|
| Główna sala | |
|
+6Bel Venom William Devil Natalie Meli 10 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 7:36 pm | |
| Niemal gadzie ślepia doskonale orientowały się w tym co dzieje się za plecami rozmówcy. Jeden podpity smarkacz przywalił w gębę drugiemu. Nie wiedział o co dokładnie poszło jednak nie można było powiedzieć by jakoś szczególnie go to obchodziło. Nawet pomimo zagłuszającej niemal wszystko muzyki elektronicznej dało się usłyszeć charakterystyczne pacnięcie. Mięczaki. Zabrakło pięknego odgłosu pękających kości i wypadających zębów. Ale czego się spodziewać po szczylach? Nim pokaz zdążył się na dobre rozkręcić, dwóch łysych drabów pojawiło się znikąd i wyniosło niedoszłych awanturników. Przy stoliku, wśród ich znajomych zrobiło się lekkie zamieszanie ale nie było to nic interesującego. Dlatego też gad wlepił swe spojrzenie ponownie w białowłosego. A więc rodak mu się trafił. No tak, gdzie jak gdzie ale w Stanach Zjednoczonych mieszanka kulturowa i narodowościowa była na porządku dziennym. Mógłby go zapytać skąd konkretnie pochodzi i o takie pierdoły jednak bądźmy poważni. Czy to ma jakieś znaczenie? Żaden z nich nie należał chyba do ludzi szukających wsparcia wśród przedstawicieli swych pobratymców za granicą. Kiwnął po prostu głową w odpowiedzi. To powinno wystarczyć. - Postaram się, jednak nic obiecać nie mogę - na wredną gębę wojskowego ponownie wkradł się ten uśmiech przywodzący na myśl kota, który dopadł ofiarę w miejscu skąd nie ma szans na ucieczkę. Swoją drogą nie bardzo orientował się kto w tym mieście jest kim ani tym bardziej o jakiej klienteli mówił białas. Dealer? Proszki, ziółka i tabletki sprzedawał? Cholera wie, wnikał nie będzie. Opróżnili kolejne kieliszki i dotarło do szkopa w jak szybkim tempie opróżniają butelkę. Niedługo trzeba skoczyć po następną. Póki co jednak dna nie było widać tak więc jeszcze chwilę mieli. Owszem, Trzynastka nie był zdrowy jeśli chodzi o psychikę. Wojna skutecznie go wypaczyła i zrobiła z niego naprawdę niezłego popaprańca. Ale czy to komuś przeszkadzało dopóki wypełniał każdy rozkaz co do joty? Na początku nie... cóż... Jednak to nie temat na tą chwilę. - Informacji? Jasne. Myślę, że kiedyś na pewno skorzystam - pokiwał po chwili głową mówiąc tonem jakby coś właśnie do niego docierało. Tak na dobrą sprawę, jeżeli miał tu bronić jakiegoś bossa czy inną szychę to powinien wiedzieć co się pichci w mieście, nie? To przypadkowe spotkanie może się okazać jednak bardzo pożyteczne. Oprócz faktu, że miał do kogo ryja otworzyć podczas spożywania wody ognistej. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 8:53 pm | |
| Noo, ale ona chciała być szczera i chciała nawiązać rozmowę i jak widać udało się. Rozkręciły się nieźle we wszystkich poruszonych tematach. Demi szczerze miała nadzieję, że Lottka znajdzie kogoś kto będzie jej wsparciem. I właśnie szczerze uważała, że taka duża rola dobrze jej zrobi, a później może zrobić sobie wakacje i odpocząć, urlopy ważne są w takich zawodach. Człowiek może się inaczej zapracować na śmierć. Naprawdę miło się im rozmawiało, dobrze było mieć znów Charlottkę przy sobie, nawet jeżeli nigdy nie miały ze sobą świetnego kontaktu, to mimo wszystko oparcie w siostrze było czymś bardzo istotnym. Dobra nie przedłużając, bo jeszcze kobitki będą miały sporo czasu na szczerość i słodzenie sobie, a i Trybsony się już niecierpliwią... Wiceprezydent przystała na propozycję, dopiła swoją kawę i zebrała się szybciutko z miejsca. Była szczerze zdziwiona takim obrotem sprawy. One razem będą pić. Kosmos! Wyskoczyły szybko z kawiarni i jeszcze po drodze zaszły do apartamentowca, w którym mieszkała Mad. Blondi zostawiła na portierni swoją służbową teczkę z dokumentami i laptopem. Miły starszy pan, włożył je do sejfu pod klucz. W końcu mieściły się tam wszelkie nowe reformy dla miasta.~ Przez chwilę dziewczęta szukały odpowiedniego miejsca na jakiegoś drinka, lampkę wina czy jakieś inne procenty. Zależy, kto co lubi. Aż w końcu znalazły, weszły do baru pogrążone w rozmowie, ale harmider który panował wewnątrz skutecznie im to uniemożliwił. Z zewnątrz lokal wydawał się być całkiem okej, w środku zaś, mnóstwo młodzieży i muzyka, która ryła banie. Jednak jak już weszły nie będą się odwracać i wychodzić. Niech będzie. Powoli podeszły do baru chcą przy nim zająć miejsca i zamówić jakieś drinki. Jednak bystry wzrok blondynki przypadkiem wypatrzył przy jednym ze stolików Beliala. Więc poczekała grzecznie z siostrzyczką na procenty i zaciągnęła ją w stronę dwóch odróżniających się od całej reszty panów. -Ooo, zobacz Lotka, kogo my tu mamy. Ujęła młodszą blondynkę za ramię i stanęła tuż przed mężczyznami. -Mamy dziś szczęście na siebie wpadać Bel. Uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym wzrok przeniosła na drugiego, zielonowłosego faceta w mundurze. Tego to już nie znała, co nie znaczy, że poznać nie może. I nawet będzie na tyle śmiała, że nie będzie czekać, aż białowłosy przedstawi obie lasie. -Pamiętasz Charlottke, prawda? Zacznie od młodszej. Zapewne ją pamiętał, zresztą były całkiem do siebie podobne, jak większość kobiet z rodziny Ferguson, na dodatek była już rozpoznawalną personą. Przedstawiła ją również mundurowemu. Chwilę później sama wyciągnęła do niego dłoń. Była bardzo rzeczową kobietą, nie czekała na dżentelmeński ruch mężczyzny. W rządzie nauczyła się, że jeśli chce się zaistnieć, nie można czekać na to, aż facet coś zrobi, tam płeć nie jest jakoś szczególnie ważna, ale stanowisko to już co innego i siła charakteru. -Madeleine Ferguson. Przedstawiła się ładnie swoim drugim imieniem, które tak lubił Bel. Doszła do wniosku, że nie będzie wszystkich wokół informować, że wiceprezydent zawitała do baru, pełnego najaranej młodzieży. Jak ktoś ją rozpoznał to okej, ale chyba większość i tak niezbyt już kontaktowała i nie zwracała większej uwagi na to kto wchodzi i wychodzi z lokalu. Zapewne obie gąski zasiadły na krzesełkach, niezależnie od tego czy panowie bawili się w dżentelmenów czy też nie. | |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 9:34 pm | |
| Rzeczywiście. Dogadywały się jak nigdy wcześniej. To wszystko było takie niemożliwe, że aż nie wiedziała, czy to przypadkiem nie jest głupi sen. Dyskretnie aż się uszczypnęła w rękę dla sprawdzenia. Wolała być pewna. Au! Zabolało! Czyli jednak wszystko jest stuprocentową prawdą. Niewiarygodne... Koniec jednak przemyśleń. Akurat kiedy wpadły do baru. Prawdę mówiąc, nie znała innego lepszego w pobliżu, szczególnie, że musiały się wrócić do apartamentowca, aby mogła zostawić tam swoje dokumenty Pani Wiceprezydent. Szybko zawróciły i tym sposobem znalazły się tutaj. Pierwsze co zrobiła, to rozejrzała się po lokalu, aby obejrzeć obecną klientelę. Pełno ludzi - tego nie da się ukryć. Przeważnie młodzież. może znajdzie się jeden stolik z przedstawicielami jej rocznika, czyli posiadający te skromne dwadzieścia dwa lata. Jak ona się jeszcze młodo czuła, szczególnie przy swojej starszej siostrze, która przewyższała ją wiekiem o tą całą dziesiątkę. To trochę okropne, że powstała pomiędzy nimi taka przepaść. Trochę tym zostały skrzywdzone - w jej mniemaniu. Jednak, nie o tym teraz jest mowa. Po prostu poszła za Demi, aby coś sobie zamówić. W końcu - po to tutaj przyszły. Żeby się napić! Ale... Czy upić? To jest dobre pytanie, nawet o tym nie myślała wcześniej. no cóż... Zobaczymy jak powiedzie się dalej los tego całego spotkania. Zasiadły przy barze, zupełnie jak w kawiarni, w której jeszcze całkiem niedawno były. Co sobie zamówiła? Na sam początek drinka - Sex on the Beach. Jej ulubiony, ot co. I ledwo co dokonała zamówienia i otrzymała swój procentowy napój, usłyszała Demi, która wspomniała o kimś, kogo dostrzegła. Nie bardzo zrozumiała o kogo jej chodzi, bo widziała przeważnie szczeniaki. Aż spojrzała pytająco na nią, po czym jednak, bez słowa, ruszyła za nią, a raczej z nią, gdyż złapała ją za tą wolną rękę, gdzie przy okazji sączyła przez słomkę drinka. Był niesamowicie pyszny. Na prawdę! Polecam! Znalazły się przy stoliku. Spojrzała na dwóch jegomościów, nie rozumiejąc o co tutaj chodzi. Jeszcze to kierowanie się do białowłosego. Coś świtało, coś kojarzyła, ale nie wiedziała skąd. Chwilę skupiła na nim swoje jasnoniebieskie tęczówki, przechodząc na zielonowłosego mundurowego. Aż się zaczęła obawiać gdzie ona ją zaprowadziła, do jakiego towarzystwa. Bel? Zupełnie jej to nic nie mówiło. Została przedstawiona wyżej wspomnianemu, po czym znów mu się przyjrzała. Poczekaj... Poczekaj... Wspomniała o wpadaniu na siebie. W kawiarni mówiła, iż całkowicie przypadkowo napotkała Aleksandra... Czy to... Na prawdę on? Aż się znowu napiła poprzez słomkę drinka. Aż z tego wszystkiego nic się w jego kierunku nie odezwała. Może i dostrzegł, że zrobiła się nagle spięta, niepewna tego wszystkiego. Nie interesowało ją to. Chciała, jak na razie, poukładać sobie myśli. Oby tylko nie wspominał w tym momencie okresu dzieciństwa, bo dopiero się poczuje wtedy zażenowana tym wszystkim, co ją otacza. Po sekundzie stała się skołowana, nie wiedząca co się dzieje, jednak podała mundurowemu dłoń w geście przywitania się. - Witam - przywitała się przy okazji, aby nie wyjść na totalnie niekulturalną personę. No cóż... Tego się nie spodziewała. Całkowicie inaczej wyobrażała sobie owe spotkanie w klubie. Nic nie szkodzi - w końcu dodatkowe towarzystwo nie popsuje jej humoru, prawda? A widać, że Demi była z tego powodu zadowolona, także cieszyła się jej radością. Dawno jej takiej pozytywnie nastawionej do życia nie widziała, toteż nie chciała czegokolwiek zepsuć. Po całej tej gadaninie o tym kto kim jest po prostu siadła na wolnym miejscu. Znalazła się pomiędzy, prawdopodobnym, Aleksandrem, a Demi. Nie chciała, aby daleko odchodziła. Przez chwilę czuła się nieswojo, jakby nie była sobą. Znów upiła drinka. Siedziała cicho. | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 10:25 pm | |
| Szybko coś szły im te kielonki. Choć nie przegadali między sobą wiele to czas jakoś leciał. Widać było, że i żołnierz, i lekarz wolą bezpośrednie słowa. W sumie to lepiej, nie owijali między sobą w bawełnę. Dwa szwaby się spotkały, ach! Jakież to na prawdę dziwne... No, ale jej... Nie wspominajmy jednak już o tym drobnym incydencie. Nagle coś zaatakowało białowłosego. Głód! I to nie byle jaki, bo nikotynowy. Wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę fajek, wyciągnął sobie jedną i skierował do Vincent'a. Czy się poczęstował, czy nie... Tak czy siak został w pewien sposób zmuszony do pójścia za psychiatrą. Czemu? Głupio tak zostawać samemu, nawet gdyby nie palił to wypadałoby się przejść, żeby rozmowa się nie urwała. Otóż to! Bel ruszył ku wyjściowych drzwi, wyszedł na zewnątrz. Wolał palić stanowczo na świeżym powietrzu niż w jakimś pomieszczeniu klubowym zwanym palarnią. Odpalił szybko marlboro czerwonego, częstując Niemca również ogniem, jeśli oczywiście skorzystał z fajek. Wypuścił szary dym ze swoich płuc, przy okazji wypowiadając kilka słów. -Co za ulga... Nie czekając na jakikolwiek komentarz nowego znajomego, dodał. -Wbrew pozorom powinieneś omijać strój typowo mundurowy. Równie dobrze mogą Cię wziąć za policjanta, a takowi nie są lubiani w mieście za bardzo. Tak dorzucił tylko Vincent'owi. Nie, to nie była groźba. Bardziej coś w stylu informacji, że lepiej jednak poruszać się w cywilu. Czasem nie warto, aż tak wyróżniać się z tłumu. Spalili? Spalili! Kiedy oboje byli gotowi do wejścia to natychmiast ruszył Bel ponownie do lokalu. Wiadomo, najpierw słuchał tego co ma do powiedzenia znajomy. Trochę tej kultury w sobie ma... Wrócił na swoje wygodne miejsce przy stoliku. -To po kolejnym? Wyszczerzył białe, równe ząbki w kierunku żołnierza. Jego wzrok mógł mówić "lej, teraz twoja kolej", bo tak też faktycznie było. W tak zwanym międzyczasie do klubu weszły dwie niewiasty, stanowczo wyróżniające się, chociażby swoją pozycją na świecie od tych zwykłych nastolatek. Może niektórzy nie byli, aż tak pijani żeby je rozpoznać. No, ale wiadomo... Standardowo Rammstein siedział plecami do drzwi, nic nie widział, więc też zajmował się bardziej kumplem do picia. Dopóki po jakimś czasie do jego uszu nie dotarł znany i to bardzo dobrze głos. Mad! Momentalnie widać było w jego oczach iskrę. Niezły wieczór się zapowiada. Odwrócił się w jej stronę, mogła poczuć nieco już mocną woń wódki połączoną z nutką papierosa. Choć nie powinno jej to za bardzo przeszkadzać, skoro alkohol lał się ponoć tutaj strumieniami. -Mamy Mad, mamy. Rzucił dość entuzjastycznie. Teraz zielonowłosy mógł dostrzec w nim pewną zmianę. Jakby był już jednak weselszy i tak też było. Choć miał z kim pić to widok blondynki niewiarygodnie go ucieszył. Ale zaraz, zaraz! Któż to? Dopatrzył tuż obok równie piękną kobietę, blondynkę. Spojrzał na twarz i natychmiastowo skojarzył fakty. Choć miał w sobie odrobinę alkoholu, no trochę większą to jednak pamięć go nie zawodziła. Toż to hollywoodzkie dziecko Ferguson'ów! -Pamiętam, ale coś Charlotte mnie nie pamięta, no nic... Wiadomo, mogła mieć problemy. Wyglądał jednak inaczej niż lata temu, a poza tym wiceprezydent w inny sposób się do niego odezwała. Nie przeciągając dłużej przedstawił na szybko obydwie blondyneczki Vincent'owi, pokazując kulturalnie dłonią, która to która. -Maddie und Charlotte Ferguson. Specjalnie zastosował "und", niech się chłop czuje troszkę jak w domu. Wtedy szybko sam się podniósł, podał dziewczyną prawą dłoń, wcześniej zsuwając z niej rękawiczkę. Gdy było po sprawie usiadł ponownie na swoje miejsce, zakładając ją spowrotem. Nie zaczynał jakiejś ciekawszej rozmowy, najpierw niech skończą wszystkie powitaniowe ceregiele. Dodam, że z jego mordy uśmiech aktualnie nie schodził w żadnym stopniu. Ba! Czy tego chciały, czy nie to był na tyle kulturalny, że przy okazji odsunął krzesło. Tylko jednej rzecz jasna. Stwierdził, że jego kompan będzie na tyle dżentelmeński, że również się tym zajmie. Jak to wypadło? Lekarz otrzymał przyjemność pomocy ślicznej aktorce, zaś żołnierz samej pani wiceprezydent! | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 11:00 pm | |
| W jednostkach specjalnych mawiało się "pij szybko albo wcale" a Venom brał sobie wszelkie frontowe mądrości bardzo do siebie. O co dokładnie chodziło? Jeśli masz okazję to pij, byle jak najszybciej. W każdej chwili wróg może otworzyć ogień tak więc korzystaj z momentu luzu jak najlepiej. Niby nic a sprawdzało się w większości sytuacji nawet jeśli nie było się narażonym na nagłe rozwalenie czaszki na kawałki. Dlatego też tempo picia jak najbardziej mu odpowiadało, co z tego, że wódka krzywiła ryja? Od tego właśnie była. Miała sponiewierać. Ale jak wiadomo, gdy się wlewa w ciało procenty to zachciewa się palić, rak się odzywa o nową porcję smoły. Jego towarzysz najwyraźniej wpadł na pomysł wyjścia przywędzić płuco chwilę wcześniej bo pierwszy poczęstował go fajkiem. Skorzystał rzucając suche - Danke - po czym ruszył za nim ku drzwiom wyjściowym. Też nie uśmiechało mu się kopcenie w zadymionej palarni. Właściwie, będąc w takim pomieszczeniu nie trzeba było odpalać szluga. Wystarczył sam dym z już spalonych. - W mundurze jestem tylko dzisiaj. Dopiero przyleciałem. Muszę go jeszcze ubrać na spotkanie służbowe, później luz. Odpowiedział zadziwiająco wyczerpująco jak na niego. Nie musiał przecież dzielić się z tym facetem żadnymi informacjami na temat swoich planów jak i tego czy ma zamiar chodzić w mundurze czy nie. - Z resztą galowe mundury nie należą do najwygodniejszych. Wierz na słowo - zaśmiał się lekko wypuszczając pokaźną chmurę tytoniowego dymu nosem. Gdy spalił rzucił kiepa na asfalt i zagasił kulturalnie butem. Będąc w środku zmrużył nieco ślepia gdyż światła migające na parkiecie raziły go niemiłosiernie, niemal sprawiając fizyczny ból. Dopiero przy stoliku gadzie ślepia przywykły do tego gwałtu świetlnego na źrenicach. Zaklął szpetnie w swym rodzimym niemieckim i zgodził się na kolejną kolejkę kiwnięciem głowy. Rozlał odpowiednią ilość ognistej wody do kieliszków a gdy odstawiał butelkę na blat podbiły do nich dwie laseczki. Jakieś znajome Rammsteina, z tego co łatwo było mu wywnioskować. No, no wężowe oczy prześliznęły się błyskawicznie po obu paniach. Ot, samczy zwyczaj, nie ma co się chłopakowi dziwić. - Vincent Schröder. Ich bin sehr angenehm... - zatrzymał się na chwilę i szybko zamrugał jakby nagle coś sobie przypomniał - To znaczy, bardzo mi przyjemnie - poprawił się szybko i zaśmiał się obnażając tym samym bielutkie, przydługie kły. Zdjął skórzaną rękawiczkę i podał rękę blondynce, która jako pierwsza wyciągnęła ku niemu dłoń. Konkretna kobieta, jeśli może ocenić po pierwszym wrażeniu. Nie czekała na reakcję mężczyzny lecz sama przejęła inicjatywę. Ciekawa była. Nie mniej podobnie przywitał się z młodszą z sióstr, tym razem jednak bez omyłkowego wtrącenia obcego dla nich języka. A, że to siostry widać było gołym okiem. Skoro jego towarzysz zajął się jedną z pań, on elegancko, jak na arystokratę przystało, odsunął krzesło dla tej drugiej. Przynajmniej w tej kwestii Demi nie musiała go wyprzedzać. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Czw Sty 23, 2014 11:47 pm | |
| Blondi, ha niższa, a starsza postanowiła zostać przy swoim ulubionym trunku czyli winie. Jakoś tak za kolorowymi drinkami nie przepadała, ale wódka... z tym, że może dopiero za chwilkę. Jeszcze nim zaciągnęła Lottkę do dwóch facetów, powiedziała barmanowi, że jeden kieliszek jej niestarczy, że dobrze będzie jak schłodzi drugą butelkę, bo z pewnością się przyda.~ Miło będzie jeszcze chwilę spędzić w towarzystwie przyjaciela. Demcia, wiedziała, że Lotte inaczej sobie wyobrażała wieczór przy drinku, ale to wcale nie pogorszy ich relacji. Może właśnie wręcz przeciwnie, będzie to dla nich zbawienne. Dzierżąc w jednej dłoni kieliszek z winem stała przy stoliku. Cała czwórka już się ze sobą zapoznała, choć chyba Charlotte miała mały problem z tym. Maddie zapomniała wspomnieć siostrze, że teraz ich dawny znajomy funkcjonuje pod całkiem innym imieniem. Znając życie szybciutko sama się ogarnie i zorientuje, wszystko stanie się dla niej jasne i bardzo oczywiste. Rzeczowa kobita, uścisnęła pewnie dłoń Vincenta i posłała mu subtelny uśmiech. Oczywiście zarejestrowała również jego uniesione kąciki ust i rząd odsłoniętych zębów. Kiedy się uśmiechał wyglądał mniej groźnie. Do tego niewygodny mundur dodawał mu uroku. -Mi również. Odpowiedziała miło i spokojnie. Kiedy zaś witał się z jej siostrą, ona odstawiła kieliszek na blat stolika i już chciała odsunąć sobie krzesło, kiedy to okazało się, że mundurowy był szybszy i zrobił to za nią. Zapomniała jak to jest znaleźć się w towarzystwie wychowanych facetów. W rządzie siedziały same gbury, które uważały się za pępek świata. Naprawdę miła odmiana. Zasiadła więc pomiędzy Lottką i zielonowłosym. Teraz miała chwilkę aby odetchnąć, więc obejrzała to co już mieli na stole. Przyjrzała się flaszce, no ładnie. Trochę już sobie popili. Jednak to faceci, zakładała, że obaj mieli znacznie silniejsze głowy od swych nowych towarzyszek. Więc i tak pewnie szybciej będą miały kolorowo w blond główkach niż oni. Nachyliła się nieco w stronę Loci i spojrzała na Bela. -Wybacz, zapomniałam Ci powiedzieć, o tej małej zmianie. Szepnęła do niej, i oczywiście chodziło o imię Alexandra. Miała nadzieję, że zrozumie i nikt nie będzie musiał tego na głos tłumaczyć. Po tym, wyprostowała się i chwyciła swój kieliszek wypijając z niego co nieco. Obejrzała się na nowo poznanego mężczyznę. Niebyła mu wcale dłużna i również omiotła go spojrzeniem. Doskonale wiedziała, że zrewidował ją wzrokiem, kiedy tylko podeszła do stolika. To naturalne i oczywiste, taka kolej rzeczy. -Widzę, że ładnie wieczór się wam zaczął. Skomentowała zawartość szklanej butelki z figlarnym uśmiechem. -Locia, jesteśmy daleko w tyle za panami. Jeden drink w tym przypadku nie wystarczy. Otarła się delikatnie o ramie siostry zmniejszając tym samym dystans między nimi. Maddie naprawdę służyły takie wypady, stawała się bardziej otwarta, a nawet skora do wybaczania niektórych spraw. -Miałyśmy wieczór spędzić we dwie, ale skoro plany się zmieniły... to może i nas poczęstujecie kielonkiem? Zerkała to na Bela to na Vinca. Ciekawe czy któryś ruszy tyłek po dodatkowe kieliszki dla gąsek. | |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 12:45 am | |
| No tak... A nią jeszcze frygało to całe zamieszenia, jakie się w niej narobiło z powodu tego wszystkiego, co ma obecnie miejsce. Tak. Rzeczywiście. Całkowicie inaczej wyobrażała sobie to spotkanie w klubie. Na przykład dlatego, że nie spodziewała się ujrzeć kogoś, kogo wręcz ubóstwiała w dzieciństwie swoim podejściem wobec jej skromnej osoby. To na prawdę jest trochę dla niej dziwne, doprowadzające do totalnego zmieszania. I jak ma się tego do niego zwracać? Per Pan? Czy całkowicie po imieniu? To także było dołujące. Człowiek, którego zna od najmłodszych lat staje się i tak i tak kimś dla niej obcym. W końcu - nie utrzymywali ze sobą żadnego, jakiegokolwiek, kontaktu, bo niby jak? Demi zerwała swoje stosunku z nim na pewien okres czasu, przez co także nie miała okazji go jeszcze kiedyś zobaczyć. Ostatnio, kiedy się z nim widziała, po prostu się z nią bawił, jak to zwykle bywało. A później powstała pustka, gdyż nie pojawiał się już żadnego następnego dnia. Och, nie nie nie nie! Nie wspominaj tego wczesnego okresu swojego życia. To nie jest dobry moment. Jeszcze coś palniesz kobieto na głos i zrobisz z siebie pośmiewisko! Tak, najwyższa pora przerwać rozmyślania na ten temat, Panno Lotte. Aleks... Bel. To na pewno skrót od imienia. Tylko jakiego? Może później się dowie. Teraz miała za zadanie przysłuchać się jego wypowiedzi, gdy miała na to sposobność. Tak, rzeczywiście, wyszła na totalną sklerotyczkę, że go w ogóle nie pamięta, lecz co ma poradzić? Zmienił się. Zupełnie jak i ona. On zmężniał, ona stała się dorosła. - To może w takim razie poprzypominasz mi kim jesteś, a i także przy okazji opowiesz coś o sobie, aby móc zrozumieć dlaczego Cię nie poznałam? - zadała pytanie, które jest idealnym początkiem do jakiejś dłuższej konwersacji pomiędzy tą dwójką. W końcu - trzeba znaleźć jakieś tematy, prawda? No i także nie chciała, aby okazało się, że Bel rozmawia tylko z nią. Nie zamierzała do tego doprowadzić! W końcu - to grupowe spotkanie. Przeniosła wzrok na drugiego z towarzyszy. Niemiec, typowy Niemiec. Posłała mu jednak serdeczny uśmiech gdy tylko się przedstawił. Nie ma zamiaru robić z niego gorszego. Jest tolerancyjną dziewczyną przecież. - Mi także miło Ciebie poznać. - dodała także i krótką formę grzecznością, którą wypowiedziała z całkowitą szczerością w głosie, po czym uwolnioną dłoń cofnęła. A wraz z tymi wszystkimi przywitaniami i przedstawieniami się, wpadła na pomysł, że wreszcie usiądzie. Przecież nie będzie stała przy ich stoliku całą noc, niczym jakaś kelnerka, która oczekuje na zamówienie od niezdecydowanych gości. I naturalne, było dane jej siąść, kiedy poczuła taką potrzebę, jednakże Bel ją wyprzedził. Odsunął krzesełko, a następnie delikatnie przesunął w kierunku stolika, kiedy tylko usadowiła pupę na siedzisku. Poprawiła się wygodnie, nie wierząc, że w ogóle to miało miejsce. Nie dziwota, skoro jej obecny rocznik już takich rzeczy nie praktykuje, z czystego lenistwa. Lecz.. No tak. Znalazła się w towarzystwie ludzie starszych od siebie o 10 lat! No, nie była pewna Vinceta, jednak, tak mniej więcej, też mu przydzielała taką różnicę wiekową co do niej. częła słuchać Dmi - Jaki szarmancki. Dziękuję. - odparła, biorąc znowu do ust słomkę napoju, jaki postawiła już o wiele wcześniej na blat mebla. Upiła większego łyka. Zupełnie jakby chciała zyskać +10 do odwagi, jednak, jak na razie, nie czuje pozytywnych skutków z powodu ponownego łyknięcia procentów. Pewnie z czasem przyjdzie, w momencie, kiedy tego nie będzie na pewno chciała. Zaczęła słuchać Demi, gdy ledwo co siadły. Tak, skojarzyła od razu. Nie była taka przecież wstawiona, prawda? - Nic nie szkodzi, nie przejmuj się. - rzuciła uspokajająco w prost do jej ucha, po czym wyprostowała się, aby posłuchać do końca tego, co ma zamiar powiedzieć, ewentualnie potem przedstawi swoje zdanie na ten temat. Pierwsze zdanie, na temat ich zabawy, zainteresowało samą Lotte. Ujrzała butelkę z niedokończoną jeszcze wódką. No nie, narobili tylko ochoty, o czym też pomyślała jej siostra. Widać - jednak telepatię siostrzaną na prawdę posiadają. Potwierdziła kolejne słowa Dem o drinku, który na pewno nie wstawi jej tak, jak by chciała. Tak porządnie. Przecież to nic złego. Sama nie była. Zawsze mogła kogoś poprosić do pomocy, gdyby tylko miała problemy z chodzeniem w tych wysokich nawet butach. - Było by miło. - najpierw wzrokiem obrzuciła mundurowego, mając miły wyraz twarzy, po czym skupiła znów wzrok w swojego "rozmówcę". Nie spodziewała się, że dojdzie do takich zmian. Naturalnie, były one na pozytyw, jednak przez nie go po prostu nie poznała. Pozostało oczekiwać na przybycie dwóch kieliszków. Który Pan się ruszy? a może sama Lotte po prostu po nie się wybierze, skoro ba blisko? Sama nie wiedziała. Na razie obserwuje, bada, na koniec a następnie sobie w głowie podsumowywała to wszystko, co się znudziło jej po pewnym czasie, gdyż bardziej łaknęła żywej rozmowy, dialogu, z kimś rzeczywistym. | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 10:45 am | |
| Choć Belial niesamowicie nadawałby się do wojaczki to wolał swój szpitalny, biały kitel. Przynajmniej był wygodny i miał w dupie jakieś zagrażające mu niebezpieczeństwo. Żaden mundur galowy go nigdy nie obowiązywał, miał spokój z tym totalny. Wszystkie obrady lekarzy na których uczestniczył były prowadzone tak, że albo przychodziło się w typowym fartuchu, albo po prostu w garniturze czy coś w tym stylu. Jako, że mógł sobie pozwolić na to, więc jego garnitur był zawsze robiony na miarę dzięki czemu również i on nie sprawiał dyskomfortu właścicielowi. -Spodziewam się tego... Jeszcze zarzucił na temat munduru, ale to już w środku. Wypadało bardziej zająć się obecnością naszych kochanych panień, czyż nie? Spojrzenie przerzucił na pannę Charlotte. -Jeśli pozwolisz, to innym razem. To nie czas na opowiadanie o sobie szczególnie, że jesteśmy w większym gronie niż nas dwoje. Posłał blondynce serdeczny uśmiech. Szarmancki? W sumie nie... Po prostu dobrze wychowany. Nic więcej. Po chwili doszły do jego uszu słuchy, że chcą z nimi również się napić wódeczki. W sumie czemu nie? Jak widać Vincent'owi również nie przeszkadza ich obecność, więc na pewno chętnie się przejdzie. Swoje lodowe oczy posłał właśnie na żołnierza. Wiadomo po co, ale jeszcze ot tak dodał. Na wszelki wypadek. Obydwoje trochę wypili, więc nie ma co liczyć na domyślanie sie, lepiej dawać czarno na białym. -Może ty się przejdziesz? Ja stawiałem. Puścił w jego kierunku dość zadziorny uśmiech. Teraz to będzie mu wypominał do końca wieczoru. Chyba, że się zrekompensuje jakoś, kto wie? Kto wie? Kiedy to żołnierz poszedł, a przynajmniej taką miał nadzieje Bel, to skierował się ustami do ucha aktorki. -Zmieniałem nazwisko i imię... Kiedyś Ci wyjaśnię, mów teraz po prostu Bel. Szybko jej skrócił to co powinna wiedzieć. Najważniejsza informacja, która powinna kobiecinie starczyć jeszcze przez jakiś czas. Może kiedyś jeszcze wylądują gdzieś sam na sam, gdzie będą mieli większe pole do popisu jeśli chodzi o wspólna rozmowę i opowiadanie sobie co działo się w ich życiu? | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 11:12 am | |
| Wieczór, początkowo zapowiadający się na samotne spożywanie alkoholu i rozmyślanie nad chujowością sytuacji w jakiej się znalazł zmienił się diametralnie. Wpierw zaczepił go białowłosy jegomość stawiający flaszkę, a jak wiadomo kiedy ktoś stawia to się nie odmawia. Na froncie krążyło powiedzenie, że wódki i seksu się nie odmawia. To drugie oczywiście o ile seks proponuje kobieta. W Black Cross kochający inaczej raczej nie mieli łatwego życia, ale co się dziwić skoro w okół sami twardzi żołnierze przywykli do tradycyjnych wartości wojskowych. Nim opróżnili flaszkę w całości i zdążył się zreflektować kupując następną, dołączyły do nich dwie piękne kobiety co uczyniło ten wieczór jeszcze lepszym. Alkohol i atrakcyjne kobiety to idealne połączenie. Skoro białowłosy koleżka od kielona zajęty był krótką, bo krótką rozmową z młodszą z pań on wlepił swe gadzie ślepia w niższą z blondynek. - Skąd się znacie? - ot luźne pytanie by nawiązać jakąś niezobowiązującą rozmowę. Skorzystał z faktu, że są jakimiś znajomymi z Rammsteinem i zagaił - Chętnie bym się tam wybrał jeśli można tam poznać takie kwiatki - wyszczerzył kły w uśmiechu dodając te może nieco nazbyt śmiałe słowa. Chociaż czego można by się spodziewać po wojskowym jeśli nie bezpośredniości. Zaiste, blondi miała rację. Wieczór zaczął im się całkiem ładnie. Po tej ilości wypitej w tak szybkim tempie już zaczynało szumieć w głowie a to dopiero początek. Zdaje się jednak, że obaj byli dość wprawionymi pijaczynami bo języki im się jeszcze nie plątały. - Jasne - rzucił nieco sycząco wstając z krzesła. Ot czasami tak miał, że zdarzyło mu się syknąć. Nic wielkiego i wartego uwagi. Skierował się w kierunku baru lecz by do niego dojść musiał wyminąć jakiegoś upitego jak bela chłystka chcącego wydębić papierosa. Zapłacił za drugą butelkę, wziął dwa dodatkowe kieliszki i już bez większych przeszkód powrócił do stolika. Usiadł na swoim miejscu obok pani wiceprezydent i rozlał to co pozostało w pierwszej flaszce do szkła. Oczywiście z rozpędu nie wziął nic na popitkę zapominając zapytać czy laseczki popijają czy łoją bez. Trudno. - Teraz jesteśmy kwita? - zwrócił się do Beliala a chodziło mu o nic innego jak oczywiście wypominanie postawionej wódki. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 12:49 pm | |
| Blondi grzała sobie wygodnie tyłek na siedzeniu. Obserwował wszystko co działo się przy stoliku, a było tego niewiele. Mimo iż panowie sobie wypili to jacyś tacy sztywni wciąż byli, albo była to reakcja na towarzystwo gąsek. Maddie nie mogła mieć co do tego pewności bo nie widziała jak było wcześniej. I nawet jej próby nawiązania kontaktu, poprzez temat picia i miłego wieczoru spełzł na niczym. Coś tam szepnęła do siostry, ona do niej, później Bel się zajął tylko nią, a wojskowego wywiało po kieliszki i kolejna flaszkę. Wiceprezydent, założyła sobie nóżkę na nóżkę, i przyssała się do swojego kieliszka z przezroczysto żółtym płynem. Pogrążyła się na chwilkę we własnych rozterkach, których nie będę tu przybliżać bo to jej prywatna sprawa, o. Dopiero po wycieczce Vincenta do baru i szybkim jego powrocie zaczęła udzielać mu odpowiedzi. Cóż nie będzie wywlekać historii nie wiadomo jak długich i pewnie dla niego nudnych. - Jesteśmy starymi znajomymi, chodziliśmy razem do szkoły. Odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie miała powodu tego ukrywać. Zresztą to nic takiego. Może uwaga dość śmiała, ale Mad, nie miała powodu aby się oburzać, a wręcz przeciwnie. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy, ta oto słodka blondi wcale niebyła taka słodka. Przeważnie, a przynajmniej w świecie polityki, rzeczowa i szorstka. Nie przedłuża, mówi co musi i tyle. Nie będzie przecież niczego w bawełnę owijać. Prywatnie? Cóż, tego to się trzeba samemu przekonać. - W tym mieście znajdziesz wszystkiego czego dusza zapragnie. Zaśmiała się lekko. Cóż taka była prawda, w Rathelon można było znaleźć wszystko, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać, ewentualnie kogo pytać. Jednak w kwestii informacji to już go Bel uświadomił. Przeniosła teraz swoje spojrzenie na przyjaciela, niemiło by było o nim zapomnieć, czyż nie? Posłała mu więc delikatny uśmiech. W międzyczasie wódka polała się do kieliszków. Taa popitki nie było. Więc gąski muszą poradzić sobie bez tego, chyba, ze Locia będzie szaleć i zacznie popijać czystą swoim drinkiem. Uuu pijana aktoreczka, Dem bardzo chciałaby to zobaczyć. Kobitka chwyciła kieliszek i spojrzała po kolei na całą resztę. I jeżeli wszyscy również sięgnęli po szkło, wiceprezydent chlapnęła sobie. Ułaaa, ale dało jej to kopa, zmarszczyła brwi i wykrzywiła w grymasie usteczka. Nie będzie przecież udawać, że jest kozak i jej to nie robi, bo robi jak najbardziej. Odstawiła na stół puste szkło. - A Ty, przyjechałeś w mieście szukać szczęścia? Odezwała się do zielonowłosego. - Trafiłeś na kiepski moment. Może i miasto wydaje się spokojne, ale to tylko pozory. O tak palnęła sobie, bo przecież jest taką wielka znawczynią tego co się dzieje pod otoczką idealności. Dobra, to kto polewa dalej? Zabrał się za to jakiś facet? A może wręcz starsza z kobitek, jeżeli żaden się nie kłopotał polewaniem, ona to zrobiła. Może i żaden nie był przyzwyczajony, aby kobieta się tak przy wódce rządziła, ale to już nie jej problem. Nawyki z pracy nagminnie przenosiła do życia prywatnego. Cóż, peszek.
| |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 2:52 pm | |
| No i stało się - powstały małe grupki przy stoliku, jakby mieli zaraz się całkiem odgrodzić od siebie. Czy to stanowiło problem? Jak na razie, chyba, nie. Miała o czym chyba gadać z Bel'em, a i Demi także, jak zauważyła, miała o czym gadać z zielonowłosym mundurowym. Wieczór jednak zapowiada się miło. Bardzo miło. Nie tylko, że doszła do jakiegoś porozumienia ze swoją siostrą, z którą zaczęła się odzywać, a to już jest dobry początek, to i napotkała kogoś, o kim ostatnio nawet sobie wspominała w myślach, kiedy to odzyskała chwilowy odpoczynek dla siebie i swojego ciała. Wraz z tą myślą znów przyjrzała się mu. Zmienił się - i to nawet nie wiedział jak bardzo. Stał się bardziej męski, to na pewno. Także urósł, co jest wiadome, ale i także widać od niego, że ma w sobie tą dobroć, jaką tak dobrze zapamiętała w jego oczach już tamtego dnia, kiedy się pierwszy raz ujrzeli. W końcu - oczy odzwierciedleniem duszy. Czy jakoś tak to brzmiało. - Już się nie mogę doczekać tego czasu, kiedy mi opowiesz o sobie. - odpowiedziała zupełnie szczerze, skupiając swoje niebieskie tęczówki na jego oczach. Posłała mu także kolejny ze swoich miłych uśmiechów. Oho, czyżby to oznaczało, że jeszcze mają zamiar się spotkać, jednakże już tylko we dwoje, w bardziej ustronnym miejscu? Nie wykluczone, bo tak w końcu powiedział! Czy była z tego powodu zadowolona? Można powiedzieć, że tak. Miała nadzieję, że poprzez to odzyska po części jakąś znajomość. W końcu - pomimo, iż mieszkała tutaj od urodzenia, nie zżyła się z jakąkolwiek osobą. Nastąpiła teraz krótka wymiana zdań pomiędzy panami, a Vincent po chwili ruszył do baru, aby zamówić kolejną flaszkę. No cóż... Teraz się zacznie zabawa. Nie ma co. A ona jeszcze nie skończyła swojego drinka! No ładnie... Tak, Pani Wiceprezydent, wychodzi na to, że będzie popijała wódkę nim. Czy ujrzy pijaną aktorkę? Oby nie, chociaż nie brakowało jej dużo, o to się nie musiała martwić. Tylko... Kto jej będzie pomagał w drodze do domu? Przekonamy się o tym z czasem. Posłała siostrze krótkie spojrzenie złączone z uśmiechem. Yhym. Tak. Łapało ją już, pomimo iż to tylko drink. Znów spojrzała na Bel'a. No nic. Nie wiedziała co mogłaby w tej sekundzie powiedzieć. Mogłaby go o wszystko teraz zapytać, ale wszystko to, co jej wpadło do głowy, było związane z jego życiem. Czyli nie uzyska odpowiedzi - jak na razie. Vinc przybył do stolika z dwoma dodatkowymi kieliszkami i butelką czystej. Przełknęła ślinę, gdy zaczęło się rozlewanie prawie że natychmiastowe. No to... Zaczynamy! Wzięła swój kieliszek, gdy już wszystko było przygotowane, widząc, że nie będzie miała czegokolwiek na uśmierzenie pieczenia w gardle. Trudno. Najwyżej szybciej odpadnie i będą mieli więcej dla siebie. Uniosła ku góry naczynie, po czym przechyliła, wlewając zawartość. Połknęła i od razu można było dostrzec w jej wyrazie jak bardzo jej nie wszedł ten początkowy kielonek. Zrobiła kwaśną minę, przykładając przy okazji dłoń do ust. Spojrzała na swoich towarzyszy, by po chwili złapać za słomeczkę. - Dobrze, niech Ci będzie. - wymruczała wręcz w kierunku Bela, mając trochę szkliste, błyszczące się oczy, które znów skierowały się na jego osobę. Oho, czyżby już? Nie, nie było źle. Po prostu na koniec cichutko zachichotała, uświadamiając sobie, że na prawdę ma za słabą głowę jak na ten wiek. Z drugiej strony - jest kobietą, więc jest to jej wybaczone - chyba. - Nie zdziw się tylko, jak za niedługo będę wstawiona. I to aż za bardzo. - ponownie wypowiedziała słowa w kierunku białowłosego, nie wiedząc nawet dlaczego to powiedziała. Delikatnie przekrzywiła głowę, zastanawiając się nad czymś. - Czy jest coś, co możesz mi powiedzieć na ten moment? Może i nie wiesz, ale jestem strasznie ciekawska. W dodatku, dawno Cię nie widziałam i zawsze, odkąd tylko pamiętam, traktowałam Cię jako kogoś bardzo pozytywnego w swoim życiu, pomimo iż krótko w nim byłeś. Chcę coś więcej wiedzieć. - rzuciła na koniec, oczekując czegokolwiek, aby uchylił chociaż małego rąbka tajemnicy na swój temat. To było silniejsze od niej. | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 3:30 pm | |
| Aż tak się cieszy z tego powodu? No popatrzcie. Fakt, faktem uśmiech z mordeczki Rammstein'a nie schodził ani na minutę. Przysłuchiwał się uważnie również rozmowie wiceprezydent wraz z żołnierzem. A co, nie będzie się skupiał tylko na pannie Charlotte, co? -Starymi znajomymi teraz ta? Mogłabyś dorzucić o przyjaźni chociaż, a nie. Wystawił w jej kierunku język. Ot tak dorzucił parę słów od siebie. Nie będą przecież ukrywać swych powiązań przed Vincent'em, bo po co im takie podchody? To żadna zbrodnia, że obecna tak wysoko postawiona polityczka przyjaźniła się z lekarzyną. To normalne, wbrew pozorom medycyna również jest dość no... Interesującym kierunkiem studiów i często wybieranym przez bogatych rodziców dla ich dzieci, czy wnuków. W sumie Alexander sam postanowił zostać psychiatrą, ale co tam! Widok wracającego znajomego, który trzymał nie tylko kieliszki, a drugą flaszeczkę. Tak uradował naszego białowłosego, że tego błysku w oku już chyba nigdy w życiu nie zobaczycie. -Natürlich. Język jako tako się jeszcze nie plątał, ale można było wyczuć delikatne przystopowanie podczas wypowiadania słowa po niemiecku. Dawno nie operował ojczystym językiem, a w ten sposób też chciał pozwolić nowemu jakoś się przystosować do otoczenia. Bez zastanowienia chwycił szkło do którego mu polano wódeczkę. Przechylił pozwalając płynowi wlecieć do swojego gardła. Zatrząsła nim z deka, ale było okej. Ważne, by trochę posiedział teraz, albo może potańczył? Wiadomo, że dobrze by było pozbyć się choć odrobiny alkoholu, pozwolić mu się szybciej i lepiej wchłonąć do organizmu. Wypadałoby również przystopować, w takim tempie będzie ciężko z dwójką mężczyzn. Dlatego też nie brał się za kolejne polanie trunku. Wrócił jednak do młodej blondynki, skoro go zaczepiła o rozmowę to odpowie. -Skończyłem medycynę, zrobiłem specjalizację na psychiatrę i pracuje w miejscowym psychiatryku na obrzeżach miasta. Resztę wyjawię innym razem. Słowa oczywiście skierowane do młodej Ferguson. Następnie wzrokiem powędrował do jej starszej siostry. -Co was Mad sprowadza tutaj? Wiedział mniej więcej o problemach między dwójką sióstr. Nic nie ukryje kobiecina przed nim, starał się interesować jej życiem. Zatem też obecność dwóch siostrzyczek nieco go zdziwił, przyznając się bez bicia. Bez myślenia nad tym czy zielonek potrafi tańczyć, zarzucił jednak takowym pomysłem. -Może pójdziemy trochę yy... Potańczyć? Nie można siedzieć cały czas przy wódce. Popatrzył po wszystkich, mniej lub bardziej skupiając się na kolorowych tęczówkach znajomych. Nie wstawał jeszcze ze swojego siedziska, pozwolił wszystkim na zastanowienie się. Na odmowę, ewentualną zgodę co do jego drobnego pomysłu. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 5:20 pm | |
| Tak jak starsza z blondynek zauważyła, towarzystwo faktycznie było dość niemrawe. Brakowało ożywionych dyskusji i głośnych śmiechów jak na taką ilość spożytego alkoholu. No, przynajmniej panowie zdążyli sporo wypić zanim pojawiły się laseczki. Rozmowa miast się rozkręcić nieco zamarła i zrobiło się dość niezręcznie. Komandos jakoś nie czuł się winny, wszak towarzystwo było mu jak najbardziej obce. Miał prawo przymknąć się na jakiś czas by nieco poobserwować i zrobić drobne rozeznanie. Ale białowłosy? Skoro obie były jego znajomymi powinien tu błyszczeć, być duszą towarzystwa. Znajomość ze szkoły, czy wręcz przyjaźń jak to określił Rammstein, do czegoś jednak zobowiązuje. Przynajmniej Trzynastka miał takie przekonanie. No cóż, popijawy wśród żołnierzy znacznie różniły się od tego co działo się dzisiejszego wieczora ale nie miał co narzekać. Przebywał w obcym mieście, nikogo nie znał. I tak nieźle, że udało mu się nie schlać w samotności. Miał wrażenie, że nie ważne ile wódki dzisiaj wypiją to rozmowa i tak nie będzie się kleić. O ile nie wydarzy się coś co nieco rozrusza towarzystwo. Charlotte, o ile dobrze zapamiętał, cicha i spokojna, wręcz nieśmiała zajęta była jakąś mało interesującą go rozmową z białowłosym. Tak więc jego zadaniem było zabawienie tej żywszej i bardziej konkretnej laseczki? Mógł mieć tylko nadzieję, że jej nie wystraszy. Chociaż... Czy go to szczególnie obchodziło? Był jebnięty, najczęściej nie zdawał sobie w ogóle sprawy z tego jakie reakcje mogą wywoływać jego słowa lub czyny u osób normalnych. Przełknął kolejny kieliszek, tym razem bez krzywienia się. Nie był to popis czegokolwiek, zwyczajnie, wypił już na tyle, że wódka w ustach przestała robić mu różnicę. Odstawił swój kieliszek z lekkim stuknięciem i skierował swe ślepia na blondynkę słysząc pytanie odnośnie swojego pobytu tutaj. Strasznie ciekawscy są tutejsi, to musiał przyznać. - Szczęścia? Raczej nie. Mam nietypowe hobby. Robię modele statków z ludzkich palców. Te kości ładnie układają się w kształt kadłuba. Z rozciągniętego ucha można zmajstrować do tego całkiem zgrabny żagiel. Słyszałem, że tutaj nie brak okazji by odciąć komuś palucha - posłał jej zagadkowy uśmiech i puścił oko. Mogła tylko zachodzić w głowę czy mówił serio czy nie. Z pewnością gdyby powiedział to ktoś inny natychmiast wrzuciłaby to do wora z napisem 'żarty' jednak po facecie jego pokroju, różnych rzeczy można się spodziewać. Tym, całkiem zabawnym, jak dla niego, akcentem dał jej delikatnie do zrozumienia, że powody przybycia do Rathelonu wolałby zostawić dla siebie. - Zły moment? Och uwierz kochana, że ja wręcz uwielbiam pakować się w kłopoty - zaśmiał się w odpowiedzi i sięgnął po butelkę skoro jego towarzysz nie palił się do rozlania następnej kolejki. Nie ma co się ociągać, czas to pieniądz jak mówią. Z resztą głupio tak siedzieć przy pustych kieliszkach. Niech będzie polane, nawet jeśli postanowią zrobić sobie krótką przerwę. - A Ty wydajesz się całkiem konkretną i doskonale wiedzącą czego chce kobietą. To też tylko pozory? Wypowiedział to pytanie akurat zakręcając flaszkę i stawiając ją idealnie na środku stolika, przy którym zasiadali. Pytał oczywiście Madeleine, bo po pierwsze była najbliżej a muzyka łupała tak głośno, że ledwo słychać było cokolwiek a po drugie tamta dwójka wydawała się być całkowicie zajęta sobą. Wtem Belial wyskoczył z propozycją udania się na parkiet. Odpowiedzią Trzynastki było lekkie uniesienie brwi i pytające spojrzenie. Serio chciał tańczyć przy tym elektronicznym szambie? Cóż, jeżeli towarzystwo zadecyduje się ruszyć to jemu nie pozostanie nic innego jak tylko do nich dołączyć ale póki co zdał się na resztę. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 6:22 pm | |
| Dość niemrawe? Ona się ostatnio lepiej bawiła na stypie u dziadziusia niż tu. No proszę państwa, opłakujemy czyjeś odejście? Kurczaki a może takie mieli charaktery surowe i poważne, ale po takiej ilość wódki? Ech.. Dobrze, powiedźmy wymówka z obcym towarzystwem jest, Bel się stara jak może, Dami też chce nawiązać jakiś większy kontakt z kimś prócz żołnierzem, ale nie idzie to jej za dobrze. Lota za to już pochłonięta cała przez miłość do lekarza zapomniała o bożym świecie. Marnie to wygląda, chyba, że prezydentowa się szybko upije. To jej będzie wesoło, a oni będą się mieli z kogo pośmiać. - No, a co stary to niby nie jesteś? Rzuciła w stronę Bela z przekąsem i zaśmiała się. - Jesteśmy przyjaciółmi, którzy sobie na chwilę zrobili od siebie wakacje. Szeroki uśmiech nie schodził z twarzy wiceprezydent, kiedy to oglądała się na nieco oburzonego lekarza. Grzechem to nie było, wręcz przeciwne, bogate rodzinki pchały swoje dzieciaki i na medycynę i na prawo, na politykę, dosłownie na wszystko co dawało później dużo kasy. No dobra na tym się ich rozmowa urwała, bo znów do akcji weszła Lotka i zawładnęła całkiem jednym z przystojniaczków. W międzyczasie sobie popili, bo ja już straciłam orientację w tych postach... Kto tam nalewał i ile tego, ale jak lali to Maddie piła i jeszcze trochę, a się ładnie ulula. Wysłuchała odpowiedni Vincenta na swoje pytania. - Ekstra! Dużo masz już takich modeli? Albo słuchaj robisz na zamówienie? Podchwyciła temat, nie wystraszyła się tego, nawet jeżeli by serio coś takiego robił. Żyła w brudnym świecie polityki i wiedziała jak wyglądają niektóre porachunki. - Bo wiesz, jak każdy mam kilku wrogów, myślę, że ich palce idealnie by się nadawały, a miło by było mieć taki eksponat na szafce nocnej. No przykro mi, ale nie da się tak łatwo tej gąski wystraszyć, poważnie była z niej twarda babka im dłużej żyje na tym świecie tym mocniejszy ma charakter. - Och w takim razie przepraszam, trafiłeś idealnie. Co, ktoś znów coś leje? No dobra to pijemy! I chlub, o nie ma tak dobrze, znów ją wykręciło... oo i parzyło. Skrzywiła się, wzdrygnęła i odstawiła kieliszek na blat. - Pewnie, że jestem konkretna. Wydukała starając się opanować drżące jeszcze po wódce ciało. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo jestem konkretna. W oczach pojawił się tajemnicy błysk. -Pozory to trzeba tylko utrzymywać przed szeroką publiką, w wąskim gronie jest to niewskazane. Wbijała swoje spojrzenie w twarz zielonowłosego bardzo intensywnie. Dopiero słowa Bela skierowane do niej przebudziły ją. Zwróciła się więc w jego stronę i delikatnie nachyliła koło Loci. - Po części to samo co wy. Przyszłyśmy się napić i pojednać, bo wiadomo alkohol zacieśnia więzy, ale wychodzi na to, że nic z tego, bo totalnie zakręciłeś młodej w głowie. Delikatnie ramieniem szturchnęła ramie siostry śmiejąc się przy tym jakby był to naprawdę świetny żart, nooo tak skutki alkoholu już było u niej powoli widać. - Och, ja nie wiem czy dam radę ustać prosto na nogach, a Ty mi każesz tańczyć? Litości kochany, a nie chcę Ci włazić na głowę i kazać podtrzymywać przy każdym kroku. Skierowała te słowa ponownie w stronę przyjaciela, po czym wyprostowała się na krześle, chociaż taniec wcale nie byłby głupim pomysłem, ale na parkiet daleko. | |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 6:54 pm | |
| Hm... O czym ona tutaj... Ach tak. Zostało stwierdzone, że zakochała się w owym białowłosym? Czy Demi już całkiem popieprzyło? Nie żeby coś, ale ona nie zakochiwała się w pierwszym lepszym. Szczególnie, że obecny mężczyzna, z którym zamieniła parę słów, zna ją jeszcze z czasów dzieciństwa. Toteż tym bardziej nie leżało to jej. Chyba ją pomyliła z kimś innym. Ach, zaczynała tracić humor. Sama nie wiedziała czemu. Stawała się naburmuszona, co było dosyć niespotykane w niej, a w szczególności po alkoholu. Może kwestią tego jest, że jest najmłodsza w towarzystwie? Zostało to już wspomniane, lecz to prawda. Nie miała co zbytnio powiedzieć do na prawdę starszych od niej osób. To było okropne uczucie. Przymknęła powieki i tylko słuchała w ciszy tego, o czym była mowa. Bo przecież nie miała co dorzucić od siebie. Wyprostowała się wygodnie na krześle, popijając swojego drinka, oczekując na jeszcze jedną kolejkę wódki. Nawet nie zastanawiała się nad tym, czy ktoś dostrzeże jej dziwne zachowanie. Było jej niesłychanie głupio, że aż miała ochotę odejść od nich. Na serio. Albo jeszcze lepiej - z chęcią by zapaliła papierosa, jednakże takowych nie posiadała przy sobie. Damn. To się nazywa pech. Następne co trafiło do jej uszu, to odpowiedź Bel'a na temat jego życia. Co prawda, jest ono skrótowo przedstawione, jednak to jej wystarczyło - jak na razie. I tak zauważyła brak jakiegokolwiek zainteresowania u kogokolwiek, więc jej się zaczynało robić wszystko obojętne. Powinna się bawić! Powinna tutaj przecież robić za największe widowisko przy tym stoliku! Jest piękna, ładna, młoda, zadowolona z życia... Co wy pierdolicie. Ona i zadowolona z życia? Teraz sobie dopiero własnie uświadomiła jaki to ona miała marny żywot, pomimo tak młodego wieku. Przewróciła teatralnie oczyskami, po czym przysłuchiwała się ożywionej rozmowie Demi z mundurowym, słysząc także i krótkie pytanie białowłosego. No no, ciekawe co powie jej kochana siostrzyczka na ten temat. Aż "nadstawiła" bardziej małżowiny uszne. Spojrzała na nią z ukosa, robiąc zaskoczoną minę z powodu tego, co powiedziała o jej osobie Demi. No pięknie. Znów się poczuła idiotycznie. Niczym mała dziewczynka. - Raczej powiedziałabym, że to alkohol doprowadził do zakręcenia w głowie, a nie Bel. Za dużo sobie wyobrażasz, siostrzyczko. - odparła z radosnym uśmiechem na twarzy, po czym pociągnęła kolejnego kieliszka, gdy ten był już dawno temu przygotowany przed nią. Tak, jednak potrzebowała się upić. Stwierdzenie Pani wiceprezydent było jednak lekką przesadą. Co, ona może miała zamiar ich ze sobą zeswatać? A to dobre! Na samą myśl aż zachichotała, dosyć głośno. Dobrze, że mogła to wytłumaczyć za dużą ilością alkoholu, który obecnie palił ją w gardle. Co jak co, ale Bel wypalił i tak jeszcze lepiej ze swoją propozycją. Popatrzyła na niego miną w stylu "to żart, prawda?" po czym spojrzała na resztę osób zasiadających przy tym stoliku. Vinc się nie odezwał. Demi chyba próbowała się jakoś wymigać z tego całego pomysłu. Hm... Westchnęła przeciągle, kierując swoje niebieskie tęczówki na jego osobę. - Jak tak bardzo chcesz, to mogę z Tobą potańczyć, skoro nikt nie jest zbytnio zainteresowany. Nie obiecuję, że będzie mi dobrze szło. - odparła z lekką nieśmiałością w głosie, po czym sięgnęła po swojego drinka, by dopić już go do końca. | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 10:24 pm | |
| Zmierzwił białą burzę włosów swoją ręką, ściągnął rękawiczki skórzane i schował do kurteczki. W sumie nie wypadało siedzieć w rękawiczkach w lokalu, chociaż kto wie? Wiele osób na pewno tak robiło, to w końcu tyle co nic. Jednakże nie można zbytnio nagrzewać swoich łapek kochani, a jak wiadomo skóra należy do nieco cieplejszych materiałów. W międzyczasie również zsunął z siebie kurtkę, przewieczając ją na oparcie krzesła. -Aż taki stary to nie jestem! Szybko odpowiedział blondynce wysyłając jej dyskretne oczko. -Na chwilę? Toć to dekada minęła nawet. Tak tylko dolewał oliwy do ognia, że tak powiem. Uzupełniał jej słowa w nieco bardziej dokładne dane. Ot tak sobie. Może chciał w ten sposób wypomnieć przyjaciółce, że jednak ich rozłąka była dla niego niczym cierpienie i będzie jej wypominał jak długo to trwało? Nie, raczej nie. Już to sobie przegawędzili w kawiarni na spokojnie, że dla obydwu ten okres nie należał do najprostszych w życiu mieszając z wieloma innymi czynnikami. Potem te słowa... Zakręcił młodej w głowie. Ojej, jakie to słodkie. Lecz dla białowłosego dość nieprawdziwe. Co taki stary pryk robiłby w głowie młodej kobiety? Ona ma swoje roczniki od tego, a nie. Choć trzeba przyznać, że na policzkach mężczyzny pojawiły się delikatne rumieńce nieco podkreślone wynikiem spożytego alkoholu. Miał jako taki umiar, więc jeśli polali to odstawił na bok kieliszek. Tak na później. Wracając jednak do tematu... Znał on umysł ludzki bardzo dobrze, może i lepiej od obecnych tu znajomych, może któreś z nich lepiej się znało, ale mu wystarczył ten poziom który reprezentuje do tego, że pomimo alkoholu kojarzył sobie fakty dlaczego Lotte jest taka, a nie inna. Nie siedzi wśród swych rówieśników, to normalne. -Nie zawstydzaj siostry. I tak widać, że niezręcznie jej jest. Wyprostował nieco sytuację związaną ze słowami blondynki. Miał nadzieję, że wyjaśnił jej, że młodsza sióstr czuje się zakłopotana. Wtem skorzystał z okazji kiedy muzyka nieco zwolniła, choć nie do przesady. Wiadomo, nie był to typowy wolny kawałek. Wracając do tematu... Pozwolił zostawić sobie panią wiceprezydent i Vincent'a zupełnie samych, zdanych na siebie. W końcu rozmowa im się jakoś kleiła, a on sam chciał choć odrobinę rozweselić aktorkę. Skoro tak działał na nią w przeszłości? Może teraz kiedy będą w cztery oczy sami, również coś zdziała? Wstał z krzesła, podając rękę Charlotte, by pomóc jej wstać i jako taki "dżentelmen", zaprowadzić za sobą na parkiet. Dorzucił do tego jeszcze parę słów dla towarzystwa najpierw. -To wy sobie nie przeszkadzajcie. Puścił zadziorny uśmiech do Vincent'a. Co to mogło znaczyć? W sumie nie wiadomo, ale coś w stylu "bzykaj bracie ile da", jeśli oczywiście coś takiego jest możliwe. Sam momentalnie nachylił się do swojej partnerki tanecznej. -Chciałaś wiedzieć o mnie więcej, więc zapraszam. Rzecz jasna jeśli więcej nie protestowała i nie upierała się na zostaniu przy stoliku została zaprowadzona wprost na parkiet, a tam na przywitanie otrzymała dwa piruety. Belial choć pijany, starał się utrzymywać w miarę pion, wiadomo... Nie należało do najłatwiejszych, ale na wszelki wypadek również asekurował drugą ręką Lotkę, nie pozwoli jej się wywalić przecież. Jeśli pozwoliła mu prowadzić, to wykonywał kroki na pewno dość znane, bo mogły przypominać nieco szybszego walca wiedeńskiego. Nie należał do najtrudniejszych i był w miarę możliwości zdatny do wykonania nawet po takiej dawce alkoholu, dlatego też wybrał go. W sytuacji kiedy się przybliżali do siebie, rzucił kilka słów zachęcających do rozmowy. -Teraz pytaj o co chcesz. Coróż posyłając jej delikatny, acz uroczy uśmiech. Niech się rozchmurzy kobiecina. Chciała wiedzieć więcej, to teraz ma okazję. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Pią Sty 24, 2014 11:15 pm | |
| No tak, grupa dojrzałych bądź co bądź ludzi i jedna młodziutka jeszcze dziewczyna. Nic dziwnego, że czuła się nieco skrępowana. Kiedy spojrzeć na to z tej perspektywy cała ta drętwa atmosfera dała się bardzo łatwo wyjaśnić. Rammstein próbował jakoś rozluźnić młodą tak więc większość uwagi skupiał na niej. Choć nie można było mu ująć tego, że starał się nieco skleić całą zebraną tu ekipę. Zdaje się, że niepotrzebnie gdyż rozmowa ze słowa na słowo, z kieliszka na kieliszek stawała się coraz bardziej ożywiona. Chociaż daleko jej jeszcze było do pijackiej dysputy to i tak nie było tak tragicznie jak na początku. Rokowało to pewne nadzieje na niedaleką przyszłość o ile rozkręcą się do odpowiedniego stopnia zanim upiją się w trupa. A trzeba przyznać, że mężczyźni już sporą dawkę procentów mieli za sobą, co było widać. Nie wcinał się kiedy dwójka przyjaciół wymieniała między sobą lekko kąśliwe uwagi. Dobre maniery przede wszystkim! Zwłaszcza przy stole gdzie polewało się czystą restrykcyjne zasady obowiązywały. Madeleine jak widać zainteresowała się jego rzekomym hobby w postaci budowaniem modeli z ludzkich kości na co zaśmiał się szczerze w odpowiedzi. Nie spodziewałby się, że jakiejś kobiecie będzie odpowiadało jego chore poczucie humoru. Zwłaszcza takiej jako ona, która na pierwszy rzut oka wygląda na poważną i dobrze ułożoną. Większość zrobiłaby wielkie oczy i po prostu zignorowała jego słowa lub też uznała to za niesmaczne. A tu miła niespodzianka. - Tylko jeden gdyż posiadam jedną szafkę nocną. Mógłbym Ci pokazać ale wiązałoby się to z odwiedzeniem mojej sypialni. Nie miałbym nic przeciwko gdyby kobieta Twojego pokroju przyszła tam w odwiedziny ale wiesz... Wolałbym jednak by odwiedziła ją nie ze względu na model statku, sama rozumiesz - wyszczerzył się i zachichotał pod nosem jak gdyby powiedział wspaniały żarcik. Ot, kolejny dowód na to co alkohol robi z ludźmi. I nie, nie chodzi wcale o to, że stał się przez to bardziej odważny, bezpośredni czy rzuca dwuznacznymi żartami. Po prostu stracił nad sobą lekko kontrolę i maska jaką na siebie włożył w celu zamaskowania swej prawdziwej tożsamości zaczynała się gwałtownie zsuwać ukazując Venoma takim jakim był naprawdę. Bez wcielania się w jedną z wielu ról w jakie potrafił wejść. A wątpliwym jest by ktoś robił to bardziej umiejętnie od niego. Zmiana osobowości, życiorysu i zachowania była dla niego jak... bo ja wiem? Zmiana koszulki? - Mam taką nadzieję gdyż przyznam szczerze, ten mundur zaczyna mnie irytować. Strasznie jest niewygodny - skrzywił się wzdychając nieco teatralnie, poprawiając sobie po kolei oba rękawy i obciągając materiał marynarki na ramionach. Och, ileż prawdy było w jego słowach. Kogo jak kogo ale frontowego gbura grało mu się nader ciężko. Nie żeby nie potrafił ale zwyczajnie go to męczyło. Miał nadzieję, że dość szybko będzie mógł zmienić "koszulkę". - Bardzo konkretna powiadasz... A co powiesz na to, że należę do tych niedowiarków, którym wszystko trzeba udowadniać? - obnażył przydługie kły w szerokim uśmiechu i odpowiedział na jej spojrzenie, całkiem podobnym, o równie zagadkowym błysku. Na szczęście nim na dobre zdążył się rozkręcić, Rammstein zagadał na chwilę Madeleine dzięki czemu gad mógł łyknąć polanego kielonka. Tym razem nieco się skrzywił gdyż niepotrzebnie rozłożył go na dwa hausty. Mruknął coś pod nosem zdejmując wojskową marynarkę i wieszając ją, podobnie jak jego nowy towarzysz, na oparciu krzesła. Taniec połamaniec... Kto normalny bawi się przy takiej muzyce? Nie to żeby nie potrafił nieco się pogibać do tych elektronicznych rytmów jednak wątpliwym było by sprawiło mu to jakąś przyjemność. A na pokaz nie miał zamiaru niczego robić. Na szczęście wymigał się w dość prosty sposób od tej przykrej i wątpliwej rozrywki i pozostał na swym miejscu. Białowłosy porywając młodszą Ferguson do tańca rzucił mu wymowny uśmiech mogący oznaczać tylko jedno. Venom uniósł lekko brew po czym wlepił swe gadzie ślepia w oblicze blondynki, która zdecydowała się, podobnie do niego, zostać. - Twój przyjaciel przecenia moje możliwości - rzucił z lekkim westchnięciem, które zakończyło się jednak cichym śmiechem. Kieliszki puste? No to polał - Niech porozmawiają. Mam nieodparte wrażenie, że mają sobie dużo do powiedzenia. Bez żadnego przekąsu czy złośliwości. Zwyczajnie było gołym okiem widać co się święci a on nie należał nigdy do tych "taktownych" osób. | |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 12:08 am | |
| O jak miło, robi się coraz ciekawiej. Blondi teraz była nawet skłonna zostawić w spokoju przyjaciela i siostrę, całkiem nieźle sobie radzili. A i ona nie mogła narzekać na swoje towarzystwo. Mężczyzna z każdym kolejnym kieliszkiem coraz bardziej się rozkręcał, tak jak ona zresztą. Jeszcze chwilę porozmawiała z białowłosym i posprzeczała się z nim. - Bardzo mi przykro, ale jesteś. No proszę Cię trzy dychy dawno na karku. Śmiała się z niego i do niego, a nawet z nim. Już jej się wszystko pokićkało. - Czepiasz się szczegółów, a przecież nie ma takiej potrzeby. Wystawiła do niego język. Nie miała zamiaru się obrażać, że zdarza mu się tak wypominać ile to lat minęło. Machnęła na niego ręką i omiotła spojrzeniem stolik. O wódeczka w kieliszku, jak miło. Znów się napiła i znów ją wykręciło, chyba zawsze będzie, nie ważne ile wypije. Z tym, że każdy kolejny powodował, że robiła coraz to śmieszniejsze miny. Jeszcze usłyszała uwagę odnośnie siostry i spojrzała na nich pobłażliwie. - I tak wszystko serio bierzecie do siebie? No błagam was, litości. Przewróciła oczami. - Tak samo serio potraktujecie moja wyznanie po pijaku? Przenosiła niebieskie oczka to z jednej twarzy na drugą. Pokręciła głową i stwierdziła, że dalsza dyskusja z nim nie ma sensu. Niech idą się zająć sobą na parkiet. Zbyt przewrażliwiona to dzisiejsza młodzież. Wolała posłuchać o statkach z ludzi niż opieprzu za głupi, słowny żarcik. Wydawała się poważna i ułożona, taka była w pracy, długo poza, ale jak można się rozluźnić to może pokazać, że jest człowiekiem. - Och to dużo się ich w życiu nie narobiłeś. Wyszczerzyła do niego ząbki w szczerym uśmiechu. Po chwili zastanowienia dodała bez krępacji. - Jedno nie wyklucza drugiego. Usteczka zaś uformowały się w subtelny uśmiech, a oczy intensywnie się w niego wpatrywały. Brzmiało to i wyglądało, jakby naprawdę kobieta brała pod uwagę odwiedziny jego sypialni, a jak było? Wiedziała o tym tylko Maddie. - Jakby mi się spodobało... musiałbyś też mi zrobić taki statek. O tak zacznie nieco zaczepnie, aby go podpuścić, może zrobić nadzieję i zobaczyć jego reakcję. Przysunęła się z krzesłem bliżej rozmówcy. - Może trzeba go jak najszybciej zrzucić? Chwyciła też flaszkę i rozlała im do kieliszków. Chyba zapomniała o przyjacielu i Loci, ale była święcie przekonana, że dawno byli już na parkiecie. I co, dalej piła, było jej coraz bardziej błogo i kolorowo, hamulce i polityczne maniery to były w tej chwili dla niej obce słowa. Wstała sobie podpierając się dłonią o blat stołu, ale i to nic nie dało, chwiała się na wysokich obcasach na boki, wypiła dużo za dużo. Sama do końca nie wiedziała co zamierza, ale po chwili czterema literkami zasiadła sobie na kolanach żołnierza. - To powiem Ci, że ja nic nikomu nie muszę udowadniać. A jak nie wierzysz to Twoja strata. Palcami przesunęła po guzikach na jego koszuli, tych zapiętych przy samej szyi. Spostrzegawcza Dami, właśnie zdała sobie sprawę z tego, że ta dwójka jeszcze tu jest. Zmrużyła oczy i zeszła z kolan Vincenta wracając na chwilę grzecznie na swoje siedzenie. Pomachała do nich kiedy w końcu z łaski swej wybrali się na parkiet i odetchnęła z ulgą. -Każdy ma dość spore możliwości, teraz tylko od Ciebie zależy jak bardzo się postarasz i czy je chcesz wykorzystać. Zadziornie się uśmiechnęła i straciła całkiem rozum. Znów stanęła na nogi, ale na tym nie koniec jej nieziemskich wyczynów. - Niech rozmawiają, sporo czasu minęło od ich ostatniego spotkania. Mówiąc to przystawiła krzesło do stolika i zaczęła na nie powoli wchodzić, a następnie znalazła się na stole. Tuż u jej stóp znalazła się flaszka i puste kieliszki. Mimo iż nie wiedziała jak ma się poruszać do tej muzyki, biodra się delikatnie zakołysały, ale oczywiście na tym nie koniec, wczuła się w swój własny rytm, a jej ciałko wiło się delikatnie w tak samotnym tańcu. Spojrzała z góry na zielonowłosego. - Mógłbyś jeszcze z łaski swojej polać. Tak pani wiceprezydent właśnie zaczęła się na prawdę bawić na całego, jeszcze lepiej niż ci wszyscy gówniarze z klubu razem wzięci. | |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 4:04 am | |
| Czyżby na reszcie zorientowali się, że jest najmłodszą osobą w tym towarzystwie? No tak, oni nie wyglądali jeszcze na staruchów, jednak i tak wyglądała przy nich wręcz jak dziecko. Co mogła poradzić. Zawsze była uważana za jeszcze młodszą, niż w rzeczywistości była. Ba! Pomimo iż jest sławną personą, to czasem proszą ją o dowód osobisty, aby potwierdzić pełnoletność! A to heca, czyż nie? Zabawne. Jednakże - ten temat nie jest wart dalszej dyskusji. Natychmiastowo przeszła do słuchania wymiany zdań zasiadających ludzi przy tym stoliku. A trzeba przyznać, że zaczynało się robić nader ciekawie. Tutaj delikatna sprzeczka pomiędzy Demi i Bel'em, tutaj następnie ożywiona rozmowa pomiędzy Panią Wiceprezydent a Vincentem, która aż co chwila kipiała jakimiś grami słownymi, jakie sprowadzały do jednego i tego samego. Widać było, że świetnie się ze sobą bawili. To jakoś pocieszyło małą Lotte, że znalazła jej siostra doskonałą rozrywkę, aby chociaż na chwilę odejść od codzienności przepełnionej pracoholizmem. Popatrzyła na siostrę, gdy wypowiedziała kąśliwą uwagę na temat jej prawdopodobnych myśli o osobie Aleksandra czy też ewentualnym zadurzeniu się w nim. Wypowiedziała to, co uważała za słuszne, a następnie przed chwilą wspomniany mężczyzna obronił ją. Aha! Poczuła w nim oparcie. Jak miło! Posłała mu nieśmiały uśmiech, widząc jak zaróżowiały mu delikatnie policzki. To od za dużej ilości alkoholu? A może od gorąca, jakie panowało w tym miejscu? No bo przecież nie powiecie mi, że się zawstydził! Za samą myśl aż chciało jej się z tego powodu śmiać. Taki z niej jest niedowiarek. - Nie martw się, nie wszystko biorę na poważnie. - rzuciła, wystawiając w jej kierunku język. Ot tak, chyba jednak zaczynał jej się humor poprawiać. To dobry znak? Najwidoczniej. Oby tylko się on utrzymał do końca tego całego spotkania. Chyba ta jeszcze jednak kolejka, którą w siebie wlała, jakoś rozchmurzyła ją. Zaczynało się robić coraz to cieplej. W dodatku Bel zaprosił ją do tańca, na który uprzednio wyraziła chęć. No cóż... Pora zdjęć z siebie płaszcz, na to wychodzi. Szybko odpięła guziki tu i tam, gdzie tylko to było potrzebne, zawieszając ubranie przez oparcie krzesełka, na którym spoczywały całkiem niedawno jej cztery litery, kładąc także swoją torebkę na tym samym meblu. Marynarkę także z siebie zrzuciła, będąc obecnie w bluzce na ramiączkach. W międzyczasie dosłyszała słowa białowłosego. Nie zareagowała na nie, jednak wiedziała co miał na myśli. Ach, Ci faceci... Oczywiście, także pominęła całkowicie fakt, że przez chwilę jej kochana siostra wylądowała na kolanach mundurowego. Przecież nie będzie jej upominać! Wyprostowała się, zarzucając wszystkie włosy do tyłu, czując przy okazji jak delikatnie miękną jej kolana. Starała się to zignorować, gdyż zaproszenie, jakim obdarzył jej osobę, było wprost zachęcające, któremu nie mogła odmówić. Posłała mu miły uśmiech, kładąc swoją dłoń na jego, dając się prowadzić na parkiet. Błogosławiła w tym momencie swój wybór - obuwie z wysokim, ale i grubym obcasem. Przynajmniej czuła jako taką stabilizację podczas chodzenia. Nim się obejrzała, już wykonała dwa piruety. I, jak to jest wiadome, dała mu prowadzić. Kto to widział, żeby kobieta górowała w tańcu nad mężczyzną? No właśnie. Potrafiła tańczyć, więc znała te wszystkie podstawy. Przez chwilę skupiała się na tym jakie kroki wykonuje. Szybko poddała się im, miękko poruszając swoim ciałem. Pomimo dosyć sporej ilości alkoholu we krwi, nie zapominała o tym, czego się zdążyła nauczyć. - Skoro nalegasz... - wręcz wymruczała, gdy znaleźli się znów to bliżej podczas tańca, nie opuszczając wzroku z jego twarzy. Musiała mieć przecież go pod kontrolą, prawda? Zawsze lubiła widzieć reakcje, które wyłaniają się na zewnątrz. - Co się stało, że tak nagle zniknąłeś? - naturalnie, to było pierwsze pytanie z listy, które ją niezwykle nurtowało. Co poradzić. Do dzisiaj zadawała je sobie w myślach. Domyślała się, że chodzi o jakieś rozstanie pomiędzy Demi i nim, które posłyszała jeszcze przy stole, jednak chciała znać szczegóły, ot co. - Nawet nie wiesz jak tym wtedy zasmuciłeś tą biedną, małą blondyneczkę. - dodała, sama nie wiedząc dlaczego. Tak po prostu. Poczuła się odważniejsza. Miała teraz okazję, korzystała z niej jak tylko się dało. Na koniec cicho zachichotała, posyłając mu wręcz rozbrajający uśmiech. Kątem oka, oczekując na odpowiedź, spojrzała w kierunku stolika. No pięknie. Demi zaczęła totalnie szaleć. Nie chcąc tego dłużej oglądać, powróciła niebieskimi tęczówkami na swojego partnera tanecznego. | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 12:19 pm | |
| Jestem za tym, aby pominąć niepotrzebne informacje. W końcu to, że blondyna wpakowała się na kolana żołnierza może i było dość dziwne, a zarazem ciekawe, lecz w sumie... Bardziej go obchodziła teraz obecna sytuacja z młodziutką aktorką. W końcu... Jego przyjaciółka jest dorosła, nie będzie jej zabraniał niczego, żadnych wygłupów ani akcji. Nie są już nastolatkami, którzy to wzajemnie się pilnowali, ot aby nie narobić sobie krzywdy po pijaku. Przechodząc do tego co jest ważne, blondyna i białowłosy. Ich obecność na parkiecie nieco ich wyróżniała spośród innych. Jako, że mężczyzna znalazł w rytmie techno coś co mogłoby przypominać walca i w ten też sposób ruszył właśnie z nim. Wiadomo, jego ruchy były dość pokraczne, ale nie pozwolił sobie na jakikolwiek upadek ze strony jego jak i partnerki. Dość zręcznie nawet wymijał latających po parkiecie nastolatków. Kątem oka jedynie raczył co jakiś czas spoglądać na tą drugą parkę. Było to dość widoczne, może się jednak nieco martwił? W końcu była pijana... No, ale dobra. Mamy tu Charlotte i Belial'a, zapomnijmy o tamtych. -Wiesz... Ja poszedłem na medycynę, Mad na politologię. Nasze drogi się zbytnio rozeszły, ona miała pełno nauki. Ja również nie próżnowałem. Posłał jej dość niezwykle promieniujący uśmiech. Nie ukrywał przed nią niczego, bo po co? Był szczery, tak też powinno być, skoro tyle się znali. Zasmucił? Podczas gdy Lotka wypowiadała te słowa mogła odczuć delikatne zaburzenie w krokach tanecznych, nie z powodu alkoholu, bo już się wczuł w rytm i nie dawał się tak we znaki. Bardziej ta informacja nim wstrząsneła i to dość mocno. Wbrew pozorom nigdy nie miał pojęcia, że był dla małej dziewczynki kimś ważnym. -O tym nie miałem pojęcia. Gdybym wiedział to bym odwiedzął tą małą dziewczynkę w wolnej chwili. Powiedział i to na serio. Nic mu nie przeszkadzałoby żeby odwiedzić malutką Charlotte. Co to za problem? Pewnie gdyby kontakt z Demi się nie urwał, gdyby ona sama nie była tak zapracowana to by dalej się spotykali. Wbrew pozorom Bel jako tako znajdował czas dla siebie. Przecież w międzyczasie działał jako płatny zabójca. Tak na koniec, ciekawi was skąd Bel umie tańczyć? To oczywiste... Bogate rodziny zawsze szkoliły swe dzieci w tańcach towarzyskich, na wypadek bankietów czy innych uroczystości. W ten sposób Rammstein choć nie jest mistrzem tańca, to potrafi się odpowiednio poruszać na parkiecie. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 1:07 pm | |
| Oj speszyła się dwójka zainteresowanych jak dotąd wyłącznie sobą na słowa Madeleine co nieco rozbawiło gada. Szczególnie ten rumieniec wykwitły na policzkach Rammsteina. Kogo jak kogo ale jego nie oszuka, że to zaczerwienienie to efekt gorzały. Uroczo razem wyglądali, może nawet nieco zbyt uroczo jak na jego gust, ale nie jemu ich oceniać prawda? Wszak do niczego wielkiego tak naprawdę nie doszło, po prostu rozmawiali i w rzyci mieli resztę towarzystwa przez pewien czas. Młoda była atrakcyjna, do tego aktorka, co się dziwić białowłosemu, że chciał się w okół niej zakręcić? Tak, Venom posiadał telewizor, tak więc znał młodszą pannę Ferguson. Polityką natomiast niewiele się interesował choć to ona interesowała się takimi jak on. Nie ważne z resztą, gdyż zabrniemy za daleko i zostanie powiedziane o kilka słów za wiele. Zaiste odkąd znaleźli jakiś wspólny punkt zaczepienia zaczęli sobie lepiej radzić brnąc w rozmowę coraz dalej i żywiej. Do tego nie mogło zabraknąć wszelkiej maści, niby przypadkowych, niedopowiedzeń i dwuznaczności co tylko podkręcało atmosferę. Dodać należy jeszcze sporą ilość spożytego alkoholu i już mamy ciekawą mieszankę zapewniającą rozrywkę w ten nudny, jak na początku się zapowiadało, wieczór. - To długotrwały proces, ale zrobiłem już kilka takich statków w życiu. Idealnie nadają się na prezenty okazyjne. Urodziny, dzień kobiet, tego typu sprawy. Mówi się przecież, że najlepsze prezenty to te wykonane samodzielnie, prawda? Uśmiechnął się, ciągnąc temat niecodziennych modeli nieco dalej. A tak w temacie sypialnianym... Powinien zadbać sobie o jakieś lokum, w którym mógłby się legalnie zakwaterować. Cała ta farsa, z lotniskiem, mundurem i hotelami wychodziła mu już bokiem. A skoro miał zostać tutaj nieco dłużej należało uwić sobie jakieś przytulne gniazdko. - W takim razie gorąco zapraszam. Kiedy tylko ulokuje swoje toboły w jakimś mieszkanku będziesz mogła wpaść do mojej sypialni kiedy zechcesz. Może pomożesz mi wybrać jakieś dogodne miejsce na ustawienie statku, byłoby mi niezmiernie miło - odpowiedział również bez najmniejszej krępacji czy też zawahania, kłaniając po dżentelmeńsku głowę. Zupełnie jakby zaprosił ją popołudniową herbatkę przy herbatce i ciasteczkach. - Och, zrzucę go gdy tylko nadejdzie pierwsza lepsza okazja. Jego urocza rozmówczyni niespodziewanie wstała z krzesła. Cóż, dla jej nóg było to najwyraźniej równie zaskakujące co dla niego gdyż wyraźnie nią zachwiało. Był już gotów by ją asekurować w razie konieczności lecz ta usadowiła swą kształtną pupę na jego kolanach. No proszę, jak miło. Cóż z tego, że z pewnością ich towarzystwo, które jeszcze nie zdążyło rozejść się na parkiet może poczuć się zażenowane. Nie mniej jednak on sam wyszczerzył się szeroko, bezpardonowo kładąc dłoń na jej bioderku. - Skoro tak stawiasz sprawę - zaśmiał się a gadzie ślepia powędrowały nieco niżej by spojrzeć na jej zgrabne palce przesuwające się po zapiętych guzikach jego koszuli. Kłapnął niespodziewanie zębami cholernie blisko jej rączki, zupełnie jakby miał zamiar ją ugryźć ale w ostatniej chwili się rozmyślił. I w żadnym razie nie chodziło o to, że mu kobieca rączka przeszkadzała. Bardzo spostrzegawcza blondynka dopiero po fakcie zauważyła, że ich towarzystwo jeszcze siedzi przy stoliku w efekcie czego postanowiła przenieść się z powrotem na swoje pierwotne siedzisko. Jak dla niego, to mógłby zostać jej siedziskiem na nieco dłużej. W końcu urocza parka wysforowała się na parkiet odstawiać jakieś cyrki w stylu tańczenia walca pod muzykę techno. Nevermind... Aktualnie bardziej ciekawiła go konwersacja z podpitą już blondi. Chociaż on też nieźle dał w gaźnik i już zaczynały się tak zwane szmery, jako tako trzymał fason. Zrzucił co prawda swój kamuflaż jednak chyba nic straconego, reszta mogła uznać, że to efekt alkoholu, że bardziej się otworzył. - Znasz to określenie, że między ludźmi powstaje chemia? Według mnie jest strasznie paskudne. Dużo bardziej wolę trzecią zasadę dynamiki... - zastanawiacie się pewnie co to ma wspólnego z jej tekstem o możliwościach i staraniu się? - Jeśli ciało A działa na ciało B z określoną siłą, to ciało B reaguje z identyczną na ciało A - puścił do niej oko i uśmiechnął się zaczepnie, może nieco prowokująco. Oznaczało to mniej więcej tyle, że jeżeli oczekiwała od niego starania się i chęci sama również musiała się wykazać czymś takim wobec jego nieskromnej osoby. O to dość proste ale musiał to ubrać w jakieś skomplikowane słowa. Blondi jednak jest przecież wykształconą kobietą, powinna uchwycić aluzję w lot. Na jej następną wypowiedź pokiwał tylko głową w odpowiedzi i już chciał sięgnąć po butelkę z wódką kiedy... Laseczka zaczęła gramolić się na stół. No nieźle! Tego jeszcze nie było! Vincent zaśmiał się szczerze widząc co ma zamiar zrobić blondyneczka. Rozsiadł się wygodnie patrzył sobie z niższej, lepszej do takiego podziwiania, perspektywy. A co? Ciałko miała kuszące, żal nie skorzystać i nie poobserwować jak się porusza. W końcu jednak, za jej ponagleniem sięgnął po flaszkę i rozlał wódkę do kieliszków.
| |
| | | Demi Wiceprezydent
Liczba postów : 96 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Demetria Madeleine Ferguson. Wiek : Trzydzieści dwa latka Zawód : Wiceprezydent Orientacja : Biseksualna Partner : Po co jej kolejny fagas? Wzrost i waga : 168 cm i 52 kg Znaki szczególne : Ciemne, farbowane włosy.
Aura wredności, która się wokół niej roztacza. Aktualny ubiór : Bielizna, pończoszki czy coś w tym stylu, czarne spodnie typu rurki, elegancka pudrowa bluzka z aksamitu, jasna luźna marynarka, czółenka na wysokim obcasie. Na chłodne dni i wieczory płaszcz i apaszka. Sznur białych pereł, o tak +10 do elegancji. O tak :3 Ekwipunek : Torebka, a w niej, telefon, kalendarz, klucze, gaz pieprzowy na nachalnych wielbicieli i babskie pierdoły. Obrażenia : - Delikatne sine ślady na szyi od podduszania - obecnie zatuszowane korektorami, podkładami i wszystkim czym się da.
- Rany na prawej dłoni spowodowane wbiciem w skórę roztrzaskanych kawałków szkła - zabandażowana dłoń. Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 1:57 pm | |
| Dobra, koniec tego dobrego. O Belu i Lotce to już Dem nie może nic powiedzieć, śmigali sobie na parkiecie z dala od dwójki nakręconych rozmową ludzi. Nie spodziewała się, że tak szybko jednak może nabrać to tępa. Rozmowa była miła, kleiła się i co ważne znalazły się w niej jej ukochane słowne gierki, niedopowiedzenia i dwuznaczności. Bel powinieneś jej pilnować, Twoja przyjaciółka jest już ostro pijana i zaczyna niebezpiecznie pogrywać. Naraża na szwank swoją reputację. - I ciężko na to znaleźć czas pomiędzy odcinaniem palców, a mordowaniem kogoś? Wydawała się być naprawdę mocno zainteresowana tematem. Przypadł jej do gustu, teraz tylko nie wiadomo z jakiego powodu. Albo była tak pijana, albo tak pieprznięta. Choć żadna opcja drugiej nie wyklucza. - Myślisz, że jakbym dała taki Lotce na urodziny to by się ucieszyła? Zaczęła się nad tyn na prawdę poważnie zastanawiać, ale tylko przez chwilę. Bo to była głupia myśl, która jej wpadła do głowy tak bez żadnego uprzedzenia. - Pewnie, z chęcią w padnę, pod warunkiem, że mnie znajdziesz w tym sporym mieście. A kolejna szansa na przypadkowe spotkanie była dość nikła, zwłaszcza, że kobieta rzadko wychodziła ze swojej pracy na drinka. Więc po barach nie ma co jej szukać. Nie pamięta kiedy to ostatni raz siedziała w klubie i robiła takie głupoty. - A tak, i co teraz? Dalej będziesz udawać niedowiarka? Mogłaby siedzieć na jego kolanach dłużej, było jej całkiem wygodnie, ale cóż widok spojrzeń reszty grupy zbił ją z tropu. Więc może innym razem dłużej pomęczy Vincenta. Chociażby dlatego, że takie jego gesty i kłapanie zębami przypadły jej do gustu. No, ale przesiadła się na to nieszczęsne krzesełko i dalej wpatrywała się w jego osobę. - Z pewnością coś w tym jest, ale... chemia to jedno, a zasada dynamiki to drugie. Zmarszczyła nieco brwi i właśnie tak, wskoczyła na ten stolik, oddając się tańcom dość powolnym, zmysłowym? Może to zależy czy miała skoordynowane ruchy czy nie. Muzyka była gdzieś obok, nie przejmowała się tym dudnieniem. Miała w głowie swoja fazę. Nawet nie przeszkadzało jej to, że zielonowłosy się rozsiadł i patrzył co też Mad wyprawia. Ponagliła do do polania, a kiedy to uczynił kucnęła sobie i chwyciła kieliszek. - Chociaż, jestem bardziej za tą zasadą. Uśmiechnęła się w jego stronę i uniosła kieliszek do ust. Zrozumiała o co mu chodziło Nie była kobietą, która siedzi i pachnie i każdy musi wokół niej skakać i się starać. Kiedyś taka była, owszem i no skończyło się rozwodem. Jednak się czegoś od tamtej pory nauczyła. Kolejny kieliszek był złym pomysłem, bo kiedy blondi wstała i znów zaczęła bujać bioderkami, bardzo niebezpiecznie się zachwiała. Na szczęście równowagę złapała i mogła odetchnąć z ulgą. Chwilę jeszcze potańczyła, a niech się Vin widokiem nacieszy. Zbyt często zaczęła tracić równowagę, a wysoko było, upadek mógłby być bardzo bolesny. Więc zaczęła schodzić ze stołu, ale po pijaku koordynacja nie ta i co tu dużo mówić runęła wprost w ramiona mężczyzny. Więc niestety większego wyboru nie miał jak ją złapać. Blond gąska, była w niemałym szoku, ale nie zrywała się jakoś specjalnie w panice. Zerknęła z zakłopotanym uśmiechem na towarzysza. - Wybacz... Chyba już mi starczy tego alkoholu... Wywinęła się jakoś z jego objęć, bo ta bliskość była bardzo niebezpieczna i oparła się zgrabną pupcią o blat. Zerknęła na zegarek mrużąc ślepia i starała się odczytać, która to godzina. W końcu dała za wygraną. - Chyba powinnam się zbierać, ale obawiam się, że samej będzie mi ciężko. Zmierzyła uważnym spojrzeniem faceta znajdującego się przed nią. Wskazała nawet na niego palcem. - Wiem, odprowadzisz mnie, bo jest z Ciebie całkiem miły gość. Oho, jaka pewna z niej gąska, a czy się Vincent zgodzi to zobaczymy. Ona miała mocne postanowienie powrotu do domu za wszelką cenę. | |
| | | Charlotte Kobieta teatru
Liczba postów : 77 Dołączył : 19/01/2014
Godność : Charlotte Scarlett Ferguson. Albo po prostu Lotte. Wiek : Dwadzieścia dwie wiosny. Zawód : Aktorka. Orientacja : Stuprocentowa heteroseksualistka. Tak tak. Partner : Kto? Wzrost i waga : 170 cm wzrostu i 55 kg. Znaki szczególne : Cała jej persona jest szczególna! ; > Aktualny ubiór : Czarna koszulka, zwana potocznie "bokserką", zarzucona na nią marynarka w kolorze także ciemnym. Na nogach czarnego koloru rurki, stopy okryte litami w kolorze całego ubioru. Na ramie przerzucona torba z bibelotami i innymi takimi sprawami. Nadgarstki posiadają na sobie bransoletki, włosy rozpuszczone, oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. No i jak zawsze - zakolczykowane ucho kolczykami będącymi średnimi kółkami. Naturalnie - nie zapominajmy o koronkowej, czarnej bieliźnie!
Na zewnątrz posiada jeszcze płaszcz sięgający do połowy jej ud. Ekwipunek : Wszystko to, co kobiecie jest potrzebne do szczęścia poza domem. No i jeszcze telefon, portfel z dokumentami, słuchawki, klucze do domu i samochodu a także i gaz pieprzowy - tak na wszelki wypadek, co nie? Obrażenia : Żadnych! Multikonta : Nic mi na ten temat nie wiadomo.
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 3:24 pm | |
| Rzeczywiście, to zaskakujące, że tańczą... Walca przy takiej muzyce, ale jej to nawet nie przeszkadzało. Po poznaniu wielu odmian tańca, stwierdziła, że te wolne są dla niej bardziej przeznaczone. Szczególnie, że była pod wpływem alkoholu i nie wyobrażała sobie, aby miała tutaj wywijać jakiś breakdance. Co to, to nie. No i kolejnym plusem było to, iż mogła spokojnie porozmawiać z Bel'em o wszystkim i o niczym. Siostra trochę ją krępowała, była zbyt... Odważna. A dobrze pamiętała jak skończyła się ich ostatnia rozmowa, kiedy to ona była pod wpływem alkoholu. Dla świętego spokoju wolała pozostać w jakiejś własnej sferze, we własnym świecie, nie pragnęła kusić losu. Bądź co bądź - poruszała się zgodnie z tym, jak była prowadzona. Przy okazji słuchała jego dość krótkiej odpowiedzi na jej pytanie. Rzeczywiście... Jakoś musiał stać się tym lekarzem, prawda? Całkowicie zapomniała, że już wcześniej wspomniał o studiowaniu medycyny. Dopiero w tym momencie ta informacja bardziej utwierdziła się w jej głowie. Jak widać - na prawdę nie próżnował, skoro udało mu się pracować w zawodzie po ukończeniu tego wszystkiego. Była pod wrażeniem, jednak i tal mogła się poczuć od nich wszystkich lepsza - nie ukończyła swoich studiów, a i tak stała się tym, kim chciała. To się dopiero nazywa bycie szczęśliwcem i zdolniachą. Posłała mu także jednak przyjemny dla oczu uśmiech, nie mówiąc już na ten temat nic. Zajęła się bardziej tym, aby nie nadepnąć na jego stopę. Co się stało? Nagle ich taniec już nie był taki jednolity i ułożony, jak to było od samego początku. Popatrzyła na niego uważnie, jakby chciała z twarzy wyczytać o co mu tak na prawdę chodzi. Mogła główkować, to prawda, jednakże i tak nigdy by nie zorientowała się jaki jest prawdziwy powód. - Nie martw się, dała sobie jakoś radę. Co prawda, było jej ciężko, ale brnęła na przód i nie odwracała się w tył. Czasem o Tobie wspominała, jednak były to przyjemne wspomnienia. - kolejne wyznanie na temat jej przeszłości, jej dzieciństwa, które było powiązane z jego osobą. Mógł przy okazji dostrzec mały rumieniec, który wypełzł na jej policzki, uśmiechając się przy tym nieśmiało. Na domiar złego, w tym akurat momencie pokazały się jej dołeczki, co jeszcze bardziej dodawało uroku temu wszystkiemu. - Poza tym, wydaje mi się, że będziesz miał nie jedną okazję, aby nadrobić zaległości z tamtego okresu. - oho, no nieźle. To zabrzmiało niebezpiecznie z jej ust, jakby mu coś proponowała, sugerowała. Jak zwykle palnęła coś, czego potem będzie żałować. O jeśli w ogóle będzie pamiętała co wygadywała. - Dlaczego zmieniłeś swoje imię, Aleksandrze? - rzuciła kolejne pytanie, chcąc dalej korzystać z okazji, jaką jej dał on sam. Znów zaczęła wbijać w niego wzrok, czując, że już wszystko wróciło do normy, taniec był taki, jak wcześniej. - Bel do Ciebie stanowczo nie pasuje. No i poprzednie o wiele bardziej mi się podobało. - dodała, przedstawiając swoje stanowisko w tej sprawie. Dobrze wiedziała, że to nie jest jej interes. Podejrzewać mogła także, że nie interesowało to samego białowłosego. Lecz... co poradzić? Alkohol właśnie to z nią robił - mówiła wszystko, co przyniosła jej na język ślina, całą prawdę, którą gnieździła głęboko w sobie. A mówiąc o procentach... Gdzie one są? Lotte po jakimś czasie pewnie będzie chciała jeszcze trochę się ich napić. | |
| | | Venom 13
Liczba postów : 52 Dołączył : 20/01/2014
Godność : Vincent Schrödinger Wiek : 32 Zawód : Cień Orientacja : Hetero Partner : Brak Wzrost i waga : 196cm wzrostu na jakieś 79kg wagi Znaki szczególne : Pierwsze co rzuca się w oczy to na pewno jego wzrost. Prawie dwa metry to nie w kij dmuchał, prawda? Następnie uwagę zwracają na pewno jego włosy. O tak, zielony to kolor jaki niecodziennie widzi się na głowach ludzi. Następne przymioty można zauważyć dopiero po podejściu na dość bliską odległość. Ostre, drapieżne rysy twarzy podkreślane w dodatku przez złote, niemal gadzie, tęczówki. Jego znakiem rozpoznawczym jest również szeroki, uśmiech skrywający sobą jakąś mroczną zagadkę. Niemal nigdy nie opuszcza on facjaty jegomościa i dzięki niemu można dostrzec nieco zbyt długie, ostre kły. Aktualny ubiór : Jego bielizna jest dość zwyczajna. Składa się z czarnych bokserek z zielonymi akcentami oraz najzwyklejszych w świecie czarnych skarpetek. To akurat mało istotne bo nie często paraduje w samych gaciach. Skupmy się zatem na tym co widać od razu. Wygodna, śnieżnobiała koszula, elegancko zapięta i podkreślona ciemnym krawatem. Spodnie ciemnozielone, garniturowe, do kompletu z gustowną marynarką. Jej zapięcia ozdobione są lśniącymi, pozłacanymi guzikami. Sama marynarka może z powodzeniem robić jako płaszcz, posiada pokaźny kołnierz oraz niemałą długość. Na głowie niemal zawsze kapelusz pasujący kolorystycznie do reszty. Jeśli chodzi o dodatki to tylko złoty zegarek na nadgarstku, łańcuch na klucze i przypinka na krawat. Ot taki elegancki z niego jegomość. Ekwipunek : Przy pasku dwa noże motylki, dość pokaźnej długości. Bez problemu sięgną wewnętrznych narządów jeśli wbić je komuś w ciało. Dość niebezpieczne zabawki. Na klatce piersiowej, tuż przy wewnętrznej kieszeni marynarki znajduje się skórzana uprząż i kabura, w której ukryte jest potężne kopyto w postaci Colta 1911. Używany tylko w ostateczności. Komplet zapasowej amunicji typu .45 ACP dołączony do zestawu. Prócz uzbrojenia Vincent nosi przy sobie również wszelakie drobiazgi. Portfel z dokumentami, klucze od domu, telefon komórkowy, długopis, paczkę kart i kostkę do gry, zapalniczkę oraz papierosy. Obrażenia : Nope Multikonta : Nope
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 3:36 pm | |
| Oj tak, dosyć tego pitolenia o zakochanej parce bo jeszcze nam się speszy albo zbyt obrośnie w piórka myśląc, że są tak interesujący iż nie warto rozmawiać o czymkolwiek innym prócz ich zalotów. Choć w obecnej chwili bardziej przypominało to jeszcze podchody. - Owszem, mordowanie potrafi zająć sporo czasu. Szczególnie jeśli nie chce się zapaćkać krwią garnituru - przytaknął jej z lekkim uśmiechem darując już sobie dodanie, że nosi tylko cholernie drogie, szyte na miarę garnitury. O ile oczywiście ma czas wolny lub też zadanie nie wymaga wcielenia się w jakąś konkretną rolę. Bo wiadomo jak z tym bywa... Teraz musiał się męczyć w cholernie niewygodnym mundurze, innym razem kitel lekarski albo jakieś paskudne łachy, które działają mu na nerwy. Ale cóż, jak trzeba to trzeba, nie ma co marudzić, wszak za takie przebieranki, choć bywają niebezpieczne, płacą mu bardzo konkretne sumki. Z pewnością nie zarabia tyle co pani wiceprezydent ale nie narzekał. Wymowne parsknięcie śmiechem było jedyną odpowiedzią na jej pytanie. Już wyobraził sobie minę młodej Ferguson kiedy siostra dałaby jej w prezencie statek z ludzkich palców. Ot, zbyt bujna wyobraźnia, jeżeli chodzi o wizualizację niektórych scen potrafi doprowadzać do dziwnych sytuacji. Właściwie to z chęcią wykonałby taki model tylko po to by móc zobaczyć reakcję Charlotte na taki podarunek. - Tak się składa, moja droga, że jeśli naprawdę pragnę coś znaleźć to zawsze do tego dotrę - rzucił z tajemniczym błyskiem w oku. Nie ważne gdzież skryłaby się blondyneczka, gdyby Venom się uparł i tak by ją odszukał. Poruszyłby odpowiednimi strunami, szepnął coś komu trzeba i cała sieć jego współpracowników poszukiwałaby, dniem i nocą, jakichkolwiek po niej śladów. Wątpił by laseczka jej pokroju często przebywała w miejscach takich jak ten klub, dlatego zajęło by to minimalnie więcej czasu. Z resztą, czy tak naprawdę miała zamiar się przed nim ukrywać? Nie zrobił chyba jeszcze nic na tyle odstręczającego by musiała wziąć nogi zapas. Chociaż w stanie w jakim aktualnie była i tak by daleko nie uciekła. - Rozmyśliłem się. Uwierzę Ci na słowo Maddie. Puścił do niej zaczepnie oko i posłużył się zdrobnieniem imienia, na które nikt nie wyraził zgody. Cóż, jeżeli faktycznie towarzystwo tego gada tak przypadło do gustu blondyneczce to powinna zacząć się przyzwyczajać do tego typu wybryków. Jego bezpośredniość bardzo często drażniła co poniektórych a wybryki i "odchyły" wręcz doprowadzały do szału. Jeżeli otrzymałoby się zadanie opisania jego charakteru w dwóch słowach... Cóż, irytująco irytujący. Zgrabny tyłeczek Madeleine spoczywał na jego kolanach stosunkowo krótko a już zdążył cholernie polubić to uczucie. Niby nic a jednak cieszy. Nie miałby nic przeciwko jakby pogrzała go kuperkiem trochę dłużej ale wiadomo, reszta towarzystwa musiała się ociągać no i szlag trafił tak przyjemną chwilę. O, jak miło, że była konkretną kobietą także w takich kwestiach. Kto jak kto ale on nie lubił panienek, które tylko siedziały na czterech literach i czekały aż facet sam podejmie inicjatywę. Gdyby chociaż jeszcze za każdym razem to działało... Oczywiście, że nie. Będzie taka siedziała i oceniała czy koleś się 'stara'. No bo po co dać coś od siebie i pokazać, że również jest się zainteresowaną. Lepiej patrzeć jak wszyscy w okół niej skaczą. Eh... szkoda słów. Tutaj natomiast trafił mu się niecodzienny klejnocik. Nie dość, że podłapała jego ponure żarty wiążące się z okaleczaniem, zabijaniem i chorymi rzeczami to jeszcze również wolała "zasadę dynamiki". - Nie mam czego wybaczać. Widok był niesamowity - wyszczerzył się do niej, pierwszy raz tak na dobrą sprawę patrząc na nią z tak niewielkiej odległości. Złapał ją pewnie, by nie upadła na podłogę bo to mogłoby być bardzo bolesne i przykre w konsekwencjach. Po raczeniu go tańcem na stole niemal sama wpadła w jego ramiona. Wypuścił ją z objęć kiedy pozbierała się na tyle by samodzielnie wstać na nogi i pokiwał znacząco głową na znak, że pić już więcej nie powinna. Ten, drapieżny uśmiech nigdy nie schodził mu z gęby? Najwyraźniej nigdy, albo przynajmniej cholernie rzadko. - Miły? Cóż, z grzeczności nie zaprzeczę - zaśmiał się i wstał z krzesła bo skoro pani prosi nie wypada odmówić. Z resztą kto rozsądny puściłby ją do domu w takim stanie? Sięgnął po swoją marynarkę, którą na siebie zarzucił, ubrał rękawiczki oraz czapkę, która i tak prędzej czy później wyląduje na blond główce. Był tego pewien jak tego, że ma obie ręce i nogi. Spojrzeniem szybko ogarnął stolik i krzesła czy aby jego podopieczna niczego nie zapomniała po czym z szarmanckim ukłonem i tym swoim uśmiechem ujął ją pod ramię. Kierował się ku wyjściu, po drodze minął Rammsteina i Charlotte, z którymi oboje się pożegnali wyjaśniając dokąd zmierzają. Co sobie pomyślą? A co go to obchodzi?
[z/t + Demi] | |
| | | Bel Informator
Liczba postów : 57 Dołączył : 16/01/2014
Godność : Belial Marcus Rammstein Wiek : 32 lata Zawód : Lekarz, psychiatra Orientacja : Heteroseksualna Partner : Brak takowych, sorka. Wzrost i waga : 185 cm i 81 kg Znaki szczególne : Okolczykowane uszy, kolczyk w języku. Białe włosy, styl ubierania, tatuaż na klatce piersiowej i prawym przedramieniu. Aktualny ubiór : Koszula flanelowa w czerwono-czarną kratę, skórzana kurtka z długimi rękawami. Czarne, poprzecierane dżinsy, na prawej pieszczocha z trzema rzędami srebrnych kolców. Kolczyki, srebrny naszyjnik z krzyżykiem. Czternasto dziurkowe glany, czarna bielizna, do spodni przypięty srebrny łańcuch. Na dłoniach krótkie, czarne, skórzane rękawice z elementami umiękczającymi na kostkach, by na wypadek walki nie ucierpiały za bardzo. Ekwipunek : Portfel z pieniędzmi, dokumentami, klucze do domu i jakieś tam bzdety. Oprócz tego w kieszeniach skóry umieszczone ma dwie paczki Marlboro czerwonych wraz ze srebrną zapalniczką zippo. W spodniach trzyma telefon komórkowy, scyzoryk. Tabletki różnego rodzaju nosi również w kurtce, tak samo notatnik z drogim długopisem firmy Parker do zapisywania bieżących informacji cennych do sprzedania. Na lewym nadgarstku mobilny zegarek PRADA Link łączący się z telefonem. Obrażenia : Na razie fizycznie jest cały zdrowy, co innego na tle psychicznym. Multikonta : Nie posiadam
| Temat: Re: Główna sala Sob Sty 25, 2014 3:44 pm | |
| Czy to coś dziwnego? Kroki walca są dość uniwersalne, łatwe i rzeczywiście można je dostosować do różnego rodzaju muzyki jeśli wystukiwany jest w niej odpowiedni rytm. Tak się przyfarciło im nieco, że mógł zaproponować taki sposób tańczenia. O to się nie martwił. Widział jak sobie dała radę. Wyrosła na prawdziwą kobietę z pasją, świetną robotą, wykorzystała swoje talenty dzięki czemu zbiła niezłą sumkę na swoje konto. Przynajmniej tak się wydawało Bel'owi. W sumie nie każda wielka gwiazda długo miała swoje pensje, często przepieprzali je na alkohol i inne używki. Nikt im tego nie zabroni, prócz prawa w sumie... No, ale mając tyle pieniędzy co najprawdziwsze hollywoodzkie gwiazdy to nie ma co się im dziwić. Rammstein na pewno też się nudził i sięgał po coś ekscytującego. Widział jej delikatny rumieniec i to dokładnie. W końcu ich odległość nie była zbyt duża, nie oszukujmy się. Pierwsze co przyszło na myśl mężczyźnie to fakt, że zawstydza ją? Chyba tak... Albo nie! W sumie to efekt alkoholu mógł być, a kij to tam wie. -Mam nadzieję. Dwa jakże krótkie słowa, a tak wiele mówią! Była to odpowiedź na słowa, że będzie miał jeszcze czas na nadrobienie. Rzeczywiście, zapowiadał się ciekawy wieczór, a tak poza tym... W końcu obydwie Ferguson i Alexander się spotkali, są wszyscy w mieście. Czemu z tego niby nie korzystać? -Bel to skrót od imienia Belial. Szybko wyjaśnił pochodzenie nazywania go "Bel", po czym natychmiastowo dorzucił jeszcze mały bonusik. -Zajmowałem się zabijaniem, a teraz jestem informatorem. Szczerze powiedział, posyłając jej drobny uśmiech. W jego oczach można było dostrzec zmartwienie. Czym takim? W sumie teraz się bał tego, że Charlotte się go może wystraszyć. Na pewno nie często widywała płatnych zabójców, a w szczególności za często z nimi nie tańczyła. Pozwolił sobie ją nieco przyciągnąć do siebie, ba! Objął ją w talii i uspokoił nieco taniec. Czemuż to? Tak jakoś puścili wolnego. Fakt, faktem... Nie często się zdarza w klubach coś na przytulanego, ale trzeba pamiętać, że istnieją takie momenty! Fajka... Powoli zaczynał odczuwać ponownie głód, będzie musiał niedługo przeprosić ją i wyjść zapalić, bo będzie coraz gorzej. No, ale na razie jest okej. Pewnie jeszcze pozwoli sobie na wypicie jakiegoś drinka przy barze z Lotte, nie miał ochoty na wódkę, bo wiedział jedno... Że to może się źle skończyć. Ah! Przez ten taniec! Zapomniał o Bożym świecie, o wiceprezydent! Wbrew pozorom i ją chyba powinien przypilnować odrobinę, co? Wzrokiem na szybko powędrował do niej, no dość nieźle się bawili. Jednakże wolał widok błękitnych oczu młodszej z sióstr. O wiele lepszy, oj o wiele. No, ale chwila, chwila! Oni się ubrali, ba! Zmierzali w ich kierunku. -Nie martwisz się o siostrę? Szybko jeszcze się zapytał Charlotte zanim ta dwójka podeszła. Kiwnął im głową na pożegnanie i czekał na reakcję partnerki do tańca. Cóż ona zrobi? On najwyraźniej nie miał zamiaru zbytnio interweniować, była dorosła, czyż nie? | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala | |
| |
| | | | Główna sala | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |