Wycięty niczym ze starych, amerykańskich filmów. Stary, biały motel tkwi na poboczu, jaskrawym neonem zapraszając zmęczonych podróżnych do siebie. Prowadzi go ciągle ta sama rodzina, która dorobiła się znośnych funduszy za jedyny motel i stację benzynową w okolicy. Można się tu przespać za ludzkie pieniądze i zjeść coś więcej, niż nędzne zapiekanki z mikrofalówki. Ogólnie jest to chyba jedno z przyjaźniejszych miejsc na Sanarze.