Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Pogmatwanie z popieprzeniem. Wto Sty 21, 2014 7:22 pm | |
| Nastał nowy, zwykły dzień. Jak każdy inny. No, może nie dla wszystkich. Niektórzy właśnie komuś w tym dniu odważyli się wyznać miłość, która została odwzajemniona? To może być całkiem możliwe. Ktoś może właśnie tego dnia stracił bliską mu osobę? To także można wziąć pod uwagę. Ewentualnie doszło do adopcji czy też kupna jakiegoś zwierzaka do domu. Wszystko się mogło w tym jednym dniu przydarzyć na całym świecie. Jest tak wiele ludzi, że każda możliwa opcja jest jak najbardziej nie do wykluczenia. A dlaczego ten akurat dzień jest wyjątkowy dla samej Lotte? Bo się po prostu narodziła. Państwo Ferguson poszerzyli swoją rodzinę o jeszcze jednego członka. Naturalnie, ona sama nie wiedziała nawet kim są Ci ludzie, którzy trzymają ją na rękach i posyłają jej szerokie uśmiechy. Także nie docierało do niej nic z tego, co w jej kierunku, prawdopodobnie, mówili. Nigdy by nie pomyślała, w tamtej chwili, że trzyma ją na rękach ojciec, potem matka, następnie babcia z dziadkiem, a na koniec została zaprezentowana swojej starszej siostrze, która powoli wchodziła w okres dojrzewania. 10 lat to przecież nie jest już tak mało! Rzeczywiście, można rzec, że spora odległość pomiędzy nimi została utworzona, jednak to nie jest spowodowane jej winą. Może rodzice dziewczynek nie planowali małej Charlotte? Albo planowali dłuższe poczekanie na poczęcie drugiego dziecka? Nigdy się chyba nie dowie prawdy, a nawet ją to nie interesowało. Do pewnego czasu także nie posiadała informacji na temat tego w jakiej rodzinie dano jej żyć. Że wręcz pławili się w luksusach domu Ferguson'ów. Nigdy nie rozumiała tego, że otrzymuje tak dużo prezentów od swoich rodziców, którzy podszywali się z początku pod Mikołaja, Wróżkę Zębuszkę i w podobne postacie utworzone w bajkach stworzonych dla dzieci. Z czasem uświadamiano jej jak wielką rolę pełni ojciec tej rodziny – znany i wpływowy polityk, który nie interesował się zbytnio drugą córką. Nie przeszkadzało jej to, o dziwo. Nie odczuwała potrzeby męskiej ręki w swoim życiu, które dopiero co rozpoczynała. Miała matkę, pełniącą jakby dwa role naraz w jej żywocie, przez co nie pragnęła głębszego kontaktu z rodzicielem. Przynajmniej oszczędziła sobie większych kłopotów.
Dorastanie pamiętała jako przyjemny okres. Jednym z nich było poznanie, całkowicie przypadkowe, nowego znajomego, czy też przyjaciela, swojej starszej siostry – zdrobniale nazywanej Demi. Był nim Aleksander, jeśli dobrze pamiętała, jednak nazwiska za nic nie mogła nigdy sobie przypomnieć. Nie było to jakoś strasznie ważne, lecz świadomość tego z kim się kiedyś zadawała poprawiłoby na pewno jej samopoczucie. Ile miała wtedy lat? Niewiele. Umiała chodzić już samodzielnie i wypowiadać podstawowe wyrazy, starając się tworzyć zdania pojedyncze, co przychodziło jej z wielkim trudem. Jednakże pamiętała chłopaka doskonale – szczególnie jego wręcz śnieżnobiałe włosy oraz pełen radości i szczerości uśmiech, który kierował ku jej osobie. Chyba też był bardziej zbudowany niż chłopcy, których widywała na ulicach. Zawsze witała go w progu z wielką fascynacją, co było niesamowite, gdyż do nikogo jeszcze nie pałała taką pozytywną energią. Dziwne, prawda? Bardzo dziwne. Ona sama do dzisiaj nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć co było powodem tego wszystkiego. Może, że był jedynym mężczyzną, do tego czasu, w jej życiu, który okazał tyle dobroci, zrozumienia, a także rozweselał ją i czasami nawet, chociaż na sekundę, bawił się z dziewczynką? Całkiem możliwe. Jednak ich krótka znajomość szybko się zakończyła. Wraz z rozejściem się dróg dziewczyny z nim, także i ona sama utraciła kontakt. Trochę żałowała, musiała to przyznać, ale także szybko zapomniała o tym czasie, szczególnie, że zaczęła wchodzić w okres dojrzewania, pełnego buntów i hormonów.
Bunty i hormony budzące się w jej organizmie podczas okresu dojrzałości... Czym to się charakteryzowało? Na pewno zmianą stylu ubierania się. Każdy przechodzi w niecodzienny sposób ten przełomowy czas w swoim życiu, prawda? Nieuniknione. To spotkało też i małą Lotte, która nie przejmowała się opinią rodziców czy też tego, że ktoś może sfotografować ją i przedstawić w gazecie, jako : wstyd i hańba dla swoich rodziców. Zawsze chciała im dopiec, a szczególnie ojcu. Ten zafascynowany pierworodną człowiek zawsze doprowadzał ją do szału, gdy tylko i wyłącznie z nią rozmawiał za pomocą krzyku. Nigdy nie potrafili ze sobą porządnie porozmawiać, a i także dochodziło do wielu gróźb z jego strony, jak zabranie telefonu, zakaz wychodzenia ze znajomymi czy też na oglądanie telewizji i korzystania z internetu. Może i to się wydawać śmieszne, ale dla dziewczyny w okresie dojrzewania to było wszystko, co mogła uczynić i poszaleć w swoim badziewnym życiu. Nic tylko : „Popatrz jaką masz cudowną siostrę, od której możesz się nauczyć tak wiele!”, „Jak możesz przynosić tyle wstydu rodzinie Ferguson, Ty mała gówniaro?”, „Pamiętaj, że i Ty reprezentujesz to nazwisko, więc nie rób nic głupiego, abym nie został obsmarowany za Twoje czyny w gazetach! Dość już mi narobiłaś? To, że się urodziłaś, uważam za przekleństwo!”, „A Ty, Dorothy'o, na to wszystko pozwalasz! Jesteś moją żoną, a w ogóle mnie nie w wspierasz w działaniach! Nic, tylko pochlebiasz i ułatwiasz wszystko jej! Nie widzisz tego?”... I tak wiele można jeszcze wymieniać tego, co się słyszało z ust jej ojca w domu. Rzadko kiedy wychodził z gabinetu, a jak już, to do pracy, ewentualnie na jedzenie i do toalety. To się ma w ogóle nazywać ojciec? Nigdy go tak nie traktowała. Był okropny, bez jakichkolwiek uczuć, zakłamany i odwracający kota ogonem, aby wyszło na jego. Taki był jej rodziciel. Tak się właśnie zachowywał. Dlatego nigdy nie rozumiała swojej starszej siostry, która go wręcz uwielbiała. Parę razy z nią rozmawiała, lecz bez skutku. Ciągle to samo, że oczernia go bezpodstawnie. Kochająca rodzinka, nie ma co... Wracając jednak do meritum sprawy buntów i hormonów. Wspomniane zostało o stylu ubierania się jak i odmienności w słuchaniu muzyki od reszty społeczeństwa rodzinnego, z którym widywała się dzień w dzień w tym wielkim, prze obrzydliwie bogatym domu. Nie raz było słuchać zza drzwi jej pokoju muzykę puszczoną ma maksymalny poziom głośności, gdzie z tych głośników brzmiał metal i rock. O to też zostało stoczonych wiele batalii. Ach, nie ważne. Nie można przecież ciągle gadać o problemach rodzinnych! Ważne jest to, że poznała dziwne społeczeństwo w tym okresie. Byli to, jak wiadomo, ludzie będący podobni do niej – podobny ubiór, podobna muzyka, którą słuchali, dziwne fryzury... O mało co i ona by nie przefarbowała się na czarno, albo nie wygoliła głowy, tracąc swoje piękne, gęste i mocne blond włosy. Czym charakteryzowało się owe dziwne społeczeństwo, w którym zaczęła się obracać? Nie mówię tutaj o imprezach, bo to było codziennością, ale o mało co nie zaczęła brać narkotyków, a dokładnie wstrzykiwać ich sobie do żył. Co prawda, nigdy by nie pomyślała, że będzie chciała to zrobić kiedykolwiek, jednak o mało co, a by do tego nie doszło. Pomimo iż była pijana, zachowała trzeźwość umysłu. Odmówiła w odpowiednim dla niej momencie i opuściła klub, nie utrzymując już kontaktu z tamtymi ludźmi. Kolejni znajomi ustawili ją do pionu. Może i doprowadzili do normalnego ubierania się Lotte, jednak ciągle słuchała sobie owych gatunków muzycznych – z nimi się chyba nigdy nie rozstanie.
Co w ogóle z racją z rodzoną siostrą Lotte? Dogadywały się nieźle, pomimo różnicy wiekowej. Ale, bądź co bądź, dochodziło do wielu sporów. Czego można by się spodziewać po relacji między siostrami różniącymi się o 10 lat między sobą? Było czasami kiepsko z nimi, a czasem i lepiej. Zależało to od dnia jednej i drugiej. Lecz... Późniejsze wydarzenia chyba całkiem doprowadziły do negatywnych stosunków Demi do Lotte... Z resztą, dowiecie się później. Pomijając to – każda z nich miała swój rozum, który mówił im całkowicie co innego. To także mogło wpłynąć na zachowania jednej wobec drugiej i na odwrót. Jedna pragnęła kontynuowanie kariery politycznej, jak reszta rodziny, a sama Charlotte pragnęła być artystką. Próbowała wszystkiego chyba. Fotografii, tańca, malarstwa, tworzenia muzyki... No właśnie. Wszystko liznęła, jak to zostało wcześniej wspomniane. Uczęszczała na chyba wszystkie kursy i dodatkowe zajęcia, na jakie tylko zapragnęła rządna wiedzy dziewczyna. Fotografia przynosiła jej na drobną chwilę radość, gdyż później stwierdziła, że to nie jest zawód dla niej. Nie potrafiła nigdy ustać w miejscu. No i nie zawsze oceniała siebie pozytywnie – wrodzona skromność? Można i to tak nazwać, bo jej fotosy naprawdę nie były najgorsze, nadawały się do dalszej drogi. Jednakże zmarnowała swój potencjał, przechodząc na taniec. Potrafiła siebie wyrazić w nim, nie dało się tego ukryć. Próbowała baletu, freestyle i inne takie style, na jakie tylko zapragnęła ochota. Bądź co bądź, tak jak przypuszczała, nie będzie jej to dawało radości na dłuższą metę. Co z tego, że udawało jej się zdobyć parę nagród? To o niczym nie świadczyło. Po prostu znudziło jej się. Najzwyczajniej w świecie. Niczym starą zabawkę rzuciła terminarz z następnymi spotkaniami z nauczycielem w kąt i zapomniała o zakręconym świecie. A może winny temu jest właśnie wcześniej wspomniany instruktor? Nie wątpliwe, gdyż zawsze pragnął jakoś się zbliżyć do swojej uczennicy. Pomińmy ten temat – Lotte nie lubi o tym rozmawiać. Co dalej? Tak... Malarstwo. Do dzisiaj sięga po ołówek i farby, tworząc coś niesamowitego na zwykłej kartce z bloku technicznego, rysunkowego czy nawet takiej z zeszytu. Po krótkim czasie oznajmiła o swoim braku zainteresowania owym zajęciem, co zasmuciło przemiłą i przeuroczą kobietę, która nauczyła ją krok po kroku wszystkich technik. Kolejne niepowodzenie. Tworzenie muzyki? Oczywiście poszła w ruch gitara wraz ze skrzypcami, co ucieszyło niesamowicie młodą pannę Ferguson. Poniekąd – nie chciała kontynuować nauk. Sama nie wiedziała dlaczego. „Temat jej po prostu nie odpowiadał”. Kapryśna ta nasza blondyneczka, czyż nie? Tyle talentów, żaden nie wykorzystany w pełni, co za każdym razem coraz to bardziej irytowało ukochaną matkę dziewczyny. W dodatku – rodzicielka przy każdym nieudanym realizowaniu marzeń próbowała przekonać drugą córkę do polityki. Ileż to wojen się za każdym razem rodziło z tego powodu... Nie chcecie nawet wiedzieć, bo opowiadanie każdej sytuacji byłaby dla was i dla mnie męczące. Więc, jak możecie zauważyć - nie wszystko jej przynosiło frajdę, niestety. Dopóki nie dołączyła do kółka teatralnego w swojej szkole. To było coś niesamowicie nowego i zadowalającego dla jej osoby, że nie potrafiła o niczym innym myśleć, jak o byciu aktorką. Myślicie, że rodzice tak łatwo jej pozwolili na realizację swoich marzeń? Zgłupieliście? Oczywiście, że nie. Nie wyobrażali sobie, żeby ich dziecko nie kontynuowało tradycji rodzinnej. Nawet ukochana matka nie stała po jej stronie, czym była bardzo zawiedziona. Bądź co bądź i tak postawiła na swoim. Po ukończeniu wszystkich szkół trafiła do Szkoły Teatralnej, w której miała kontynuować swoją naukę, a także i rozpocząć studia z pomocą ludzi pracujących tam. Wszystko szło gładko, pięknie, jeżeli idzie o rozwój zawodowy, a każdy następny dzień był psuty przez rodzinę. W nikim nie miała wsparcia. Totalnie w nikim. Czy wiecie jaki to jest ból? Zdajecie sobie sprawę? Być traktowaną jak, prawie że dosłowna, czarna owca? Może niektórzy tego doświadczyli na własnej skórze i rozumieją w pełni Lotte. Stała się przez to twarda, po pewnym czasie, niczym skała, nie przejmując się tym, co mówili, jakby się uodporniła na głupoty wygadywane przez najbliższych. Cała ta sytuacja rodzinna doprowadziła jednak do popsucia się jej stopni w szkole, przez co całkowicie zrezygnowała z dalszego podejmowania nauk.
Pomimo wszystko, nie przestawała na tym. Szukała małych ról, nawet takich, w których pojawi się na 5 sekund w danym filmie czy serialu. I, o dziwo, znalazła parę mniejszych i większych do zrealizowania. Była za każdym razem wniebowzięta. Ba. To wszystko sprawiło, że jej kariera zaczęła się pogłębiać i rozszerzać, przez co dostała nawet miejsce w głównej obsadzie. Szkoda, że dopiero w tym momencie życia została zrozumiana do końca przez swoich rodzicieli. Nie tylko – zaczęli akceptować jej wybór! Cieszyć się! Pewnie jedynie tylko z tego powodu, że nazwisko Ferguson nie było tylko znane z polityki, ale i z aktorstwa. Gdyby tylko mogła – zmieniłaby je w cholerę, aby nie przynosić sławy niewdzięcznej rodzinie.
Lecz... Co dalej? Nie spoczęła przecież na laurach. Jest młodą dziewczyną, na pewno coś ciekawego się stało w jej życiu! I oczywiście, tak było. Stała się powodem rozwodu. I to nie byle jakiego! Bo własnej siostry. Tak, doprowadziła do rozwodu małżeństwa jej własnej, rodzonej siostry. Niewiarygodne, prawda? To prawda, brzmi dość dziwnie, jednak wszystko okazuje się prawdą. Doskonale widziała jak jej związek nie klei się już jak na początku z powodu alkoholizmu i pracoholizmu Demi. Nie musiał jej nikt mówić – doskonale widziała. Była u nich nie raz, nie dwa, przydarzyło się nawet blondynce pozostać na noc. Wszystko zostało przez nią zaobserwowane. To nie była ta sama kobieta, którą znała, jak jej się wydawało. Była jeszcze bardziej pyszna, grzeszna, kłamliwa, trująca się alkoholem, zakłamana i w dodatku nieszczęśliwa, gdyż jej mąż zaczynał się odsuwać od swojej własnej wybranki. Smutne. Na prawdę to było przykre. Lotte jednak nie patrzyła na tą sytuację z tej perspektywy. Nigdy nie przepadała za swoją starszą siostrą, co odkrywała z roku na rok coraz dokładniej. Padnie tutaj pewnie pytanie :”Dlaczego?” Otóż... Wszyscy jakby skupili na nią uwagę, na nią, która brnęła w stronę polityki, aby zająć pozycję ojca, zapominając o istnieniu tej młodszej. No i jeszcze to traktowanie, jakim ją obdarowali... Bezczelność, ot co. Nie miała zamiaru tego długo znosić, a bądź co bądź, potrzebowała jakiegoś pocieszenia, zrozumienia. Owym wsparciem okazał się właśnie mąż pierworodnej – Reinier. Był przystojny, zabawny, nawet dość opiekuńczy, czego by się po nim w życiu nie spodziewała. Nie, nie przeszkadzało jej, że jest starszy o te... 6 lat, z tego co pamiętała. Niektóre dziewczyny, szczególnie w jej wieku, uważają, że im starszy, tym lepszy. W końcu – mają więcej doświadczenia, są ciekawsi. Z czasem nie tylko z nią rozmawiał. Wspierał, pomagał, zabierał na kawę, kiedy widział, iż jest to jego rozmówczyni naprawdę potrzebne. A to wszystko stawało się dobrym początkiem do romansu. Który w końcu mężczyzna, mający trudną sytuację w małżeństwie, nie zainteresowałby się młodszą dziewczyną, chcąca po pewnym czasie ich znajomości czegoś więcej niż tylko rozmów? Chyba żaden. I tym się kierowała. Poza tym, wystarczyło raz przyjść na spotkanie w bardziej obcisłym stroju, potem kolejny raz i kolejny, dając mu pewne sygnały, jakie na pewno zauważył. W końcu - między tą dwójką się utworzyła pożądana przez nią znajomość polegająca na czymś więcej niż na przyjaźni, jak to powinno być między nimi. Już nawet nie pamiętała kiedy pierwszy raz wylądowali w łóżku. Nie przesadzajmy jednak, że to z racji tak częstego uprawiania przez nich miłości polegającej na wzajemnym dawaniu i czerpaniu przyjemności. Po prostu nie miała zamiaru zapamiętywać dat, które i tak dla niej nic nie znaczyły, nie oznaczały niczego takiego ważnego, co jest warto wspominać do końca życia. Seks to seks. Nie da się ukryć. Oczywiście, mężczyzna był i jest zawsze wobec niej idealny, spełnia wymogi pod każdym względem, ale nie widziała w nim kogoś więcej. Większość nastolatek całkowicie by nie pojęła toku rozumowania Lotte. Ale właśnie miała swój własny rozum. Czy w ogóle planowała doprowadzić do rozpadu związku? Prawdę mówiąc nie przemyślała tego tak dogłębnie. Naturalnie, parę razy rozmawiała z Reinierem o tym, jak to będzie wyglądało, co wtedy się stanie, lecz ten zawsze uspokajał jeszcze wtedy nastoletnią, młodą kobietę. A skoro zapewniał o nie martwieniu się tym wszystkim, czerpała coraz to więcej z ich spotkań. Nawet spotkania rodzinne potrafiły się kończyć w ciekawy sposób. Potrafili się wymigać na trochę z domu, aby spędzić pożądaną ilość czasu ze sobą. Aż w końcu... Stało się. Dowiedziała się najważniejsza osoba, najbliżej będąca tej sytuacji. Była dotknięta, to było widać na pierwszy rzut oka. Która kobieta nie czułaby się jak pośmiewisko, gdyby jej mąż dopuścił się zdrady z jej własną, młodszą siostrą? Nigdy tym się nie przejmowała sama winowajczyni, która uwiodła owego mężczyznę. Czemu miałaby się czuć winna? Czerpała same przyjemności z tego ich całego poznania się w tak bliski sposób. A i on też chyba nie narzekał zbytnio, prawda?
Doszło do rozwodu, jaki szybko został im udzielony. Nawet nie mrugnęła okiem, jak Reinier stał się wolny niczym ptak. Ona jednak nie poszukiwała mężczyzny na stałe. Nie, na pewno też nie takiego, jak owy wyżej wymieniony. Dlaczegóż to? Nie mogłaby sobie wyobrazić tego, tak po prostu. Zawsze uważała, że związki małżeńskie nie są dla niej, że nie nadaje się na żonę, na matkę, a później babkę i ewentualnie prababkę. Może to z racji jeszcze tak młodego wieku? Trochę w tym prawdy. Jednak... Nie myślała nigdy o zakładaniu rodziny, nawet jeśli posiadała wielu adoratorów, którzy tylko czekali, aż im powie „tak” na ich prośbę. I, jak można się spodziewać – żaden, po dziś dzień, nie otrzymał tej pozytywnej odpowiedzi. Po rozwodzie tych dwojga ciągle się spotykała z ciemnowłosym, głównie tylko po to, aby zaspokoić wzajemne potrzeby. Chyba wiadomo jakie, prawda? Nie trzeba tutaj dużo tłumaczyć. Wystarczyło przez chwilę wysilić główkę i obudzić zboczone skojarzenia, a wiedziało, znało się już odpowiedź na pytanie. Poza tym – takie spotkania odpowiadały i to nawet bardzo kochanicy właściciela „salonu masażu”. W końcu nie oczekiwał od niej czegoś więcej, jak miłość, opieka, zrozumienie czy też nie naciskał na jakieś śluby wierności i uczciwości oraz, że go nie opuści aż do śmierci. Mogła robić co chciała, kiedy chciała. Nie musiała się obawiać, że może w innym czasie pójść do innego mężczyzny. Ba! Może znaleźć sobie innego faceta, z którym mogłaby się naprawdę związać. Co z tego wynika? Nie byłoby scen zazdrości i tego całego zamieszania, jaki to był podczas rozwodu jej siostry. Tego by na pewno nie chciała – tyle zamieszania o nic. A po co jej to? Ostatnio za dużo o niej piszą, co ją trochę przytłacza. Ok, piszą w samych superlatywach, takich jak: „Staje się wielką i piękną gwiazdą, niczym te z Hollywoodu”. Dlatego też nie chciałaby sobie zaprzątać głowy czymś takim, jak zamartwianie się o paparazzich, którzy, za pewne, śledziliby jej osobę na każdym kroku, wręcz deptaliby jej po piętach, aby wiedzieć wszystko na temat kryzysów miłosnych w jej życiu. Nikt tego nie chce, a tym bardziej sama Charlotte.
Mówiąc o miłostkach... Czy opisywana kiedykolwiek się zakochała? Nie! Nie potrzebowała nigdy miłości, chociaż... Była mocno zauroczona w koledze z klasy, który był przy okazji kapitanem sportowej drużyny, nawet nie pamiętała już z jakiej to dziedziny sportu. Przez niego stała się cheerleaderką, aby mu się przypodobać, aby mieć u niego jakieś szanse. Ach, te szczenięce lata, kiedy to chłopcy oglądają się tylko za spódniczkami tańczących panienek przed meczami, wydarzeniami sportowymi w szkole. Trochę zachowała się jak głupia nastolatka, ale w końcu nią była! Można jej to w zupełności wybaczyć. No, może tamten się nie zainteresował nią, jednak zyskała jakiś pogłos wśród uczniów, stała się bardziej znana. A gdy tylko tamten zapragnął być „jej”,, tak nagle, po prostu olała niewychowanego chłoptasia, którego dzień później przyłapała na dość namiętnym całowaniu się z jej najlepszą przyjaciółką, którzy byli oparci o jej szafkę. Dość niesmaczne. Nawet nie wiecie jak bardzo.
Całe jej życie jest pełne zagadek, ciekawych wydarzeń, kłótni, poważnych rozmów, ale i też rozrywki! Oczywiście, że imprezowała. Nawet jeśli była już znana jako aktorka. Znajdowała się pomiędzy ludźmi i się z nimi dobrze bawiła. Oni nie mieli nic przeciwko, a i także sama Lotte była zadowolona z tego powodu. Więcej znajomości, więcej się działo. Normalnie żyć – nie umierać. Kto by nie chciał takiego życia? Każdy by chciał! A co wystarczy zrobić? Poznać samą Lotte, z nią staniesz się szczęśliwszy. Naturalnie, jeśli trafisz na jej dobry humor... Co przyniesie tej dziewczynie, zmiennej jak pogoda, obecny los? Miejmy nadzieję, że równie owocną historię! Bo byłoby smutno, gdyby tylko powtarzały się wciąż i wciąż te same zjawiska. | |
|