|
| Bar. | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Jo Mechanik
Liczba postów : 6 Dołączył : 16/09/2013
Godność : Josephine Moore Wiek : 20 Zawód : Mechanik samochodowy/Złota rączka Orientacja : Homoseksualna Partner : Szuka? :'D Wzrost i waga : 170/60 Znaki szczególne : Różowe włosy. Aktualny ubiór : Czarna koszula z długimi rękawami, ciemne dżinsy, czarna bielizna pozbawiona koronek; kolorowe skarpetki i ciężkie buty podobne do glanów. Na spacery po zimnie zakłada skórzaną kurtkę i biały szalik. Ekwipunek : Komórka i klucze od mieszkania.
| Temat: Re: Bar. Sro Sty 22, 2014 6:26 pm | |
| Jak zwykle Jo mogła sobie wziąć z dwie godziny wolnego w robocie, bo było jej po prostu wolno. Zresztą, tego dnia jakoś zbytnio klienteli nie było, ani tej normalnej, ani nielegalnej, to co się będzie dziewczyna dusić w warsztacie. Zresztą, wróci potem i jak zobaczy, że dalej nic nie ma do robienia, to po prostu wycofa się niczym ninja do domku. A co. Nie była im tam aż taka niezbędna, sami sobie chłopcy dadzą radę. Choć rzeczywiście, w niektórych sprawach bywała od nich lepsza... No, trudno się mówi. Będąc umówioną już na pewne spotkanie, nie miała za bardzo wielkiego wyboru celu swojej podróży. To też czym prędzej, żeby się nietaktownie nie spóźnić, pomaszerowała z buta do miejsca spotkania. Cóż, specjalnie daleko nie miała, a i jakoś tak jej się zebrało na piesze spacery ostatnio... Chyba za mało wrażeń w tym miesiącu, doprawdy. Trzeba sobie znaleźć jakąś rozrywkę na tę noc. Ewentualnie jutro, a dzisiaj zamówić sobie pizzę... No nic. Po drodze nie zwracała specjalnie uwagi na przechodniów. Ot, od czasu do czasu spostrzegła jakąś ładniejszą pannę, ale niestety nie miała czasu, żeby zagadać, więc z bólem serca odwracała wzrok i szła dalej przed siebie. Doszedłszy w końcu do umówionego miejsca, jakim był bar w slumsach, Jo nie spiesząc się, otworzyła drzwi i wlazła śmiało do środka. Takie speluny nie były dla niej żadną nowością, można by nawet rzec, iż się w takich warunkach niemal wychowywała. Jednak na ludzi wyrosła, tak więc chyba aż takie złe slumsy nie były, nie? Od razu wzrokiem powiodła po sali, co by spróbować wypatrzeć człowieka winnego za jej mały spacer i wolne od pracy. Nie wiedząc czemu od razu w oko wpadł jej mężczyzna siedzący przy barze. Nie, nie uznała go za przystojniaka, ot, podświadomie czuła, że to ten śmiałek, ale też stu procentowej pewności nie miała. Tak więc z beznamiętnym wyrazem twarzy skierowała swe kroki ku ladzie i zajęła wolne miejsce tuż obok owego jegomościa. - Coś mocniejszego proszę. - mruknęła do barmana, pochylając głowę i sięgając po komórkę do kieszeni, by sprawdzić godzinę. Nie spóźniła się. Punktualna jak zawsze. Takie tam zboczenie kochanej Jo. Schowawszy telefon z powrotem do kieszeni uniosła głowę, by ziewnąć leniwie i zaszczycić w końcu spojrzeniem jegomościa siedzącego obok. - Ty jesteś Asmodeusz? - walnęła prosto z mostu, bo co się będzie cackać z gra wstępną. Interesy interesami, a bawić to się Jo woli z dziewczętami. | |
| | | Asmodeusz Informator
Liczba postów : 13 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Gabriel Kowalsky Wiek : 17 Zawód : Brak Orientacja : Bi Partner : Wszyscy na świecie Wzrost i waga : 176cm 58kg Znaki szczególne : Tatuaże i kolczyki. Aktualny ubiór : Ciemne, znoszone już trampki. Do tego czarne rurki z dziura na kolanie. Biały t-shirt z głębokim dekoltem, odsłaniającym tatuaże i brązowa kurtka, bardzo gruba, podbita futrem na kapturze i zawsze rozpięta. Ekwipunek : Paczka fajek, z zapalniczką.
Portfel.
Telefon.
Klucze.
Kastet.
| Temat: Re: Bar. Sro Sty 22, 2014 7:02 pm | |
| Lubił przychodzić na miejsce spotkań wcześniej. Miał chwilę czasu, żeby się rozejrzeć. No i mieć szansę zjedzenia czegoś, przy jednoczesnym uniknięciu rozmowy z pełnymi ustami. Dlatego, gdy tylko barman postawił przed nim kiełbaski, zabrał się do ich jedzenia. Jednocześnie też bardzo chętnie przysłuchiwał się rozmowom prowadzonym w barze. Rzecz jasna, w takim miejscu lepiej nie słyszeć o czym rozmawia się szeptem, gdyż to bardzo skraca życie, jednakże właściciel lokalu miał ludzi, którzy siedzieli tylko cały dzień, prowadząc głośne rozmowy w celu zagłuszenia tych szeptanych. Tym samym chłopak siedzący na haju dowiedział się o ciotce Nelly, której znowu brakowało na lekarstwa oraz dziadku Eddim, któremu pies zasikał cały dywan. Nie mogąc się powstrzymać roześmiał się, jednak używając ogromnych pokładów silnej woli zdławił to zaraz. Definitywnie ktoś mógłby to opacznie zrozumieć, co dla Gabrysia pewnie skończyłoby się co najmniej obitą twarzą. Ze smutkiem dojadł ostatnią kiełbaskę. Chyba zbyt szybko przeżuwał. Albo może po prostu mało dostał. Kto by tam na to zwracał uwagę... Przecież nie to było celem jego siedzenia tutaj. Z drugiej strony mógł sobie pozwolić na obijanie się, zajadanie, ćpanie i wszystko co sobie wymyśli. Póki co nie miał żadnych zleceń, więc dni leciały dość podobnie. Jakby na to nie spojrzeć to nawet przy zleceniach leciały dość podobnie... Czyżby był czas na jakieś zmiany w życiu? Potrząsnął głową, zmieniając temat swoich rozkmin. Gdy stary zegar wiszący na ścianie wskazał godzinę trzynastą do baru weszła dziewczyna na którą czekał. Obdarzył ją nieco przymulonym uśmiechem. Będąc zaćpanym może myślał szybciej, aczkolwiek mózg potrzebował więcej namysłu przy mówieniu. - Ponoć... tak, miło... mi. - Odpowiedział, powoli wypowiadając słowa, zabawnie je przy tym rozciągając. Podobała mu się taka bezpośredniość. Oblizał usta przeciętym językiem, po czym zaczął. - Wybacz... Że wyrywam... Z pracy... Dam... - Ostatnie słowo uciął w połowię. Do tego miejsca nie pasowało z całą pewnością. - Kobietę... - Wybrnął niepewnie. Szukając w jej oczach oznak zirytowania, bądź znużenia nie chciał przeciągać dłużej, więc sięgnął do kieszeni, z którego wyjął aparat, mający spokojnie z dwie dekady. - Telefon... Można... Przerobić sam aparat..? Żeby... Lepsze zdjęcia robił... A dalej był... Funkcjonalny... - Ostatnie słowa spowodowały uśmiech na jego twarzy. Zaraz postarał się być poważny, lecz wychodziło mu to średnio. Wyglądał jak każde dziecko, które nieudolnie próbuje powstrzymać śmiech, co może byłoby słodkie, gdyby nie jego aparycja. Na skraju spojrzenia zaczął dostrzegać jakieś cienie. Były rzecz jasna widoczne tylko dla niego, więc gdy próbował się od nich oganiać, wyglądał jakby odganiał niewidoczną muchę. Mistrzem tworzenia dobrego wrażenia jednak nie był. | |
| | | Jo Mechanik
Liczba postów : 6 Dołączył : 16/09/2013
Godność : Josephine Moore Wiek : 20 Zawód : Mechanik samochodowy/Złota rączka Orientacja : Homoseksualna Partner : Szuka? :'D Wzrost i waga : 170/60 Znaki szczególne : Różowe włosy. Aktualny ubiór : Czarna koszula z długimi rękawami, ciemne dżinsy, czarna bielizna pozbawiona koronek; kolorowe skarpetki i ciężkie buty podobne do glanów. Na spacery po zimnie zakłada skórzaną kurtkę i biały szalik. Ekwipunek : Komórka i klucze od mieszkania.
| Temat: Re: Bar. Sro Sty 22, 2014 8:09 pm | |
| Gdy Jo była już w środku, nie przysłuchiwała się rozmowom innych ludzi. Nie interesowały ją, zwłaszcza te debilne historyjki wyssane z palca, coby tylko zagłuszyć te bardziej wartościowe szepty. Różowowłosa była tu tylko po to, by załatwić swoje sprawy, a sprawy innych ją ani trochę nie obchodziły. Taka już była, co począć... Nie wtryniała się po prostu w coś, czego nie powinna znać. W światku Ghostów, Wolvsów i całego tego tałatajstwa jest dopiero od niedawna, ale już samo jej życie nauczyło Jo, by nie słuchać czegoś, co nie winno było zostać wyłapanym przez niewłaściwe ucho. Wpierw spoglądała na mężczyznę z nawet jako takim zainteresowaniem, bowiem kolczyki i rozdwojony język uważała za coś godnego jej uwagi. Jednakże... Cierpliwość Josephine miała swoje granice, jak i nienawidziła również, kiedy ktokolwiek, z kim w danej chwili rozmawiała, był pod wpływem dragów. Nie, ona po prostu nie cierpiała ćpunów. A u tego pana Asmodeusza gołym okiem widać było, że trzeźwy to on był może kilka chwil temu. Acz Jo musiała się przemóc i parę minut wytrzymać w jego towarzystwie, bo w końcu miał do niej jakąś istotną sprawę. Barman przyjął zamówienie różowowłosej i nie pytając o sprecyzowanie zamówienia, nalał jej po prostu whiskey. A co tam, jak jej było wszystko jedno, to co się będzie wysilał specjalnie. Odbierając szklankę z alkoholem, Jo od razu sięgnęła po zielone, żeby potem nie zapomnieć o zapłaceniu. Upiła parę łyków whiskey, spokojnie i niespiesznie. Cóż, Jo była osobą, która nigdy się nie spieszyła, a i tak wszędzie była na czas. Taki człek. W końcu Asmodeusz powiedział, co mu na duszy leżało. Przerobienie aparatu w telefonie? Pikuś. Jednak, jak każda taka usługa, będzie to go kosztowało. - Zobaczę, co da się zrobić. - mruknęła, jakby rzeczywiście miała milion pięćset sto dziewięćset godzin przy tym spędzić. Sięgnęła bez pytania po aparat mężczyzny i obejrzała go ciekawie. Rzeczywiście, staroć jakich wiele, lepiej by było, jakby sobie nowy sprzęt kupił, pewno wyszłoby bardziej opłacalnie. Ale jak chce tak, to proszę bardzo, Jo nigdy nie radziła nikomu robienia czegoś, przez co sama nie miałaby żadnych zysków. Tak, to jest dżungla, każdy myśli tylko o sobie! A że niektórzy naprawdę byli tacy debilni, że chcieli naprawiać przedmioty, których nowsze modele kupiliby za niemalże ta sama cenę, a nawet mniejszą... No cóż, z takich wyrzutków się żyje! | |
| | | Asmodeusz Informator
Liczba postów : 13 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Gabriel Kowalsky Wiek : 17 Zawód : Brak Orientacja : Bi Partner : Wszyscy na świecie Wzrost i waga : 176cm 58kg Znaki szczególne : Tatuaże i kolczyki. Aktualny ubiór : Ciemne, znoszone już trampki. Do tego czarne rurki z dziura na kolanie. Biały t-shirt z głębokim dekoltem, odsłaniającym tatuaże i brązowa kurtka, bardzo gruba, podbita futrem na kapturze i zawsze rozpięta. Ekwipunek : Paczka fajek, z zapalniczką.
Portfel.
Telefon.
Klucze.
Kastet.
| Temat: Re: Bar. Sro Sty 22, 2014 9:43 pm | |
| Jeśli życie czegoś nauczyło Asmiego to właśnie słuchania. Przecież nie bez powodu informacja była obecnie cenniejsza od broni. Dlatego w każdej wolnej chwili Gabriel słuchał, przetwarzał, słuchał... I tak bez końca. Zawód chociaż niebezpieczny był bardzo zyskowny. Tym samym mógł sobie pozwolić na takie zachcianki. Szczególnie, że nie były one bezpodstawne. W końcu często dla dobrego researchu musiał się zapuszczać w najgorsze rejony, gdzie telefon nie posiadający klawiszy tylko ekran dotykowy dla biedaków tam żyjących miał wartość samochodu. Dlatego Asmo wolał nie skończyć pewnego dnia z zardzewiałą kosą w żebrach tylko z powodu jakiegoś ćpuna, w umyśle którego taki telefon był niczym przepustka do lepszego świata. Widząc jednak wyraz twarzy dziewczyny Postanowił odsłonić trochę maski. Co jak co, ale tutaj raczej nie spotka go żaden rządowiec, a nie mógł sobie również pozwolić na to, aby Różowa zbagatelizowała jego słowa. Jego nieogarnięte spojrzenie od razu wyostrzyło się, a oczy mimo ciągłego błyszczenia się były skupione. I na jej oczach, i na jej twarzy jednocześnie. Chłopak uważnie obserwował jej mimikę, po czym zaczął szeptać. - Cwele z rządu was szukają, wiesz o tym prawda? Tylko, że ostatnio idzie im to wyjątkowo dobrze... Uważajcie na kretów. - W jednej chwili jego rozciągnięte zdania oraz przeciągnięte słowa zrobiły się bardzo zwarte. Nie chcąc wzbudzać jednak zbyt dużych podejrzeń, dalej bacznie się przyglądając, przesunął opuszkami palców po jej udzie, po czym dodał już normalnie. - A takim... Dziewczynom... Czasem dzieje się... Krzywda... Gdy są... Same... - Kiedy skończył to mówić cofnął dłoń, co dla postronnego obserwatora mogło po prostu wyglądać jak groźba odrzuconego amanta. Gabriel modlił się tylko, aby dziewczyna nie zareagowała zbyt gwałtownie, uderzając go na przykład w twarz, gdyż tym samym dałaby świetny pretekst wszystkim obrońcom "dam w potrzebie" do ratowania, tym samym nieco uszkadzając niechcianego zalotnika. - I kiedy... Telefon... Wróci..? - Wydukał na samym końcu, z pewnych wahaniem podając jej telefon, mający jeszcze zwykłą klawiaturę, w którym jedynym "luksusem" był kolorowy wyświetlacz.
Słysząc odpowiedź przytaknął tylko, następnie wyjął gotówkę, płacąc również za dziewczynę. Chyba nie dotarło do niego, że zapłaciła już wcześniej, jednak barman nie miał zamiaru mu o tym przypominać. Wstał, strzepnął niewidoczny pyłek z kurtki po czym ruszył do drzwi, rzucając zdawkowe "do potem". Następnie skierował kroki ku wyjściu i wyszedł.
(Wybacz, że tak uciekłem ale jutro w nocy wyjeżdżam i chciałem trochę dłużej pograć .-.) | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bar. | |
| |
| | | | Bar. | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |