|
| Apartament Dantego | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sro Lut 05, 2014 9:02 pm | |
| Było to coś... dziwnego. Nie mógł w żaden logiczny sposób wyjaśnić swojego postępowania czy nawet toku wypowiedzianych słów. Myślami postanowił więc być daleko, tam, gdzie jego idylliczny świat projektował utopijne obrazy gdzie miła nadzieję, ze znajdzie odpowiedź na swoje pytania, których miał całkiem sporo, niczym małe dziecko nie rozumiejąc podstawowych praw rządzących tym światem. Jednak niestety, nic takiego nie nadeszło, a Bird zdążył przerzucić wzrok na coś bardziej martwego niż Dante, także wzrok, ten dość straszny jakby nie patrzeć i zapowiadający straszne rzeczy zdążył mu umknąć. Dobra, spojrzał na chwilę, jednak zanim zdążył jakkolwiek na ten wzrok zareagować, został porządnie unieruchomiony. Pierwsze jak zareagował, to porządnie się zdziwił i to zdziwienie utrzymało się jeszcze przez jakiś czas, wymalowane jak nic na jego twarzy. Dopiero po jakimś czasie, jeszcze bardziej zdziwiony, niby próbował się spierać z nim, ale robił to tak niedbale, że właściwie nic konkretnego nie robił. Później ściągnął brwi i spojrzał na niego z takim mało przyjaznym grymasem, deklarującym wyraźne niezadowolenie. - Wiem gdzie są. Ale nie skorzystam... póki co - Odpowiedział wzruszając ramionami. Tak łatwo się go nie pozbędzie. Potem to już całkiem był zbity z tropu. Właściwie to niby czego się spodziewał? Cudów na kiju? Poniekąd jakby sam tego chciał, ale to było tak odległe i zapomniane przez rozum, że w ogóle o tym nawet nie pomyślał w ten sposób. Dlaczego akurat szyja? Poczuł się tak niezręcznie. W ogóle czuł się niezręcznie. Kiedy tan naparł kolanem, cicho stęknął. Nagle zamknął usta, jakby wzrokiem też chciał powiedzieć, ze to w cale nie był jego dźwięk, a już na pewno nie z jego gardła. Na razie nie był wkurwiony, był po prostu... zdziwiony. Ale to szybko minęło i zaraz na powrót jego coś ruszyło. Ale to nie było tak, ze Dante mu nie odpowiadał. Raczej to sposób jego postępowania mu się nie podobał. Czy to nie mogło wyglądać trochę normalniej? - Dante...przestań...to kurwa robić - Zażądał niemal od razu. Co to on powinien? Wyrwał tylko jedną rękę i nie czekając ani chwili dłużej po prostu złapał go za żuchwę i podniósł jego głowę do góry. Posłał mu pełne niezadowolenia, pogardy i złości spojrzenie. Dopiero potem złośliwie się uśmiechnął. Minęła jedna sekunda. Może dwie najwyżej. Dopiero potem pociągnął jego głowę ku swojej i mało delikatnie pocałował, dosłownie wpijając się w usta. Po dwóch sekundach puścił, a głowa swobodnie opadła mu z powrotem na kanapę. Tak to mogło być. Tzw."po mojemu". Uśmiechał się dalej. Tak jak zechciał. Rękę położył sobie na swojej klatce piersiowej. Ot, tak sobie. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Czw Lut 06, 2014 4:12 pm | |
| Spodobało mu się to, co usłyszał, dlatego przyozdobił twarz w piekielny uśmiech, kontynuując swoje poczynania. Więcej mu do szczęścia nie było potrzebne, wszakże te kilka słów brzmiało niczym demoniczna inkantacja dająca piekielnemu Panu wszelaką swobodę poczynań. To jak podpisanie cyrografu z diabłem, jak splunięcie na biblię czy wzywanie złych duchów. Oto otworzyły się wrota piekieł i nie było spokojnego powrotu. Z Dante trudno by cokolwiek było spokojne czy normalne, tego typu słowa raczej nie występowały w jego słowniku. Spora część osób określała go mianem przerażającego, podłego dupka, co w gwoli ścisłości się zgadzało z rzeczywistością. Natomiast reszta stwierdzała, że jest mocno pokręcony i ma coś z głową, że prawdopodobnie stoi po drugiej stronie swojego umysłu. I jakoś nie przeszkadzały mu tego typu opinie, pasowało mu to, bo przecież trudno było im zaprzeczać. Zaczynało robić się naprawdę miło. Miał go pod sobą, nie musiał się więcej z nim spierać, gdyby nie to, że prezydent po raz kolejny zaczął zrzędzić i psuć mu humor. Spiorunował go wzrokiem, który ewidentnie mówił: „zabiję Cię jak psa, jak nie przestaniesz się miotać”. Z drugiej strony, Blackwood przestał zachowywać się jak panienka, co było ewidentnym plusem tej nagłej zmiany. Uśmiechnął się nieco podstępnie, kiedy ponownie spoglądał na niego z wyżyn. Niech kotek wreszcie pokaże swoje pazurki. - Lepiej Ci? – Zaśmiał się gorzko, odzyskując władzę nad własną głową oraz ustami. Wykrzywił je zaraz w złośliwym grymasie i z niejakim zadowoleniem bombardował mężczyznę nachalnym, wręcz rozbierającym go wzrokiem. Zatrzymał swoje spojrzenie na koszuli, która nijak mu się w obecnej chwili nie podobała, dlatego czym prędzej postanowił się jej pozbyć. Rozpiął kolejne guziki, mają wprawę w robieniu tego jedną ręką, drugą zsunął między jego nogi sprawdzając, w jakim stanie jest pan prezydent. Pan prezydent, który właśnie leżał pod najbardziej wpływowym alfonsem tego miasta, iście rozkoszna chwila. Mógłby poświęcić temu więcej czasu, ale któż zastanawiałby się nad czymś takim dłużej w tego typu sytuacji? Jonathan w końcu zaczął się zachowywać w sposób zadowalający, a on nie zamierzał tego psuć i czym prędzej na powrót dorwał się do jego szyi, tym razem boleśnie znakującą ją i pozostawiając po sobie czerwony ślad. Te drobną i aż nadto widoczną terytorialną złośliwość rozsiał jeszcze w kilku miejscach, ale takich, które z łatwością Blackwood zakryje. Swoją uwagę skierował na umięśnioną klatkę piersiową mężczyzny, co i rusz skubiąc zębami skórę tu i ówdzie, pozostawiając drobne zaczerwienienia, które następnego dnia nie będą już widoczne. Wreszcie odpiął mu pasek, rozporek i wsunął dłoń wpierw jedynie pod spodnie, obejmując jego kroczę przez bokserki. Zaciskał palce na jego męskości przez materiał i na zmianę je rozluźniał, w ten sposób pobudzając go. Miał już na niego ochotę, chciał się nim zająć tu i teraz, a najlepiej natychmiast. Wszakże Pan Diabeł Wcielony wręcz nienawidził gier wstępnych i przeciągania tego nieznośnego migdalenia się w nieskończoność.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Czw Lut 06, 2014 4:56 pm | |
| Och, z chęcią splunąłby na nie jedną biblię, czy też mógłby i powołać do życia całe zastępy demonów, tylko po to by dorwać tak zacną sztukę w swoim nudnym jak flaki z olejem życiu jakim był Dante. Naprawdę, z tym facetem nie można było się zanudzić. Czy mógłby narzekać na to, że nie był do końca normalny? Jasne, ze nie, to było właśnie może to coś, co mu się przypodobało najbardziej. Chociaż pewnie nie raz będzie miał okazję mu to wypomnieć, wydrzeć się i ponarzekać. Bo niestety takim był człowiekiem. Normalnie, jakby się zakochał, w ogóle mu to nie przeszkadzało. Wady zanikały, a pojawiał się nowy zapas doświadczeń i mimo iż miał się dopiero o tym przekonać, to jednak czuł, że będzie fajnie. Chyba. Może nie do końca wszystko był idealne, jak ze snów, gdzie mógłby w końcu zatopić w takim śnie swoje kły i się pożywić na dobre parę lat, ale też było dobrze. Ale bez uprzedzania faktów. - Tak, zgadłeś, kochanie, brawo. Wygrałeś właśnie talon na kurwy i balon - Zaśmiał się. Nie miał powodów by zaprotestować, na to rozbieranie. Właściwie mógł być pod tym względem wdzięczny, bo miał wrażenie, ale zrobiło mu się ciut za gorąco. W istocie, Pan Prezydent był w sytuacji, w której pewnie by całe społeczeństwo by go potępiało. Ale miał to głęboko i szeroko. Co on się będzie przejmował. Bop nie podejrzewałby raczej Dantego o to, że ma gdzieś w ścianie kamerkę i teraz to wszystko jest w jakikolwiek sposób udokumentowane. Chrzanić to, chrzanić to wszystko. Yolo i te sprawy. Ale na te pogryzienia musiał już syknąć. Chcąc nie chcąc, nie było to zbyt delikatne, a na pewno nie na tyle przyjemne, by miał na to zareagować jakimś aprobującym mruknięciem. - Kąśliwa żmija - Skomentował złośliwe się uśmiechając. Czy był postrzegany jako przedmiot, skoro go tak znaczył? Ale aprobujący pomruk pojawił się w momencie, kiedy pod wpływem dotyku tego wrednego Alfonsa poczuł, jak mu zaczyna twardnieć między nogami. Oczy mu się błyszczały jak żarówki. A to ci heca. Najwyraźniej nie tylko on był za tym, by się przestać bawić. Jakby mu w myślach czytał. Jednak jego ręka powędrowała na te długaśne kudełki, te czarne śliczne kudełki i w zamian za to, ze go tak cudownie pokąsał, on szarpnął go w dół zaciskając palce w tej czuprynie, może bardziej ciągnąc jego śliczny ryj ku swojej cudownej twarzy. I znów pocałunek i jeden i drugi i trzeci. Podgryzając lekko wargi. Tak bardzo mu to smakowało. Już czuł, wszystko, cudownie, pieknie, pachniało mu tak bardzo. Wszystko an raz. Wszystkie zmysły musiał w to zaaranżować. Czy to nie jest już nakręcanie się? | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Lut 07, 2014 11:58 pm | |
| Sarkastyczny uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy usłyszał to absurdalne do granic możliwości słowo „kochanie”. Użycie tej przeuroczej tytulatury względem Dantego było raczej kiepskim wyborem, aczkolwiek zapewne specjalnie zastosowanym zabiegiem, który miał na celu dodać cynizmu do wypowiedzi prezydenta. Tego można było się po nim spodziewać, jakiejś soczystej riposty, która rzekomo miała ugodzić dumę burdel papy. Talon na dziwki? Co za idiotyczny pomysł, po pierwsze mężczyzna jasno zaznaczył, że tych ścierw nie tyka, a po drugie czy Jonathan chciał coś zasugerować i samemu sprawić, by był o kogoś innego zazdrosny? Nieco głupia strategie. - Zafundujesz mi dobrą zabawę z moimi kurwami za pieniądze podatników? Pokręconą masz logikę, kochanie. – Z czystej złośliwości ukąsił go w sutek, na tyle mocno, by móc spodziewać się syknięcia bądź siarczystego przekleństwa. Decyzja zapadła, Blackwood za długo był ubrany i choć w gruncie rzeczy nie trwało to dłużej jak pół godziny, tak w obecnej chwili wszelkie warstwy wierzchnie były niepożądane, dlatego prędzej czy później wszelka odzież wyląduje poza strefą kanapy. Rozebranie leżącego pod nim mężczyzny nie było takie proste jak mu się z początku wydawało. W teorii może i rzeczywiście było to takie hop siup i po problemie, ale gdy dochodziło do praktyki to trzeba było się wpierw nieźle wygimnastykować. Dokonując cudów zręcznościowych zsunął jego spodnie wraz z niechcianą parą bokserek, następnie wplótł palce w brązową czuprynę i szarpnął za nią na tyle mocno, by zmusić mężczyznę do podniesienia swojego tułowia. Sam uniósł się do siadu, opadając tyłkiem na jego uda. Minęła chwila, a Jonathan był kompletnie nagi, albowiem koszula, która jeszcze niedawno znajdowała się na jego ramionach teraz leżała gdzieś w okolicach regału na książki. Przebiegłym, wężowym wzrokiem ślizgał się po apetycznie wyglądającym ciele prezydenta, od czasu do czasu przystając to na wyraźnie zaznaczonej żuchwie, ładnie zarysowanych mięśniach czy płaskim brzuchu. Przyjemny elektryzujący dreszcz emocji przeszył jego ciało na wskroś, wędrując od czubka głowy przez kręgosłup aż po palce u stóp. - Prawie trafiłeś, też gad. – Pchnął go z powrotem do pozycji leżącej, tak by mieć nad nim pełną kontrolę. Pech chciał, że zamiast zabawiać się z Jonathanem w sypialni robił to tutaj, gdzie nie posiadał niezbędnych przyrządów jak choćby lubryka, a ten panikarz z pewnością zaraz zacznie się wić, krzyczeć i piszczeć. Dłoń na powrót odnalazła męskość Blackwooda od razu przechodząc do stymulacji, intensywnie przesuwając ręką wzdłuż trzonu, tak by dać mężczyźnie jak najwięcej przyjemnych doznań w krótkim czasie. Czekał na dogodny moment, w którym będzie mógł zająć się inną częścią jego ciała w spokoju, tak by Jonathan nie zechciał go od razu ukatrupić. Chociaż szczerze wątpił, że wszystko pójdzie tak gładko jak to sobie zaplanował, wszakże Blackwood nie należał do osób spolegliwych. Na zbawienie czekać on nie zamierzał i tak miał już zarezerwowany bilet w jedną stronę, do piekła, dlatego dłużej się nie zastanawiając mocno poślinił palce i sięgnął ręką między jego pośladki, wsuwając w mężczyznę wpierw jeden z nich. W tym samym momencie wzmocnił swoje ruchy, tak żeby zmniejszyć odczuwany ból poprzez silniejsze doznania związane z czymś względnie przyjemnym, a także by przy okazji nie zarobić w zęby.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sob Lut 08, 2014 4:24 pm | |
| Fakt. Może faktycznie nie do końca idealnie trafił ze swoimi słowami, ale mniejsza z tym. Kto by się przejmował tym akurat teraz? Swoje myśli musiał zapchać Dantem i tym, jak powinien odpowiadać na jego poczynania. Prawdę powiedziawszy na jego odpowiedź zareagował tylko spojrzeniem, które w jasny sposób mówiło "czy ty zamierza zrobić ze mnie idiotę?", bo tak to właśnie wyglądało, jakby spojrzeć na to z drugiej strony. - Żesz kurwa - Chrząknął, na to dość bolesne pogryzienie. Jakby nie patrzeć, sutki były dość wrażliwym miejscem, obojętnie, czy było się mężczyzną, czy kobietą, czy się miało piętnaście czy trzydzieści pięć lat. Rozmasował tylko to pulsujące miejsce w momencie, kiedy ten zabrał się za jego rozbieranie. Absolutnie nie miał nic przeciwko. Zdążył się już na niego nakręcić i po prostu obdarowywał go tylko spojrzeniem takim jakby rzucał mu porządne wyzwanie, jakby się jednocześnie śmiał i był zniecierpliwiony. Jednak stawił niejaki opór, kiedy pozostał szarpnięty za kudły i pociągnięty do góry. Jasne, ze mu się to nie spodobało. Podobnie jak to, ze zasiadł na jego udach jakby był jakimś królem. To go chyba zabolało w jego ego. Myśliwy stał się zwierzyną, pomyślał. Naga, obdarta ze wszystkiego ofiara. Poznaczona w najróżniejszych miejscach, co przy ruchu dawało to o sobie znać. Wyszczerzył zęby. Ale nie w jakimś uśmiechu tylko w grymasie niezadowolenia, jakby miał zaraz zaatakować, ale ponowne uderzenie głową o kanapę na chwilę tę chęć stłumiło. Innym razem. A co to za różnica, czy kanapa czy inne miejsce. Trzeba było się cieszyć z tego co się ma, a nie narzekać. Och, a ile potem Jonathan będzie miał powodów do narzekania. Już w myślach powoli układał listę za co by to opieprzyć świat i dlaczego Dante akurat będzie tego słuchał, czy tego będzie chciał, czy nie. To, ze poświęcano mu tyle uwagi jak najbardziej mu odpowiadało. Szczególnie, ze tego oczekiwał akurat od tej gadziny. Jego poczynania mógł określić jak skuteczne. Bo tak, miał ochotę mu przywalić, ale zamiast tego odczuwał przyjemność, co efektywnie go ograniczało. Jedyne co zrobił to oparł się łokciem o kanapę, żeby nie leżeć tak bezczynnie i mieć lepszy widok na Dantego. Chociaż twarz wykrzywiał w mało przyjemnym grymasie, to jednak jego w oczach mienił się blask, który był jednoznaczny z zadowoleniem. Ot, idąca sprzeczność. Pomrukiwał dość cicho, żeby się tak definitywnie nie zdradzić. Może jakby bł pijany to szło by to idealnie. Ale na palucha w tyłku zareagował dość ostro, mianowicie, strzelił Dantego po twarzy otwartą dłonią, nie za mocno, ale też nie było to jakieś dziecięce klepnięcie. Oddech już jakiś czas temu przyśpieszył, tworząc nieregularne ciągi wdechów i wydechów, a teraz na dodatek ze świstem wypuszczał powietrze. Jasne, ze mu się to akurat nie spodobało. I raczej nikt nie byłby tym zdziwiony. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Lut 14, 2014 9:36 pm | |
| Spojrzał na niego z ukosa tym gadzim wzrokiem, świdrując go na wylot, jakby oczekiwał, że dzięki temu mężczyzna zmięknie. Chociaż nie, taki był o wiele lepszy, kiedy wykazywał jakieś oznaki życia, zamiast leżeć niczym potulna kłoda i dawać się posuwać. Poruszył żuchwą, zapiekło. Nie raz, nie dwa oberwał od tego czy tamtego osobnika, to też takie poczynania nie robiły na nim najmniejszego wrażenia, ale przyjął do wiadomości jego uwagę i wyszczerzył się we wstrętnym uśmiechu, takim niejako pokręconym i trochę dobrotliwym. W tej sytuacji trudno będzie go ugłaskać. Pierwszy raz nie należał do tych najprzyjemniejszych szczególnie, gdy dewastowało się czyjąś dumę i dominowało rzekomego dominanta. Dante pomimo swojej paskudnej natury nie miał najmniejszego zamiaru przyprawiać Jonathana o nieprzyjemności i robił dosłownie wszystko byleby zapewnić mu jak najwyższy komfort. - Mam Ci rączki związać, żebyś nie wierzgał? – Nachylił się ponownie nad nim, zmniejszając tym samym prawdopodobieństwo kolejnego ciosu w twarz i tym samym wsunął w niego drugiego palca, ale tym razem robiąc to ponoć delikatniej. Właściwie to w ogóle zachowywał się nad wyraz czule w stosunku do mężczyzny. Z reguły nie obchodził się z kochankami jak z porcelanowym jajkiem, tylko brał to, czego akurat chciał i nie patrzył na ich komfort, a tu proszę jaka niebywała zmiana. Blackwood raczej nie mógł o tym wiedzieć, jemu prawdopodobnie wydawało się, że Dante specjalnie się na nim wyżywa, wykorzystując do tego wymyślne metody tortur, co by go dodatkowo wkurwić. - Jak nie chcesz jutro płakać w poduszkę, to wytrzymaj, kotku. Muszę się tobą zająć, byś mi nie wyzionął ducha jak Cię będę brał. – Uśmiechnął się przy tym wyjątkowo perwersyjnie dotykając ciepłymi wargami czubka jego nosa, który zaraz lekko przygryzł. Miał to pokręcone upodobanie w wszelakich „gryzionych” pieszczotach. Musiał czekać, musiał się powstrzymywać, a przecież i jemu zaczęło się robić tak nieznośnie ciasno w spodniach, że momentami miał wrażenie, że eksploduje. Sytuacja nie była taka prosta jak mogła się wydawać, bo jeżeli wziąłby teraz Blackwooda, to ten by go prawdopodobnie zamordował, ale wpierw zmasakrował, pociął na kawałeczki i wrzucił je do rzeki. Jakie to było upierdliwe, serio musiał się tak z tym wszystkim pieprzyć i go w ten niemiłosiernie delikatny sposób rozciągać? Poruszył wreszcie agresywniej palcami w jego wnętrzu. Niecierpliwie wodził palcami po jego członku, tak by dawać mu umiarkowaną przyjemność, ale wciąż nie pozwolić by doszedł. Dołączył trzeciego palca i przycisnął ciało mężczyzny do kanapy, napierając na niego jeszcze mocniej niż przed chwilą, ot tak dla własnego bezpieczeństwa. Cały ten czas wpatrywał się w niego swoimi intensywnie niebieskimi tęczówkami z niewyobrażalnym spokojem pomimo własnego stanu oraz chcicy jaka nim co i rusz wstrząsała. Wreszcie postanowił zaryzykować no, bo ile można czekać na tę drugą osobę, z resztą Blackwood nie był panienką czy inną delikatną istotą, a już z pewnością nie porcelanową laleczką, co by to mogła się pokruszyć od zbyt dużego nacisku. Rozpiął sobie rozporek, zsunął spodnie wraz z bokserkami i na tyle, na ile potrafił się powstrzymać wsunął się w niego względnie łagodnie. Zatrzymał się, czując jak mięśnie zakleszczają się wokół jego męskości powodując przyjemny dreszcz emocji. Puścił jego penisa, by złapać obie ręce i przyszpilić tuż koło głowy prezydenta, tak by nie miał możliwości ponownie go walnąć. Czując się o wiele bezpieczniej, ze świadomością, że udało im się przebrnąć przed początkowy koszmar spróbował poruszyć się w jego wnętrzu, na tyle powoli, na ile był w stanie.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Lut 14, 2014 10:13 pm | |
| Kontemplował w głowie na temat tego, jaką by mu tu krzywdę wyrządzić, jak już będzie miał ku temu możliwość. No dosłownie, wykorzystywał każdą okaże, by się jakoś odegrać, coś zrobić, a tutaj co? Nic, ten dalej swoje i choćby nie wiem jak bardzo Bird zaklinał go w myślach, czy nawet jakby robił to na głos, to zapewne na niewiele by się to zdało. Cały czas tylko swoim spojrzeniem to pojedynczymi warknięciami sygnalizował, że ni uja mu się to nie podobało, że najchętniej by tylko roztrzaskał mu łeb o kant ściany, albo co by się tam nie pierdzielić za bardzo, od razu odstrzelić wszystkie kończyny i patrzeć jak się wykrwawia pod jego stopami. Chociaż nie, w sumie, nie miał ochoty by tak podstąpić, prawdopodobnie w ostatecznym momencie zdusiłaby go litość za gardło i dałby sobie z tym wszystkim święty spokój. Ta chędożona nić sympatii, która teraz była niebyt wyczuwalna, to z pewnością gdzieś tam tkwiła. - Spróbowałbyś tylko mnie związać, cholero - Odgryzł się, niezbyt szczególnie, no ale w jakiś sposób zabrzmiało to na całkiem realną groźbę. Tylko nie skończył jej dlatego, że w dalszym ciągu coś mu w dupie tkwiło, jak ta cholera i dałby sobie obie ręce uciąć, że się jeszcze za to zemści. W ten czy inny sposób. Po za tym, czy tak nie nakładało się odpowiedniego klimatu, kiedy nie wszystko było wiadome? Po co sobie psuć zabawę. Co do zabawy, to właśnie teraz się poczuł jak jakaś zabawka. I nie, raczej nie dobierał jakoś tej "delikatności" z jego strony, bo w tej sytuacji, to ni uja. Tak, naprawdę trzeba było się z nim tak pierdzielić, w sumie to nawet nie byłoby już konieczne, bo jego "ja" już było poważnie naruszone, co go tylko denerwowało. Jak to się tak stało, ze pozwolił się tak... zbezcześcić? Nie to żeby coś, ale stęknąć sobie z razu musiał. Ale tylko to było krótkie, niewidoczne, niewyczuwalne i chyba tylko Jonathan tak odbierał te wszystkie bodźce byt mocno. I złość i wkurwienie i wszystko na raz się w nim tak kotłowało, ze lekko podkoloryzowało to jego policzki, co mogło być już w tej sytuacji odebrane dwuznacznie, ale prawda była taka, ze te emocje zżerały go od środka, a nie, jakby mogło siu wydawać, z powodu czynności fizycznych jakie tu i teraz się odbywały. I zmarszczył tylko brwi, a, że był unieruchomiony wręcz, to niespecjalnie mógł na to wszystko coś poradzić, jedyne co robił, to tylko szarpał się, a najbardziej, szarpał rękoma, co by tu je wyszarpnąć i móc go złapać za gardło i zadusić. Tymczasem ten zdążył już wpełznąć do środka, co niespecjalnie się mu spodobało, o ile cokolwiek mogło mu się spodobać. Normalnie teraz to była już ciut przesada, a jego mniemaniu, zbyt duża by można było to teraz opisać słowami. Ciekawe czy Dantemu się to wszystko tak bardzo podobało, jak jemu nie. - Zabiję Cię... Dante - Rzucił tylko, cedząc prze zęby. I tak cie tylko patrzył, szarpał, czy jęknął może, to wszystko schodziło w mniemaniu Birda na dalszy plan. W myślach już tylko sobie zakodował, żeby mu tylko krzywdę zrobić, jak już go wypuści. Niby to wszystko nie było złe. Ale brał go prawie jak chciał, zdeptał jego dumę i to go trochę demotywowało .Ale co to to nie, nie dawał po sobie tego poznać. Jedno tylko znieruchomiał dupskiem, jak już go ma to, to może faktycznie jest ktoś lepszy w tym wszystkim do niego, może nie każdy dawał się tak Jonathanowi zdominować i trafił na ten znaczący opór. Nie powinien zatem aż tak komplikować sytuacji. Ale szarpał się łapskami, zaciskając je mocno w pieści, żeby zająć myśli czymś zbyteczniejszym, bo co jak co, ale ból poczuł. W końcu, nikt go nigdy nie dominował, a już an pewno nie jakiś facet, a na dodatek nie można było powiedzieć, ze Dante sprzętu odpowiedniego nie miał. I może dlatego to wszystko tak... tak to wszystko odbierał. Tylko dlaczego oczy mu się zaszkliły, skoro odrzucał możliwość odczucia jakiegokolwiek dyskomfortu w tej sytuacji? | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Lut 14, 2014 10:54 pm | |
| Rzucał się jak dzikie zwierze w klatce. Miotał się na wszystkie strony jakby go kto obdzierał ze skóry lub przypalał żywym ogniem. Dante z każdą chwilą czuł jak coraz bardziej jest wkurwiony z powodu tej sytuacji. Na początku sądził, że no dobra może i faktycznie Jonathan daje mu niejasne sygnały, ale jak już zaczną się pieprzyć to wszystko się poukłada, a tu co? Ten jak ten uparty osioł wszystkiemu zaprzeczał, kopał, szarpał się i rzucał jak opętany, dlatego Dante zaczął poważnie zastanawiać się nad tym wszystkim. Od dawna nie miał tak problematycznego partnera i jakoś specjalnie nie zależało mu na analizowaniu jego reakcji, natomiast teraz, kiedy Blackwood tak leżał pod nim, w tej rzekomo zdominowanej pozycji, wydawał mu się być wyjątkowo wkurwiającym człowiekiem. Zatrzymał się, przestał wykonywać jakiekolwiek ruchy i zmarszczył brwi, spoglądając na mężczyznę tym lodowatym przenikliwym wzrokiem. - Uspokój się. – Wstrząsnął nim porządnie, a następnie trzasnął ręką po twarzy, co by go doprowadzić do względnego porządku. Odgarnął lecące mu do oczu kosmyki i puścił mężczyznę podnosząc się do siadu. Był przygotowany na wszystko, właściwie to było mu w tej sekundzie obojętne, co się wydarzy, bo wkurwienie wzięło w górę i naprawdę miał ochotę postawić sprawę jasno. - Gdybym chciał Cię przelecieć bez twojej woli to bym to zrobił już dawno, ale się kurwa cackam z tobą jak z jakąś królewną, więc proszę mnie oświeć jaśnie panie co Ci nadal nie pasuje? Źle Ci? W takim razie możemy się w tej chwili pożegnać, bo serio nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać, ale wysyłasz mi do kurwy nędzy popieprzone mylne sygnały i już nie wiem czy jest Ci dobrze, ale jesteś popierdolony i tego nie pokazujesz, czy rzeczywiście masz ochotę mnie zajebać, a ja Cię do czegoś zmuszam, chociaż o tym nie wiem. – Ta sytuacja była tak beznadziejnie absurdalna, że mężczyźnie zaczęło się śmiać. Oni byli beznadziejni, dwójka idiotów, która nie wiedziała jak do siebie dotrzeć. Co chwile, któryś robił coś nie tak, że w rezultacie wciąż było im do siebie nie po drodze. Dantemu zaczęło to powoli przeszkadzać, choćby z tego względu, że wbrew wszelkiemu rozsądkowi szanował tego skończonego gbura. Jego towarzystwo mu odpowiadało i nie zamierzał tracić tej znajomości w ten czy inny równie idiotyczny sposób, dlatego tak się irytował, bo owszem Jonathan go pociągał pod względem fizycznym, ale także i osobowościowym. A jeżeli spieprzyłby tę ich relację, to byłoby po prostu kiepsko. Mimo swojego wstrętnego usposobienia posiadał kilku dobrych znajomych, o których na swój pokręcony sposób się starał. Byli w tej niekomfortowej i nieco niewygodnej sytuacji, sam fakt, że Dante wciąż był w jego wnętrzu i nijak nie wiedział czy lepiej tak zostać, czy może wykonać manewr odwrotu, ale wtedy ponownie naraziłby Blackwooda na dyskomfort. Dobra, postanowił, że nic nie zrobi. Zawieszony ponad nim, opierając się na rękach wpatrywał się w jego gałki oczne z zainteresowaniem oraz wyczekując na jakąś odpowiedź.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sob Lut 15, 2014 11:57 am | |
| Ten to dopiero potrafił momentami działać na nerwy człowiekowi. Już nawet wolał nie myśleć, co za horrory przeżywają z nim jego "podwładni". Nie, naprawdę, to nie był najlepszy moment o tym myśleć, bo zaraz sam pomyśli, że też mógłby taki być. W jakim popierdolonym świecie przyszło mu żyć. Mniejsza z tym. Zabolało, zapiekło, ale przynajmniej widać było wyraźną zmianę, bo Bird znieruchomiał nagle i tylko mrugał zdziwionymi oczami, jakby nagle go ktoś skądś wyrwał. Trwało to tak sekundę może dwie. Czy się uspokoił, trudno było to stwierdzić, bo znów marszczył brwi, ale celowo unikał zetknięcia z tym chłodnym spojrzeniem Dantego i nie wiedzieć czemu w myślach uznał, że jest to dość straszne. Ale, że Jonathan był facetem, który niczego się nie bał, przynajmniej w założeniu, to nie odezwał się nic na ten temat. Kiedy był już puszczony, to odetchnął, jakby z ulgą. I jakby go oświeciło, te chyba to najbardziej mu przeszkadzało. Poza tym głównym problemem, to też i to było najbardziej chyba rozjuszającym problemem ze wszystkich. A teraz co, musiał się będzie tłumaczyć, tym samym przyznając się do popełnionego błędu, do tego, ze to on jest winien i to wszystko jest jego problem, do którego tak naprawdę nie chciał się przyznawać. - Miałeś kiedyś huja w dupie? - Wydarł się z wyrzutem. Odwrócił głowę na bok, byleby mu nie patrzeć w oczy, byle by nie to. Nie, nie jestem małym dzieckiem, nie jestem, powtarzał gorączkowo w myślach - Dante, ja ciebie naprawdę bardzo lubię.... może bardziej niż powinienem, ale... nie ważne. Jak ci nie zbrzydłem, to kontynuuj - Odpowiedział wymijająco, ale dalej nawet nie spoglądał na niego, ani nic. Po prostu wolał się skupić na jakimś martwym punkcie. Nie, nic mu nie jest. Może nie był się powinien się wyrażać w ten sposób, ale cóż, zawsze się tak odgrażał, jak mu coś nie pasowało, nawet jak wymyślał w głowie wszystkie możliwe sposoby by kogoś skrzywdzić, to doskonale był przekonany o tym, że najwyżej poza paroma kopniakami niczego by nie zrobił. Może i był twardym orzechem do zgryzienia, ale nie był przecież jakaś bezmyślną istotą, która by tylko rzucała się i mordowała wszystko an swojej drodze. O co to to nie on, od tego ma innych ludzi. - Przecież ci krzywdy nie zrobię do kurwy nędzy - Warknął na odchodne, dopiero teraz odwracając głowę tak by mu się patrzeć w twarz, może nie koniecznie w oczy, ale głowę miał centralnie w tym kierunku. Ta, był popierdolony. Jakby dopiero teraz się o tym Dante przekonał. Amerykę odkrył, kurwa. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pon Mar 03, 2014 7:03 pm | |
| Cierpliwie na niego spoglądał czekając, aż ten wreszcie powie, co mu leży na wątrobie. Nieodgadniony wyraz twarzy Dantego mógł być bardzo niebezpieczny, kto wie, co tak naprawdę stało za jego względnie obojętną miną. Atmosfera się nieco popsuła i mężczyzna nie był już tak nakręcony jak na samym początku, aż przecież nie był chodzącą seks maszyną, tylko zwykłym zdrowym facetem, który nie jest podniecony dwadzieścia cztery godziny na dobę. Napięcie nieco opadło szczególnie po tym całym wyznaniu Jonathana, które brzmiało jak wyznanie dziewczynki z podstawówki, ale nie komentował. Musiał trzymać fason, a to było naprawdę trudne. Wszelkie siły wkładał tylko w to, by przypadkiem nie wybuchnąć wyjątkowo ironicznym śmiechem, o rany, serio to powiedział? On go lubił? A może prezydent za mocno uderzył się w głowę, że takie bzdury wygadywał? Wziął kilka głębszych oddechów, kiedy próbował się nie udławić z rozbawienia, a to śmieszne uczucie w żołądku jakoś nie szczególnie mu pomagało. Jednym słowem Dante niemal trząsł się ze śmiechu, ale trzymał fason, o tak on poważny biznesman nie mógł teraz zacząć zachowywać się jak szczeniak, a już z pewnością nie pozwolić, by prezydent poczuł się jeszcze podlej niż czuje się w obecnej chwili. Jego wyznanie – jakkolwiek dziwne i z pewnością nieoczekiwane – było być może i nie na miejscu, ale jednak potrzebował dużo odwagi, by się do tego czegoś przyznać. Co prawda Burdel papa przyglądał mu się teraz z pobłażliwością nauczyciela, który kolejny raz próbuje wytłumaczyć uczniowi jakieś zaskakująco banalne zadanie. - Spróbuj się rozluźnić… tak wiem, że to jest trudne, ale jak się rozluźnisz, to zaczniesz w końcu odczuwać też przyjemność, a nie tępy ból, a na tym nam przecież zależy, na przyjemności. – Ponownie zamknął go między swoimi ramionami, zmniejszając dystans, jaki ich dzielił, kiedy Dante spoglądał nań z większej odległości. Z zadowoleniem godnym prawdziwego drapieżnika ponownie zaczął poruszać biodrami, z początku powoli, by Jonathan z powrotem się do tego przyzwyczaić, następnie coraz mocniej miarowo zwiększając tępo. Wystarczyło znaleźć ten szczególny punkt, by warknięcia złości zmieniły się w jęki rozkoszy. Zależało mu nie tylko na zaspokojeniu własnych pragnień, ale i prezydenta, chociaż momentami miał ochotę sprawić mu trochę bólu, ot tak z czystej złośliwości. Lubił znęcać się nad swoimi ofiarami, a kiedy pod nim leżał Blackwood to jego sadystyczne zapędy po części się zwiększały. Z lubością przyglądał się jego twarzy, kiedy wchodził w niego agresywniej aczkolwiek, co chwila się stopował, próbując nie być zbyt brutalny. Co prawda mężczyzna nie był małym chłopcem, a jednak lepiej jakby zapamiętał ich współżycie, jako coś wartego zapamiętania, a nie posłania do diabłów. Dogadzał mu ręką, jeździł dłonią wzdłuż trzonu starając się go doprowadzić do orgazmu. Blackwood był opornym kochankiem i ciężko było z nim współpracować, ale kiedy uzyskał pozwolenie, to jakby nieco zwolnił i powstrzymał porywczość. Całkowicie skupił się na tym, by to mężczyzna czuł się względnie komfortowo i dobrze, by nie był odosobniony w swoich odczuciach, które z każdą chwilą były coraz bardziej wyraźne. Mruczał mu gardłowo do ucha, które od czasu do czasu penetrował językiem, następnie zjeżdżał ustami gdzieś w dół pod żuchwę pieszcząc szyję i kawałek karku, na tyle na ile miał tam dostęp. Pieścił go w taki sposób, w jaki zawsze obchodził się ze swoimi kochankami, bo nie wiedział jeszcze jakie miejsca były u niego najbardziej wrażliwe czy podatne na pieszczoty. | |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pon Mar 03, 2014 7:45 pm | |
| - Mhm - Mruknął niewyraźnie, pod nosem jeszcze wspominając parę niemiłych słówek, jednak pomrukiwał je na tyle niewyraźnie, ze nic nie dało się zrozumieć i tylko Bird wiedział, co właśnie powiedział. I w imię czego ja się pytam, sapnął w myślach, kiedy harce rozpoczęły się na nowo, po tej króciutkiej przerwie. Wziął głęboki wdech, rozluźnić, ta, łatwiej powiedzieć niż zrobić. No ale nic, starał się jak mógł, a przynajmniej na twarzy nie było widać nawet śladu po grymasie wszechobecnego niezadowolenia. Przyzwyczaić się można. Uznał nawet, ze to nie jest tak tragiczne, choćbym nie wiadomo jak bardzo wyglądało to dziwnie. A po chwili, gdy z jego gardła wydał się zduszony jęk, było już wiadomo, jak się sprawy mają. Jeno tylko zaciskał czasem bardziej nerwowo, automatycznie palce na kanapie, samo z siebie to wszystko wychodziło, sytuacja, nacisk, hemoglobina i te sprawy. Czystej złośliwości. Ta. A on ułamkami sekund miewał przeświadczenie, że to wszystko było takim drobnym aktem złośliwości, ale zaraz mu mijało, kiedy chwila trwała dalej. Znów jęk. Znów sapnięcie. Znów gdzieś odbiegł wzrokiem na lewo. To znów gdzieś mocniej palce zaciskał. To znów coś mruknął. Znów jakieś "Jezu". Akt wiary w słowach heretyka. Niewierzący. Zdany na łaskę nie łaskę kochanka. Popierdoleniec. Szalony. Lubić czy nie lubić. Znów przyjemność. Znów sapnięcie, jęk, sapniecie, sapnięcie, Dante, Dante, Dante. I tak w koło Macieju. Co raz, przyjemność. Mroczki w oczach. Z raz zebrało mu się na wymioty, serce podchodziło do gardła. Opanuj się, opanuj. Nie klnij na Matkę Boską. Emocje. Przyjemność. Serce wali jak młot. To znów jęk. Coraz śmielej i śmielej. Mocniej, mocniej, nie ograniczaj się. Jutro będzie futro. Telefon rozwalony, w kuchni, na strzępy. Nikt cię tutaj nie znajdzie, nie znają cię. Nie jesteś prezydentem. Jesteś kochanką, kochankiem, tancerzem na chudych nóżkach. Sznureczki u dłoni. Ach, kto ciągnie, kto je ciągnie? Dante, Dante, Dante. Jak bóg. W niebiosach. Ale nieba nie ma, są tylko puste, szare bloki. Twoje szare bloki. Lubić czy nie lubić. - Dante - Szepnął tylko, niewyraźnie, nieznacząco. Musiał coś wypuścić z gardła więcej niż jęki. Jęki, sapnięcia, sapnięcia, sapnięcia i znowu jęki. Nie. Musi być coś więcej. Znów mroczki. Wiedział, że zaraz zakończy swój marny żywot. Przyjemność. A nie. Powstrzymuj się. Niech się jeszcze pobawi. Niech pieści, niech głaska, tuli, całuje, kocha, więcej, więcej, więcej.
| |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sro Mar 05, 2014 10:31 am | |
| Myśli gnały jak szalone nie pozwalając poznać swojego sekretu. Przemykały przez rozkojarzony umysł mężczyzny z prędkością światła i ani myślały o zrobieniu sobie krótkiego postoju. Nie musiał teraz racjonalnie myśleć, nie potrzebował zastanawiać się nad trylionem niepotrzebnych spraw, kiedy tu i teraz osiągał najwyższa z możliwych przyjemności. Pieprzony hedonista. Dante miarowo pomrukiwał, co jasno miało oznaczać, że jest mu dobrze, a co Blackwood mógł wziąć za dobrą kartę. Zadowolony Diabeł, to grzeczny Diabeł, a przynajmniej teoretycznie. Wbrew wszelkim zapędom sadystycznych nie zamierzał go dodatkowo katować, jak na jeden raz wystarczyło, że go wziął w ten niejako mało komfortowy sposób. Demoniczny uśmiechał cały czas błąkał się po twarzy alfonsa. Był zadowolony, był cholernie zadowolonym facetem. - +18:
Jednak nie było nic lepszego od dobrego rżnięcia, a właśnie to robił – pieprzył leżącego pod sobą mężczyznę. I sam nie wiedział, co sprawia mu większą frajdę – pieprzenie go czy fakt, że go zdominował, że Jonathan leży pod nim w pełnej krasie z wymalowaną pacyfikacją na twarzy, która niemo woła o więcej. Podniecał go ten widok. Uległość Jonathana była jak afrodyzjak, cholernie pociągająca, dlatego niewiele myśląc wzmocnił ruchy bioder posuwając go jeszcze mocniej i jeszcze bardziej, dając mu dokładnie to, czego pragnął, o co go tak prześlicznie prosił swoim maślanym spojrzeniem. Niech mu pokaże więcej, jeszcze trochę, kilka słodkich min, jakie nie ujrzą światła dziennego nie w przypadku prezydenta. Niech się skompromituje, niech będzie jego dziwką tu i teraz, najlepiej natychmiast. Elektryzujący dreszcz trafił go gdzieś w okolicach lędźwi, rozchodząc się miarowo na wszystkie strony ciała. Zamruczał gardłowo czując, że już niedługo i będzie szczytować. Zatrzymał się, ale tylko na chwilę, tylko po to by sprawdzić, w jakim stanie jest jego partner i czy wciąż tam leży, czy przypadkiem nie zabawia się już z jego zwłokami. Z lubieżnym zadowoleniem stwierdził, że wbrew wszelkim wstępnym oporom Jonathan był teraz w siódmym niebie, a może siódmym kręgu piekieł? Był pierwszy. Był kurwa pierwszy, który go przeleciał i nie zamierzał na tym jednym razie poprzestać. Miał tę chorą patologiczną satysfakcję, że go zerżnął, na swojej kanapie, w swoim apartamencie, gdzie nikt nie mógł oglądać tego zajebistego obrazka, w którym Jonathan odgrywał główną rolę. Doszedł. Doszedł na samą myśl o tym wszystkim. I tu zrobił gest w stronę swojego sponiewieranego kochanka. Wysunął się z niego odpowiednio wcześniej i doszedł na jego brzuchu. Ot taki drobny bonus, szczęście w gratisie, co by za bardzo nie przeciążać Blackwooda, który powoli wyglądał jak naćpany.
Badał zachłannym wzrokiem strukturę jego twarzy chcąc od razu zarejestrować każde drgnięcie mięśnia, każdą najmniejszą zmianę w chwili, w której będzie szczytował. Szukał oznak błogostanu, pieprzonego zadowolenia, które towarzyszy po dobrym seksie. Nie ruszał się z miejsca, było mu dobrze obok ciepłego ciała gbura. Niemniej dokonując cudów zręczności przemieścił się z nim tak, by oboje leżeli na kanapie, tuż koło siebie, ciało przy ciele. Zmęczony i usatysfakcjonowany demon zasłużenie zmrużył ślepia oddając się krótkiej drzemce. | |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Sro Mar 05, 2014 8:06 pm | |
| A kto by się tam przejmował teraz tym, ze wyglądał jakby zażył porządną dawkę. W sumie, jakby nie patrzeć czuł się podobnie. Krzyk, wrzask, jęk, pisk, na raz wszystko i mocniej we łbie dudni i szarpie w trzewiach, a serce już dawno mu gardłem wyłazi. Wszystko na raz. Nic więc dziwnego że wyglądał jak wyglądał. No nie wytrzymał zbyt długo. Puściło mu obwody, delikatnie mrowiło go po całym ciele i dość, koniec imprezy a tu dalej pcha i rwie i w sumie już nawet tego tak nie czuł. Nie było to coś, co można było uznać za powolne, to jakby bomba wybuchła mu w środku jego biednego (seksownego) ciała. Rozrywa na strzępy, dając coś w zamian. Od razu posyła w niebiosa, piekło, znów na ziemię, wszystko jedno. Głośny, zduszony jęk, stęknięcie, a może dwa na raz w tym dziwnym dźwięku? Definicja szczęścia w jednej chwili przemknęła mu wyrazem dziwnym przez twarz. Takie szczęście, jak kopnięcie losu, wszystko znika, bóle, żale jęki życiowe, po prostu taka cicha pustka, ale szczęśliwa pustka. Był w tej chwili jak Bóg, czuł się jak Bóg, a może tez tak wyglądał? Nie, bez przesady, Bird może miał predyspozycje do zostania narcyzem roku, ale nie przeceniał tak swojego wyglądu. Po prostu lubił swój wygląd. Siódme bramy piekieł zobrazowane tak, ze wyglądały jak najwyższe niebiosa. I już nawet go to tak nie bolało, że się dał. Że Dante akurat był tym pierwszym i raczej również tym ostatnim, bo nawet nie myślał o tym, że miałby się gdzieś tam dać. Nie. To akurat udało się tylko temu chędożonemu imbecymbadebilowi z tymi jego cholernymi niebieskimi oczami, idealnym ciałem i pieprzoną robota, której nie lubił nad życie. I nie wyobrażał sobie, żeby miałoby trafić go coś lepszego. Zakończone to wszystko te całe harce. Chwilę jeszcze mu ręce drżały, wzrok rozbiegany. Za chwilę przejdzie. Za chwilę będzie po staremu. Tylko leżą na tej kanapie dwa dziady, jeden złośliwy a drugi uparty. Ciało przy ciele Ciepło. On się uśmiechał jedynie, drobno i niewyraźnie, jakby chciał się uśmiechnąć a nie mógł. - Dobre - Mruknął pod nosem. Zmęczenie. Sen. Ten spał. A niech śpi, na zdrowie. Bird jeszcze miał dziwną ochotę, pozostać parę sekund przy tej świadomości. Rejestrować w pamięci to całe wydarzenie. To wszystko... takie.... dziwne. Dziwnie fajne, dziwnie uwłaszczające, może troszkę denerwujące. Ale nie było źle. Zmarszczył lekko brwi i dźwignął się z kanapy. Zarzucił mu tylko na niego jakiś koc, co by mu się nagle zimno nie zrobiło, zgarnął z bólem co jego i polazł do łazienki (burcząc "pieprzone schody"), żeby się wykąpać. Ta. To nawet było w porządku. Tyle wysiłku na raz otworzyło mu z pewnością pory, a ze nie chciał złapać choróbska to trzeba było się umyć. Po za tym, jakby nie patrzeć cały brzuch miał usyfiony. Woda, ciepła, przyjemna woda. Czystość. Jak dobrze mieć swoje ciało w porządku, tak jak być powinno. Czyste, pachnące mydłem. Potem ubrania. Przejrzał się w lustrze. Dalej wyglądał, jakby coś brał, ale mu to mijało. A potem tylko cichaczem do kuchni, zrobić sobie jakąś herbatę. Może im obojgu. Albo nie, niech se sam, ten diabeł wcielony robi herbatę, on nie służka. I tylko co jakiś czas zerkał na kanapę. Siedząc w fotelu i trzymając w rękach niby herbatę, ale gorące jak diabli. Więc uznał to za wrzątek i czekał aż wystygnie. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Mar 14, 2014 5:17 pm | |
| Demon drzemał w namiastce swojego legowiska – namiastce, bo porównywanie kanapy, do łóżka z arcywygodnym materacem było jak porównywanie kota do tygrysa. Kształt podobny, funkcja niby ta sama, ale jednak nie ma tej mocy. Wydawało mu się, że ledwo co przymknął oczy, na jedną krótką chwilę, ale po prawdzie przespał piętnaście minut. Dwadzieścia razem z ociąganiem się, by wstać. Zrobił kolosalny postęp podnosząc się do siadu. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu zguby, której nie wiedzieć czemu nie miał między swoimi ramionami. Zguba została zlokalizowana na fotelu, siedziała jak jakiś creepy koleś i gapiła się na niego jak psychopata czyhający na jego życie. Zmrużył lekko oczy spoglądając w kierunku prezydenta jakoś tak pobłażliwie. - Jezu Blackwood patrzysz się jak jakiś patologiczny seryjny morderca. – Zmierzwił idealną fryzurę wprowadzając do niej nutkę artystycznego nieładu. I pomimo tego wzburzenia wciąż wyglądał doskonale. Właściwie to od jakiegoś czasu zastanawiał się nad tym by zmienić nieco uczesanie i na przykład ściąć się na krótko, by nie musieć się kołować z długimi włosami. Pomysł ten krążył po jego głowie od dłuższego czasu, ale jak widać jakoś ciągle było mu nie po drodze do fryzjera i genialnej wizji wciąż nie zrealizował. Zerknął po raz kolejny na mężczyznę, który miał tak nieodgadnioną minę jak mumia, która wylazła z sarkofagu i nie wiesz czy masz składać jej pokłony, czy lepiej spierdalać. Stulił powieki przyglądając mu się jakby naprawdę próbował zgłębić co najmniej wiedzę tajemną na temat Blackwooda, ale nie, to było niemożliwe. Dlatego zrezygnował póki miał ku temu okazję. Jonathan był tak dziwnym człowiekiem, że chyba nigdy go nie zrozumie i w sumie to on nie chciał go rozumieć. Wystarczył mu fakt, że musiał się z nim od czasu do czasu użerać oraz udowadniać, że prowadzenie burdelu nie robi z niego najgorszego człowieka na świecie. Wstał z kanapy, koc odrzucając gdzieś w bok, na goły tyłek wciągnął jedynie bokserki, bo w przeciwieństwie do prezydenta nie czuł potrzeby ponownego ubrania, skoro ponownie skończył bez odzienia. - A jak Cię jakieś paparazzi dorwie pod moim apartamentem, to pewnie zrzucisz, to na mnie, co? – Spytał z przekąsem, chociaż doskonale wiedział, jaka będzie odpowiedź. W mniemaniu Jonathana był odpowiedzialny za wszelkie zło tego wszechświata i tylko, dlatego że był burdel papą. Według prezydenta to wszystko wyjaśniało. Poczłapał do kuchni z zamiarem zrobienia sobie mocnej kawy. Co prawda dzisiejszy dzień miał wolny – jakkolwiek można mieć wolne w jego branży – ale zamierzał wybrać się w kilka miejsc i potrzebował czegoś na rozruszanie się.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Pią Mar 14, 2014 7:37 pm | |
| Chylę się jakby zawiesił. Bo jak inaczej można nazwać ten stan, gdzie tylko patrzył na swoją herbatę takim pustym wzrokiem i jakby się zdawało, nie okazywał żadnych powodów by móc stwierdzić, ze żyje? Dopiero potem jakby się ocknął, w sumie po jakiejś minucie dopiero i dopił na szybko swój wywar, herbatopodobne coś, co nazwał herbatą. Sparzył sobie trochę język, na co musiał oczywiście zakląć pod nosem, jednak tamten dalej spał jak zabity. Jezusie, ten to się dopiero wymęczył. Podrapał się po policzku i znów powrócił do trybu zombie, bezmyślnego gapienia się na tego imbecymbadebila, a nawet nie zauważył jak się obudził. I oczywiście co. Od razu jakieś osądzanie go o cholera wie co. Tak żartem mówiąc. Zdziwiony lekko trochę, jakby sam się dopiero obudził, spojrzał nań. A tam, machnął ręką, bo na odzywki mu się specjalnie teraz nie zbierało. W sumie to na nic mu się nie zbierało. Ot, czysty kawałek lenistwa, cóż poradzić. Chyba miał do tego prawo. Albo raczej, na pewno je miał, co on się będzie o zdanie pytać. W międzyczasie przeniósł wzrok na swój pusty kubek po herbacie. W sumie, czuł się jakoś nieswój. Może to po tej herbacie. W sumie nie wiem czy to nawet było można nazwać herbatą. Żachnął się w myślach. Chyba za dużo coś ostatnio myślał. - To jest chyba oczywista oczywistość - Odpowiedział z sarkastycznym uśmieszkiem. No przecież to nie jego wina, tak? Że został zaciągnięty tutaj pod wpływem i "okrutnie wykorzystany". Każdy by pomyślał tak na jego miejscu. To chyba było nader oczywiste, ze nie będzie takiej winy zrzucał na siebie. Potem tamten sobie poszedł do kuchni, a dobrze, święty spokój chociaż na chwilkę. Podrapał się po policzku i wtedy też poczuł w kieszeni jakieś wibracje. A tak, strzelił sobie w głowę, przecież zapomniał, ze ma swój służbowy telefon. Na tyle nieużywany, na tyle strzeżony. Prywatna linia. Że też on musiał się na to zgodzić. tylko co tym razem. Znów ma jakiś nielegalny przemyt zalegalizować? Natychmiast zmarszczył brwi. Nieznany numer. "Witam szanownego pana prezydenta, jak się spało?" Rozejrzał się przypadkiem, czy aby Dantego nie ma w pobliżu i mu nie zagląda przez ramię. Cisza i spokój. " To jest prywatny numer. Grozi ci przestępstwo " " Martwiłbym się bardziej na twoim miejscu o twoich wyborców. Co powiedzą na to, że przeleciał go mężczyzna? " - Kurwa, kurwa, kurwa - Zaklął trzy razy na głos, jakby to było jakieś magiczne zaklęcie, które miałoby obrócić w niepamięć te wiadomości. O co tutaj chodzi? Kto i jakim cudem dorwał się na ten numer... i skąd o tym wszystkim wiedział? Blackwood po raz pierwszy od paru miesięcy poczuł się naprawdę nieswój. Tak jakby zaraz za rogiem maiłby go ktoś zabić. Zaraz znów poczuł jakieś wibracje z telefonu i tym razem naprawdę się przestraszył. A tym bardziej wybałuszył oczy ze zdziwienia, kiedy przeczytał następną wiadomość. " Widzimy Cię " Aż mu telefon upadł z wrażenia na kolana a potem na podłogę. Zakrył dłonią usta. Nie, nie ma powodów by się denerwować. Ktoś sobie z niego żarty robi, albo coś. Może nadal śpi i mu się to wszystko wydaje? Tylko dlaczego mu to nie dawało spokoju? Zerwał się z fotela, porwał telefon i podbiegł czym prędzej do najbliższego okna. Nic nie widział. Albo może mu się zdawało. Budynek był hen daleko, on nawet nie byłby w stanie czegokolwiek dostrzec. Ale mimo wszystko stał i patrzył. Jakby starał się cokolwiek uchwycić wzrokiem. Potem podbiegł do drugiego okna i kolejnego. I liczył na to, ze coś dostrzeże, cokolwiek. Żeby się tylko uspokoić. A potem go oświeciło i naprawdę miał stracha. Wilki. | |
| | | Dante Body dealer
Liczba postów : 121 Dołączył : 07/10/2013
Godność : Dante Dasdtberg von Het Kapelhof. Wiek : 38 lat. Zawód : Burdel papa. Orientacja : Biseksualna. Wzrost i waga : 193 cm || 99 kg. Znaki szczególne : Kruczoczarne, dłuższe włosy sięgające prawie połowy pleców. Aktualny ubiór : Świetnie skrojony garnitur w prążki, koszula oraz krawat, a to wszystko w kolorze czarnym. Lewy nadgarstek opleciony jest srebrną bransoletą markowego zegarka pasującego do całego stroju. Na nogach ma eleganckie, rzecz jasna czarne, buty. Ekwipunek : Portfel z cielęcej skóry, komórka, kluczyki do samochodu.
| Temat: Re: Apartament Dantego Czw Kwi 03, 2014 10:12 pm | |
| Beznadziejny przypadek spieranie się nie miało sensu, dlatego mężczyzna postanowił przyzwyczaić się do myśli, że między nim, a wszelakimi katastrofami, złem tego świata i wszelakimi nieszczęściami można postawić znak równości. Nie zamierzał się tym przejmować. Po pierwsze było mu to obojętne, jakby nie patrzeć spora część ludzi uważała go za zło wcielone, reszta stwierdzała, że chyba jest z nim coś nie tak i z pewnością zawarł pakt z diabłem. Zabawnie się składało, bo Dante może i nie podpisał cyrografu, ale z diabłem miał zaskakująco wiele wspólnego. Po drugie to faktycznie gdzie się nie ruszył działy się przeróżne dziwne rzeczy, z którymi niejako miał coś wspólnego, ale w zaskakująco łatwy sposób ze wszystkiego potrafił się po mistrzowsku wyłgać. - Dobrze, dobrze niech Ci będzie. Ale to wciąż zabawne, że jak dziecko musisz personifikować sobie wszelkie krzywdy. Jesteś już duży Jonathan i mógłbyś zacząć brać odpowiedzialność za własne czyny, wiesz? – Odwrócił się na chwilę w jego kierunku, by posłać mu ten przeuroczo lubieżny uśmiech zadowolonego z siebie faceta, który właśnie zaliczył upojną noc – tu upojny poranek, ale mniejsza. Po przekroczeniu kuchennego progu przestał przejmować się prezydentem i jego wiecznym niezadowoleniem jakby wylądował w równoległej rzeczywistości, gdzie nie musiał przyjmować na barki jego trudów życiowych. Przyjął ten fakt z niejakim zadowoleniem, przygotowując sobie kawę tak szybko jak było to możliwe. Im szybciej uzyska życiodajny płyn w postaci czarnej breji tym lepiej. Już chciałby kofeina krążyła w jego krwioobiegu, by wypełniła każdy centymetr jego ciała, by dała mu tę niezbędną siłe napędową, takiego silnego kopniaka, by przeć naprzód. Pobyt w kuchni był krótki i owocny. Zdobył to czego pragnął w tej chwili najbardziej – kawę. Z upojną miną narkotyzował się zapachem cudownego ciemnego napoju, który chlupotał w jego średniej wielkości kubku. Uważał, co by nie rozlać przypadkiem wrzątku, wszakże wylanie tego na jakąkolwiek część ciała byłoby bardzo, ale to bardzo bolesne, a on wcale nie zamierzał tego doświadczyć, dlatego ostrożnie odstawił naczynie na stolik i rozejrzał się za mężczyzną. W pierwszej chwili go nie zauważył, dopiero kiedy tamten niemal go wywalił przebiegając mu tuż przed nosem zorientował się, że Blackwood owszem nadal znajduje się na terenie jego apartamentu, ale najwyraźniej odpierdoliło mu totalnie i teraz uprawia w nim jogging. - Co ty tak biegasz jak kot z pęcherzem? Uspokój się, oj! Słyszysz mnie? – Zmarszczył brwi, ponieważ jakiekolwiek akty niesubordynacji wpływały bardzo negatywnie na osobę burdel papy, wszakże zakrawało to o najcięższe przestępstwo. Ruszył za uciekającą zwierzyną, bo właśnie włączył mu się instynkt drapieżcy. Zamierzał go dorwać, tu i teraz. Co za niesforny idiota, mógłby zacząć go wreszcie słuchać. Właściwie, kiedy sięgał po ramię mężczyzny tamten wydawał się zastygnąć w jednym miejscu i znieruchomieć jakoby zmienił się w biblijny słup soli. Chwycił nadgarstki mężczyzny przyciągając go do siebie, tak by ich ciała praktycznie się stykały, bo chciał zobaczyc te zalążki rodzącego się obłędu w oczach. Co go tak cholernie wystraszyło? - Jonathan? Co się stało? Spójrz na mnie. – Mruknął stanowczo, a kiedy ten wciąż nie reagował, to zdzielił go dłonią po twarzy, co by się delikwent wreszcie obudził. – Mów co się dzieje, a nie wyglądasz jak jakiś obłąkaniec, co to Jezusa zobaczył w kałuży. – Wzmocnił uścisk na nadgarstkach mężczyzny, ponieważ nie miał zamiaru go w tej chwili nigdzie wypuszczać. Poruszył się pchając go do tyłu, a samemu zmierzając w kierunku ściany, którą prezydent miał za plecami i z którą za chwilę się zderzył.
| |
| | | Bird Prezydent
Liczba postów : 110 Dołączył : 16/12/2013
Godność : Jonathan Blackwood Wiek : 38 lat Zawód : Jestę prezydentę. Orientacja : Zajebista. Partner : Nopenopenopenope. Wzrost i waga : 1,83 m ll 86 kg. Aktualny ubiór : Czarna skórzana kurtka z ćwiekami na barkach i końcach rękawów. Pod kurtką mieści się oliwkowy sweter, a pod tym jest jeszcze zwykłe biała koszulka na ramiączkach. Nosi także luźne dżinsowe spodnie, ciemne. Do tego wszystko dochodzą jeszcze czarne glany. Na oczach ma ciemne okulary. Ekwipunek : Telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka... Przy pasie nosi skryty pistolet Berettę 2FS. No i portfel z dokumentami tożsamości itp. Multikonta : Brak.
| Temat: Re: Apartament Dantego Wto Kwi 15, 2014 8:05 pm | |
| Czy mógłby się teraz uspokoić? Cholera, chyba w tym momencie tylko porządne strzelenie w łeb czymś naprawdę twardym mogłoby odnieść jakiekolwiek skutki pozytywne. No po za tym, ze Bird w tak stresującej sytuacji mógłby się nawet przeciw własnemu ojcu zwrócić, nie wspominając już o innych ważnych dla niego osobach. Może nie emocjonalnie. Ogólnie ważnych. Ale to było w tym najmniej teraz zastanawiające, komu by przypierdzielił, jakby się teraz dostatecznie mocno i szybko wkurwił. Czuł się jakby Dantego w ogóle tutaj nie było, taki kompletnie... sam, ze swoim dość dotkliwym problemem. Cholera jasna, nikt tak bez specjalnego zezwolenia nie może pisać do niego na ten numer, którzy znają... a nie ważne nawet kto. Wystarczająco wpływowe osoby, by o nich nie mówić. A tutaj sobie ktoś żarty z niego robi! No po prostu to w ogóle nie wchodziło w grę. Czy on wpadał w panikę? Nie, jeszcze nie, ale się wystarczająco przestraszył jak na razie. ale ile bardziej o tym myślał, tym bardziej go ogarniała istna furia własnej bezradności. Tak, strzelenie w twarz, też go zdenerwowało. ale to dobrze. Bo jak się człowiek denerwuje to znaczy, ze myśli. A to już jest jakiś plus, nawet jak Jonathan ma myśleć sam za siebie. Co prawda, budziło to pewne komplikacje, ale ocknął się ze swojego transu i wyglądał względnie normalnie. To znaczy, gburstwo i jeszcze raz gburstwo, po za tym nic specjalnie go nie wyróżniało. - Wilki - Powiedział najpierw jakby to miało wszystko tłumaczyć. Bo w istocie tłumaczyło - Nie wiem jak, ale... nie ważne, masz, poczytaj sobie - Wyrwał jedną rękę nie po to by coś komuś zrobić czy się wyrwać, co to to nie. Jakby nie patrzeć, to robiło już na nim średnie wrażenie, odkąd... no wiadomo o co się rozchodzi. A przynajmniej nie teraz to robiło na nim takie wrażenie. A uwolniwszy rękę z lekkim trudem, bo bądź co bądź, uścisk to Dante miał silny, pokazał mu swój niecodzienny, tajny i super nieelegancki telefon. Właściwie trudno to było porównać do telefonu, bardziej do cegiełki, ale dzwonić się dało i wysyłać wiadomości. Nic więcej nie było mu trzeba. - Patrz jaki cię zaszczyt kopnął, to najbardziej prywatny telefon w promieniu stu kilometrów i najbardziej chroniony. A ktoś się do niego włamał - Rzekł, niby chłodno i jasno przedstawiając sytuację, ale co dziwniejsze to ręce mu się trzęsły. Nawet teoretycznie zachowywał się normalnie, ale po prostu. Tego akurat nie mógł w pełni kontrolować. Wziął głęboki wdech. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Apartament Dantego | |
| |
| | | | Apartament Dantego | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |