|
| Apartament Dantego | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Apartament Dantego Czw Gru 26, 2013 10:54 pm | |
| Pili dużo bez umiaru i rozrzutnie. Zarówno Dante, jak i Jonathan nie scedzili na najlepszych alkoholach, które jakoś tak o wiele lepiej wchodziły aniżeli te pospolite i zwykłe. Najwyraźniej oboje mieli wystarczające powody do tego, by się upić. Jeden był lepszy od drugiego, bo jak jeden podżegał i wygrywał z tym drugim, to zaraz role się odwracały. A jakże, samce alfa mają to do siebie, że wciąż bezsensownie konkurują we wszystkim, byle się tłuc, zwyciężać, przegrywek i tak w kółko. Kiedy w koncu wydawać się mogło, że zapanował rzekomy spokój, że sobie po prostu zwyczajnie rozmawiali, to były tylko pozory, bo zaraz na powrót zaczynali morderczą kolejkę wlewania w siebie hektolitrów alkoholu. - Koniec tego dobrego, idziemy. – Wreszcie szturchnął mężczyznę, który w tym momencie chyba średnio kojarzył rzeczywistość. Plan był taki zawołać taksówke, upchnąć jego zwłoki do niej i pójść do siebie, ale kiedy tak spoglądał na Blackwooda to nie wiedzieć czemu postanowił okazać trochę dobroci i zawlec jego truchło do własnego apartamentu, ale zanim udało im się w ogóle wyjść z pubu, potem wezwać taksówkę i dotrzeć na setne piętro apartamentowca, to zajęło im ponad godzinę. - Nie wiedziałem, że potrafisz stwarzać tyle problemów. Weź się w garść prezydencie, bo każę Ci spać na wycieraczce. – Burknął nieco rozbawiony, kiedy zsunął ciało Jonathana na swoją kanapę. Rozmasował sobie kark zastanawiając się, co właściwie powinie zrobić z tym człowiekiem. Zostawić go tak czy może pomóc mu, chociaż ściągnąć niepotrzebne ciuchy, wrzucić do pralki i zrobić za dobrego wujka? Nah, nie podobało mu się to wszystko. I dlaczego wyszło na to, że to on miał lepszą głowę, chociaż tamten tak bardzo chojraczył cały wieczór? - Przesuń się. – Puknął go w kolano i nie czekając na reakcję pchnął go w bok, by zrobił mu trochę miejsce. Legł na miękkich poduszkach obok zwłok prezydenta. Musiał zebrać siły, by dalej walczyć z niemal bezwładnym ciałem Jonathana, dlatego najpierw trochę odpocznie, a potem będzie się zastanawiał co dalej powinien zrobić. | |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Czw Gru 26, 2013 11:20 pm | |
| Dobre to było. Wszystko było dobre, piękne smaczne i cudowne. Nawet jakoś go to nie ruszało, ze się darli jak dwa kocury na płocie, jakoś się tak złożyło. I przynajmniej mógł narzekać w spokoju i tylko myślał, kiedy mu przypadkiem przyłoży w ten jego durny czerep. - Imbecybmadebile - Mruknął właściwie bez większego sensu. Po prostu jakoś musiał coś nazwać w obraźliwy sposób, bo inaczej źle by się czuł będąc zadowolonym tak przez dłuższy czas. I tak się czuł dziwnie, nie tylko dlatego, ze to był Dante, ale, ze jeszcze mu z własnej woli "pomagał" dotaszczyć swoje cielsko aż na górę. Mordęga. Przy okazji zachodzenia na miejsce, musiał skląć parę razy, ze gorszego miejsca na to by zamieszkać, że czemu tutaj jest tak wysoko i też musiał raz napomknąć jak to bardzo by przyłożył mu w twarz, gdyby miał jeszcze na to ochotę. Chociaż ponoć pod wpływem człowiek staje się bardziej agresywny to jednak w takim towarzystwie... właściwie nic nie wskazywało na to by poziom jego agresji wzrósł bardziej niż to było widoczne na co dzień. - Lepiej pilnuj siebie i swojego dupska - Mruknął łypiąc na niego okiem. Kiedy już leżał na kanapie, albo raczej był w pozycji względnie leżącej, bo się zwyczajnie rozłożył, odetchnął z wyraźną ulgą przymykając na chwilę oczy. Dopiero potem przyjrzał się mieszkaniu. I ledwo się powstrzymał od wytoczenia serii uwag dotyczących wyglądu, jak to zwykle musiał coś skrytykować, ale póki co darował już sobie. Zwyczajnie nie miał siły. Ściągnął tylko z ciebie górną część ubrań, rzucając kurtkę, sweter i podkoszulek gdzieś na bok, pozostawiając rozgrzaną od alkoholu klatę piersiową na przyjemne działanie chłodniejszego powietrza. - Jak ty będziesz wchodził po tych schodach to nie mam pojęcia, ale z chęcią będę oglądał jak z nich przypadkiem spadniesz - Odrzekł nie powstrzymując się od śmiechu. Oczywiście, ze się grzecznie przesunął. Ale coś za coś. Walnął swoje nogi specjalnie na jego, złośliwie się uśmiechając. Tak, musiało być oczywiście, ze jego na wierzchu, bo jakżeby inaczej. I co z tego, ze był w obcym miejscu, właściwie teraz to czuł się wszędzie jak u siebie. I naszło go parę wspomnień teraz z wydarzeń z pubu. Czasem się uśmiechnął, to znów spoważniał, ale na niezbyt długo - pod wpływem jakoś nie miał zwyczajnie serca być wiecznie chodzącym gburem i być może to był błąd, bo wychodziła tutaj na wierzch łagodniejsza strona pana prezydenta. Przeczesał dłonią włosy. Doskonale wiedział o tym, dlatego zwykle pił w samotności czy coś, ale nic nie umiał na to poradzić, jego organizm brał nad nim częściowo górę, chociaż starał się nie dawać tego po sobie poznać. Ale cholera tam wie. Chodząca zagadka. Spojrzał tylko z raz na telefon, która to była godzina, już mając w dupie te wszystkie nieodebrane połączenia, wiadomości czy maile. Rzucił tylko coś w stylu " a w dupie to mam, jebane maile" i wyłączył telefon. Przynajmniej będzie miał z tym cholernym sprzętem spokój. A potem cała swoją uwagę skupił na Dantem. - Powiedz mi, jak to się stało, żeśmy sobie nawzajem po mordzie nie dali przez ten wieczór... - Mruknął, usadawiając swoje dupsko wygodniej na kanapie. Tak, w istocie było to dość dziwnym zjawiskiem, zważywszy na to, że Jonathan nie do końca przepadał za Dante, ale jakoś teraz czuł się tak swobodnie w jego towarzystwie jak nigdy. I choć miał ochotę go skląć to jednak tego nie zrobił. Dziwne. Aż popadł w zamysł z tego powodu. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Gru 27, 2013 10:10 pm | |
| Uraczył go obojętnym spojrzeniem nieco już znudzonym po całym dniu roboty. Miał wszelkie prawo do tego, by mieć ochotę legnąć na własnym łóżku i pójść spać, a na dodatek niczym więcej się nie przejmując. I tak rzeczywiście byłoby gdyby rzeczywistość – bądź on sam, jak kto woli – nie sprowadził sobie na głowę kolejnego kłopotu. Jak nie robił za pracoholika, tak udawał matkę Teresę i niby, z jakich pobudek, bo był prezydentem i powinien się o niego zatroszczyć? Dobre sobie, Dante i troska, coś jak oksymoron. Palnął się otwartą dłonią w czoło, myśląc nad tym jak nisko upał, jak się stoczył, a zarazem jak ewoluował z bezuczuciowego zimnego skurwysyna, w trochę mniej bezuczuciowego zimnego skurwysyna. Było mu trochę źle z samym sobą, a bełkoczący i nad wyraz wkurwiający Jonathan wcale, ale to wcale mu nie pomagał. Wreszcie jego wkurwienie osiągnęło tego dnia szczyt i machnął na oślep ręką, w zamiarze walnięcia go w łeb, ale z powodu pozycji przybranej przez Blackwooda trafił gdzieś mniej więcej w okolicach podbrzusza, jak nie samego krocza. Dopiero po chwili dotarło do niego, że zamiast nieprzyjemnego zderzenia z twardym czerepem prezydenta, zderzył się z czymś zupełnie innym, czymś cokolwiek miękkim. Pomacał to miejsce, aż w końcu leniwym spojrzeniem odnalazł miejsce spoczynku jego dłoni. Śródręcze zahaczało o kawałek krocza mężczyzny, ale palce sięgnęły kieszeni, z której wystawał jakiś lśniący, przezroczysty woreczek. Dokonując cudów akrobatyki udało mu się tę rzecz wyciągnąć na światło dzienne i to, co zobaczył nie spodobało mu się. Natychmiast wstał z kapany, tym samym zrzucając nogi mężczyzny na ziemię. - Co to kurwa jest? Pojebało Cię do reszty?! Pierdolisz mi jakim to jesteś dobrym wujaszkiem, jak to chcesz wyleczyć to miasto z mojego dziwkarskiego nowotworu, a sam ćpasz? Zaprzecz. Powiedz, że się mylę, bo inaczej nie ręczę za siebie. Kurwa! Ty debilu! Ni ważne, wywalam to gówno. – Zacisnął palce na woreczku, który nagle zginał gdzieś w odmętach pobielałej skóry. Zerwał się wreszcie z miejsca udając się na górę do łazienki. W jakiś nadzwyczajny sposób nie wypierdolił się i dotarł tam w jednym kawałku. Trzaskając drzwiami wszedł do łazienki, a zawartość torebki wysypał do środka i natychmiast spłukał wodę. Wyszedł, rzucając Jonathanowi mordercze spojrzenie. - Rusz tę swoją głupią dupę, nie będziesz mi kanapy brudził. Śpisz ze mną, ale najpierw prysznic. – I zero dyskusji. Dante niczym wyrodny rodzic wydał zarządzenie, które nijak nie podlegało dyskusji. Niczym rasowy Niemiec trzymający się swojej musztry, idealnie odwrócił się na pięcie i znikł w kolejnym otworze prowadzącym tym razem do jego sypialni. Zapewne zrzucił tam z siebie ubrania, wszakże zaraz pokazał się na powrót w samych bokserkach równo maszerując do łazienki. Kolejno Blackwood mógł usłyszeć szum wody, Dante wszedł pod prysznic. Jednym z jego nawyków była kąpiel tuż przed snem, bo niczego tak nie cierpiał jak kłaść się spać bez uprzedniej higieny.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Gru 27, 2013 10:37 pm | |
| A on miał to wszystko gdzieś. Totalnie miał cała sytuację gdzieś, czy też komuś się coś podoba czy nie. Jakby nie patrzeć teraz był nad wyraz szczęśliwym człowiekiem, chociaż może i tego nie było specjalnie widać. Przymknął oczy dopóki nagle jakby się nie zerwał w zwolnionym tempie, kiedy ten gmerał mu zwyczajnie po kieszeniach. Nie, poniekąd nie byłoby w tym nic dziwnego, jakby w jednej sekundzie nie dotarło do niego co on miał w tejże kieszeni. Aż nim wstrząsnęło. Już mniejsza z tym, że możliwie tknął go tam gdzie nie powinien, na razie nie o tym myślał. Oczy mu prawie na wierzch wylazły i próbował zapobiec wyjścia prawdzie na jaw, ale miał już i tak spowolnione reakcje, więc było na to wszystko za późno, w osłupieniu tylko patrzył się na to, jak trzyma w dłoni jego magiczną torebeczkę na najgorsze scenariusze przy których mózg by mu normalnie eksplodował. - Goń się - Odparł tylko, bo co miał powiedzieć? Że on jest czystym człowiekiem? Jasne że nie jest, ale o tym akurat, ze ćpał to nikt nie wiedział, poza jego dilerem, i bardziej przerażało go to, że to mogłoby wyjść poza mury tego domu. I szczerze, dałby sobie rękę uciąć, żeby ten przypadkiem tego gdzieś po drodze nie wypaplał. Przestraszył się nie na żarty i przez chwile w jego oczach było to widać, zanim zdążył to stłumić w sobie. Nic więcej nie mówił, bo wiedział, że jakby teraz gębę otworzył, to jeszcze by powiedział coś, co potem by żałował do końca życia. Odprowadził go wzrokiem w milczeniu, jak wchodził po tych schodach, w myślach kląć na samego siebie. Tak podpaść. To wszystko dlatego, ze poszedł z nim pić, stał się mniej czujny a teraz już było na to za późno. Mógł tylko opieprzać samego siebie. - Ani mi się śni z tobą w jednym łóżku spać - Odpowiedział marszcząc brwi, ale nic więcej nie rzekł. Może to z powodu poprzedniego zdarzenia a może miał już tak całkiem zapity łeb, ze było mu wszystko jedno. Ale część mózgu starała się nadal myśleć racjonalnie, stąd te zdanie. I jakoś mu się dziwnie zdawało, ze powiedział to w myślach a nie na głos. Mniejsza z tym. Machnął na to ręką. Słysząc szum wody jakby odetchnął z ulgą. Postanowił zatem ruszyć dupsko z kanapy. Fakt, prysznica by sobie teraz nie odmówił, może by chociaż przejrzał na oczy i się wybudził. Pierwsze kroki stawiał tak, jakby dopiero uczył się chodzić, ale kolejne już stawiał bardziej pewnie i w końcu dotarł do schodów. Spojrzał tylko w górę i zaklął pod nosem. Zaparł się samego siebie i dziarsko ruszył po kolejnych stopniach. Miał wrażenie, jakby uprawiał jakąś wspinaczkę wysokogórską, a nie wchodził zwyczajnie po schodach, ale wszystko tłumaczył sobie tymi procentami we krwi. Zanim dotrze na górę pewnie ten już zdąży wyjść z tej łazienki, niby go to nie ruszało... a wszystko jedno, chrzanić to. I tak nie miał zdecydowanie ochoty protestować pod tym względem. Chociaż jego mózg krzyczał, żeby nie iść na górę tylko zostać na tej przeklętej kanapie do rana, to jakby sam sobie na złość robił i szedł dalej. Może był ciekawy, trudno ocenić. A może już mu się zwyczajnie we łbie poprzestawiało od picia. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sob Gru 28, 2013 4:45 pm | |
| Plotki go nie interesowały, a gdyby rzeczywiście zamierzał zaszkodzić reputacji Jonathana to już dawno, by podesłał odpowiednim ludziom informacje, które skrupulatnie gromadził dzięki posiadanym wtykom. Narkotyki były czymś, o czym dowiedział się dopiero teraz i to kompletnie przez głupi przypadek, nie podobało mu się to, ale tylko i wyłącznie ze względu na własną niechęć do tego gówna. Zbyt dobrze wiedział jak niszcząco działa to na organizm i że jest milion innych sposobów na poczucie się lepiej bez używania tego paskudztwa. Zdradzanie jego sekretów nie leżało w interesie mężczyzny, dlatego prezydent mógł czuć się komfortowo nawet, jeżeli o tym nie wiedział. Chłodna woda dawała przyjemne ukojenie. Niemal z wypisanym zadowoleniem na twarzy stał pod strumieniem wody z dobre kilka minut i pozwalałby woda swobodnie spływała po zmęczonym ciele. Tego było mu trzeba, a nie kolejnej kłótni z wiecznie niezadowolonym prezydentem. Swoją drogą on kiedyś był bardzo podobny, wciąż marudny, zirytowany, burczący i mrukliwy. Nie do końca wiedział, co sprawiło, że jakoś wyszedł na ludzi i zamiast do każdego burczeć stawał się jakiś taki względnie uprzejmy. Zignorował to, bo dłuższe rozmyślanie nad tym faktem spowoduje, że jeszcze dojdzie do jakiś niezbyt ciekawych konkluzji, a tego raczej nie chciał. Ignorując napływające myśli zajął się myciem ciała, namydlił je i nałożył szampon na włosy, a następnie szybko wszystko spłukał. Teraz czując, że pachnie świeżością wyszedł z kabiny obwiązując się jedynie ręcznikiem w biodrach. Wychodząc z łazienki natrafił na człapiącego Jonathana. Widocznie wspinaczka po schodach dała mu nieźle w kość, ale takie były właśnie uroki posiadania dwupiętrowego apartamentu. - Dobry chłopiec, a teraz idź się umyj. Koło prysznica zostawiłem Ci ręcznik. – Mruknął z przekąsem. Wyciągnął dłoń na wysokość jego twarzy, ale nie po to by pogłaskać go po głowie jak dobrze sprawującego się psa, ale by poklepać go po policzku i to trochę mocniej niż z początku zamierzał, tym samym zostawiając lekko czerwony ślad. - Zaraz chcę Cię widziec u siebie. – Spojrzał na niego znacząco, odwrócił się i poszedł w stronę sypialni, która była praktycznie przyklejona do łazienki. Jedyny minus – nie posiadała przejścia ze swojego wnętrza do łazienki. Takie małe utrudnienie, co by gospodarzowi nie było za wygodnie. Wreszcie znikł w swoim pokoju, ale był czuj, bo gdyby Blackwood postanowił wystrychnąć go na dudka i go nie posłuchać, to choćby miał go siłą tu zatargać to to zrobi, najlepiej gdyby jeszcze mógł go wlec po schodach, tak by odtłuc mu specjalnie tyłek.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sob Gru 28, 2013 6:19 pm | |
| Pociągnął nosem. W ogóle nic mu się nie podobało. Schody były mordęgą nie tylko ze względu na to, ze miał stanowczo za dużo procentów w sobie, ale również dlatego, że, jakby nikt się nie spodziewał po panu prezydencie, to cierpiał jeszcze na lęk wysokości. Dlatego mu to tak kiepsko szło, a fakt, że taszczył swoje cielsko tylko i wyłącznie ze względu na Dantego wcale nie pomagało mu w dotarciu na ten szczyt. Zatłucze go, cholera zatłucze jak tylko wytrzeźwieje. Bąknął w myślach i wtedy też ten imbecymbadebil wylazł z tej przeklętej łazienki. No żesz w końcu, ile można czasu spędzać pod wodą. Jakiś przewrażliwiony na punkcie swojej urody jest czy co. Nie to, żeby Jonathan nie było, przecież wiadomo trzeba o siebie dbać, ale teraz machnąłby na to ręką i miał to gdzieś. Nie zdążył nawet się odgryźć za tego "chłopca", zmarszczył tylko złowróżbnie brwi i zaraz się miało na to zapowiadać, że mu jakąś krzywdę jednak wyrządzi, choćby miał to gołymi dłońmi zrobić. Sięgnął tylko za pas ręką, dotykając koniuszkami palców swojej kochanej broni, w tym samym momencie kiedy ten ośmielił się go tknąć i to w tak bezczelny sposób. Spiorunował go lekko zamglonym spojrzeniem i to by w sumie było na tyle, bo ten zdążył już sobie odejść, zanim ten zrobił cokolwiek więcej. Rozmasował sobie policzek. Bądź co bądź, podziałało to na nim jeszcze bardziej niż mogłoby na to wskazywać, jak czerwona płachta na byka. - Zatłukę go, osobiście - Powtórzył pod nosem. Nikt go tak nie dotykał od... od zawsze. Krew się w nim wezbrała i to na tyle dobrze, że mógł się bardziej skupić na dotarciu do łazienki, skoro miał z niej skorzystać. Chwiejnym krokiem, ale w miarę ustabilizowanym, bo się niczym nie podpierał, dotarł do celu, trzasnął za sobą drzwiami i skorzystał już z tego prysznica, jak już tu był. Najpierw tylko przemył twarz wodą, spojrzał na siebie w lustrze i jeszcze raz dotknął palcami policzka. Burknął coś pod nosem, rozebrał się i dopiero wlazł do lodowatej wody. Tak, o wiele lepiej. Zupełnie jak nowo narodzony. Dużo czasu nie spędził, tyle ile było to konieczne, bez zbędnego owijania w bawełnę, bo choć zbierało mu się na wylew myślowy, to jednak skutecznie sam siebie uciszał. Nie ma tego dobrego, mózgu. Ogarnął się do końca, rzucając ręcznik tam gdzie jego miejsce, czyli gdziekolwiek tak, by się nie potknął o to, wychodząc z pomieszczenia. Chłodne ciało, chłodne myśli, tak jak lubił. Wychodząc spojrzał tylko na drzwi prowadzące do pomieszczenia gdzie znajdował się Dante. - Nieee, kurwa - Burknął uśmiechając się pod nosem - Na pewno tam nie pójdę - dodał po dłuższej chwili, drapiąc się po głowie. Dziwnie było mu chodzić po obcym mieszkaniu w samych bokserkach, rażąco czerwonych, które tak ewidentnie odznaczały się od jego umięśnionego cielska. Nic z tego. Dodał w myślach. Ostatecznie przestał się przejmować swoim ubiorem teraz i zszedł po schodach, kierując się do kuchni. Jakoś tak pić mu się chciało. Oczywiście, zejść było mu już znacznie łatwiej, jako, że pachniał świeżo i czuł się świeżo. - Gdzie tu jest coś do picia - Mruczał pod nosem, kołysząc się na każdym kroku i z czystej ciekawości, zaglądając praktycznie do każdej szafki. Również dlatego, ze nie był w stanie się skupić przez dłuższą chwilę i dopiero przy zamknięciu po kolei każdej z szafek przypominał sobie, że przecież przylazł na dół się czegoś napić. I tak mijały kolejne minuty jego wędrówki po mieszkaniu. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sob Gru 28, 2013 10:51 pm | |
| Przelotnie spojrzał na zegarek. No dobra nie będzie mu liczyć czasu co do minuty i pilnować jak dziecka, które ma pięć minut na ogarnięcie się i dotarcie do łóżka, ale nie zamierzał czekać w nieskończoność na tego kretyna. Postanowił wykorzystać czas, który rzekomo Jonathan powinien jedynie spędzić pod prysznicem i zdążyć przyjść Dos sypialni, a nie na przykład na dół do kuchni. Oczywiście, że wychodził z założenia o wysokim stopniu posłuszeństwa Blackwooda względem jego osoby i o tym, że nie postanowi zlekceważyć jego rozkazu, a jeżeli tak się właśnie stanie to czekają go bardzo przykre konsekwencje, które musiał jeszcze wymyślić. W tej chwili nie był już tak pewny czy dobrze zrobił wyrzucając narkotyki, bo przecież mógł to zachować, jako rzekomą kartę przetargową i spróbować jakoś negocjować, ale trudno stało się. Musiał obmyślić jakiś inny równie genialny plan, by ten oszołom przestał mu niszczyć grafik i zaczął się słuchać jak grzeczne dziecko, a nie rozpieszczony bachor, którego najlepiej przełożyć przez kolano i wymierzyć kilka klapsów. Na jego ustach pojawił się tak diaboliczny uśmiech jakby ujrzał nowy model kotła lub lśniące narzędzie tortur zapakowane w ozdobny papier. Odrzucił wilgotny rzecznik na poręcz krzesła, wygrzebał z komody spodnie od piżamy i tak przystrojony postanowił ruszyć na poszukiwania zaginionego dziecka. Najpierw zajrzał do łazienki, która rzeczywiście była używana przez jego gościa, ale zionęła pustką wskazującą na inną lokalizacje mężczyzny od tej pożądanej. Nie pozostawało mu nic innego jak zejść po schodach na parter oraz rozejrzeć się po dolnych pomieszczeniach, które prawdopodobnie kryły jego zgubę. Wycieczka na dół nie była czymś czego pragnął o trzeciej w nocy, ale cóż innego mógł poradzić? Nie bardzo uśmiechała mu się wizja szlajającego się prezydenta po jego mieszkaniu. Z reguły nie sprowadzał tutaj nikogo. Jedyną osobą, która miała tutaj wstęp była jego sekretarka, tak na wszelki wypadek jakby kiedyś sie przepracował i zaliczył zgon, a jego zwłoki miały tu zalegać i zanieczyszczać powietrze. W innym przypadku ludzie byli eksmitowani za drzwi bez możliwości przekroczenia choćby progu. Cenił sobie prywatność, dlatego Jonathan pałętający się gdzieś tam w odmętach salono-przedpokojo-jadalni był raczej niechcianym obrazem. Z westchnięciem niezadowolenia wkroczył do swojej kuchni odnajdując szkodnika buszującego po szafkach. Zaszedł swą ofiarę od tyłu, starając się zrobić to jak najciszej. Wtedy błyskawicznie sięgnął dłonią do jego prawego ucha i szarpnął nim w dół, tak jak to się robi z niegrzecznymi dziećmi. Puścił winowajcę, szturchnął w ramię i klepnął w ten durny czerep. - Kto powiedział, że możesz szlajać się po moim mieszkaniu bez pozwolenia? – Założył ręce na siebie z wyraźnym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Lepiej by miał naprawdę dobrą wymówkę, bo inaczej Dante zacznie się z nim obchodzić znacznie mniej delikatniej niż w obecnej chwili. - Czy mam Cię obezwładnić i siłą zatargać na górę, uprzednio specjalnie obijając twoją durną głowę o każdy stopień z osobna? – Spojrzał na niego nad wyraz poważnie, bo w istocie nie żartował i jeżeli zajdzie taka potrzeba to mężczyzna w prędkością światła znajdzie się w jego łóżku z wykorzystaniem wszelkich możliwych środków.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Nie Gru 29, 2013 3:09 pm | |
| - If i were a Zombie, I'd never eat your brain... - Nucił sobie w najlepsze, w końcu dobierając się do czegoś, co w tych ciemnościach było jakimś napojem czy coś. Powąchał i uznał, ze nadaje się do picia, także tylko tknął trochę napój czy też wodę i odłożył na miejsce tak, jakby nigdy go tutaj nie było. Podrapał się po głowie. Coś powinien był zrobić, tylko już zapomniał co. O tym jaka mogłaby być godzina w ogóle pojęcia nie miał. Telefon dawno był wyłączony, zresztą, teraz leżał gdzieś w jakiejś kieszeni od jego spodni tam na górze, w łazience. Do niego docierała tylko informacja, ze było ciemno czyli noc i właściwie nic mu więcej nie było trzeba do życia. Nucił sobie melodię jaka utkwiła mu w głowie i tak właściwie bez celu dalej krążył jak sęp po kuchni, bo mózg mu się już właściwie powoli wyłączał. I wtedy pomyślał, czas się położyć, znaleźć jakieś wygodne miejsce, żeby tylko nie była to podłoga czy coś. I żeby go światło z rana nie poraziło, bo wolał się budzić we własnym tempie, a z przyzwyczajenia budził się akurat tak, by się przed robotą wyrobić. Niestety, też działało to nawet kiedy miał wolne. I wtedy poczuł naprawdę mocne szarpnięcie w dół, co zasygnalizował od razu z miejsca zwyczajnym "kurwa", a puszczony, złapał się tam dłonią. czuł jak mu tam coś pulsuje i jak w ni samym zbiera się złość. Kto śmiał go w tak bezczelny i nieoryginalny sposób zaczepiać? Dopiero po paru sekundach od wypowiedzi Dantego go oświeciło w jakiej jest sytuacji i jeszcze raz go sklął w myślach, wypominając jak bardzo go nie cierpi. Wszystko przeciwko niemu, jak on mógł się dać tak wrobić. Spojrzał tylko na niego spode łba, jakby wyrządził mu on największą krzywdę na świecie i tak, właśnie jego obwiniał o to wszystko czymkolwiek by to nie było. Ale nic się póki co nie odezwał, starał się tylko utrzymać równowagę względna, trzymając się jedną ręką blatu obok. Burknął coś pod nosem. Poczuł się jak dzieciak, gdy matka trzepnęła mu wałkiem po łapach, ażeby nie podbierał niczego z kuchni. Dokładnie tak samo, tyle, ze ani to nie była jego matka, ani rodzinny dom, a tym bardziej nie miał zamiaru się tłumaczyć z czegokolwiek. Przyszedł, zrobił co miał zrobić i tyle. Nawet niczego nie poprzestawiał, chociaż wydawało mu się, że teraz wszystko stoi gdzie indziej, ani nie robił hałasu ani nic. Wiec o co cały ten szum. W ogóle tego nie rozumiał, ale machnął na to ręką. - Już sobie idę - Burknął tylko. Jakoś wizja ciągniętego siebie po schodach i obijającą się głową średnio mu się widziała, a Dante wyglądał na tyle poważnie, ze wolał nie ryzykować pewnego wstrząsu mózgu i cholera co wie jeszcze. Ruszył swoje dupsko z powrotem na górę i widać, ze sprawiało mu to trudności, tak samo jak za pierwszym razem. Lecz teraz chęć nie sprawdzania wytrzymałości psychicznej tego imbecymbadebila wyraźnie usprawniała jego wspinaczkę na górę tym koślawym, pijackim krokiem. I raz dwa go nie było, nic się słowem nie odezwał, chociaż był zły i wyraźnie za sobą ciągnął chmurę burzową, wraz z piorunami roznoszącymi się po ścieżce jaką za sobą miał. - Będę tego chyba żałować - Mruknął tylko nawet się nie patrząc czy ten idzie za nim, tylko wlazł do odpowiedniego pomieszczenia i ścisnął się na brzegu łóżka, jak zwykle kładąc się na brzuchu. Czyste przyzwyczajenie. Zakrył tylko łeb poduszką, chcąc jakoś w ten sposób ograniczyć wpływ świata zewnętrznego na jego umysł. Od momentu położenia się, jakby mu mięśnie od razu zwiotczały. Teraz ewidentnie czuł alkohol, choć mózg jeszcze w miarę sprawnie pracował, to ciało już był w tym trybie, które zwykł określać jako martwy. I teraz był, ten najsłabszy, zapity prezydent, który już w tym momencie nie miał siły by ruszyć się z tego miejsca, aż do końca świata. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Nie Gru 29, 2013 10:40 pm | |
| - Dobra decyzja, Jonathan. - Nie bez jakiejś nutki satysfakcji spoglądał za ledwo ciągnącym się po schodach cielskiem prezydenta. O tak, to był niesamowicie dobrze smakujący triumf burdel papy, który niemal zachłysnął się swoim zwycięstwem nad tym ponoć wyżej postawionym człowiekiem. Stojąc wciąż w progu, opierając się ramieniem o futrynę drzwi przyglądał się szerokim ramionom mężczyzny, które w tym momencie, sytuacji oraz oświetleniu wydały mu się wyjątkowo seksowne. Wodził zachłannym wzrokiem od łagodnego łuku pasa barkowego poprzez umięśnione plecy i nitkę kręgosłupa przecinającą je w pionie. Nigdy nie przeczuł, że Blackwood to przystojny mężczyzna, tylko że nigdy nie patrzył na niego w kategoriach kogoś kim mógłby być zainteresowany, po prostu to jakoś nie pasowało do siebie i nie wyobrażał go sobie w roli uległych, w końcu sam do niej nie pasował i jedyną pozycją jaką mógł obrać była rola dominatora. Dante był urodzonym władcą i jakiekolwiek próby zdominowania go kończyły się niemal na próbie zabójstwa, rzecz jasna tego psychopaty, który sądził, że uda mu się udomowić tego Diabła wcielone. Nie dało się. Ziewnął automatycznie zakrywając usta dłonią. Ocho, czas spać. Niewiele myśląc ruszył w kierunku schodów, który jeszcze przed chwilą pełniły rolę najgorszej wymyślnej tortury, jaką można zgotować podpitemu człowiekowi. Czarnowłosy był już na tyle przyzwyczajony do wchodzenia i schodzenia z nich, że robił to już mechanicznie bez względu na stan, w jakim się znajdował. I tym razem poradził sobie bez najmniejszego problemu pokonując tę niebezpieczną przeszkodę w znacznie szybszym tempie aniżeli jego poprzednik. Po drodze do sypialni zajrzał do łazienki, zgarnął z niej gumkę do włosów, którą związał luźno puszczone czarne kosmyki, tak by podczas snu było mu wygodniej. Zgasił światło, przymknął drzwi i poszedł do sypialni, gdzie z nikłym zadowoleniem mógł stwierdzić, że cel bezpiecznie dotarł do wyznaczonego miejsca. Krótką chwilę spoglądał na schowanego pod poduszką prezydenta, który widocznie już od dłuższego czasu łaknął snu. Tutaj miał przynajmniej możliwość wyspania się, a gdyby rzeczywiście go nie posłuchał i został na dole to następnego dnia mógłby narzekać na bolące różne części ciała. Natomiast teraz będzie mógł jedynie marudzić z powodu męczącego go kaca. Niesamowicie wygodny materac został specjalnie przezeń wybrany i przetestowany z pewną niespotykaną panienką przypominająca skrzyżowanie z radioaktywną tęczą i jednorożcem. - Dobranoc. – Mruknął odruchowo w jego kierunku, ale nie do końca był pewien czy do mężczyzny docierają jeszcze jakieś dźwięki. Zgasił światło, a sam po omacku dotarł do łóżka. Zanurzył się w fałdach ciepłej pościeli, układając się wpierw mniej więcej na brzegu łóżka, aż w końcu prześlizgnął się na jego środek. Przewrócił się na bok, będąc plecami do swojego towarzysza snu i ułożył się wreszcie tak, by jego skóra stykała się z ciepłym ramieniem Blackwooda. I o ile tamten wstrętny gbur nie postanowi go pchnąć, skopać czy wykonać inny równie niebezpieczny manewr, o tyle Dante pozostanie w takiej lub podobnie bliskiej pozycji do samego rana. Był typem osoby o paskudnym usposobieniu, ale miał pewną słabostkę dotycząca upodobania w spaniu z drugą osobą, a przede wszystkim w czuciu tej osoby tuż koło siebie przez całą noc.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pon Gru 30, 2013 8:19 pm | |
| On by i tak marudził, niezależnie od tego, czy by go coś zabolało czy nie. I był pewien, że Dante był tego świadomy w bardzo dużym stopniu. Niestety, charakterek Jonathana pozostawiał sobie wiele do życzenia, ale to, że ten debil z nim tyle wytrzymał jak do tej pory i jeszcze go nie wypierniczył na wycieraczkę miało te swoje plusy, co było czymś dziwnym. Bardzo dziwnym. trochę nieswojo się z tym czuł, ale skoro już przebrnął przez masę gburactwa i zaczął być bardziej... znośny, to chyba powinien się do tego przyzwyczaić. I z pewnością, póki ten ewidentnie go nie wkurwi. Aż mu się przypomniało nagle o jakiejś tam ustawie, do której miał przyłożyć rękę i, która z pewnością zakończyłaby tę farsę z domami uciech na ulicach. Ale dziwnym trafem postanowił teraz, ze tego nie zrobi. Miał to dziwne odczucie gdzieś tam, we własnym kłębowisku uczuć skutych lodem. To było jak nieskończone drapanie, swędzenie, głód gdzieś tam, na dnie. I za chiny nie miał ochoty zgłębiać tajemnicy tego czegoś, może innym razem. Może jak chwyci do gęby kolejną garść hery to mu się przejaśni coś w mózgownicy na ten temat. Albo jak się znów upije, jak teraz. Tyle, ze akurat dzisiaj już wyczerpał limit swoich przemyśleń na ten temat i chciał spać. Albo raczej, jego ciało chciało spać, podczas gdy mózg najwyraźniej, złośliwe wpadł w nałóg conocnego maratonu przemyśleń na cholernie nudne i durne tematy. Nie, jakoś nawet mu przez myśl nie przeszło tak złośliwy czyn jak zepchniecie go z łóżka. Zresztą, nawet nie miał specjalnie sił na to, by się jeszcze teraz przekomarzać. Ale czując bijące z niego przyjemne ciepełko aż się wzdrygnął i na chwilę odsuną tak by się chociaż nie stykać. Burknął wcześniej jeszcze pod poduchą coś w stylu "dobranoc" i powrócił do własnych rozważań na temat życia. Ostatecznie jednak, jakoś nie mógł się powstrzymać by się nie przewrócić na bok, tak by mieć na widoku jego tyły. Przez chwile się tak przypatrywał. Położył poduszkę na swoje miejsce, ułożył na niej grzecznie głowę i ni z tego ni z owego, może przez zwykły omam senny, bo już tego nie rozróżniał, przylgnął nieśmiało do jego ciepłego ciała i krótko mówiąc się przytulił. I teraz będąc w jakiś sposób usatysfakcjonowany, mając nos schowany między jego kudły, krótko mówiąc... zasnął snem twardym.
| |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Gru 31, 2013 3:06 pm | |
| Dante był tylko człowiekiem, a może aż człowiekiem? Przede wszystkim był niepoprawnym hedonistą, a w związku z tym niczym dziwnym nie powinno się wydawać, że tak po prostu, tak po ludzku lubił dotyk drugiej osoby, szczególnie podczas snu. Wręcz uwielbiał zasypiać i budzić się tuż koło drugiej osoby. No dobra wyjaśnijmy sobie jedno. Nie każdy był mile widziany w jego legowisko i nie każdy mógł dostąpić tego zaszczytu, by Dante chciał się koło niego obudzić. Byle, kogo w ogóle nie zabierał do swojego mieszkania, a co tu dopiero mówić o sypialni. Prezydent dostąpił tego rzekomego zaszczytu, jakim było właśnie pojawienie się w łóżku Diabła wcielonego, zasnąć spokojnie obok jego osoby i obudzić się bez wcześniejszego skopania z z materacu czy wyrzucenia za drzwi w środku nocy. Sen miał długi i przyjemny, niczym niezmącony. Nie mógł narzekać na niewyspanie czy ból głowy, wszakże miał tę cudowną przypadłość, że kac, lub inne choroby po alkoholowe, się go nie imały. Zbudził się nad rankiem, gdzieś koło godziny ósmej, jak miał to w zwyczaju i jak ciało jego zdążyło się przyzwyczaić do tej godziny. Przeciągnął skurczone ciało i wtedy poczuł, a może wreszcie sobie przypomniał, że przecież nie jest tutaj sam i właśnie ten ktoś leży za jego plecami i, o zgrozo!, przytula się do nich. A kiedy dotarło do niego, kto to jest… Nie był pewien czy powinien parsknąć śmiechem, wzburzyć się za tę jawną bezczelność czy dorwać telefon i zrobić mu zdjęcie, ot tak by mieć do ewentualnego szantażu. Zamiast tego wszystkiego na powrót znieruchomiał, jakby obawiał się, że jego minimalne ruchy spowodowałyby obudzenie się prezydenta. Trwając przez dłuższą chwilę w tym idiotycznym bezruchu, w końcu znalazł pozycję, w której było mu względnie wygodnie. Odetchnął ze zrezygnowaniem, bo naprawdę nie miał już sił do tego idioty, który był chyba zdolny do wszystkiego i kiedyś z pewnością doprowadzi go do zawału serca. I jeszcze ta ręka, no litości… Gdyby był wolny lub nie obawiał się zbudzenia, co najmniej smoka, to pewnie właśnie walnąłby się w łeb. Po raz kolejny westchnął ciężko i spróbował ponownie zasnąć, tudzież poczekać, aż ten gbur się zbudzi i zrobi awanturę czy coś w tym stylu. W międzyczasie upatrzył sobie za dobrą zabawę jeżdżenie opuszkami palców wzdłuż dłoni oplatającej jego ciało. No dobra było fajnie i tak dalej, ale na boga on był prezydentem i go nie znosił. Co za debil, co za skończony kretyn.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Gru 31, 2013 3:51 pm | |
| Mamrotał czasem coś pod nosem, ale było to na tyle niezrozumiałe, że próżno byłoby w jakikolwiek sposób te pomruki udokumentować. Tak miał każdej nocy odkąd pamiętał. Mimo twardego snu to jednak nie spał zbyt spokojnie. Marszczył co chwila brwi, to raz na jakiś czas coś odkrzyknął, a ze głos miał dość donośny, to było to wszystko całkiem porządnie słychać. Godzinę po świcie dopiero się całkowicie uspokoił stając się potulnym, grzecznym panem prezydentem. I chyba tylko w tym momencie wyglądał względnie przyjemnie. Jak nigdy. Po gburze nie było widać śladu, a, że sen miał twardy to nic nie było go w stanie zbudzić. Także Dante mógłby i nawet sprowadzić tutaj orkiestrę dętą mu pod nos, a ten by dalej spał. No cóż. Koniec końców w końcu jednak musiał się zbudzić. Nie miał pojęcia która była godzina w tym momencie, ale głowa mu napieprzała teraz wystarczająco mocno by stwierdzić, ze leżał zbyt długo. Co to on. Zanim jego organizm się obudził to najpierw budziła się jego świadomość, a że wszystko pamiętał, to od razu musiał zmarszczyć brwi i nad jego głową znów pojawiła się chmura burzowa, tym razem jednak wydawałoby się, że objęła cały pokój i jakby przysłoniła wszystko inne. Na raz otworzył oczy i... przestraszony wybałuszył oczy. Kompletnie znieruchomiał nie mogą uwierzyć w to w jakiej sytuacji się znajdował w tym momencie, co zrobił, a nade wszystko bolała go głowa. Naprawdę był wkurwiony. Że jak niby on mógł to zrobić... tak... dotknąć go? Jak on mógł. - To... to nieprawda! - Krzyknął i natychmiast wstał, mając już gdzieś to, ze go zamroczyło od nagłego powstania, ze go głowa bolała i że miał jeszcze jakieś inne problemy. Po prostu. To nie była prawda, tylko mu się zdawało. Nadal śnię, burczał pod nosem. Nie, po prostu... nie wierzył. Mimo iż wszystko w jego pamięci było dokładnie poukładane, ze wiedział wszystko to co uczynił... ale nie chciał zdecydowanie w to uwierzyć. Natychmiast powlókł się do łazienki, trzasnął drzwiami tak mocno, ze mało co z zawiasów nie wypadły i się wykąpał. Tak dokładnie, ze jak wyszedł, to widać było aż czerwone od tarcia miejsca, w których czuł jakąkolwiek styczność z Dantem. Potem tylko zszedł na dół i krążył dookoła kanapy z założonymi rękoma, nie mogąc się powstrzymać przed wiązanką przekleństw jaką puszczał co krok. I wtedy go oświeciło, że ze strachu zakrył rwące się do krzyku usta, wybałuszył oczy na wierz i zamarł w bezruchu. A co jeśli ten będzie teraz chciał go szantażować? I wymusi na nim coś okropnego? Przecież teraz mógł go idealnie zniszczyć. I nagle się poczuł taką malutką kropką, pyłkiem na wietrze czymś tak nieznaczącym i małym... i to go przerażało. Że będzie nikim. Że wszyscy o nim zapomną a co najgorsze, jego cała praca pójdzie na marne, przepadnie w zapomnieniu, w tej okropnej czeluści przed którą skutecznie i zażarcie się bronił od dzieciaka. Podszedł do pierwszego lepszego okna i spojrzał przezeń na miasto. Jego miasto. Ścisnął dłoń w pięść. - Nikt mi cię nie odbierze. Nigdy - Rzekł ze złością. Dochodził teraz do różnych dziwnych wniosków i większość go bolała. Dlaczego się bał? Dawno nie czuł czegoś podobnego. Od prawie piętnastu lat budował mury swojego umysłu przed podobnymi uczuciami. Ale teraz miał wrażenie, że mury niewzburzone gorszymi rzeczami zaczynają pękać. Kruszyć się. Ale nie mógł sobie pozwolić na coś takiego. Nie. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sro Sty 01, 2014 7:36 pm | |
| „Jezus Maria, niech go ktoś kurwa uciszy, co za debil.” Zakrył się szczelniej kołdrą, kiedy prezydent zaczął panikować i urządzać arie z samego rana, właśnie teraz jak Dantemu udało się na powrót zasnąć i mieć naprawdę dobry sen. Wsunął głowę pod poszuka, bo miał szczerą nadzieję, że to pomoże. Nie było mowy o ponowny, kolejnym zaśnięciu tego dnia. Warknął coś bardzo brzydkiego, co powędrowało w eter i wygramolił się niczym Zły Lord spod pościeli. Usiadł jak niekochane i nieszczęśliwe dziecko na środku łóżka, przecierając wierzchem dłoni oczy. I co on miał teraz zrobić z tym idiotą, co to sobie bóg jeden wie co wyobrażał? Zsunął nogi przez brzeg materacu dotykając stopami miękkiego dywanu. Tak naprawdę to było mu obojętne, o czym myślał ten szaleniec. Zapewne w jego zwichrowanym umyśle krążyły jakieś popieprzone teorie spiskowe, jakoby Dantemu zależało na jego posadzie czy innych bredniach. Rozmasował sobie skronie palcami, jakby to miało w czymś pomóc. W końcu zwlekł się z łóżka, wyciągnął z komody pierwszą lepszą koszulę z długim rękawem i narzucił na siebie. Powlókł się korytarzem, następnie schodami w dół, Az wylądował na parterze. Rozejrzał się po wnętrzu w poszukiwaniu Jonathana i tego jego durnego czerepu pełnego zamachów stanu i innych bredni. - Daj na wstrzymanie idioto. Nie wiem co Cię z samego rana ugryzło, ale wczoraj byłeś naprawdę niemożliwie spolegliwy, mógłbyś wziąć przykład i dzisiaj też przestać zachowywać się jak spanikowana dziewica. – Uważnym wzrokiem przesunął po zaczerwienionej skórze, po czym podniósł oczy na prezydenta z jawnym zapytaniem, o co mu właściwie chodzi. Naprawdę zachowywał się jeszcze dziwnie niż zazwyczaj i skąd pomysł, by zrobić sobie taką krzywdę. Fakt, że nie doprowadził się do krwawienia, ale nadal kto normalny mył się tak intensywnie, by prawie zedrzeć z siebie naskórek? Pokręcił głową z niedowierzaniem, serio czy każdemu musiało tak odbijać? Machnął na niego ręką, niech sobie robi co chce, ale Dante nie zamierzał w tym szaleństwie uczestniczyć. W koncu nie wytrzymał i walnął go w łeb. - Opamiętaj się w końcu. Odbiło Ci do reszty czy o co chodzi? – Zmrużył oczy spoglądając na niego z niejakim podejrzeniem. Naprawdę nie miał pojęcia, co tym razem było w stanie wywołać w nim taką paranoję. Był głodny, chciał wypić kawę i przeczytać gazetę. Dlatego zamiast zastanawiać się nad kondycją umysłu prezydenta postanowił zostawić go w spokoju, a samemu zawlec się do kuchni, gdzie mógłby przyrządzić sobie coś co zaspokoi jego poranne pragnienia. I tak też zrobił. Najpierw nastawił ekspres do kawy, następnie wyciągnął jakieś dodatki do chleba, masło i chleb razowy w kromkach. Wyciągnął to wszystko na stół, nalał kawy do kubka i usiadł na swoim krześle. Nie miał zamiaru czekać, aż tamten wariat pozbiera swój mózg z jego przestrzeni mieszkalnej, dlatego zabrał się za robienie sobie kanapek oraz konsumpcję ich.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sro Sty 01, 2014 8:08 pm | |
| W czasie zanim Dante szedł na górę, Bird zdążył już się ogarniać. Powiedzmy. Myśli miał mniej pochmurne, ale dalej był na siebie zły. Chyba będzie miał wstręt do alkoholu przez najbliższy czas, albo wręcz przeciwnie, będzie najbliższy czas pędzał na zapijaniu łba narkotykami, whiskey albo innymi używkami, jakie w domu przechowywał. A miał tego całkiem sporo, szczególnie na takie okazje. Dalej się patrzył przez okno, starając się rozluźnić. Chyba trochę przesadził. W tym momencie jakby poczuł się winny samemu sobie nagłego wybuchu złości. Co też.. przecież nie będzie obwiniać samego siebie. To leżało wbrew jego naturze. Może po prostu było mu trochę głupio. Westchnął cicho. Czas będzie trzeba się stąd zbierać i nie nadużywać jego gościnności, bo znów coś odwali. I wtedy też znów dostał w łeb. I naprawdę ciężko było mu w tym momencie, niesamowicie ciężko ogarnąć się tak, by zaraz nie wybuchnąć tutaj znów gniewem. Ten to chyba specjalnie za każdym razem, kiedy ten się starał znormalizować swój mózg, przychodził i go ponownie wkurwiał. Jakby tego było mało głowa go bolała i tak, a ten wcale nie pomagał. Uspokój się, warknął w myślach i tylko jak nigdy nic odwrócił się, spiorunował go wzrokiem, masując obolałą głowę w miejscu uderzenia, gdzie teraz bolała najbardziej. - O chuj ci chodzi do kurwy nędzy? - Rzucił za nim, kiedy już ten polazł do kuchni. I dobrze, niech sobie idzie, pomyślał, zastanawiając się przy okazji co powinien w tym momencie ze sobą zrobić. Przecież nie będzie mu się po domu szwendał, bo ten zaraz znów się na niego wydrze i tak w koło macieju. Nie potrzebował sobie z rana dalej nerwów strzępić, dlatego też pełen luz i do przodu. Obojętnie z jakim skutkiem by mu to wychodziło, to o tyle na razie nie było widać po nim złego nastroju, tylko ten grymas jak zwykle. Grymas gburactwa, zrezygnowania i ogólnej niechęci do robienia czegokolwiek. Ruszył w końcu z miejsca i polazł najpierw na górę po swoje spodnie i inne przedmioty, które w kieszeniach pochował. Dopiero ubrany od pasa w dół zlazł z powrotem na dół, gdzie czekała na niego jego górna część odzienia. W kompletnym ubraniu czuł się znacznie lepiej. I przynajmniej nie było widać tych otarć. I bardzo dobrze, wolał już jakby piekło go tam, niż jakby miał żyć ze świadomością, ze był tam dotknięty na gołej skórze. Zresztą, co to innych obchodzi. Najpierw usiadł na kanapie, pogrążony w zamyśleniach na temat samego siebie. Gadał coś niezrozumiale pod nosem. Przeczesał sobie dłonią włosy i ruszył do kuchni. Stanął gdzieś z boku. Długo milczał, wzrok mając wbity prosto w niego. Lecz zaraz musiał gdzieś głowę na bok odwrócić, spojrzeć w inne miejsce. Ten zapach wciąż go denerwował. Nawzdychał się jego aż nadto i teraz mu to spokoju nie dawało. - Nawet nie próbuj tego skomentować co teraz powiem - Odezwał się w końcu. Wodził wzrokiem po kuchni po wszystkim byle nie spoglądając nawet na ułamek sekundy na tego imbecybadebila - Przepraszam - Dodał po bardzo długiej chwili milczenia i widać było, ze to słowo bardzo zabolało jego ego i trudno mu to przechodziło przez gardło. Chrząknął pod nosem i powlókł się do pokoju znów i usiadł na kanapie. Czuł się cholernie dziwnie i poniekąd bolało go to co powiedział. Bo właściwe nigdy nie powiedział takich słów na głos a tym bardziej nie tak szczerze. Obojętnie jakby to nie brzmiało, w obecnosci Dantego wyraźnie złagodniał i zdecydowanie źle się z tym czuł.
| |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Czw Sty 02, 2014 9:26 pm | |
| Wychynął zza futryny drzwi piorunując mężczyznę wzrokiem bazyliszka. Dłuższą chwilę wpatrywał się w jego ślepia dając mu jasno do zrozumienia, by się w końcu ogarnął i nie zachowywał jak pokrzywdzone dziecko, które histeryzuje z byle powodu. Swoją drogą Dante bardzo nie lubił dzieci, w sumie to on raczej nikogo nie lubił, ale to tylko mało istotny szczegół. Mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i schował się w kuchni. Cholerni Amerykanie lub Brytole, jeszcze się nie rozeznał w temacie prezydenta tak dokładnie, bo jego akcent wcale nie był taki oczywisty i nie dawał jasnych wskazówek. Niemniej jedni i drudzy zawsze stwarzali milion problemów, jakby nie mogli być tak uporządkowani jak niemiecka musztra. Spojrzał na stół, na którym rzecz jasna panował perfekcyjny porządek, wszystko miało swoje miejsce, nawet talerzyk z szynką nie zaburzał tej doskonałej harmonii. Uśmiechnął się lubieżnie, widocznie zadowolony ze swojego dzieła. Nie naruszając struktury doskonale ułożonych przedmiotów, skończył przygotowywać kanapki, by następnie je spożyć. Postanowił nie przejmować się tym wariatem i w spokoju skonsumować swoje śniadanie. Od wczorajszego popołudnia nie miał w ustach nic poza alkoholem i naprawdę zaczynał odczuwać to nieprzyjemne świdrowanie w okolicach podbrzusza. A to oznaczało, że czym prędzej powinien coś zjeść. Śniadanie śniadaniem, ale oprócz tego wszystkiego czekał, aż tamten przestanie się obrażać na cały świat i łaskawie zdecyduje pokazać się w jego kuchni, by także coś przekąsić. Serio nie chciał uchodzić za dobrego wujaszka, który troszczy się o każdą zbłąkaną duszę w swoim apartamencie, ale na litość boską ile można było wylewać łez z jakiegoś idiotycznego wyimaginowanego powodu, który tak naprawdę nie istniał? I serio, o co mu do cholery jasnej chodziło? Wreszcie skrzywił się bardzo brzydko, ponieważ brak odzewu ze strony prezydenta trochę zaczynał go irytować. - I co tak sterczysz jak słup soli. Usiądź, zjedz, napij się kawy czy herbaty, jak wolisz. Ja nie wiem ile ty masz lat, by się dąsać jak obrażony bachor? Z resztą mógłbyś powiedzieć o chuj Ci chodzi? Od rana zaczynasz mieć pretensje do całego wszechświata czy to tak o dla zasady kandydujesz na stanowisko gbura miesiąca? – I przyszedł. Wyglądał jak zbity pies, jakby ktoś go potrącił, zgwałcił i nafaszerował szpinakiem wbrew jego woli. Dante uniósł brew w górę, bo serio nie ogarniał rzeczywistości w tej sekundzie. Czy wszechświat walił mu się właśnie na głowę czy tylko jemu się to wszystko śniło? Jonathan zachowywał się jakby ktoś kopnął go w jaja, napluł na głowę i wykopał ze stołka prezydenta. Jak prawdziwa sierota tylko, z jakiej racji miał tę straszliwą minę pokrzywdzonego przez los dziecka? Dante był naprawdę kochany i nawet nie wypierdolił go w środku nocy na bruk, a zaproponował – no dobra kazał mu – spanie w swoim łóżku. - Jezu ogarnij swoje życie, Blackwood. Czy ty przypadkiem rano nie przywaliłeś głową o kant lóżka, że zachowujesz się jakby Cię ktoś wykastrował? Wracaj tu i zjedz coś, bo Ci się coś tam w tych złączach tej twojej durnej mózgownicy chyba poprzestawiało. – Ręce mu opadały przy tym kretynie. Naprawdę nie miał pojęcia co tym razem zachwiało jego rzeczywistości i dlaczego nagle zaczął się zachowywać w ten idiotyczny sposób. Nie miał już pięciu lat, a jeżeli ktoś zabrał Ci zabawkę to tę zabawkę mu zapierdol razem z rękoma złodzieja, bo tak to wyglądało w dorosłym świecie. Zero litości.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Sty 03, 2014 12:39 pm | |
| Przywalenie głową w mur chyba byłoby w tym momencie jedynym słusznym rozwiązaniem. Czemu on nie może powiedzieć nic konkretnego? Fakt, ze na okrągło pieprzy o tym, że Blackwood jest taki a nie inny go denerwował, ale też był na swój sposób budujący i coś po chwilach paru odczuł jak znów mu krew w żyłach lodowacieje i jest przyjemnie jak dawniej. Ale siebie i tak by nie zmienił. Nadal pozostanie gburem, choćby nie wiadomo jak inni się starali to zmienić to niestety, ale nie można. Chyba tylko jakieś dramatyczne wydarzenie mogłoby to zmienić, ale nic się na to nie zapowiadało. Powrócił myślami do własnych interesów i tego, jak wiele spraw go ominęło podczas gdy sobie "smacznie" spał w mieszkaniu kogoś, kto go póki co wkurwiał najbardziej na świecie. I weź tu jeszcze nie odstrzel mu łba przy okazji. Jeszcze raz powie na mnie bachor to mu coś zrobię. Odezwał się wielce dojrzały. Burknął w myślach, chwilę jeszcze spędzając na kanapie i ten czas poświecił na to, by przez krótką chwilę wyzbyć się emocji i chociaż taki jeden konkretny zapach drażnił go w nos, to jakimś cudem udało mu się osiągnąć stan względnie poprawny psychicznie. Tak jak zwykle. Bez złości, bez gniewu... ot, zwykłe sztywne coś. Pociągnął nosem i ruszył z wolna zahaczając wzrokiem o wszystko co napotkał na drodze. Właściwie jakimś cudem dopiero teraz połowę rzeczy zauważył. Dziwne. Czy przywalił sobie rano o kant łóżka głową? Nie, ale wystarczająco go po wczorajszym bolała głowa a na dodatek ten mu jeszcze przypierdzielił w łeb na dzień dobry o ile dobrze pamiętał. Powinien był się mu odegrać, ale nie. Musiał pozostać niewzruszonym, nie mogły go teraz emocje ponieść. Nie, póki znajdował się w jego mieszkaniu. Potem z chęcią mu przywali. Zrobił sobie kawę. W milczeniu. Tylko coś mu to dużo czasu zajęło. Niestety, tak to jest, jak wszyscy ludzie robią coś za ciebie, skaczą dookoła i są gotowi na każde skinienie. Nawet zwykłą kawę ciężko było mu zrobić, ale przecież był inteligentnym człowiekiem i sobie w miarę sprawnie poradził, przynajmniej jak na niego. Potem coś nucił pod nosem. Odzyskiwał siły. Czuł tę piękną moc kawy, która skutecznie wypalała mu wszelkie inne zapachy z nosa. Nade wszystko, jak już skończył musiał się zaciągnął tym zapachem po czym dopiero oparł się gdzieś o blat, stoją i trzymając w dłoniach kubek. Milczał dalej. Jakoś nie miał powodu by raczyć Dantego własnym słowem. Miał zdecydowanie zły wpływ na Jonathana i trzeba było to jak najszybciej ograniczyć, póki ten faktycznie nie zacznie się butami wpieprzać w jego życie osobiste. W głowie wciąż majaczyły mu się urywki rozmów w których jakoby Dante miał się bawić w swatkę pana prezydenta i kogoś mu znaleźć. Złapał się za głowę. Cholera, mam nadzieję, ze o tym szybko zapomni. Pomyślał, nie zwracając uwagi na to, ze ma jeszcze wrzątek przed sobą, po prostu pił, jakby temperatura kawy w ogóle go nie dotyczyła. - Znacznie lepiej - Mruknął pod nosem, ukradkiem spoglądając na tego imbecymbadebila, jednak głównie wzrok miał skupiony na swojej kawie. W razie czego, zrobi sobie więcej, jeszcze nigdy nie wypił tyle, żeby mu się coś zrobiło, a teraz po prostu czuł, ze będzie pił i na jednym kubku się nie skończy to picie. Uzależnienie od kofeiny też można dopisać do krótkiej póki co listy poważniejszych uzależnień pana prezydenta. - Ja ci kiedyś naprawdę odstrzelę ten łeb. Osobiście - Rzekł gdzieś trochę głośniej, ot tak, bez większego celu, po prostu jakby musiał coś powiedzieć, bo milczenie mu nie służyło. Uśmiechnął się tylko złośliwie pod nosem - A wcześniej ci wręczę medal, za człowieka, który mnie najbardziej na świecie chyba wkurwiał, a żył tak długo - Dodał po jakiejś krótszej chwili. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Sty 03, 2014 10:15 pm | |
| Jonathan i te jego wielkie problemy. Prychnął z irytacją. Zawsze ściągał mu na głowę tę swoją gradową chmurę, rozsiewał wokół wszechobecne niezadowolenie i oczekiwał, że Dante będzie z tego powodu szczęśliwy. Kto normalny przy takim bucu miałby siłę zachować wigor, szczęście i wszędobylską radość? O i jeszcze niech rozsiewa wokół miłość oraz pokój. Taak, to w istocie szatan plan na skalę światową. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że mężczyźnie brakuje kogoś, kto postawiłby go do pionu i to tak porządnie nim potrząsnąłby te zbuntowane klepki powróciły na swoje miejsce. Wtedy zaoponowałby ład i porządek taki, jaki czarnowłosy lubił najbardziej. Nie twierdził, że byłby idealną osobą, do tego zadania, ale nadawałby się. Nie kto inny, ale on sam był w stanie ogarnąć ten cały nierząd rozpleniający się po mieście. To on panował nad każdym domem uciech, to jego ludzie słuchali, to jego rozkazy wykonywali. Wystarczyło, że się popatrzył, a już wszyscy stali w równym rządku i przepraszali za wszystkie swoje grzechy te popełnione, i te, które zamierzali popełnić. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że być może i prezydent jest na niego chory i ma go już po dziurki w nosie, ale z drugiej strony, to on się do niego wczoraj przytulał, to on łasił się do jego rozgrzanego ciała, wtulał twarz w aksamitne czarne włosy. Pozwoliłby zaduma wzięła górę i nie zwracając uwagi na mężczyznę w pomieszczeniu dał się ponieść wodzom fantazji, obmyślając jakieś niestworzone historie. Pojawiały się tam przeróżne osoby, które wybierał na partnerów dla prezydenta. Rzecz jasna osoby kompletnie przypadkowe takie, które mógłby spotkać na ulicy, a wtedy trach! I strzała Amora trafiała go prosto w serce… Zaraz, zaraz opanuj się milordzie, nie jesteś żadnym pieprzonym grubasem z łukiem i strzałami w kształcie serca, a Złym Lordem posiadającym ciemną stronę mocy na swoich usługach. Nieeee on nie będzie grał fair, nie zamierzał. Nie bez powodu otrzymał tytuł Diabła wcielonego i rzecz jasna nosił go z jawną dumą. Uśmiechnął się w ten diaboliczny sposób, który jasno sugerował, że Dante knuje właśnie coś bardzo niedobrego i niegrzecznego. Ostrożnie podniósł się z krzesła, obszedł swoją ofiarę stąpając niemal na palcach niczym świetnie wyszkolony drapieżca i capnął zdobycz. - Mhm… ten medal z chęcią dołączę do reszty odznak jakie otrzymałem w konkursach na bycie skończonym dupkiem. – Szepnął mu wprost do ucha, co przy jego wzroście nie było żadnym wyczynem. Miał to szczęście, że spokojnie przewyższał prezydenta i nie musiał się specjalnie wysilać, by to tamten był jego ofiarą, a nie na odwrót. Zamknął go w swoich ramionach, oparł dłonie na blacie szafki kuchennej, tak by jego towarzysz znalazł się między nimi, a jego droga ucieczki została w ten sposób odcięta. Musnął nadzwyczaj delikatnie płatek jego ucha, ale zaraz zmienił zdanie u gryzł go tak, by zostawić widoczny czerwony ślad. Z wyrachowanym uśmiechem na ustach wsunął kolano między jego nogi napierając na krocze mężczyzny. Ciasno przywarł do pleców mężczyzny, tak by tamten nie miał zbyt dużej swobody ruchów i przejechał językiem od jego ucha, aż po odkrytą część ramienia, znacząc skórę mokrym śladem. I co teraz zrobisz Blackwood?
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Sty 03, 2014 10:50 pm | |
| To, ze teraz miał mętlik w głowie, być może po alkoholu to nie znaczy od razu, ze nie dbał dobrze o porządek. Co prawda, ciężko być kimś, ale się starał i przede wszystkim działał sam, co w jego oczach przynajmniej wychodziło na plus, bo przynajmniej nikt go nie mógł zagiąć. No... prawie. Istniało kilka osób na tym świecie, które potrafiły wywrzeć na nim odpowiednie wrażenie i chociaż po części nakłonić Jonathana do pewnych... działań. Jednak to on tutaj rządził i tylko z "grzeczności" nie urządził tutaj burdelu wywracając ze złości wszystkiego do góry nogami. Naprawdę, jemu akurat trudno było spiąć dupę jak już ktoś go zdenerwuje. To mogą potwierdzić w szczególności ludzie pracujący bezpośrednio z prezydentem. Nie raz zdarzało się przecież, ze coś stłukł, zbił, porwał na strzępy albo cholera wie w jakikolwiek inny sposób po prostu zniszczył. Zdecydowanie Dante miał na niego zły wpływ. Przynajmniej od jakiegoś czasu odnosił takie wrażenie. Nie to, ze go nie lubił, po prostu ten działał na niego w dość specyficzny sposób, ze tylko się denerwował, to znów próbował uspokoić, ale żeby nie było to wszystko szło na marne idąc tropem jakimś dziwnym, ni to sympatia, ni to biznes. Trudno było mu to określić, wiec uznał, ze jest gdzieś to pomiędzy, łeb do interesów ma i dało się z nim prywatnie pogadać. Wypił szybko swoją kawę do końca, żeby to dłużej nie nadużywać gościnności burdel papy i czym prędzej stąd czmychać. Miał masę spraw do załatwienia i aż bał się włączyć telefon, nawet nie spoglądając na czas, bo godzina pewnie późna. Kawa zdecydowanie postawiła go na nogi i już nie miał nad sobą chmury gradowej a leniwie unoszący się obłok, który tylko ruszony znów mógł wybuchnąć piorunami. Tak w razie czego. Niestety jednak plany się zdecydowanie pokrzyżowały. Nici z tego, żeby spokojnie sobie stąd pójść i zająć się własnymi sprawami. Dreszcz go przejął, gdy go tak od tyłu zaszedł, ale już napiął mięśnie w gotowości, co by to uchronić się przed potencjalnym atakiem w obolałą głowę, jak to wcześniej bywało w bliżej nieokreślonych sytuacjach. Jednak jego reakcja na podobny czynnik nie była jeszcze do końca wyćwiczona i po prostu się "dał" złapać co go chyba najbardziej zdziwiło aż przez moment osłupiał, by zaraz postem starać się wyszarpnąć z tego bagna, bo ni uja mu się to nie podobało. - Kurwa! - Krzyknął, na chwilę zaprzestając próby ucieczki i przycisnął dłoń do ucha, które rozbolało przez tą żmiję co kąsała jak opętana. Ja pierdolę, co mu odjebało? Chrząknął w myślach. Czuł się jak zapędzona w klatkę bestia i tym bardziej się rwał, żeby jak najbardziej stąd spieprzać. A to niby jemu coś na mózg siadło z rana, a tutaj co? Psychoza pierwsza klasa. - Kurwa, zatłukę cię, zatłukę kurwa jak psa - Warknął poirytowany, momentalnie się troszkę kuląc. Wzdrygnął się, ponieważ go czuł. Czuł go wszędzie, był wszędzie i chyba już zaczynał z tego powodu panikować. I jego zapach wwiercał mu się ponownie w nos, drażnił i ograniczał wyjątkowo skutecznie. I ta boląca głowa. Nie, zdecydowanie nie i po stokroć przysięgał, ze jak tylko go puści, to mu już naprawdę krzywdę zrobi. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Sty 07, 2014 1:52 pm | |
| Gwizdał na niezadowolenie swojego towarzysza. Prezydent miał to do siebie, że jemu NIC się nie podobało i ZAWSZE, ale to zawsze miał jakieś „ale” do dodania. Rozważna osoba wreszcie zorientuje się, że jemu po prostu nie idzie dogodzić i zamiast wciąż starać się dla prezydenta, w końcu zrobi coś dla siebie. Z takiego, może trochę egoistycznego, założenia wychodził czarnowłosy, który wybitnie miał ochotę po pierwsze zrobić sobie głupi żart z Jonathana, po drugie trochę się zabawić jego kosztem, a potrzecie miał po prostu ochotę. Jego pobudki być może i były wysoce dziecinne, ale serio, kto by się tym przejmował w takiej sytuacji? Z pewnością nie sam Dante, który wybitnie dobrze się bawił, a już z pewnością nie zamierzał tego zakończyć zbyt szybko. - Życzę powodzenia, tak tylko uprzedzę, że to ty będziesz miał przesrane, jeżeli mam być szczery. – Uśmiechnął się jakby ktoś mu właśnie prawił najlepsze komplementy. Było to tak przesadzone i słodkie, że aż szło dostać cukrzycy od nadmiaru lukru, jeszcze brakowało tylko tęczy, różowych obłoczków i srebrzystych jednorożców. Istny raj na ziemi, a pośrodku tego wszystkiego – oni. - Jak już zamierzasz coś krzyczeć, to zainteresuj się moim imieniem, misiu. – Diaboliczny uśmiech ponownie pojawił się na twarzy prowokatora, a może on w ogóle z niej nie schodził i cały czas był przyklejony niczym dobrze przytwierdzony słup telegraficzny. Jedna z dłoni wślizgnęła się jak ten wąż pod jego koszulkę, badając palcami strukturę jego ciepłej skóry. Dante w żadnym wypadku nie zamierzał go puszczać, a tym bardziej zaprzestawać swoich działań. Było miło i przytulnie, wiadomo, że dla niego, bo Jonathan wydawał się być jakoś taki spięty. Z zadowoleniem zamruczał mu wprost do tego zaczerwienionego ucha jak rasowy kocur, który właśnie dopadł upatrzoną kocicę. No dobra, dobra Blackwood w niczym nie przypominał filigranowej kotki, ale był równie apetycznym kąskiem, o czym czarnowłosy mógłby każdemu zaświadczyć. Może nie miał chudej talii, długich nóg czy krągłych bioder, ale miał to nieziemskie ciało, tak fantastycznie zbudowane. Właściwie to Dante nigdy nie gustował w tego typu mężczyznach. Przeważnie zajmował się drobniejszymi, ładnymi chłopcami, z którymi nie trzeba było uprawiać sparingu przed każdym pójściem do łóżka, ale zaprzeczyłby gdyby powiedział, że ta odmiana mu się nie podoba. - Po co się tak spinasz? Przecież wiem, że tobie też się to podoba. – Wypowiedział to dźwięcznie, tym swoim piekielnie seksownym głosem, a przynajmniej większość osób uważała, że Dante ma nieziemsko seksowny głos. Dłoń błądząca gdzieś tam pod koszulką i badająca rozległa klatkę piersiową prezydenta, objęła go w połowie, tym samym jeszcze bardziej unieruchamiając i przywiązując mężczyznę do drugiego ciała. Drugą, wolną dłoń ułożył na tej należącej do Blackwooda, zaciskając palce i zmuszając go do tego samego. Jeszcze raz, tym razem może trochę z czystej złośliwości, poruszył kolanem, tak by sprawdzić czy Jonathan rzeczywiście go nie chce, czy tylko udaje przed samym sobą. Skłamałby gdyby stwierdził, że kipiąca wściekłość z niemal już eksplodującego prezydenta nie sprawia mu jawnej radości. Ponownie z tą niejasną delikatnością obdarzył szyje mężczyzny kilkoma gorącymi pocałunkami, wzdłuż wcześniej pozostawionego mokrego śladu.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Sty 07, 2014 5:38 pm | |
| To były chyba jakieś żarty. Jawna kpina z jego prezydenckiej mości. Śniło mu się pewnie w dalszym ciągu. Bo coś takiego nie mogło by być prawdą, a tylko i wyłącznie koszmarem, mara senną, jakimś demonem który pochylał się nad jego myślami i wił je w niezrozumiały dla rozumu sposób. Tak jakby ktoś specjalnie dla niego to wszystko przygotował, aby tylko się na nim za coś zemścić, złamać go albo i całkiem zniszczyć. A propos niszczenia, nie mógł się tak dać. Po prostu czuł, że nie mógł, a już na pewno nie jemu. Nie do końca mógł tylko zrozumieć czemu jego umysł dopuszcza się w dalszym ciągu takich okrutnych, wręcz masochistycznych myśli, poniekąd jakby czuł, że wcale mu się nie sprzeciwiał. Właściwie to wyglądało to następująco, Jonathan nie dopuszczał do istnienia pewnych myśli i pewnych wersji wydarzeń, bo praktycznie od samego początku uważał je za czyste zło, było to coś przed czym się wzbraniał odkąd zaczął samodzielnie myśleć i odcinać się od wpływu innych. Ale jakby podświadomość mu nakazywała sama myśleć o tym w inny sposób po raz pierwszy. Cóż, nie od dziś miał problemy z takimi sprawami. Ale ufał przede wszystkim własnemu rozumowy. A ten stanowczo nakazywał mu przerwać tę zabawę Jonathana kosztem. Ewidentnie go wkurzał. Nie tylko on cała ta sytuacja, która wywołała ten niespotykany wcześniej i drażniący potok myślowy. Szarpał się cały czas, tak jak mu na to, tak właściwie, pozwalano. Może gdyby był Pudzianem albo Kliczko, to nie sprawiłoby mu problemu wyrwanie się stąd. A tak, najwyraźniej ten znał sposób by skutecznie kogoś unieruchomić, co jeszcze bardziej działało mu na nerwy. Jak to niby mógł się znaleźć ktoś taki kto go traktował w podobny sposób? Przecież zawsze osobowość Jonathana odstraszała skutecznie inne osoby i dawała okazję by ich sobie podporządkowywać, jednak Dante nie był taki, zupełnie jakby ten mur gburactwa, który sobie zbudował, go w ogóle nie obowiązywał. Jakby był ponadto. Nie, tak nie mogło być. - Nieprawda! - Krzyknął cały cza się siłując. Drżał na samą myśl o tym, o sposobie w jaki go dotykał, trzymał, ten zapach... świat mu spod stóp znikał, kruszył się i zostawiał go w tej samej czarnej pustce. jasne, ze mu się to nie podobało. Komu by się coś takiego podobało? I wtedy też przypomniało mu się parę momentów minionej nocy i poranka, o których w międzyczasie zdążył zapomnieć i normalnie strach go zdjął, z nóg ściął i powalił na ziemię przygniatając swym ciężarem. Chciał się zdecydowanie uwolnić. Spieprzyć stad jak najdalej, zapić ten łeb i mieć nadzieję, że to wszystko jest tylko snem, a on znów będzie musiał się tylko z kacem i urzędnikami borykać. Dlaczego to o co prosił było takie trudne do spełnienia? Dlaczego nikt go nie słuchał, kiedy żądał? - Dante... Dante puść mnie kurwa... - Ją się teraz prawie... ale to tylko prawie błagalnym głosem prosić, ale tyle w tym zdaniu było tyle gniewu, czystej złości, ze trudno było to nazwać prośbą, a raczej rozkazem sformułowanym w dość specyficzny sposób, w taki, który akceptował tylko Blackwood. Oczy mu prawie na wierzch wylazły, był prawie jak sparaliżowany, jak jakiś chory człowiek. Źle mu z tym było... tylko dlaczego chciał się przekonać co będzie dalej, skoro tak bardzo pragnął stąd zniknąć? | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Sty 07, 2014 8:36 pm | |
| Ruchy ustały. Dante na dłuższą chwilę przywarł mocniej do drugiego ciała jakby dostał nagłej potrzeby bliskości z druga osobą, w tym kontekście z prezydentem, który wydawał się być raczej średnim kandydatem. Po pierwsze tak jakby nie szczególnie był zadowolony ze swojej pozycji. Po drugie głównie miał ochotę ukręcić jemu łeb, a po trzecie to chyba to samo, co pierwsze i drugie. Na początku rzeczywiście nie interesowało go zdanie tego skończonego gbura, który jawnie mu tu kłamał, ale z drugiej strony, kiedy zaczął tak rozmyślać nad niedolą Blackwooda, to nie był już taki pewien, ze chce go w ten sposób maltretować. Chyba mnie pojebało. I już powrócił na swój normalny tok myślowy, żadnego żałowania czy litowania się nad pokrzywdzoną istotą, bo przecież Jonathan wcale nie cierpiał i Dante jeszcze nic takiego strasznego mu nie zrobił, rzecz jasna poza samym faktem zmuszenia go do tymczasowej bliskości oraz dotykaniem ciała bez jego zgody. - Nie wstydź się, powtórz. Jeszcze raz, Jonathan. – Ciężko było go utrzymać. Był silny, ale prezydent wcale nie był gorszy pod tym względem, dlatego blokowanie go przez ten cały czas stwarzało wiele problemów, jak choćby utratę niezbędnej energii. Wreszcie udało się tamtemu skutecznie odepchnąć mężczyznę, który wylądował na wyciągniecie ręki, tuż koło lodówki. No dobra nie tak to wszystko zaplanował, ale niech będzie. Teraz trzeba pilnować się co by nie zarobić w łeb, wszakże Jonathan wyglądał na nieźle wkurzonego. - Nie wiedziałem, że jesteś taki… niedotykalski. Naprawdę powinienem zorganizować Ci kogoś do towarzystwa, skoro ja nie jestem w stanie Cię zadowolić, ale wiesz to twoja strata. – I posłał mu ten diabelny, nieziemsko kuszący uśmiech numer pięć, który przeważnie stosował w stosunku do kobiet, a nie mężczyzn, ale kto by się tym teraz przejmował. Można powiedzieć, że w tej chwili częściowo skapitulował, bo czuł, że jeżeli nadal będzie naginać przestrzeń osobistą prezydenta, to prędzej czy później mu się oberwie, a wbrew pozorom lubił, kiedy jego facjata pozostawała w stanie nienaruszonym. Ostrożnie wyślizgnął się z kuchni, o ile mu się to udało i skierował się na poszukiwanie dzwoniącego telefonu. Dźwięk rozbrzmiewał po całym apartamencie, aż właścicielowi udało się znaleźć na rzeźbionej komodzie przy drzwiach wyjściowych. - Słucham? – Burknął, jak zwykle niezadowolony, że ktoś ośmiela mu się przerywać. Zaraz odsunął komórkę na długość swojej ręki, a i tak słyszał te wszystkie starannie wypowiedziane wyzwiska na swój temat. Och, chyba jego sekretarka się wkurzyła. - Zbastuj kotku, dzisiaj mam wolne. – I bez żadnych innych wyjaśnień rozłączył się, co prawdopodobnie doprowadziło kobietę Dos szewskiej pasji. Aż dziw, że jeszcze go nie ukatrupiła bądź nie zrezygnowała z tej posady. Dante westchnął ciężko i powlókł się na kanapę, na którą opadł.
Ostatnio zmieniony przez Dante dnia Nie Sty 26, 2014 9:11 pm, w całości zmieniany 2 razy | |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Sty 07, 2014 9:11 pm | |
| Po stokroć dziękował Bogu, że odzyskał spokój. Znaczy się, zdawałoby się, że dopiero teraz wybuchnie, jak spóźniony na erupcję wulkan. Tak bardzo widział siebie, jak rozkwaszał głowę Dantego o posadzkę i aż dziwnie mu się zrobiło na ten widok. Nie, on nie jest mordercą, chociaż wielu zginęło z jego imienia. Po prostu był pewien, że nie był w stanie teraz przyłożyć swojej ręki do jego twarzy. Ale był zły, był wściekły, jakby tego nie opisać słowami, po prostu ilość tego wszystkiego jaka w nim wzrosła była ledwo do wytrzymania i naprawdę z całej resztki swojej nadzwyczaj silnej woli starał się w tym momencie na niego nie rzucić i nie rozszarpać. Patrzył tylko spode łba na niego, czując jak nad jego głową rozciągają się pioruny i grzmoty, błyski straszliwe, jakby miał tutaj zaraz piekło rozpętać. Zdecydowanie masz na mnie zły wpływ. Pomyślał trochę dysząc, bo mimo wszystko, szarpanie się z nim to był jednak jakiś wysiłek. Złapał się za głowę, nawet nie odprowadzając go wzrokiem, jak się wymykał z kuchni. Po telefon. Tak. Po telefon, to było jakieś wyjście. Wyciągnął swój i z całej siły grzmotnął nim o posadzkę, ze rozleciał się w drobny mak. Przez chwilę wpatrywał się w te rozsypane kawałki na ziemi, kopnął gdzieś, by poleciało jak najdalej. Za mało, musiał się jakoś wyładować. Musiał spożytkować gdzieś tę buzującą energię w jego ciele. Zatem na odchodne, kiedy wychodził z kuchni zrzucił coś z blatu na podłogę, z brzękiem opuszczając pomieszczenie. Nie patrzył, nie mówił nic, po prostu udał się do wyjścia. Wyciągnął tylko papierosa, zapaliwszy dopiero jak już był poza jego mieszkaniem. No trochę kultury, przecież mu mieszkania syfić nie będzie. Jakby nie patrzeć, też ma czasem dziwacznie odruchy w najmniej spodziewanych momentach. Kultura. Przy jego ledwie zauważalnym braku kontroli nad własnym gniewem. Myślał, kiedy spoglądał na dym. A palił dość szybko, ba, nawet spalił dwa na raz, bo jedno to było mu za mało jak widać. Pachniał.... nim. To go oczywiście denerwowało, ale wyładował swoje napięcie, a zapychając mózg nikotyną, złagodził swój niepożądany wybuch gniewu. Było względnie dobrze. Rozwalił tylko telefon. To nic, jakby ich mało miał, jakby go nie było stać na nowy. To był najmniejszy problem. Nie potrafił jakoś nakierować swojego gniewu bezpośrednio na Dantego. Wkurwił się tylko bo zrobił coś wbrew jego woli. Ale jego samego nie określał jak wroga. to tak, jakby to była tylko kolejna kłótnia, coś zwyczajnego, po czym wszystko wraca do normy. Wyrzucił gdzieś peta przed siebie, bo już mu się niedobrze robiło na samo myślenie o "takich" sprawach, jakkolwiek by ich nie nazwać. Dopiero potem wrócił. I w milczeniu dalszym, stanął nad tą nieszczęsną kanapą, przed tym debilem i po prostu milczał. Patrzył się tak jakby coś chciał, ale nie umiał tego w słowa ubrać. Ale wulkan nie wybuchł, na szczęście i powrócił do swojego pierwotnego stanu. Na całe szczęście. Potem zwyczajnie usiadł gdzieś obok. Obok Niego. - Nawet nie próbuj mi kogoś szukać. Jak będę chciał, to sam sobie kogoś wybiorę - Odpowiedział coś w końcu. Ale patrzył się w stronę kuchni. Głowa go bolała, jak babcię kocham. Dyskretnie tylko przyłożył swoją dłoń do nosa. Pachniała. Ale nie Jonathanem, pachniała obco, a on się po prostu przyzwyczajał. Chyba. Jakby w głowie analizował to wszystko. Oparł się bokiem o Niego, tak jakby przypadkiem. I postanowił dalej milczeć. Jak gdyby nigdy nic. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Nie Sty 12, 2014 8:28 pm | |
| Nie rozumiał, nosz cholera jasna nie rozumiał, co mu się takiego podobało w tym idiocie i dlaczego jeszcze przed sekundą miał silną potrzebę bycia blisko, a teraz najchętniej wypierdoliłby go przez okno i nigdy więcej nie oglądał jego gęby. Nie dość, że doprowadzał go nie raz do szewskiej pasji to na dodatek był niemiłosiernie irytującym gościem, który ciągle siedział mu na karku, ciągle coś chciał lub czegoś oczekiwał. Wymuszał na nim jakieś durne zobowiązania, zabraniał i nakładał nakazy na jego działalność jakby, co najmniej był królem tego całego cyrku na kółkach. Co miał w sobie takiego, że raz przyciągał go jak magnez o przeciwległych biegunach, a innym zmieniał na ten sam i odpychali się niczym dwa plusy, tudzież dwa minusy. A niech go piekło pochłonie i tę pieprzoną fizykę. To nie tak, że Jonathan nie był przystojny. Był, ale tak bardzo odbiegał od typu Dantego, że ten cały czas nie potrafił zrozumieć, o co właściwie tutaj chodzi. Zawsze, ale to zawsze podobały mu się rzeczy ładne, estetyczne i pełne gracji. A nie typowy samiec alfa, który jest pozbawionym mózgu troglodytą. Zwariował. Nie no pięknie, on jawnie zwariował, bo przecież jak to jest żeby akurat jemu podobał się taki facet jak Blackwood. Zaśmiał się pod nosem jakoś tak z nutą szaleństwa. To było przezabawne wręcz. Sytuacja beznadziejna. Osiągnął kompletne dno, tę głębie tak głęboką, że aż ryby głębinowe jej nie ogarną. - Jesteś kretynem. – Warknął w kierunku mężczyzny, kiedy ten tak nad nim sterczał jakby nie wiedział, co ze sobą począć. Najlepiej niech się powiesi albo skoczy z okna i da mu święty spokój. Wreszcie nie będzie musiał sobie zatruwać myśli jego sobą, która go tak drażniła, że w pewnym momencie nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić, a bezradność doprowadzała go do tępego szaleństwa. - Nie ma problemu, to sam sobie kogoś znajdę. – Wyciągnął na powrót komórkę z kieszeni i zaczął przeglądać kontakty, a nóż trafi na kogoś ciekawego, o kim zapomniał, ale warto byłoby sobie odświeżyć pamięć. Najlepiej by był to ktoś śliczny z długimi zgrabnymi nogami i wątłą talią. Na samą myśl uśmiechnął się niczym wilk, który upatrzył zwierzynę. Drogą eliminacji wybrał kilka numerów, ewentualnych opcji na wieczór, ale wciąż wahał się i do końca nie był przekonany czy to dobry pomysł. Ostatnio miał dosyć wszystkich i wszystkiego, a już w szczególności humorów prezydenta, który na nic nie potrafił się zdecydować. - Twoje marudzenie doprowadza mnie do szału, mógłbyś czasem przestać się zachowywać jak cipa i wziąć się w garść. – Odrzucił telefon gdzieś w bok, że zgrabnie wylądował na stoliku. Rozmasował palcami skronie, bo miał wrażenie jakby ktoś na raz jeździł mu walcem po głowie i w tym samym czasie włączył młot pneumatyczny.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pon Sty 13, 2014 2:52 pm | |
| Słuchał, ale tak właściwie to tylko udawał, ze słucha, myślami był zupełnie gdzie indziej. Sam nawet nie potrafił określić z którym momencie przeszedł znów na myśli te bardziej złożone, na filozoficzne dysputy z różnymi osobistościami własnego ja. Najbardziej w tym momencie była poruszona chyba jego ta strona siebie, której najbardziej nienawidził, która była ta ulegającą i słodką częścią, która miała te pozytywne uczucia. Którą zawsze w sobie gnoił. I dalej tak było, ale jakby zaczął się zastanawiać nad istnieniem i wizerunkiem takiego siebie. Nie pasowała mu a jak. I najwyraźniej Dantemu to też nie odpowiadało. Jesteś kretynem, ciążyło mu na myślach. Normalnie by go to nie ruszyło. Normalnie to zignorowałby to,m tak idiotyczne przezwisko, takie nieistotne. I próbował tak uczynić, jak za każdym razem, ale jakoś niewymownie i dziwnie to odczuwał, jak jakąś klęskę. Pochmurniejąc, tylko zadawał sobie pytanie dlaczego, ignorując resztę jego słów i tylko tak siedząc, pogrążony we własnych myślach. Trudno było to zrozumieć. - A ty... - Mruknął niewyraźnie, patrząc się gdzieś przed siebie, takim otępiałym wzrokiem - ty.... będziesz mój - Zakończył z takim zamysłem. Nie, nie mógł dokładnie zrozumieć tego, czemu tak powiedział, ale jak już podejmować decyzje to podejmować. Uznał, ze tak będzie wygodnie. To wszystko na niego źle działało. Ale teraz dokładnie szedł z prądem, wypowiadając jednak swoje słowa stanowczo, w ogóle nie rozpatrując innej możliwości, odmowy czy sprzeciwu. Miało być tak, jak on chciał, a to co on myśli na ten temat to była inna sprawa. Najwyżej go zastrzeli i powiesi sobie nad kominkiem, to też przecież było jakieś wyjście. Ale nie miał jakoś ochoty doprowadzać do takiego zakończenia, bo wtedy to już byłby całkiem nie swój. - Też mnie wkurwiasz, nawet nie wiesz jak bardzo. Ale jakoś do tej pory nie przywaliłem ci ani razu - Odpowiedział, bawiąc się własnymi palcami. Nie miał co robić, nie wiedział kompletnie nic. A ostatnią rzeczą o jakiej myślał ostatnio to była ta praca, która chcąc nie chcą męczyła. Ale rozpieprzył telefon i zgadywał, ze jak się za dzień, góra dwa nie pojawi we własnym domu to zaczną go szukać nawet tutaj. Ale jakoś nie był w stanie teraz się na tym skupić, wiedział o tym, ale to było jak odległe wspomnienie, wzmianka, ze coś powinien, ale tak naprawdę nie miał na to ochoty. Nic nie mówił więcej. To było najlepsze wyjście z możliwych, bo chociaż nic nie mówiąc nie wychodził na takiego kretyna, jak prawdopodobnie w oczach Dantego się już prezentował. Ale ani nie szło mu to jakoś zmienić, ale też nawet o tym nie myślał. Jakby czekał na cud, tylko cholera wie po co. Nawet nie był wierzącym, żeby w tym momencie cudów oczekiwać. W końcu spojrzał na niego, skupiając się na cholera wie czym. A że był niższy to patrzył z dołu i jakoś dziwnie mu z tym było. Chyba w tym momencie nic już takiego nie mogło się wydarzyć, co by go tak zszokowało, że musiałby znów coś zrobić. Teraz się zwyczajnie lenił, w obcym mieszkaniu, w otoczeniu w teorii, obcego faceta, a w głowie pełno miał obcych myśli i większość obracała się wokół tego imbecymbadebila. Mózg rozjebany. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Nie Sty 26, 2014 9:59 pm | |
| - Słucham? – Uprzejmie uniósł brwi w górę spoglądając na mężczyznę tak zdziwionym i zmieszanym spojrzeniem, że wyglądał co najmniej dziwnie. Ale serio jak niby miał zareagować na to, to… to coś? Szczerze mówiąc to oniemiał, przez dłuższą chwilę siedział wpatrując się w mężczyznę z mało inteligentnym wyrazem twarzy i próbował poukładać swoje myśli. Zaraz, zaraz. To najpierw się rzuca, wytyka mu, że jak go dotknie raz jeszcze to dostanie w mordę, a teraz ten kretyn wymyśla sobie takie farmazony? Westchnął naprawdę głęboko pocierając palcami skronie. I co on miał zrobić z tym idiotą, który sam sobie przeczył? A umysł wcale nie chciał współpracować, jakoś tak zawsze miał milion pomysłów, zawsze wiedział, co powinien zrobić, a teraz? Pustka, kompletna pusta. Zdecydowanie za dużo myślał i wcale mu to nie pomagało rozwiązać sytuacji, w związku z tym postanowił pieprzyć myślenie i zamiast tego działać. Zrobić coś konkretnego, co go wyrwie z tego cholernego osłupienia, jakim uraczył go prezydent. A niech go szlak jasny trafi, serio? Naprawdę musiał mu się wpakować do życia? Nie, nie, nie on się nie będzie bawił w te jego gierki pod tytułem „cnotliwa dziewica”. Z Dante jest jedna prosta zasada albo dajesz dupy, albo wypierdalaj. I kiedy tracił już cierpliwość postanowił się do tego zastosować, ponieważ ten imbecyl wciąż wysyłał mu sprzeczne sygnały, a że Dante należał do osób konkretnych to w żadne podchody bawić się nie zamierzał. Ruszył się. Najpierw trochę ospale przekręcił się w jego kierunku spoglądając nań z góry. Twarz przyozdobił w piękny typowo demoniczny uśmiech osoby, której umysł krążył wokół jednego, a mianowicie wokół zrobienia czegoś bardzo niegrzecznego i niedobrego. Wykorzystując swoją przewagę fizyczną przewrócił delikwenta na plecy, tak by móc nad nim wygodnie zawisnąć oraz przygnieść go ciężarem ciała, tym samym skutecznie go unieruchamiając. - Decyduj się, jak Ci się nie podoba, to wiesz gdzie są drzwi. – Więcej nie zamierzał mówić, bo już po chwili jego usta były zajęte badaniem okolic apetycznie wyglądającej szyi. Wsunął kolano między jego nogi ponownie napierając nim na krocze Jonathana, mając nadzieję, że ten uraczy go jakimś miłym pomrukiem lub choćby zrobi mu się ciaśniej w spodniach. Jeszcze nie mógł pozwolić sobie na swobodę ruchów, ponieważ w każdej chwili ten leżący pod nim mógł się wkurwić, zwalić go na ziemię i wyjść, a to byłoby dość niebezpieczne. Dlatego Dante cały czas był czujny jak ważka. Najmniejszy ruch Blackwooda momentalnie był rejestrowany tak jakby w tej sekundzie miał mu przywalić, odepchnąć go czy zamordować. Wszakże żadna z wymienionych opcji nie była nieprawdopodobna.
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Apartament Dantego | |
| |
| | | | Apartament Dantego | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |