i ulokowały się tuż za pleckami swojej pani. Zwinęły się w dwa kłębki i mrucząc również oddały się morfeuszowi. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 5:36 pm | |
| Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się teraz znaleźli to już zupełnie nic nie wiadomo. Wszystko zmieniło się diametralnie a on pozostawiony w bardzo niezręcznej, wręcz głupiej sytuacji. Właściwie to pierwszy raz zdarzyło mu się coś podobnego. Nigdy wcześniej kobieta, z którą miał się kochać nie zasnęła. Ba, byli już całkiem daleko jeśli chodzi o zabawę, niemal przeszli całkowicie do rzeczy. Pierwsza jego reakcja, kiedy zorientował się, że Maddie, wcale nie udaje a naprawdę zasnęła, nie była pozytywna. Poczuł się jakby ktoś wylał na niego kubeł szczyn. Ot, rozpaliła w nim żądze, skusiła i nagle pozostawiła go samemu sobie. Tak się nie robi, do cholery... Kiedy miał zamiar warknąć już coś nieprzyjemnego i wstać z łóżka by ponownie się ubrać i opuścić ten przeklęty apartament, obróciła się i objęła go ręką i nóżką. Gad westchnął nieco, przymykając oczy. Nie będzie przecież posuwał upitej do nieprzytomności blondynki, to poniżej jego godności. Ale miał ją tak zostawić? To chyba jednak nie była jej wina. Po prostu przeceniła swoje możliwości do pozostania w gotowości do zabaw i figli w łóżku. Alkohol zrobił swoje i ściął ją z nóg pogrążając w głębokim pijackim śnie. Czując na skórze jej miarowy, ciepły oddech, nieco pachnący jeszcze gorzałą uśmiechnął się pod nosem. Sytuacja była tak absurdalna, że zrobiła się wręcz zabawna. - Dobranoc, Maddie. Mruknął choć wątpił by cokolwiek ze świata zewnętrznego do niej docierało. Poprawił się nieco aby było mu wygodniej, dał jej buziaka, w usteczka (a co mu tam?), bezczelnie położył łapę na jej tyłku i zamknął oczy. Co się będzie certolił? Zasnęła nie dając mu szansy na nacieszenie się sobą, to niech nie marudzi. Z resztą, bądźmy poważni, i tak spała jak suseł. Chwilę później i jego zmorzył sen i spali tak sobie, wtuleni w siebie. Uroczy widok. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 6:12 pm | |
| Było to niemiłe z jej strony, ale nic już na to nie poradzi. Nie jej wina, nie planowała tego, tylko się tak po prostu jej zdarzyło. I również pierwszy raz w życiu z tego co pamięta, a może jakiegoś takiego razu nie pamięta? Zresztą, co za różnica. Dżemi musiała koncentrować się na tej wpadce nie na innych. Jednak to dopiero rano. Teraz tulając się do Vincenta spała w najlepsze. O i tak przespała z nim resztę nocy, nie słysząc jak na nią warczy i nie czując jak kradnie jej buziaka. Musiała przyznać, że całkiem miło się jej tak spało. Lecz wszystko co dobre szybko się kończy. Więc i sen przestał być już tak przyjemny i trzeba było się obudzić. Blondynka dość niechętnie otworzyła oczy, czując jak łupie jej w głowie. Normalnie słyszała jak sąsiedzi oddychają. Okropny ból, ale powoli podniosła się i rozejrzała, obok spał niedoszły kochanek. Choć na początku nie mogła ogarnąć jak daleko w zabawie zaszli. Musi się nad tym chwilę zastanowić, i chyba ogarnąć cały wieczór z nim spędzony. Powoli zwlekła się z łóżka, nie chciała budzić mężczyzny. Niech sobie pośpi jeszcze. Powoli i cicho podeszła do komody, aby wyciągnąć jakąś luźną koszulkę, którą na siebie zarzuciła i powędrowała do kuchni. Kawa! Taka była jej myśl, potrzebowała dużo kofeiny. I pewnie nie tylko ona. Wstawiła ładnie ekspres, wszystko cacy i już po chwili po kuchni rozszedł się orzeźwiający aromat. Wlała więc czarny płyn do dwóch kubków, które umieściła na tacy, wraz z mlekiem i cukrem. W końcu nie miała pojęcia jakie upodobania ma Vincent i wróciła do sypialni. Postawiła kawowe zaopatrzenie na stoliku między fotelami i sama się dorwała do jednej porcji. Czarna, mocna, wręcz szatańska kawa to było to. Potrzebowała kopa jak jeszcze nigdy. Przed nią cały dzień pracy i spotkań. Usiadła wraz z kubkiem na łóżku obok zielonowłosego i czekała na jego przebudzenie. W międzyczasie starała się przypomnieć co się działo w nocy. Pewnie jakby zajrzała do salonu łatwo by odgadła widząc ciuchy porozrzucane dosłownie wszędzie. No i wypiła kawę, a on nic. Więc postanowiła wskoczyć pod prysznic i ogólnie się ogarnąć po tym pijaństwie. Ząbki wyszorować i pod chłodny prysznic. Rozebrała się elegancko i weszła pod pobudzający strumień wody. Być może w tym czasie nasz rozzłoszczony mężczyzna się obudził. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 6:40 pm | |
| Nie pamiętał nawet kiedy dokładnie zasnął. Po prostu przymknął oczy obejmując swą niedoszłą kochankę i bez ostrzeżenia pogrążył się w ciemności. Dłuższą chwilę, przez alkohol wirowało mu w głowie. Mieniły mu się też przed oczami plamy we wszystkich możliwych kolorach i kształtach. Usnął jednak bez żadnych problemów czy sensacji żołądkowych. Był to bardzo przyjemny sen. Czuł tuż obok obecność kobiety, jej ciało, oddech, ciepło i zapach. Dawno nie spało mu się tak przyjemnie. Pewnie prócz alkoholu był to jeden z powodów, dla których porzucił czujność i najzwyczajniej w świecie spał jak kamień. W innych okolicznościach miał raczej ptasi sen. Najmniejszy nawet ruch potrafił go obudzić i postawić automatycznie w gotowość bojową. Nie tym razem jednak... Kiedy oswobodziła się z jego objęcia syknął coś tylko jadowicie przez sen lecz nie poruszył się nawet o centymetr. Jej kroki również nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Dopiero zapach świeżej kawy, który dotarł do jego nosa sprawił zmarszczenie brwi jakby znajdował się na skraju przebudzenia. Przespał jednak moment kiedy poszła pod prysznic. Gdy otworzył ślepia głowa rozbolała go tak nagle, że rzucił szpetnie: - Pięknie, kurwa... Obrócił się na plecy i wpatrzył tępo w sufit. Złapał się za skronie i tkwił tak kilka sekund niczym posąg, próbując zebrać siły do tego aby wreszcie pokonać morderczego kaca i podnieść się na nogi. W tej chwili nic nie było ważniejszego od tego by tylko zwilżyć czymś usta. Pierwsze uderzenie bólu głowy minęło, nie czuł go już tak intensywnie. Usiadł powoli spuszczając nogi na podłogę. Ciekawe gdzie też przebywała jego niedoszła kochanka? Do jego uszu dotarł dźwięk prysznica, tak więc nie trudno było ją zlokalizować. Zwlekł się, przeciągnął mocno i ruszył do kuchni. Tam wsadził głowę pod kran i trwał tak chwilę rozkoszując się chłodem na bolącej czaszce. Przeszło... Wypił nieco wody gdyż usta miał tak zaschłe jakby połknął wiadro piachu. W poszukiwaniu swojego ubrania dotarł do salonu gdzie wsunął na tyłek spodnie. Nie zapiął ich jednak z lenistwa na pasek tak więc wisiały na guziku oraz rozporku. Wrócił, jeśli dobrze widział, na stoliku w sypialni był kubek z kawą. No proszę... Skorzystał. Usiadł na jednym z fotelików i delektował się poranną dawką kofeiny. Mógłby oczywiście zakraść się do łazienki, wejść pod prysznic i spróbować powrócić do zabawy jaką wczoraj przerwał im sen. Nic z tego. Miał w sobie na tyle godności, że nie będzie żebrał o seks. To poniżające. Stąd też postanowił poczekać na panią domu i doprowadzić mniej więcej do normalnego życia za pomocą kawy. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 8:15 pm | |
| Kiedy mężczyzna się obudził pani domu była pod prysznicem i zmywała z siebie brudny nocy. Zapach wódki i seksu, do którego i tak w końcu nie doszło, ale jej ciało pachniało wciąż pożądaniem. W świetle dnia zaś wszystko inaczej wyglądało, poglądy co do niektórych rzeczy również były inne na trzeźwo. I znów Demi stała się zapracowaną pania wiceprezydent, która miała napięty kalendarz i nie mogła dać się ponieść emocją. Choć niektóre były bardzo przyjemne. No, ale w końcu zakręciła wodę i owinęła się ręcznikiem, aby zakryć swoje wdzięki. Mokre włosy wytarła tylko i pozostawiła rozpuszczone swobodnie leżące na ramionach. Z końcówek jeszcze kapały kropelki wody. Nie wiedziała czy jej towarzysz już się obudził, czy nawet wstał i zawędrował po spodnie. Tak czy siak nie spodziewała się, że przyczłapie pod prysznic i nie pomyliła się. Dalej jednak nie mogła dojść do tego co tak naprawdę się wydarzyło. Wyszła z łazienki w tym skąpym stroju i nieco przybita. Głowa strasznie ją bolała, a o tym, że suszy to już nie będzie wspominać. Przemaszerowała przez sypialnie aby dostać się do komody z bielizną. Przeszła tuż przed nosem samego Vincenta. - Dzień dobry. O mruknęła nawet na powitanie. Nie że była zła czy coś, tylko taka zabita doszczętnie. Wyciągnęła z szuflady bieliznę i podchodząc do łóżka zrzuciła z siebie ręcznik. Kątem oka z pewnością niedoszły kochanek mógł zauważyć jej kształty. Gąska się nie przejęła jego obecnością i tak sporo widział. Powoli się ubrała, a że do pracy miała jeszcze sporo czasu to wrzuciła luźną sukieneczkę. Tak już nieco bardziej ogarnięta podeszła do zielonowłosego i klepnęła sobie na fotelu obok. Zerknęła na niego uważnie z lekkim uśmiechem. - Śniadanie? Może mu coś upichcić smacznego, bo sama jakoś nie specjalnie jest w stanie coś przełknąć, a że postanowił zostać to trzeba zając się gościem, najlepiej jak umie. Choć wiedziała, że niedługo trzeba zbierać się do pracy. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Wto Sty 28, 2014 8:38 pm | |
| Siedział dość długą chwilę w kompletnej ciszy przerwanej co jakiś czas głośniejszym sapnięciem kota, kiedy spał. No i odgłosy wody lejącej się pod prysznicem. Pił powoli gorącą kawę i stopniowo powracało w niego życie i zwyczajowa energia. Co nie znaczyło, że miał ochotę na cokolwiek. Wręcz przeciwnie, czuł się przybity jak do krzyża. Głowa przestała już boleć, nieco go jeszcze suszyło no i to nieprzyjemne uczucie w żołądku. Za dużo wódki w zbyt krótkim odstępie czasu. Ale to tak naprawdę było niczym, miał wszak za sobą już niejedną alkoholową libację i doskonale wiedział jakie to uczucie budzić się rano na kacu. Gorzej z urażoną męską dumą. To może boleć i drapać bardzo długo. I nawet jeśli już wczoraj uświadomił sobie całe zaplecze stojące za tą idiotyczną sytuacją mającą miejsce w sypialni blondynki czuł się jak... No właśnie, jak? Nawet nie potrafił dobrze nazwać tego uczucia. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Złość połączona z frustracją i wstydem. Bo przecież było się czego wstydzić, zrobił z siebie totalnego kretyna, wdając się w gierki i zostając koniec końców z niczym. Kiedy jego kawa była w połowie skończona pojawiła się Maddie, w ręczniku i mokrymi włosami. Śliczna jest z rana, nie miał przynajmniej zaskoczenia typu "z kim ja kurwa spałem?!". Chociaż minę miała nietęgą. Cóż się dziwić, pijana była jak bela. Jeszcze bardziej niż Vincent się spodziewał na początku. Szlag by trafił jego ocenę stanu trzeźwości u innych, nigdy więcej. - Witaj, Maddie. Kąciki jego ust uniosły się nieco nad brzegiem kubka, filiżanki czy w tam podała ciemny, aromatyczny napój. Ot, i zrzuciła z siebie ręcznik. No, nieźle. Mógł sobie chociaż dyskretnie zerknąć. Chociaż nie, z jego pozycji nie było to ani dyskretne ani zerknięcie. Bezczelnie patrzył na nią popijając kawę. Miał udawać zawstydzonego? Uciekać wzrokiem? Sama postanowiła rozebrać się do naga w jego towarzystwie więc chyba jej to nie przeszkadzało, co? Po za tym nieco już ją sobie pooglądał wczoraj. Do tego to facet bez żadnych zahamowań. - Po minie wnioskuję, że poranek nie był zbyt przyjemny. Jeszcze się bezczelnie zaśmiał pod nosem, ostrożnie by się nie oblać gorącą kawą. Odprowadzał ją wzrokiem do samego fotela, gdzie usiadła na przeciwko. Również wlepił w nią swe gadzie ślepia i trwał tak dłuższą chwilę, zupełnie jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. - Nie kłopocz się. Myślę, że nie będę zajmował Ci już dużo czasu. Wszak masz pewnie jakieś zajęcia. Odsunął nieco naczynko od ust i odstawił je na stolik. Widząc jak głupio może wyglądać przy niej, całkiem ubranej i ogarniętej, zapiął chociaż pasek przy spodniach, który jak do tej pory wisiał sobie swobodnie. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sro Sty 29, 2014 12:03 pm | |
| Poranek był kiepski, ale chłodny prysznic przywrócił ją nieco do życia. Kurde, ona też psychicznie czuła się dość kiepsko, bo w końcu i tak nie przypomniała sobie jak daleko zabrnęli i jak ma się w tej sytuacji zachować. Trudny był to dla niej orzech do zgryzienia, szczerze mówiąc pierwszy raz wylądowała z nieznajomym w domu chcąc uprawiać z nim seks. Na dokładkę, nie mogła sobie przypomnieć czy do niego doszło czy nie. Facet został na noc, spali razem... No wiele mówiło za, ale też pojawiały się jakieś wątpliwości. Jakoś nie specjalnie spieszyło się jej do tego aby go tak w prost zapytać czy się z nim bzykała. Do tego kac morderca, dawno się tak nie nawaliła. Przebrała się wciąż myśląc o tej całej zagadkowej nocy. Zwróciła również uwagę na to, że się na nią bez skrępowania patrzy, kolejny argument, który według Maddie mówił, że jednak coś tak było. No nic przeprana powoli usiadła na fotelu. - No raczej nie. Poranki po tak dużej dawce alkoholu nigdy nie są przyjemne. Wzruszyła lekko ramionami, na twarzy pojawił się drobny uśmiech, mimo iż wciąż pulsowała jej głowa, a żołądek wywracała się na drugą stronę. Ma teraz kobita nauczkę, że nie można tyle pić i to w tak krótkim czasie. Wpatrywała się w towarzysza uważnie, czekając na jego odpowiedź odnośnie śniadania. Uniosła nieco brew w zaskoczeniu, ale czego mogła się innego spodziewać? - Jak wolisz, choć to nie kłopot. Odwróciła wzrok kiedy zapinał spodnie i wstała z fotela aby jeszcze powędrować po szczotkę i przeczesać nią włosy. Błądziła nieco po pokoju. - Tak, nie da się ukryć, prędzej czy później muszę iść do pracy. Mam trochę spotkań. Zerknęła na zegarek, który właśnie zakładała sobie na nadgarstek. - Jednak to dopiero za jakiś czas. Więc może jednak byś coś przegryzł? Znalazła się tuż przy jego fotelu opierając się dłonią o oparcie. - Choć Ty pewnie też masz coś do roboty, na siłę nie będę Cię zatrzymywać. No przecież, nie znała go i sama nie wiedziała czy chce utrzymywać z nim jakiś kontakt tak w przyszłości. Wszak chodziło głównie o małą przygodę i nic więcej, choć teraz musiałaby się nad tym nieco dłużej zastanowić. Na dobrą sprawę mogłaby się jeszcze z nim kiedyś spotkać, ale przy znacznie mniejszej ilości alkoholu. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sro Sty 29, 2014 3:40 pm | |
| Jak mawiają, człowiek uczy się przez całe życie tak więc lekcje jakie im dano powinni dobrze zapamiętać by w przyszłości uniknąć podobnych błędów i potknięć. Przede wszystkim nie zabierać się za tego typu przygody będąc totalnie pijanym. I nie chodziło wcale o obudzenie się na kacu w łóżku obok jakieś maszkary. Nie, teraz z pewnością miałby taką samą ochotę pieścić jej ciało jak wczoraj. Najgorsze z jego perspektywy było właśnie to, że do niczego konkretnego nie doszło. Od kilka ugryzień, pocałunków i nagie piersi. Było to przyjemne, owszem, ale tylko tylko pobudziło apetyt na więcej. Jak ona na to spoglądała? Skoro niewiele pamiętała to chyba jeszcze gorzej. Niepewność i to głupie uczucie dziury w pamięci. Pomimo rozczarowania i niedosytu chyba jednak nie chciałby się zamienić z blondynką. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że blondi jest nie do końca świadoma przebiegu ich wspólnej nocy. Skoro nie pytała, uznał, że nie ma problemu. A to, że patrzył na nią bez skrępowania było w jego przypadku zupełnie normalne. Atrakcyjna kobieta rozbiera się przy nim do naga a on miałby nie spojrzeć? - Faktycznie, wypiliśmy sporo. Choć widok Ciebie tańczącej na stole był przedni i choćby dla niego samego było warto. Zaśmiał się lekko przypominając sobie szalone tępo spożywania alkoholu oraz to co działo się jeszcze w klubie. Jej taniec na stole był zaiste ciekawym urozmaiceniem - Finał też niezgorszy, chciałbym dodać. Podniósł swą filiżankę ponownie i upił kilka małych łyków. Kawa działała iście pobudzająco i pozytywnie wpływała na leczenie porannego kaca. W dodatku skutecznie gasiła pragnienie. Czegóż więcej chcieć od życia? Przyglądał się czynnościom jakie wykonuje właścicielka apartamentu, niemal nie odrywając od niej tych gadzich tęczówek. Coś się za jego spojrzeniem kryło? Możliwe, ale z tym typem nigdy nic nie jest pewne do końca. Podeszła do jego siedziska, oparła się o nie rączką a on spokojnie, jakby nigdy nic odstawił puste już naczynie na blat stolika. Ujął ją nagle w pasie i ściągnął na swoje kolana. - Skoro nalegasz, może faktycznie coś przekąszę. Tak pięknej kobiecie wszak się nie odmawia. - zaśmiał się mając już jej tyłeczek tam gdzie być powinien. Och, nie będzie niemiły i zostanie tyle ile będzie miała ochotę znosić jego towarzystwo. Gdyby wypił kawę, ubrał się i ruszył w swoją stronę, wyszedłby na totalnego dupka, który przyszedł, zaliczył i się zmył. A na to przecież dżentelmen taki jak on nie mógł sobie pozwolić, prawda? - A zatem tanecznym krokiem do kuchni, nic tak nie poprawia humoru z rana jak wspólnie przygotowany posiłek. Taneczny krok? Zaiste, podniósł się z fotela i niosąc ja na rękach poruszał się w rytm nie istniejącej muzyki. Z wielkim wyszczerzem na twarzy postawił ją na podłogę dopiero gdy byli w miejscu przeznaczenia. Jak zwykle musiał zaznaczyć, że jednak nie jest z nim wszystko w porządku i jest nieco stuknięty. Spotkanie się z nią więcej niż ten jeden raz było możliwe, musiał przecież zostać w tym mieście dłuższy czas. Obowiązki. Jeżeli miałaby ochotę, z pewnością byłby chętny. Zdążyła go już zaintrygować swoją osobą. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sro Sty 29, 2014 9:05 pm | |
| Demetria już na pewnie nie będzie się tak bawić po tak sporej dawce alkoholu. Nie ma mowy. To była dobra lekcja, choć prawie nic nie pamiętała, a to było jeszcze gorsze. Nie mówiła nic, bo troszku było jej głupio tak przyznać się, że nieco się jej film urwał i nie pamięta niczego po wylądowaniu tyłkiem na szklanym stole. Więc cóż starała się robić dobrą minę do złej gry, co i tak jej nie wychodziło. Łomotanie w głowie było zbyt moce, aby móc się skoncentrować. W każdym razie miała zamiar dalej obdarowywać go takimi spojrzeniami. Nie będzie teraz nagle udawać zawstydzonej cnotki, bo przecież nią nie była. Teraz udawanie kogoś kim nie jest było głupie i bezsensu, i takie bezcelowe. Nic by nie osiągnęła swoim zachowaniem . - Trochę mnie poniosło, ale przynajmniej nacieszyłeś się widokiem. Rozerwała się nieco dziewczyna i jej się należy, taniec odpręża, a że nie poszli na parkiet do sobie zaszalała na stoliku. I oboje skorzystali. Wracając jednak do teraźniejszości, kobitka już się bała, że tak drętwo i bardzo oficjalnie już zostanie, ale na szczęście znów się powoli rozkręcało. Rozmowa im jakoś szła. Krzątała się tak chwilę bez celu, ależ postanowiła do niego podejść. W sumie ciekawiło ją czy może zrobić jakiś ruch w jej kierunku, czy właśnie będzie jak ci wszyscy faceci, co sobie przelecą pijana pannę w barze i znikają. Chociaż, wydawało się jej, że to nie ten typ. Został na noc, miło było się obudzić w jego ramionach. Zwłaszcza, że dawno nie miała okazji z kimś spać. Och dobra ale za bardzo się tu już Maddie rozczula. Z lekka była zaskoczona tym, że ją tak zwinnie ujął w pasie i posadził sobie na kolanach. W sumie musiała przyznać, że podobało się jej to miejsce. - Wygodnie tu i tak nie możesz mi odmówić. Wyszczerzyła w radosnym uśmiechu ząbki. Nie miała problemu i nie narzekała na jego obecność, w sumie mogłaby się przyzwyczaić do częstszych spotkań. Mogłoby być dość interesujące. - Nieeee, ja sobie tańce dziś odpuszczę, ale Ty proszę bardzo, śmiało. O i tak od razu zapomniała o tym, że jej ciało z lekka przez alkohol niedomaga. Kiedy niósł ją do kuchni tak tańcząc przy tym, nieźle się uśmiała. Naprawdę dobrze się bawiła i zapragnęła mięć z nim kontakt w przyszłości. Umiał nieźle rozweselić panią wiceprezydent. Postawiona na ziemi zerknęła na niego i posadziła swój tyłek na blacie. - Więc... na co masz ochotę? Naleśniki, placki, omlet? Mogę upichcić wszystko na co masz chęć. Sięgnęła dłonią przed siebie aby złapać go za ramię i przyciągnąć w swoją stronę. Kiedy się jej to udało objęła go nóżkami wokół bioder. Wyprostowała się nieco i sięgnęła ustami do jego warg muskając go w nie lekko. Czemu to zrobiła? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta., miała taką ochotę i mogła to zrobić. Nie trwało to jednak długo, odsunęła twarz od mężczyzny. - Pomyślałam, że moglibyśmy kiedyś powtórzyć wieczór, ale przy zdecydowanie mniejszej ilości alkoholu. Bo taka ilość gorzały nie służyła jej nic, a nic. Ciekawe cóż na to jej odpowie mężczyzna, a może powinna się zamknąć i poczekać aż on to zaproponuje. Nie miała pojęcia, w końcu była kobietą, która wiele sprawa musiała załatwiać sama, więc i chyba w tym przypadku postanowiła przejąć inicjatywę. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Epicentrum wredności Sro Sty 29, 2014 9:56 pm | |
| Bo grunt to uczyć się na własnych błędach! Chociaż jeszcze lepszym rozwiązaniem była nauka na błędach popełnianych przez innych. Nie dość, że miało się ubaw z cudzego nieszczęścia to jeszcze można było wyciągnąć zeń jakąś przydatną lekcję. Nieprawdaż, że to całkiem zabawne? Z resztą niemal wszystko co dotyczyło krzywdy dziejącej się komuś innemu go bawiło. Takie dziwne skrzywienie. Nieco oryginalne, trzeba przyznać. Dzisiaj modna jest znieczulica. On natomiast śmiał się, często do rozpuku. Choć może nie powinien się tym chwalić przy Maddie? To, że lubiła porozmawiać o mordowaniu ludzi by wykonywać z ich odciętych palców i uszu modele, nie znaczyło, że miała tak mroczną stronę. Mógłby zepsuć dobre wrażenie jakie, miał nadzieję, na niej wywarł. Och, on liczył się z tym jak wypadł w czyiś oczach? Niecodzienna rzecz. Ale w tej chwili wszystko było nieco inne niż zazwyczaj zarówno z jej jak i jego strony. Doszło do niespotykanego zderzenia i żadne z nich nie wyszło z tego bez drobnego szwanku. Może coś to zmieni a może nie. Pożyjemy, zobaczymy. - Przed chwilą uraczyłaś mnie jeszcze lepszym. - zaśmiał się szczerze i bez najmniejszego skrępowania skomentował jej mały pokaz. Wszak była jeszcze chwilę temu zupełnie naga i mógł patrzeć jak ubiera bieliznę i sukienkę. Choć dużo bardziej wolałby patrzeć na to zupełnie odwrotnie. Jak ubranko i całą resztę zdejmuje. Albo jeszcze chętniej sam by to z niej zdjął. No ale nie skupiajmy się ciągle na ciałku blondi bo jeszcze wyjdzie na to, że Vincent o niczym innym nie myśli. A myślał i to nie mniej intensywniej niż gospodyni. Na zewnątrz jednak nie było tego zbyt dobrze widać. Najwyżej w gadzich ślepiach i ich głębokiej żółci. Och, ale wzięcia jej na kolana nie mógł sobie odmówić. Na szczęście dobrze to przyjęła. Podobnie jak ona spodziewał się nieco mniej wesołej atmosfery. Myślał, że będzie miała wyrzuty sumienia a do niego pretensje, że skorzystał z okazji by przelecieć pijaną laskę. Ale skoro nic takiego nie miało miejsca rozpromienił się jeszcze bardziej. - Pewnie, że wygodnie. Mogłabyś tu siadać częściej. - wyszczerzył do niej kły, jak zwykle perfidnie proponując jej tego typu rzeczy. Powinna już choć trochę do tego przywyknąć, spędzili ze sobą trochę czasu. Kilka, kilkanaście godzin. Taniec połamaniec! Nie musiała ruszyć nawet nóżką by z nim zatańczyć. Porwał ją po prostu na ręce i począł poruszać się w jakimś tajemniczym, bardzo chaotycznym rytmie. Przyspieszał i zwalniał. Tu powłóczysty, leniwy krok a następnie szybki obrót w okół własnej osi. I takim właśnie sposobem dotarli do kuchni gdzie w końcu ją postawił. Gdy tylko wypuścił ją z objęcia wskoczyła tyłeczkiem na blat i zapytała o jedzonko. - Mogę zjeść cokolwiek o ile zjesz razem ze mną. Odpowiedział krótko, proponując wspólne śniadanie i ani trochę nie opierając się gdy przyciągnęła go ku sobie. Objęcie go nóżkami skwitował tylko położeniem swych łapsk na jej pośladkach. Naprawdę interesująca kobieta! Potrafiła wziąć, jeśli miała na to ochotę miast bezczynnie czekać aż facet się domyśli! Rzadki okaz. Ale on również brał. Wykonał ruch podobny do tego wczorajszego, to jest ujął jej kark przyciągając do siebie jej twarz i pocałował ją w usta. Krótko, ale zdecydowanie. Gdy ją oswobodził znów trzymał ją za tyłeczek. - Czytasz mi w myślach, Maddie. Miło, że pomyśleliśmy o tym samym. - nim sam zdążył o tym wspomnieć, blondynka zdążyła go uprzedzić. Po raz kolejny wykazała się niespotykaną wśród kobiet inicjatywą. Czekałyby aż propozycja wypłynie od faceta, myśląc głupio, że to nie wypada czy inne pierdoły... Nie przestaje go zaskakiwać. Powinna uważać, bo jak gad za bardzo zacznie się nią interesować, za szybko się od niego nie uwolni - Może następnym razem ja zaproszę Cię do siebie? Kto wie. Puścił do niej oko, w tym samym momencie wzmacniając i rozluźniając zabawnie nacisk jaki wywierały jego palce na pośladkach kobiety. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Epicentrum wredności | |
| |
| | | | Epicentrum wredności | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |