Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Wonderland... Hello in wonderland.

Go down 
AutorWiadomość
Bel
Informator

Bel


Liczba postów : 57
Dołączył : 16/01/2014

Godność : Belial Marcus Rammstein
Wiek : 32 lata
Zawód : Lekarz, psychiatra
Orientacja : Heteroseksualna
Partner : Brak takowych, sorka.
Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg
Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu.
Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo.
Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem.
Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym.
Multikonta : Nie posiadam

Wonderland... Hello in wonderland. Empty
PisanieTemat: Wonderland... Hello in wonderland.   Wonderland... Hello in wonderland. EmptyCzw Sty 30, 2014 8:37 pm

Śliczny dzień kilkadziesiąt już w sumie lat temu. Ameryka północna, a dokładniej Stany Zjednoczone. Gdzie? To już moja najsłodsza tajemnica, nigdy wiele nie można zdradzać, bo będzie źle. Szczególnie dla takich osób...
Tak czy siak ciepła noc nastała, nieco porywisty wiatr, gwiazdy na niebie zasłonięte przez warstwę ciemnoszarych chmur latających w tą i w tamtą. Szpital, a gdzie by indziej? Klinika prywatna na dobrą sprawę, bogatym nie zabronisz ponoć. Krzyki, jęki, pomruki, wszystko niosło się niesamowicie po tym czyściutkim miejscu. Ba! Nawet jedno zemdlenie się zdarzyło, kiedy to Patrick Summstein miał przeciąć pępowinę. Żebyście widzieli jego minę! Cały zzieleniał i po prostu runął jak kłoda, więc pielęgniarki nim również się zajęły.
Czekajcie... O czym ja tu? Ach tak! Trochę kobieta się wymęczyła, nie ma co. Poród był dla niej trudny, a na dodatek pierwszy, więc nie ma co się dziwić ślicznej brunetce. Jednak wszystko ma swoje plusy. Dziecko zdrowe, żadnych upośledzeń, nieprawidłowości, a przynajmniej na razie. No, a skoro wszystko okej to co? Potrzymali parę dni jeszcze tak czysto kontrolnie i puścili do domu. Dość dużego domu na przedmieściach, ładnie udekorowany ogródek pełen kwiatów, drzew i krzewów. Naprawdę lubowali się w ciszy, spokoju i pięknie roślinnym. Nie chcę was już dłużej zanudzać, nie zebraliśmy się tutaj po to, by słuchać takich dyrdymałów.
Dzieciństwo Alexandra? Dokładnie! Właśnie tak został ochrzczony, tsa... Rodzinka dość wierząca, a jak w pełni brzmi wszystko? Alexander Patrick Summstein, pierwsze dziecko tak znanej i bogatej rodziny. Najpewniej przejmie rodzinny biznes, tak się tylko wydaje... Więc jak może wyglądać takowe dzieciństwo? Ojciec pracował, całymi dniami go nie było w domu, matka to samo. Jedynie specjalnie do tego wynajęta opiekunka na początku życia poświęcała swój czas temu jakże wyróżniającemu się dziecku. Toć to białe włosy nie są często spotykane, a nawet niesamowicie rzadko na tym świecie. Niby niczego mu nie brakowało, ale to tylko dobra materialne które tak naprawdę nic, a nic nie dawały. Cóż niby zastąpi rodzicielską miłość? Nic... Zupełnie nic moi drodzy.
Dzieciak- beksa. Tak go nazywali rówieśnicy, nie mógł się nauczyć na rowerze. Kiedy inni już biegali po chodniku mając ledwie cztery, pięć lat to on siedział w domu. Cokolwiek się stało, uderzył delikatnie, zahaczył o jakiś krzaczek to zamiast bawić się dalej. On wolał po prostu usiąść w kącie i ryczeć. Taka ciekawa odmiana wobec tych wszystkich pięcioletnich koksów. Potem nastał czas pierwszej szkoły, wiadomo... Za mamusią nie płakał, bardziej tęsknił przez te parę godzin za swoją nianią. Chociaż chwilunia, nie! Minęło parę dni i przestał, coś się wydarzyło w jego życiu. Pewna młoda dziewczynka, blondwłosa wyciągnęła swoją malutką rączkę do tej beksy. W sumie... To właśnie ona go odmieniła, ale o tym za chwilkę.
Wiecie, nie ma to jak pierwsza, szkolna przyjaźń damsko-męska. Bawili się razem, ba! Przychodzili do siebie nawzajem, żeby w swoich pokojach razem się zabawiać jakimiś klockami lego czy innymi. Summstein'owie wcale nie byli gorsi od Ferguson'ów, toteż żadna ze stron nie stwarzała problemów jakie mogłyby zostać wywołane gdyby któraś z rodzin była na nizinach społeczeństwa. Sami sobie zdajecie sprawę jak to wszystko działa, nie ma co opowiadać o takich głupotach. Choć nie ukrywam, że z Demi miał jeszcze parę ciekawszych incydentów.
Wcześniej wspomniałem o jego zmianie, dzięki niej rzecz jasna. Beksa, wielka beksa... Chudziutki, mało lubiany wśród innych chłopców. Demetria Ferguson, mała blondynka, urocza, z włosami splecionymi w warkoczyki. I oczywiście co? Banda zalotnych gnojków ciągnących biedną Ferguson za te warkocze. Co może zrobić wtedy taka dziewczynka? Boże... Siedmio? Albo chyba nawet już ośmioletnia. Co za różnica... No, ale okej, taka dziewczynka wiele nie zrobi. Nawet już w takim wieku zaczyna się przepaść siłowa między dziewczynkami, a chłopakami. Kiedy to oni chcą grać w piłkę, a dziewczynki skakać na skakance. Naturalne, a na dodatek znane już od lat. Więc cóż im pozostało? Białowłosy chłopaczek, łzy lecące niczym wodospad po jego policzkach. Zza rogu wychylał coróż główkę i spoglądał na tę sytuację, a tam ilu? Trzech, czterech, może nawet pięciu chłopców, większych i na pewno silniejszych od niego. Pamięć jest myląca dosyć jeśli chodzi o liczby, więc nie bierzcie wszystkiego dosłownie.
I co dalej? Zaciekawiłem was moją historią? W małym chłopcu włączył się pewien tik nerwowy, który w dzisiejszych czasach również mu towarzyszy. Powodujący stan tak skory do bójki, że mógł wyrywać wszystkie włosy garściami. Zatem wybiegł z płaczem wprost na nich. Krzycząc, aby nieszczęśnicy zostawili w spokoju jego przyjaciółkę. Małe piąsteczki i stópki poleciały w ruch, pierwszy raz się bił, a złożył gówniarzerii takie łomot, że już nigdy w życiu się do niego nie odezwali, a dziewczynce zaś nie ośmielili się dokuczać.
Maluch wtedy coś sobie obiecał, że już nigdy więcej nie będzie płakał, że nie pozwoli na niebezpieczeństwo dla swojej przyjaciółki. To właśnie go poruszyło do uczęszczania na zajęcia kick-boxing'u, właśnie dzięki tej małej sytuacji to wszystko się tak potoczyło... Może nie był tak popularny jak wielu sportowców, piłkarzy, siatkarzy, koszykarzy. Wszak sztuki walki nie są tak popularne, a na dodatek szła za nim zła sława jakoby był chłopcem skorym do bójek. Wszystko dlatego, bo chciał chronić swoją przyjaciółkę, przecież to nic złego, ale weźcie wytłumaczcie to innym...
W jego życiu również jeszcze jedna panienka Ferguson owinęła go wokół swego malutkiego paluszka. Demetria była jego częstym gościem, zaś on jej. Już od początku ich znajomości, więc wieść o Charlotte doszła do niego bardzo szybko. Pomimo, że nie rozumiał tego tak bardzo, mając zaledwie dziesięć lat, ale wiedział, że będzie jej ciężko. Mowa tu o Madeleine... Zawsze starał się być dla niej wielkim wsparciem. Zrezygnował z gimnazjum do którego chcieli go posłać rodzice, a po co? Bo marzyło mu się być blisko niej, już zawsze. Zuchwale powiedziane jak na takiego bachora, ale okej.
Już gimnazjum, Boże... Wybór liceum, straszne czasy dla nich, ale postanowili, że jeszcze raz... Jeszcze raz pójdą razem. Łączyło ich naprawdę coś więcej, to była pierwsza miłość Alexandra, o dziwo odwzajemniona tak na dobrą sprawę. Choć do tej pory o sobie nie wiedzą, o swoich uczuciach. Śmieszne, nieprawdaż? Czemu tak się stało? Alex się najprościej w świecie bał. Bał się utraty jej... Tego, że ona może nie czuć tego samego, że ich przyjaźń się posypie. A w tak zwanym międzyczasie udobruchał sobie młodą Fergusonównę, że tak powiem. Lubił dzieci, więc zabawiał się z nią kiedy na przykład Demetria przygotowywała strój i makijaż na jakąś imprezę.
Przecież nigdy w życiu nie puściłby jej bez niego na urodziny czyjeś. Nawet jak nie był zaproszony, bo ludzie się bali... Już wtedy miał tytuł mistrza w swojej dziedzinie walki... Ona i tak się upierała, że bez niego nie pójdzie. A co robili wtedy chłopaki? Toż to piękna złotowłosa DEMETRIA! Zależało im tylko i wyłącznie na tym, aby ona przyszła, każdemu licealiście na jej widok ciekła ślinka, a żaden nie umiał się do niej zbliżyć odpowiednio. Nie, że Alex był przeszkodą, po prostu ufała tylko jemu i jakoś więcej przyjaciół nie potrzebowała. Okej, fajnie. Opowiem wam jeszcze jedną sytuację zaistniałą na pewnej domówce. Ile to lat mieli? Z siedemnaście, tak mi się wydaje. Wiadomo, wszyscy pijani, oprócz białowłosego. Ugh, cóż z niego za gówniarz był. Stronił od etanolu wtedy kiedy blondynka miała ochotę wypić i na odwrót. Jeden drugiego pilnował chyba, że była sytuacja kiedy to sami poszli na przykład na jakieś winko za garaże jakieś czy coś. No dobra... I wiadomo jak to jest na domówce, pijani ludzie, pijana sexy blondi. To jeden postanowił się zakręcić, ba! Był takim skurwysynem, że złapał ją za tyłek, a ona co? Pijana w sztok to nie wiedziała co się dzieje. Jakimś cudem chwycił ją i zaprowadził gdzieś. Gdzie? Do pokoju oddzielnego. Panicz Summstein widział wszystko, mało gadatliwy był. Nie rozmawiał z nimi, więc nie odpowiadał na zaczepki w jego kierunku, że ma zatańczyć. Choć muszę przyznać, że to umiał, kiedyś tam go wysyłali. Dobra! Wracając do głównego punktu, powędrował za nimi do sypialni. Demetria pijana, albo może nawet naćpana? Możliwe, że wrzucono jej do drinka pigułkę gwałtu, toć nawet po dwóch litrach by nie leżała na wpół przytomna na łóżku pozwalając siebie obmacywać jakiemuś chłystkowi...
Ten widok tak naburmuszył naszego głównego bohatera... Ożesz w mordę! Żebyście widzieli jaki czerwony ze złości się wtedy zrobił! Poleciał na te wyrko, złapał gnoja za fraki, rzucił o ścianę i tak skopał mu mordę swoim glanem, że żadna operacja plastyczna mu nie pomoże! Chwycił przyjaciółkę na ręce i jakby nigdy nic wyszedł z nią z imprezy. Oczywiście nie zaprowadził do niej do domu, chcecie, żeby miała przerąbane u rodziców? Zaniósł do siebie, położył w swoim łóżeczku i pozwolił zasnąć, a przede wszystkim ogarnąć swój stan zanim pójdzie do siebie.
Później... Co się działo później? Wiadomo, przyjaźń, zabawa z młodą i takie tam. Wszystko się skończyło. Tak w sumie nagle! Przyszedł czas szkoły, czas studiów. Ferguson politologia, on sobie wybrał medycynę. I wpadł mu tak chory pomysł, że to głowa mała. Fakt, faktem... Do tej pory kobieta nie wie po co mu to było, ale okej. Postanowił, że wykorzysta jakoś swoje mordercze zdolności do walki i będzie się bawił w zabijanie, a co mu tam? Nudzi mu się! Idąc tym tropem pozwolił jeszcze Demi o załatwienie mu dokumentów wszystkich pod fałszywym nazwiskiem, wszystko załatwiła tak jak prosił. Powinien bić pokłony jej wpływowemu ojcu...
I w sumie... Tyle z ich przyjaźni, wtedy ostatni raz się z nią widział, kiedy wręczała mu kopertę z zawartością jego nowej tożsamości. On ruszył zatem w swoją stronę. W dzień student medycyny, pogodny chłopak chcący pomagać innym. Po wszystkich wykładach zabójca na zlecenie. Tak jego życie trwało do końca studiów, dorobił się paru interesujących blizn postrzałowych, ciętych itp. I co dalej? Coś musi robić... Wybrał sobie interesującą specjalizację, psychiatrę. Stwierdził, że ma w dupie interesy rodzinne, że chce pracować w psychiatryku. W tym samym momencie postanowił sobie coś. Raz jeszcze stanie na ringu. W nocy, prawdziwa, legalna walka. Ring był dla niego za młodu wszystkim, połową życia, zaś drugą Ferguson... Więc sytuacja która go spotkała strasznie nim wstrząsneła.
Co się stało? Walka zacięta, przeciwnik silny i bardziej wprawiony w obecnych walkach na pewno urozmaiconych nieco po dziesięcioletniej przerwie białowłosego. On wpadł w szał... Ten tik nerwowy, poruszył nim... Zaczął okładać przeciwnika, złamał mu kilka żeber, połamał szczękę, wybił zęby, żuchwę wywalił z odpowiedniego miejsca. Wszystko skończyło się śmiercią dla przeciwnika, a Belial, bo tak się nazywa od studiów... On po prostu zniknął, schował się w cień. To co miało miejsce... Zniszczyło mu psychikę, ring był dla niego ważny. Nigdy nie chciał tam nikomu zrobić krzywdy, ring, a zabójstwo na zlecenie było zupełnie czym innym... Dwa różne światy.
Wpadł w problemy psychiczne, teraz wystarczy widok krwi, bójka, a nawet zwykłe myślenie o tym... Sprawia dreszcze, atak paniki, potrzebuje leków. Żeby odciągać swoje myśli od pracy w psychiatryku, co nie należy do najłatwiejszych... Zaczął zajmować się różnymi rzeczami. Stał się przypadkiem jednym z duchów miejskich, informatorem. Jednym z głównych źródeł informacji tego przeklętego technologią miasta.
I teraz co? Żyje sobie gdzieś na przedmieściach, zarabia w dwóch pracach, żyje nadal pod fałszywym nazwiskiem. Najszczerzej ma wszystko w dupie, prócz jednej nadziei. Nadziei, która mówi mu, że nadrobienie kontaktu z przyjaciółką na pewno mu się przyda. Może mu nawet pomoże wyjść z ataków jego... Są one zbyt częste.

Koniec, fajrant. Dziękuję za uwagę, resztę jego jakże biście interesującego żywota możecie śledzić na bieżąco. Na pewno się wam to przyda. W końcu... Taki z niego skurwysyn interesujący, że byście mogli się obsrać, a nie będziecie tak wspaniali jak on. Ot co!
Powrót do góry Go down
 
Wonderland... Hello in wonderland.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
na wstęp
 :: Historie postaci
-
Skocz do: